Cześć wszystkim. Niedawno, a właściwie dzisiaj wysmarowałem tekst na swojego bloga, w którym zastanawiam się nad jedną z teorii konspiracyjnych, która hula po internecie od 2011 roku, ale w Polsce nikt się jeszcze nią nie zajął. Wrzucam tylko najważniejsze fragmenty, a link do całego tekstu umieszczam pod spodem. (ten link to naprawdę nie reklama - jestem na forum już dłuższy czas, chcę tylko wywołać dyskusję )
Jestem wielkim fanem teorii konspiracyjnych. Wszystkich, począwszy od idei pustej ziemi, po Porządek Nowego Świata. Uwielbiam czytać historie o trumnach przygotowanych na nowy holokaust, o piramidzie masonerii i spędach w lasach przy posągu wielkiej sowy (jeśli nie wiesz o czym mówię, to najwyraźniej nie wysnuwasz żadnych teorii o „wyższych” sferach, stojących ponad światowymi rządami, ale to nie szkodzi). Ale natknąłem się na jeszcze jedną interesującą ideę, o której nie mogłem znaleźć w polskim internecie ani słowa, co jest rzeczywiście trudne w tych czasach, ale zastanawiające jest, ile w tej teorii jest prawdą. Zatem czy Barack Obama posiada implant wszczepiony do mózgu? Implant, którym wysyłane są mu sygnały nakłaniające go, do danego działania
Nie skłamałem mówiąc, że w polskiej części internetu nie można znaleźć ani słowa o tej teorii, natomiast w jednej z polskich gazet, razem z owym zdjęciem podana była informacja, że Obama bez wątpienia przeszedł operację na otwartej czaszce oraz fakt (a może nie fakt?), że żaden dokument medyczny nie opisuje tego zabiegu lekarskiego. Postawiłem sobie zdroworozsądkowe pytanko: skąd rzeczywiście wiadomo, że nie ma żadnej dokumentacji medycznej? Czy to nie była tylko biopsja mózgu? Cóż mogło zostać wszczepione – implant, czy chip (tutaj mógłbym się poddać, bo wiadomo, że oficjalnie takiej rzeczy nie ma, ale wojskowe nowinki techniczne lub laboratorium Google’a nie takie rzeczy mają w planach, żeby cokolwiek mówić o rzeczach niemożliwych)?
Zatem co nam mówią za oceanem?
Po pierwsze – to zdjęcie u góry bez wątpienia przedstawia jakąś szramę z bocznej strony głowy prezydenta Stanów Zjednoczonych. Biegnie tuż nad uchem i wygląda po prostu tak, jakby ktoś przejechał mu tam scyzorykiem, bo jak wiemy, do operacji na otwartej czaszce potrzebne jest wykonanie okręgu. Zatem sprawdźmy tu:
Zdjęcie zostało zrobione w 2011 roku i na nim widoczne jest miejsce, w którym głowa Obamy została otwarta. Czy to wystarczający powód na orzeczenie wszczepienia implantu w czyjąś głowę? W samej wyszukiwarce Google ciężko znaleźć jest cokolwiek, bo u Wielkiego Brata trwa teraz wielki niepokój związany właśnie z wszczepianiem ludziom podskórnych chipów z danymi osobowymi. Nie wierzycie? Wpiszcie w Google: „obama implant”, a znajdziecie informacje o tym, że żeby korzystać z opieki medycznej Obamacare, trzeba będzie mieć chip z danymi osobowymi i historię medyczną w owym właśnie chipie, co też jest dość inwazyjnym rozwiązaniem, nieprawdaż?
Zdjęcie z 2008 roku:
Nic na nim nie dostrzegam nad prawym uchem. Zatem, czy jest możliwe, że jakieś wyższe struktury zmusiły Obamę do przyjęcia paktu chip za prezydenturę? Tym kimś na pewno nie był Amerykanin, bo jak wszyscy dobrze wiemy – USA stoi na skraju załamania, mimo że nadal my z Polski chcemy tam uciekać, to podatki są tam spore, ludzie po studiach nie znajdują pracy,inwigilacja rozszerza się tak, że podsłuchuje się nawet kanclerz Niemiec oraz na wojnę wysyła się wciąż ludzi, mimo że straty na tym ponosi się niebotyczne. Zatem zostawiam was w ten miły wieczór z rozmyślaniem nad tym, czy zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla może postępować według wytycznych ludzi od niego ważniejszych.
Link do całości tutaj: http://www.sawiusz.p...mplant-w-mozgu/