Mój adwersarz niedługo
wraca do świata żywych, wypadałoby wiec odpowiedzieć.
Zacznę od tych nieszczęsnych banków bo przewijają się one przez całą naszą rozmowę i sprawiają, że meritum sprawy gdzieś ucieka.
Duży wzrost gospodarczy wymaga dostępności kapitału, innowacyjne i świeże pomysły również. Gdyby rezerwy cząstkowej nie było, koszt pieniądza musiałby być znacznie wyższy niż dziś.
Mógłbym napisać bardzo prosto - odejść od pieniądza fiducjarnego (co ograniczy chciejstwo banków emisyjnych), powrócić do standardu złota i gospodarki realnej - jednak zdaje sobie sprawę, ze takie postawienie sprawy niczego nie wytłumaczy ani Tobie mój drogi ani naszym czytelnikom.
Zacznijmy od początku - tzw. "kwit magazynowy" (coś co potocznie nazywamy pieniądzem) de facto nim nie jest. Jest tylko poświadczeniem tego, ze istnieje pewien realny kapitał, który go pokrywa. Czyli, system częściowej rezerwy bankowej to wypuszczanie "kwitów magazynowych" ponad stan, poświadczenie nieprawdy i fałszerstwo na ogromna skale. Pamiętasz możne krach na rynkach azjatyckich? Pomijając to co tam się działo i jak sprawę zatuszowano - do opinii publicznej wyszedł fakt, iż na giełdach światowych obraca się "pieniądzem", który (na tamta chwile) przekraczał bogactwa naszej planety ponad
dwukrotnie!
Bawicie się w Boga/ów?
Do czego to prowadzi? Skoro pieniądza przybywa w tak zastraszającym tempie to wracając do prawa podaży i popytu maleje jego wartość odnośnie innych towarów. Przepis na inflacje mamy gotowy. Czy eee "szeroka dostępność do kapitału" nadal wygląda tak kolorowo? To oczywiście jeszcze nie koniec a dopiero czubek góry lodowej - idźmy dalej.
Załóżmy, ze inflacja wynosi takie książkowe 10% rocznie. Co to oznacza? Ze banknot warty 100 zł na początku roku, pod koniec będzie wart już tylko 90. Cały cyrk polega na tym, ze jesteśmy zmuszeni do używania tego "pieniądza" pod przymusem banków, które zajmują się jego emisja
. Niewolnictwo. Nieważne, czy są to banki narodowe czy prywatne - zwykle złodziejstwo.
Teraz pomyślmy przez chwile o naszych ulubionych pożyczkach. Bank pożycza cudze pieniądze, oddać musimy już swoje - ciężko zarobione dzięki pracy. Rząd jest szczęśliwy bo obywatel ma "łatwy dostęp do pieniądza", bank jest szczęśliwy bo pozbył się nadpłynności finansowej a obywatel jest szczęśliwy bo jego innowacyjny pomysł na stworzenie ekspresu do kawy napędzanego mini reaktorem atomowym (w skrócie EdKNMRA) wreszcie doczeka się spełnienia.
Można powiedzieć przecież, ze wszyscy są zadowoleni i tylko tym wrednym Austriakom ciągle coś nie pasuje. Przykładów na kruchość tego systemu jest wiele ale nie chcę się na ten temat rozpisywać i podam tylko jeden. Co z ludźmi, którzy wezmą pożyczkę na swoje EdKNMRA'y i nie będą chcieli ich oddać?
Czy na oddziale są jeszcze zdrowe osoby? Proszę wstać
Tym smutnym dość akcentem niestety, można odpowiedzieć również na kolejny Twój akapit - największy rynek spekulacyjny to banki narodowe, więc nie wiem kto i przez co ma trzymać cokolwiek w ryzach - oni grają do jednej bramki. Trochę jak dolewanie oliwy do ognia. Nikt nie twierdzi, że banki inwestycyjne to zły pomysł - ale mówmy o bankach 100% rezerwy monetarnej gdzie pożyczka oparta jest o rzeczywisty kruszec za który bank sam odpowiada. Ja za chciwość bankierów (możliwą oczywiście
TYLKO dzięki państwu) płacić nie mam zamiaru.
To jest podstawowa przyczyna problemów demograficznych. Ludzie po prostu dzieci mieć nie chcą.
Proszę Cię
Mylo.
Tak rozsądnie pisałeś o tym, że doświadczenia z "własnego podwórka" mają się nijak do rzeczywistości więc po co uciekasz teraz w takie rozważania? Podejście do życia i naleciałości kulturowe są oczywiście cennym kryterium podczas rozważań na temat demografii - jednak nie mają większego wpływu na problem o którym piszemy. Co więc ma wpływ? Ekonomia.
Według danych Eurostatu, Polki, które pracują mają dwukrotnie wyższą dzietność niż kobiety niepracujące pozbawione bezpieczeństwa ekonomicznego. Ekonomią również tłumaczy się boom lat 90' czy epoki Gierkowskiej. Podobnie sytuacja ma się w WB. Nie będę pisał bzdur na temat dwukrotnie większej dzietności Polek w WB (bo jak wiadomo z danymi można zrobić wszystko byle udowodnić własną tezę) ale nie zmienia to faktu, iż na Wyspach rodzi się zdecydowanie więcej ludzi niż w naszym kraju. Jeżeli wyprzedzamy w tym rankingu innych imigrantów; szczególnie tych z bliskiego wschodu, to musisz przyznać, że coś mimo wszystko jest na rzeczy.
Pomijam już oczywiście zagadnienie tego dlaczego nasi rodacy emigrują
Ja nie neguję oczywiście, że są ludzie, którzy dzieci mieć nie chcą - ale nie są oni na tyle liczną grupą aby mieć wpływ na wskaźnik demograficzny. Moim zdaniem dzieci jest mniej (w krajach rozwiniętych) dlatego, że naturalny model dla naszego gatunku to 2+1 lub 2+2. Naturalny instynkt zostaje zaspokojony a przy tak nielicznej rodzinie świat nadal stoi dla nas otworem.
Na początku zawsze występuje wzrost podaży, potem lawinowy jego postęp buduje bańkę. Jeśli uda się ją w porę schłodzić można uniknąć wielkich problemów.
Wy naprawdę wierzycie w to, że z czymś walczycie.
Posługujesz się uproszczonym modelem wyciągniętym wprost z Keynesa (bez czasu i kapitału), który nie zauważa tego iż już w czasie boomu konsumpcyjnego ludzie są biedniejsi niż im się wydaje. A zabiegi rządu (jak np. nacjonalizacja dużej części sektora nieruchomości i AIG w Stanach) to tylko kolejne ciosy, które dobijają gospodarkę.
Austriacka teoria cykli koniunkturalnych na naszych oczach przestaje być tylko teorią.
Ty zastanawiasz się kto miałby go pobierać, ja zastanawiam się bardziej nad tym kto miałby go płacić i dlaczego karać tak jedno pokolenia. To nie będzie niski podatek, będzie bił po kieszeni najsłabiej zarabiających. Zwłaszcza że z tego co widzę postulujesz tutaj stałe kwoty, bez progresji.
Progresja nie działa - nie ma sensu z niej korzystać. Istnieje "próg bólu" który jest do udźwignięcia przez obywateli - przy progresji kapitał będzie alokowany w miejscach do których fiskus nie będzie miał dostępu - tym samym wpływ do budżetu będzie mniejszy. Wystarczy popatrzeć na ceny akcyzy podczas rządów Millera żeby zdać sobie z tego sprawę.
Po kieszeni bije nas podwójne pobieranie podatku emerytalnego + podatek dochodowy. Bije właśnie tych najmniej zarabiających, dlaczego?
Jaka jest ściągalności CIT-u?
Sam sobie odpowiedz po której stronie stoisz. Wielki biznes istnieje tylko dzięki państwu i tylko dzięki niemu może nie płacić podatków - kto za to odpowie? Najbiedniejszy i to podwójnie a nawet potrójnie; raz za sprawą ściągalności PIT-u, drugi raz dzięki zatrudnieniu poniżej pensji pozwalającej na zaspokojenie potrzeb konsumenta a po trzecie poprzez podatki pośrednie. Można oczywiście nawoływać do nowego lepszego faszyzmu ale wybacz to już nie moja bajka.
