Po dwóch tygodniach mojej nieobecności na forum, chciałbym mimo wszystko wrócić, i przedstawić jednak moją odpowiedź.
Zgodze się z tym, że teoretycznie nie wiemy jakie Bóg ma zamiary. Tak, nie jest błędne spostrzeżenie, że może to wszystko takie ładne, tylko po to, żeby po śmierci mieć jeszcze gorzej niż na Ziemi. Ale właśnie wiara to nasza idndywidaualna sprawa. Równie dobrze możesz mieć obawy, że Twoi rodzice tak na prawdę życzą Ci jak najgorzej, i się Tobą nie interesują. I oczywiście ja mogę powiedzieć to samo. Ale jednak na podstawie swoich doświadczeń, swojego życia, sam sobie wybierasz bardziej prawdopodobną stronę. Czy uwierzysz w to, że jak Ci mama mówiła że Cię kocha, to była prawda, czy też perfidnie kłamała. Jeżeli w to nie wierzysz, to OK, nic mi do tego. Ja nie jestem przeciwnikiem ateizmu, tylko staram się żeby ateista jednak wiedział o co chodzi w podstawach wiary, i na tej podstawie, zgodnej i faktycznej nauce Kościoła, sam powiedział że w to nie wierzy. Gdzieś tu padło stwierdzenie, że przeciętny katolik jest hipokrytą, nie ma pojęcia o swojej wierze, nie czyta biblii itp.
No i z tym się zgodze. Tyle że jednak przeciętny ateista odrzuca wiarę, bo to starodawne, bo on jest nowoczesny i wykształcony, bo nie chce iść do Kościoła, woli pograć na kompie, i myśli że podstawą wiary jest to, że wierzymy w jakiegoś człowieczka z brodą, który sobie kiedyś (100 tys. lat temu) ulepił dwóch ludków, którzy się między sobą rozmnażali (przez kazirodztwo), i w te 100 tys. lat zrobiło się 6-7 miliardów.
Jak czasami słucham/czytam argumentów ateisty przeciw Bogu, to cięzko się z nim nie zgodzić. Serio, nawet wszelkie sprzeciwianie się, byłoby przejawem głupoty i kalectwa umysłowego. Ale jest jeden haczyk- słuchając tego, jestem pewny że chodzi o krytykę jakiejś innej religii. Bo serio, wszystko to są jakieś bzdury.
Właśnie dlatego napisałem, że nie masz pojęcia o KK, wnioskując z poprzednich postów. Bo gdzie coś pisałeś o KK, to były to jakieś dziwne teorie, czy krytyka nieprawdziwych stwierdzeń.
Dziwnie się czuje, jeżeli ktoś na tym forum (akurat nie Ty) napisał, że to bzdura że Kościół naucza że świat ma kilkaset lat, skoro są dowody że ma miliardy. A niżej, ja napiszę, że Kościół wcale tego nie naucza, i że widocznie osoba która się wypowiedziała, nie ma pojęcia o nauce Kościoła. I w odpowiedzi leci grom minusów pod postem. Ale za co? Nie chodzi mi o same minisuiki, tylko że pokazują one jak można prowadzić dysksuje z przeciętnym ateistą.
Czyli nie ważne czy ktoś ma racje, on się sprzeciwia mojemu zdaniu, więc pewnie jest głupi i zły.
To tak jakbym napisał że ateiści mordują każde poczęte dziecko, a potem jeszcze się oburzał i śmiał z osoby, która mi napisała że moje zdanie dotyczące ateistów jest błędne i fałszywe.
Przykład?
Post niżej, od OpenYourMind
Jest stwierdzenie że Kościół straszy ludzi piekłem, i na tej podstawie ciemny lud się boi, bo jest zaszczuty.
A teraz ja napiszę że to bzdura, Kościół niczego takiego nie robi. Robił, owszem zgodze się, w mrocznych czasach średniowiecza.
Jak żyję, nigdy się nie spotakłem, nie słyszałem od nikogo, ani nic w tym stylu, żeby ksiądz kogoś straszył czymś takim.
