W chorobach nowotworowych zdarzają się spontaniczne zaniki guzów. Nie zbyt często, ale jednak:
Wśród pacjentów krąży wiele legend o cudownych uzdrowieniach. Jedna z nich dotyczy czteromiesięcznej Elizabeth Jernigan z Północnej Karoliny, u której lekarze wykryli guza mózgu. Dziewczynka musiała być operowana, bo zaatakowała ją rzadka i złośliwa postać oponiaka. Wydawało się, że rodzicom noworodka pozostało jedynie modlić się o jej uzdrowienie. „Wiedzieliśmy, że zostanie uleczona, jeśli taka będzie wola Boga, ale byliśmy też gotowi pogodzić się z jej śmiercią" – wspominała Lennie Jernigan, matka dziewczynki. Jakie było zdumienie lekarzy, gdy podczas przygotowań do operacji stan dziewczynki nagle zaczął się poprawiać. Badania nie pozostawiały wątpliwości – guz małej Elizabeth zniknął.
Tutaj jesteś: Strona główna | Tygodnik Archiwum Znikające nowotwory
Zbigniew WojtasińskiAutor Zbigniew Wojtasiński
Znikające nowotwory
Numer: 48/2009 (1401)
Share on facebook Share on google_plusone_share Share on twitter Share on wykop Share on pinterest_share 0
Czy nowotwór może samoistnie zniknąć? Jeszcze niedawno samo postawienie takiego pytania wydawało się onkologom absurdalne. Lekarze twierdzili, że co prawda guz może się cofnąć, ale tylko na jakiś czas. Takie remisje nowotworu złośliwego sporadycznie zdarzają się nawet u osób z zaawansowaną chorobą. Raz powstały guz jednak sam nie zanika. Czy aby na pewno?
Wśród pacjentów krąży wiele legend o cudownych uzdrowieniach. Jedna z nich dotyczy czteromiesięcznej Elizabeth Jernigan z Północnej Karoliny, u której lekarze wykryli guza mózgu. Dziewczynka musiała być operowana, bo zaatakowała ją rzadka i złośliwa postać oponiaka. Wydawało się, że rodzicom noworodka pozostało jedynie modlić się o jej uzdrowienie. „Wiedzieliśmy, że zostanie uleczona, jeśli taka będzie wola Boga, ale byliśmy też gotowi pogodzić się z jej śmiercią" – wspominała Lennie Jernigan, matka dziewczynki. Jakie było zdumienie lekarzy, gdy podczas przygotowań do operacji stan dziewczynki nagle zaczął się poprawiać. Badania nie pozostawiały wątpliwości – guz małej Elizabeth zniknął.
Skocz do tekstu
REKLAMA
Podobnych historii jest więcej. Nie wszystkie są wiarygodne. Wiele z nich wynika z nieporozumienia lub błędnej diagnozy. Inne to zwykłe oszustwa. Ale niektórzy onkolodzy przyznają, że w ich praktyce zdarzały się rzeczy niewiarygodne. Prof. Alicja Chybicka, szef Kliniki Transplantacji Szpiku, Onkologii i Hematologii Dziecięcej AM we Wrocławiu, w swej 34-letniej praktyce dwukrotnie zetknęła się z samoistnymi remisjami nowotworu. U dwojga dzieci znikły wykryte w badaniu rentgenowskim guzy w klatce piersiowej. U pierwszego dziecka cofnięcie się raka rozpoznano przy ponownym wykonaniu prześwietlenia, które tym razem nie wykazało guza, natomiast w drugim przypadku już na stole operacyjnym okazało się, że widoczny na zdjęciu nowotwór zniknął. Można spekulować, że dzieci miały ziarnicę, która cofnęła się pod wpływem promieniowania, jednak wydaje się to wątpliwe, gdyż zmiany ziarninowe cofają się bardzo wolno. – Tego, co się stało, nie potrafię wytłumaczyć medycznie – powiedziała „Wprost" prof. Chybicka.
„Znikanie" raka przestaje być traktowane z przymrużeniem oka. Nowotwór złośliwy prawdopodobnie nie rozwija się linearnie, jak dotychczas sądzono. Uważano, że rak rozwija się z komórek, w których w trakcie podziału powstały mutacje genetyczne. Takie nieprawidłowe komórki na ogół giną. Ale niektóre z nich mogą przetrwać. Nagromadzone w nich mutacje uruchamiają niekontrolowany podział komórek, co początkuje rozwój guza złośliwego. Rozpoczętego procesu nic nie może zatrzymać. Tak przynajmniej się wydawało. Ale doświadczenie uczy pokory.
W onkologii coraz poważniej jest rozważana koncepcja, zgodnie z którą transformacja nowotworowa jest procesem dynamicznym, a nie linearnym. Nawet gdy w jakimś miejscu ciała nagromadzą się komórki nowotworowe, możliwe jest cofnięcie się, a nawet zniknięcie guzka, szczególnie w początkowej fazie jego rozwoju. Nie wiadomo tylko, jak często się to zdarza, bo więcej jest w tej sprawie domysłów niż rzetelnej nauki. Prof. Thea Tlsty, patolog z University of California w San Francisco, twierdzi, że nie są to jedynie sporadyczne przypadki. W wypowiedzi dla „New York Timesa" powiedziała, że znikanie komórek przednowotworowych, a nawet nowotworowych, zdarza się niemal u każdej osoby w średnim lub starszym wieku. Jej zdaniem wskazują na to sekcje zwłok. Choć przyczyną śmierci wielu osób był wypadek lub inna choroba, to podczas autopsji jest wykrywany rak w początkowej fazie rozwoju. Czyżby rak był równie pospolitą chorobą jak katar i nie radzą sobie z nią organizmy tylko niektórych osób?
Znikanie guzów jest często wykrywane przez chirurgów podczas operacji usuwania nowotworu, tak jak u Elizabeth Jernigan. Z takimi przypadkami stykają się najczęściej onkolodzy i urolodzy zajmujący się leczeniem raka jąder. Ten nowotwór, na który zachorował legendarny amerykański kolarz Lance Armstrong, jest wyjątkowo łatwo wyleczalny. Skuteczność leczenia sięga 90 proc. Zdarza się, że po wykryciu guza, a przed zastosowaniem leczenia, podczas operacji okazuje się, że po nowotworze została jedynie blizna i zniknęło 95 proc. guza. Nie są to jednak częste przypadki. Prof. Jonathan Epstein, patolog, urolog i onkolog z Johns Hopkins University, twierdzi, że rak jąder jest wyjątkiem i większość innego typu nowotworów nie znika samoistnie. Ale może nie jest to aż tak rzadkie zjawisko, jak się wydaje.
http://www.wprost.pl...nowotwory/?pg=1
Coraz bardziej prawdopodobna jest teoria, że powstawanie i znikanie małych skupisk komórek nowotworowych jest dużo częstsze i przydarza się wielu osobom w ciągu życia, lecz u niektórych organizm sobie z tym nie radzi. Parę lat temu znany był przypadek kobiety, mającej guz na ściance przełyku. Był on tak mało spoisty, że pewnego dnia przy kaszlu odkleił się i został przez nią wypluty.