Chociaż oczywiście rozumiem (ze strony materialnej bo od strony moralnej mnie to obrzydza) wmówienie klasie *ekhem ekhem* wyzyskiwanej, że pogonimy burżujów. W podobny sposób do władzy doszedł Lenin - cytując mojego wykładowcę był to "największy przekręt w dziejach świata, ludzie sami sobie założyli obroże z uśmiechami na ustach".
Utrzymanie popytu wśród mniej zamożnych poprzez mniejsze obciążenia jest korzystne dla gospodarki, bo to oni wydają niemal wszystko na utrzymanie bieżące. Podniesienie ich dochodów daje największego kopa gospodarce.
Srogi imperatyw.
Zacznijmy od cytatu Hazlitta - "Płaca realna bierze się z produkcji a nie dekretów rządu". Teoretycznie moglibyśmy na tym skończyć ale...
Zadziwia mnie to jak postrzegasz gospodarkę - najmniej zamożni, bogaci; rozpatrujesz ją tylko pod kątem ceny pracy a nie wypływu na oczekiwania konsumentów. W swojej wizji ekonomicznej żonglujesz kapitałem przekładając go z miejsca na miejsce "dając kopa gospodarce".
Co jednak w wypadku jeżeli pracodawcy nie będą mogli udźwignąć kosztów pracy (rozważam to sobie teoretycznie jednak niestety to jest fakt)? Będą musieli dokonać redukcji zatrudnienia, postawić na ludzi najbardziej produktywnych (czyli nadal bijemy w tych, którzy niespecjalnie radzą sobie w życiu) lub... obciążyć kosztami pracy konsumenta, który oczywiście wybierze substytut tańszy. Bilans wyjdzie na zero - bezrobotni nie pobudzą gospodarki.
Pomijam już destrukcyjny wpływ takich decyzji rządu na młode pokolenie.
Tutaj już wchodzimy w kwestię sprawiedliwości społecznej.
Ja nie chcę, żeby ludzie przymierali głodem - myślę, że nikt o zdrowych zmysłach o tym nie śni. Jednak różnimy się sposobami walki z tym zjawiskiem, co jest raczej rzeczą normalną - inaczej świat byłby nudny
.
Bo leseferyzm jest... prymitywny i łopatologiczny, nie odpowiada zawiłej rzeczywistości.
Ja rozumiem nie zgadzać się... ale twierdzenie, że "Ludzkie Działanie", dzieło totalne moim zdaniem, przedstawia ideologię prymitywną i łopatologiczną... to serio jestem w szoku. Czytałeś ją może, że przedstawiasz taki pogląd?
Muszę z przykrością stwierdzić że to są jedynie pobożne życzenia oparte o teorię austryjaków.
Argument jednorożca - zakładasz tezę, iż państwa libertariańskie nie istnieją ponieważ są tak samo realnym bytem co jednorożce. Doświadczenie historyczne mówi nam jednak, że nawet z pozoru nierealna obecnie idea może w przyszłości przewrócić świat do góry nogami (oczywiście również w niektórych przypadkach w pejoratywnym tego słowa znaczeniu) lub... doprowadzić ludzi do ciekawych i innowacyjnych wniosków myślowych - ja chcę pobudzić ludzi do myślenia, na nic więcej aktualnie nie liczę.
Jestem rozczarowany przykładem Boliwii... kraju gdzie bank centralny uznaje Bitcoin za walutę nielegalną - liczyłem na coś bardziej konkretnego ot, np. Somalię
Ogólnie mylisz monetaryzm i szkołę neoklasyczną z austriacką. Są między nimi ogromne różnice - przykładowo Rand kontestowała Hayek'a nazywając go socjaldemokratą; Friedmana mając już za kompletnego lewaka - nawet Mises'owi się dostało. Także jeżeli mówimy o szkole austriackiej to nie wybiegaj proszę w niepotrzebne dywagacje - w/w szkół nie mam zamiaru bronić.
I na koniec.
Musi ona być budowana przy współpracy wszystkich grup zainteresowanych.
Dokładnie.
Mam tylko jedno "ale". Model, który proponujesz niszczy delikatną nić porozumień społecznych, zamieniając je na imperatywy. Co prowadzi do degeneracji społeczeństwa i wewnętrznych napięć o których wcześniej wspominałeś. Dzięki temu stwierdzeniu dochodzimy do wniosku, że socjalistami są libertarianie! KMWTW