Nie jestem zastraszony, niczego takiego się nie boje. Nie napiszę że nie należę do ciemnego ludu, bo dopóki ktoś nie jest geniuszem rzędu Einsteina czy Tesli, raczej nie ma prawa pisać, jaki to on jest mądry i inteligentny, bo to mogą ocenić tylko ludzie wokół niego.
Jeżeli te wnioski zostały wyciągnięte na podstawie jakiejś wiedzy o biblii, czy lekcji religii w gimbazie, to niestety jest to bardzo gruba nadinterpretacja.
Równie dobrze można napisać, że jesteś ciągle zaszczuty, i straszony w społeczeństwie, bo każdy powtarza że nie wolno kraść, zabijać, gwałcić, bo pójdziesz do więzienia, będą cię tam katować itp. Że dlatego społeczeństwo zryło Ci psychike, że masz uraz i tak dalej...
Podsumowując- KK nie straszy ludzi piekłem, i nie wzbudza ciągłego poczucia winy. A teraz czekam, jak szanowni Ateiści którzy lepiej wiedzą co mówi ksiądz w kościele (co z tego że nie chodzą, przecież widzieli Natanka na YouTube), albo lepiej znają suchy tekst biblii, bez zrozumienia o co tam chodzi, czy lepiej znający nauczanie Kościoła (bo Palikot tak powiedział), zrobią z tego masakre.
A wracając do odpowiedzi dla Bayakus Ikari
Skąd pomysł że Bóg stoi ponad logiką? Bo jest wszechmogący Dlaczego mógłby robić wszystko, ale akurat nie miałby wpływu na prawa logiki? Przecież to przeczy istocie wszechmocy A skoro argumentacja jest nieprawidłowa, to i wyciągnięty z niej wniosek, o tym że nie mamy wolnej woli, również jest błędny.
A teraz wpłyniemy na głębsze wody, czyli dyskusja o czymś innym, niż tylko ziemskich aspektach Kościoła, takich jak pedofilia, pieniądze, władze etc.
Kiedy byłem mały, zastanawiałem się właśnie, skąd wiemy który Bóg jest tym prawdziwym?
W szkole interesowałem się przedmiotami humansitycznymi (ale nie na dzisiejszej zasadzie "mój synek nie umie matematyki, pewnie humanista i tyle", tylko na właściwym tego słowa znaczeniu, czyli filozofia, prawo, politologia, więc i religia (jako teologia) wchodziła w obszar moich zainteresowań).
I właśnie dlatego, już od dziecka, jeszcze w końcówce podstawówki chodziło mi po głowie, skąd mam pewność, że religia katolicka, to ta właściwa?
Przecież de facto, jedynym powodem dla którego jest się chrześcijaninem, jest miejsce urodzenia. Gdybym przyszedł na świat w Izraelu, pewnie byłbym Żydem. A w Amazonii, dziś skakałbym jak dzicy w programach Cejrowskiego, i paląc róże zioła, składał ofiarę dla Słońca czy Księżyca.
Później wysnułem własną teorie, według której Bóg jest jeden, ale w zależności od kręgu kulturowego, w każdej części Świata objawił się inaczej. We wspomnianej Amazonii cieżko byłoby propagować ukrzyżowanie jakiegoś Jezusa, przez nieznanych Rzymian. Na pustyniach arabii, ludzie wyobrażają sobie Boga związanego z pustyniami, życiem na piaskach pustynnych, mają elementy nawiązujące do oaz z wodą, a my ze zbożem na polach. Czyli w skórcie- Bóg jest jeden, ale w każdej cześci świata, ludzie czczą go na swój sposób.
Dopiero potem zmieniłem zdanie, kiedy uświadomiłem sobie, że skoro wszystkie religie są de facto jedną religią, to coś za dużo rozbieżności w tym, co każdy robi.
Skoro muzłumanie mają umocowanie w świętych księgach żeby zabijać niewiernych, to nie możliwe jest, żeby to pochodziło do jednego, tego samego Boga.
Ale i tak myślę, że coś w tym musi być. W religiach, które się nie miały prawa znać wcześniej, występują podobne motywy i historie. Aborygeni w Australii wierzą że kiedyś ludzie mieszkali szczęśliwie w ogrodzie, potem zostali wygnani. Coś wspominają o potopie który ogarnął cały Świat. Podobnie zresztą jak Indianie.
