Skocz do zawartości


Zdjęcie

Incydent pod Goldsboro


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
1 odpowiedź w tym temacie

#1

Magda72.
  • Postów: 758
  • Tematów: 36
  • Płeć:Kobieta
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Niedaleko Goldsboro (Karolina Północna) w 1961 roku omal nie doszło do zniszczeń znacznie większych niż te z Hiroszimy i Nagasaki. Samolot B-52 "upuścił" dwie bomby, z których jedna rozpoczęła proces detonacji. Do eksplozji jednak nie doszło dzięki serii szczęśliwych przypadków - pisze CNN. Dotychczas sprawa owiana była tajemnicą. W środę Narodowe Archiwum Bezpieczeństwa odtajniło dokumenty związane z incydentem pod Goldsboro.


Katastrofa lotnicza sprzed 50 lat. O włos od nuklearnej zagłady
Raport ma podtytuł: "Multi-megatonowa bomba fizycznie była uzbrojona, kiedy uderzyła w ziemię".
Incydent spod Goldsboro został opisany w książce "Command and Control" Erica Schlossera, która ukazała się w ubiegłym roku, ale odtajnione dokumenty dodają znacznie więcej szczegółów do tej relacji.

Wówczas wojsko odmówiło komentarza w tej sprawie.

Awaria skrzydła
24 stycznia 1961 roku samolot B-52 odbywał planowy lot, kiedy w pewnym momencie zaczęło się z nim dziać coś złego. Kłopoty zaczęły się nad Północną Karoliną, kiedy "doszło do awarii skrzydła" - wynika z raportu. Samolot miał rozpaść się w powietrzu, a system kontrolny uwolnił dwie bomby wodorowe MK39. Bomby powinny opaść na ziemię na spadochronach, ale jeden z nich się nie otworzył.

Samolot w wyniku awarii wpadł w niekontrolowany korkociąg i runął na ziemię. Przeżyło pięciu z ośmiu żołnierzy.

Tryb "detonacja"
"Rozpad samolotu doprowadził do uruchomienia procesu prowadzącego do detonacji obu bomb" - wynika z dokumentów. Ładunek, który opadał na spadochronie, wylądował niemal nienaruszony. Na szczęście zabezpieczenia, które zapewniały zasilanie z generatora do głowicy, zostały wyrwane. Odcięło to dopływ energii i uniemożliwiło detonację.
Druga bomba w wyniku katastrofy lotniczej również przeszła w stan "uzbrojona", ale w tym wypadku nie otworzył się spadochron i z impetem runęła na ziemię. Siła uderzenia w ziemię uszkodziła mechanizm niezbędny do zainicjowania wybuchu nuklearnego.

Bomby MK39 w sumie ważyły 4,5 tony i miały ładunek o mocy 3,8 megatony. Dla porównania, bomby zrzucone przez USA na Hiroszimę i Nagasaki miały jedynie 0,01 i 0,02 megatony.

Do katastrofy doszłoby w samym środku zimnej wojny pomiędzy  USA a ZSRR, zaledwie rok przed kryzysem kubańskim.
10rnyac.jpg
Zródło:tvn24
  • 6



#2

Daniel..
  • Postów: 4137
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Czytałem o tym przypadku, ale to nie jedyny taki w historii. Przynajmniej kilka razy byliśmy na skraju wojny nuklearnej, a dzieliło Nas dosłownie kilka minut, przykład:

Na USA leciało 2,2 tys. jądrowych rakiet. Tylko w komputerze

 

Taki telefon o 3:00 nad ranem z informacją o "końcu świata jaki znamy" otrzymał 9 listopada 1979 r. Zbigniew Brzeziński, doradca prezydenta Cartera do spraw bezpieczeństwa narodowego. Brzeziński, obudzony przed świtem, otrzymał informację od NORAD, centrum obrony powietrznej USA i Kanady, że Związek Radziecki rozpoczął atak rakietowy na Stany Zjednoczone.

 

Informacja, którą otrzymał Brzeziński brzmiała: ZSRR wystrzelił w stronę Ameryki Północnej 250 rakiet z ładunkami jądrowymi. Doradca prezydenta wiedział, że Carter ma zaledwie 3 do 5 minut na podjęcie decyzji o ataku odwetowym. Ale Brzeziński poprosił o potwierdzenie tej informacji. Otrzymał drugi telefon z informacją, że na USA i Kanadę wystrzelono 2,2 tys. rakiet jądrowych.

 

Minutę przed decyzją o obudzeniu prezydenta USA, który najpewniej wydałby rozkaz kontruderzenia, Brzeziński otrzymał trzeci telefon: tym razem okazało się, że doniesienia o zbliżających się rakietach radzieckich były pomyłką. Winę ponosił komputer i wadliwy program wprowadzony do niego. Brzeziński w ciągu kilku minut rozmyślał o końcu świata, ale nawet nie obudził żony będąc pewny, że za chwilę wszyscy zginą.

 

Tu jeszcze inny przypadek:

We wrześniu 1983 r. Stanislaw Pietrow pełniąc dyżur w jednostce wczesnego ostrzegania przed atakiem jądrowym na ZSRR, zauważył, że USA wystrzeliły kilka rakiet w kierunku terytorium radzieckiego. Na zimno ocenił, że Amerykanie na pewno nie rozpoczęliby wojny nuklearnej używając kilku rakiet. Miał rację, okazało się, że informacja o ataku była błędem systemu satelitarnego. Dopiero po latach Pietrow doczekał się uznania.


Użytkownik Daniel. edytował ten post 12.06.2014 - 23:15

  • 1





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych