Witam!
Od około dwóch tygodni opiekuję się matką przyjaciela rodziny. Każdego dnia zostaję z nią na kilka godzin w przestronnym mieszkaniu starej kamienicy. Są z nami także kot i żółw. Babcia jest bardzo stara i cierpi na jakiś rodzaj demencji, jej mobilność jest znikoma( przez większość czasu leży lub siedzi ). Dystanse pokonuje w żółwim tempie(choć przypuszczam, że i żółw bez trudu dałby jej radę). Rzecz w tym, że mam nieodparte wrażenie, iż poza nami jest tam ktoś jeszcze. Lub coś jeszcze. Na wstępie zaznaczę, że postać tę(czy też istotę, ducha, zjawisko, przyczynę..)nazwałam Stefanem- pani Anna(babcia) któregoś dnia wypowiedziała to właśnie imię w mętnym przypływie ekscytacji, więc why not Stefan? Wyjąwszy mnogie nieuzasadnione dźwięki, jak chrzęst podłogi, gwałtowne trzaski, szelesty, przeciągłe szuranie, przydarzyło mi się kilka niestandardowych sytuacji.
1. Drugiego dnia mojej pracy, wspomniany już przyjaciel rodziny, lekko poirytowany zakomunikował, że „ wkłada tego żółwia z powrotem do akwarium, bo omal go nie rozdeptał”. Oczywiście żadne z nas nie uwolniło żółwia poprzedniego dnia, żółw też nie miał szansy wydostać się z akwarium samodzielnie(ani nie zrobił tego podmuch wiatru).
2. Siedząc z babcią i kotem w salonie, zauważyłam, jak zgodnie, powoli wiodą wzrokiem za jakimś niewidocznym dla mnie zjawiskiem(wyglądali niczym widownia na meczu tenisowym). Obiekt ich zainteresowania przebył drogę od drzwi do okna- przez cały pokój.
3. Przedwczoraj. Podczas drzemki uczestniczyłam w sytuacji(działo się to w półśnie), gdzie zadawałam babci pytanie brzmiące mniej więcej następująco „ Czy jest tu Stefan?”- w tym samym momencie(no i było to dla mnie zdecydowanie najmocniejsze z przeżyć) poczułam tęgie plaśnięcie w kark- jak przy siarczystym męskim powitaniu. Oczywiście ocuciło mnie to natychmiast i o dalszym spaniu nie było nawet mowy.
4. Wczoraj. Tym razem z drzemki wyrwało mnie głośno i wyraźnie wypowiedziane damskim głosem wezwanie „Asia!”(tak akurat mam na imię, ale zbudziłby mnie nawet „Zdzichu!”)
5. Drzwi, które zostawiam zamknięte, często zastaję otwarte(i na odwrót)
6. Kot w losowych momentach zastyga i wpatruje się lub wodzi wzrokiem po pustej przestrzeni, następnie stroszy się i miałczy wniebogłosy.
7. Przez cały okres mojej pracy przy babci, czuję się NAPRAWDĘ wyzuta z energii, sił fizycznych i entuzjazmu. Wciąż chce mi się spać lub leżeć odłogiem. Jednak dzieje się to tylko w trakcie pobytu w tamtym mieszkaniu, ani przed, ani po. Myślę, że sam fakt przebywania ze schorowaną starszą panią nie miałby aż tak decydującego wpływu na moją kondycję.
Teraz moje pytanie. Co to może być? Duch? Chochlik? Może jakiś jogin w podróży astralnej? Mam nieodparte poczucie, że ten Stefan ma negatywny wpływ na atmosferę mieszkania i samopoczucie domowników. Czy jest jakiś sposób postępowania, jaki mogłabym wdrożyć, aby złagodzić te negatywne fluktuacje(może jakieś okadzanie, zaśpiewy, specjalny rodzaj medytacji..?)jednocześnie nie przysparzając sobie biedy? Jeżeli ktoś ma jakieś sugestie i rady, chętnie ich wysłucham!