Można doszukać się więcej podobieństw, pomiędzy większością religii na Świecie.
I tutaj dochodzmi do bardzo fajnego stwierdzenia- poza wiarą w to że Bóg istnieje, i że akurat to religia Chrześcijańska jest tą właściwą, nie mam nic. W sensie- nie mam dowodów, argumentów i nic podobnego, poza moim osobistym, indywidualnym przekonaniem. Właśnie tutaj widzisz, co rozumie się poprzez "wiarę" w Boga. Nie podpieranie się dowodami naukowymi, tylko wiarę.
Zresztą, Chrześcijanie, Żydzi i Muzłumanie wierzą w tego samego Boga. Tyle wiesz z historii. Różnie jest z samą realizacją woli Bożej, ale nie to jest przedmiotem dyskusji.
Bóg nie jest sadystą, błędne wnioski wyciągasz. A dlaczego? Bo miej na uwadze jedną rzecz - wedle nauki KK, po śmierci człowiek idzie do Nieba, lub piekła.
Nie będe tutaj się rozpisywał, o tym że niebo jest lepsze od całego życia na ziemi, jeżeli przyjmiemy że istnieje. Generalnie, żeby dalej czytać tą część wypowiedzi, musisz zgodzić się, że "Niebo > życie na ziemi", oraz że życie w niebie jest czymś znacznie lepszym od wszystkiego na Ziemi, więc i nawet największe cierpienie, w porównaniu z ewentualnymi korzyściami, ma sens.
Bóg uczynił człowieka na swój obraz i podobieństwo. To akurat chętnie wykorzystują ateiści, twierdząc że ludzie przecież są również źli, zabijają itd, i że skoro jesteśmy podobni do Boga, to dlaczego jest tyle zła na Ziemi itp.
W tym stwierdzeniu, chodzi o to że Bóg ma dwie rzeczy podobne do Boga- duszę nieśmiertelną, i wolną wolę. Tak, chodzi tylko o to (albo raczej, aż o to), i o nic więcej. Jest to dalej napisane w bibllii, ale ateiści nie raczą posłużyć się pełnym cytatem z pisma św, tylko ucinają zdanie tak, żeby im pasowało.
Człowiek ma wolną wolę. Kiedy był w raju, Bóg nie zabronił fizycznie, albo też, nie uniemożliwił człowiekowi zjedznia owocu z drzewa poznania dobra i zła.
I tutaj kolejne wtrącenie dla ateistów- nie chodzi o to, że Bóg zabronił jeść tego przykłądowego jabłka, i za taką pierdołe wygonił ludzi z raju. Chodzi o fakt nieposłuszeństwa. Mówiąc dzisiejszym językiem, Bóg dał wolną wolę, i jakby połozył na stole tysiąc dolarów. Nie ogrodził tego, nie zrobił płotu pod napięciem, tylko po prostu zabronił tego ruszać.
Człowiek mając tą wolną wolę, zdecydował się olać zakaz, i po prostu wziął ten owoc. Potem były cyrki, typu "to ona mi kazała, to nie moja wina -bzdura, ja jestem nie winna... itd"
I za to spotkała ludzi kara. Nie można powiedzieć że jest to coś sadystycznego. Sadysta robi krzywdę o tak, dla jaj, żeby sobie pooglądać co się dzieje.
A tutaj mamy karę, czyli coś zasłużonego. Oczywiście pamiętajmy, że nie chodzi o zjedzenie jakiegoś jabłka, tylko o sprzeciwianie się Bogu, i w pokazanie mu tak jakby środkowego palca, w kwestii posłuszeństwa.
Ale przecież mamy w świetle wiary, życie po śmierci. Jest ono niewspółmiernie lepsze od wszelkich cierpień na ziemi. Więc nie wiem skąd stwierdzenie że Bóg to sadysta, skoro daje takie fanty za wytrwanie w wierze. Proporcjonalnie jest to tak, jabyś za kopa w tyłek dostał willę z basenem i maybacha. Tak, zdaje sobie sprawę że śmierć i cierpnienie nie może być porównanie od jakiegoś kopa, ale pamiętajmy że poruszamy się w tej dyskucji w kręgach wiary, czy mistycyzmu, a dla ateisty jest to raczej hipotyczna, i teoretyczna sytuacja.
Człowiek ma samowolkę na ziemi. Bóg postawił drogowskaz, i powiedział co jest dobre, i co jest nagradzane. Człowiek odrzucając to, robi po swojemu, i woli prowadzić wojny, zabijać i sprawiać ból. I właśnie tutaj ateista powie, że Bóg- sadysta się przygląda. Ale pamietajmy, że jak już powiedziałem, on to wynagradza, i to z tysiąckrotnym przebiciem.
Bóg nam pomaga w tej kwestii. Ale skoro ludzie go odrzucają, to jak ma to zrobić. Wyobraź sobie taką sytuacje, że dostajesz karabin i idziesz na wojne. Zabijasz ludzi.
I tutaj pierwsza sprawa- masz jednak wolną wolę, bo robisz coś, co jest zakazane i Ci nie wolno.
Ale przecież Bóg i tak mógłby coś z tym fantem zrobić. Ale jak to zrobić tak, że by Ci nie ograniczać twj wolnej woli? Miliardy lat temu, Bóg obiecał nam, i dał na m wolną wolę. To nie fair, żeby teraz coś w tym majstrował. Dlatego masz wybór, możesz jednak wybrać Boga, i zostawić swój karabin. Ale sam wiesz, że tego nie zrobisz, bo w niego nie wierzysz, odrzucasz go. Więc na czym ta pomoc dla Świata ma polegać.
Oczywiście mam nadzieje ze sie nie obrazisz, bo napisałem w przykładzie, jak zabijasz ludzi. Równie dobrze ja, jako osoba wierząca, mógłbym to zrobić, tak hipotetycznie. Bo ktoś może zarzucić że tylko ateiści zabijają na tym świecie, bo nie wierzą w Boga. Nie, wierzący również go odrzucają, kiedy popełniają tego typu zbrodnie. Bo jak inaczej nazwać postępowanie wbrew zdaniu kogoś, w kogo wierzymy?
Raz piszesz że nie ma wolnej woli, a potem że to źle że Bóg nam ją dał, bo przez to są kłopoty na świecie. Jeszcze raz powtórzę, że mamy za wszystko rekompensate.
Albo wolna wola, albo brak zła na świecie. Albo żyjemy tak, jakbyśmy wogóle nie żyli, albo jesteśmy wolni, a dodatkowo za wszelkie poniesione bóle na ziemi, mamy "odszkodowanie".
A skąd pomysł że źle interpretujesz biblie? Chodzi mi raczej, że walczysz z Kościołem, wytyjakąc mu jego interpretacje. Kto to wie, może i masz racje, a biblia jest przez wierzących mylnie rozumiana, i faktycznie chodzi o to, żeby propagować zło na świecie. Ale nie o to chodzi. Próbujesz swoje interpretacje wcisnąć w nauke Kościoła, a potem udowadniasz że jest zła. A ja tylko przypominam, że jeżeli zarzucasz Kościołowi rozumienie biblii, to zarzucaj mu właśnie jego rozumienie.
Piszesz coś o biblli, a ja odpisuje że my to rozumiemy w inny sposób, a mianowicie w taki a taki, więc raczej tą interpretacje krytykuj. Rozumiesz o co mi chodzi?
Jeżlie jak już pisałeś, że w księdze rodzaju jest napisane że Bóg ulepił człowieka, i udowadniasz że nauka twierdzi inaczej, to ja tylko odpisuję, że MY to rozumiemy przez to, że chodzi tylko o pokazanie w obrazowy sposób, że Bóg nas stworzył, a nie chodzi nam o to, że faktycznie wziął gline i się bawił jak dzieci z plasteliną. Więć krytykuj właśnie to.
Ja od dawna piszę, że przeciętny ateista powinien wiedzeć o PRAWDZIWYCH podstwach wiary, a nie o STEREOTYPOWYCH I RZEKOMYCH dogmatach, znacznie więcej niż... osoba wierząca. Ja np. nie mam dużej wiedzy o prawie grawitacji. Ja po prostu przyjmuje ją za pewniak, jak i większość ludzi na ziemi, do tego nie potrzebuje ogromu wiedz. Ale jeżeli chcesz z nią walczyć, dowodzić o jego głupocie, to powinieneś najpierw mieć to wszystko w małym paluszku, i być hardcorem w kwestii psoiadania odpowiedniej wiedzy w tym temacie. Podobnie jest z ateizmem. Jeżeli ktoś decyduje się na walke z dogmatami wiary, to najpierw musi je znać, to chyba nie jest nieprawidłowe stwierdzenie.
Do ateizmu, i do wierzenia w Boga trzeba dojść samemu. Jeżeli dziecko bez zastanawiania się, ot tak jest członkiem Kościoła, to nic dziwnego że nie czyta biblii, a o Bgu wie tyle, co o plemieniu Dużych Tutków. Dlatego jestem zwolennikiem tego, żeby to osoby dorosłe, i w pełni świadome podejmowały decyzje o wstąpienu do KK.
Ale i podobnie jest z ateizmem. Zdecydowana, ale to naprawdę zdecydowana większość takich osób, ma nieprawdziwe "fakty" na temat podstaw wiary. Tak, znają cytaty z biblli, wiedzą kto to był Jezus, co mówił, co robił itp Chodzili pewnie nawet na religie, byli u komunii, do kościoła też. Ale nadal pojęcie o Kościele mają na poziomie dzieci z podstawówki. (zresztą, typowy Polak zna się na wszystki, i jest ekspertem od wszystkiego, zarówno do ekonomii, lotów w kosmos, nie wspominając o budowie i konstrukcji tupolewów).
Nie mam absolutnie nic przeciwko ateizmowi. Jeżeli człowiek nie wierzy, na zasadzie "znam Twoją wiarę, nie powierzchownie tylko dogłębnie, sam podjąłem tę decyzje, nie dlatego że mi sie nie chce chodzić do kościoła, albo że to jest staroświeckie, a ja nie jestem z ciemnogrodu i nie jestem nieukiem, ale po prostu nie zgadzam się Twoją wiarą", to naprawdę, mam do takiego człowieka wielki szacunek. Np. jednym z moich autorytetów jest prof. Bogusław Woloniewicz, a cenię go za to, że jest... ateistą. Nie typowy wyznawca Palikota, który jedyne co może powiedzieć o Kościele, to "mafia watykańska, gwałciciele, złodzieje i pedofile, nieuki i zacofany ciemnogród". Tylko że ma wiedzę na temat wiary i Boga, i jakiego by argumentu nie użył przeciw moim przekonaniom, to mogę z czystym sumieniem powiedzeć, że faktycznie, to jest podstawą mojej wiary, i rzeczwywiście tak twierdzi nauka KK.
Ale jakoś mimo tego, wspomniany profesor nie stawia sobie za cel, bezwzględną walkę z Kościołem, i głoszenie haseł w stylu "spalić krzyże!".
I zdaje sobie on sprawe, że relikia katolicka jest podstawą cywilizacji w europie, w tym - w Polsce, i jako taka, należy się jej szacunek, i nie powinniśmy walczyć z całym Kościołem (tj. walczyć z pedofilią, i rozpasaniem wśród kleru), ale nie jako ze zbiorem wartości i ideii. Mimo wszystko, że uważa On całą naukę KK za bzdure.
Da się? A no pewnie. Również staram się podążać tą drogą. Jesteś ateistą? Ok, nie mam nic od Ciebie. Tylko nie skakaj w rytm sloganów politycznych, i nie rób krucjaty przeciw moim poglądom. Ja również tego nie robię. I jeżeli krytykujesz moją wiarę, to zrób to porządnie, i jeżeli napiszę że "sorry, ale to nie jest nauczanie Kościoła, to jest jakiś stereotyp, albo błędne zrozumienie", to zastosuj się do tego, i nie twórz wyimaginowanego wroga.
Złe jest zjawisko, kiedy Kaczyński zawłaszcza sobie Kościół, i towrzy z tego element walki politycznej. Obrońcy krzyża, to jakaś pomyłka. Ja nie wiem co takie osoby mają wpsólnego z moją wiarą. "Łoddej ten krzyż, kur...." to raczej parodia katolika, i ja nie chce mieć za takimi ludźmi do czynienia.
To samo z drugą stroną. Palikot i jego partia szczują ludzi przeciwk każdemu katolikowi, powodując żenujące sceny w naszym kraju.
Czy serio o to nam chodzi? Patrząc na ten temat, z punktu widzenia naszego kraju, to jest to prosta droga do destrukcji. Politycy, i osoby wpływowe, próbują skłócić Polaków. Kiedyś było to na zasadzie np. mieszkańcy wsi- mieszkańcy miast. Nie poszło dobrze. Potem robotnicy- inteligencja. Też średnio.
Aż w końcu, znalazła się idealna płaszczyzna, żeby trochę nabrać elektoratu przed wyborami. Podzielić Naród na wierzących i ateistów.
Oj, to się doskonale sprawdziwło. Takiego cyrku dawno nie było. Od niedawna mamy dopiero walki 11 listopada w Warszawie. Wojny o krzyż w Sejmie. Pod pałacem prezydenckim. A nawet tutaj, na forach. Bo dyskusje przybierają formę wzajemnych akatów, co możemy np. zobaczyć w temacie "co wolno biskupowi, to nie tobie, owieczko".
Albo damy rade i się zbierzemy w kupe, albo nadal będziemy szczuci przeciw sobie.
A co do wiary- no cóż, na tym się ona opiera. Na wierzeniu, nie na dowodach. Widzisz, wieloktrotnie pisałem, że chciałbym wreszcie podyskutować o rzeczywistych sprawach Kościoła, nie o błędnych założeniach i stereotypach. Wiele razy pisałeś różne rzeczy np. o biblii i dogmatach katolickich. Ja odpisywałem, że błędnie to interpretujesz. Bo Twoje pytania już padły kiedyś, a niektóre nawet kilkaste lat temu. I są na nie odpowiedzi, dlatego odpisywałem że rozumowanie jest bez sensu, a argumenty i dowody słabe.
No i wreszcie zaczynasz zadawać normalne, i ciekawe pytania, chociaż jeszcze do ideału brakuje.
Mianowicie są to pytania, które rzeczywiście są niejasne, i pozostają bez odpowiedzi na gruncie wiary. Dlaczego Bóg jest dobry, i czy jest rzeczywiście taki jest.
I dlaczego tyle zła na ziemi. O tym już dyskutowało tysiące ludzi, teolodzy, filozofowie, księża, uczeni. Ciesze się, że dyskusja z Tobą przybiera kształt rozmowy o rzeczywistych wątpliwościach i lukach w doktrynie katolckiej, a nie spieranie się o błędne i bzdurne zdanie o KK, typu "w biblii pisze że świat powstał w 6 dni, a nauka ma dowody, że w kilka miliardów lat. I co ty na to, nieuku?" Bo już pisałem, że to nie prawda że ludzie wierzący, twierdzą że w tyle dni świat powstawał, tylko że jest to przenośnia, a nie teoria naukowa. Albo inne bzdury, jak już jeden post poniżej Twojego, o zastraszaniu wiernych przez Kościół.
Bóg, jak sam napisałeś, jest zagadką. Nie mam pewności, że on istnieje. Nie da się tego udowodnić naukowo, ani tym bardziej obalić. A dlaczego, to już gdzieś pisałem, jest to temat na inną dyskusje. Jedyne co mam, to tylko, i aż, towiara. Całe doświadczenie życiowe, wydarzenia jakie miały miejsce na mojej drodze, to wszystko o tym zadecydowało. Nie jest to jakiś wybryk, czy fanaberia. Mimo że jestem racjonalistą, to jednak zdaje sobie sprawę, że nie wszystko możemy racjonalnie wyjaśnić. Na ile się da, odrzucam wszelkie mistyczne teorie w różnych kwestiach, ale jednak nie zawsze jest to możliwe.
Jeżeli pzyjąć, że antyklerykalizm jest postawą, która sprzeciwia się nadmiernemu rozpasaniu kleru, jego władzy, przywilejów itp, to mogę siebie nazwać i antyklerykałem.
Bo mylne się utożsamianie tego pojęcia, z ateizmem.
Ale i tak, mimo wszystko, myśle, że nasz Świat, to coś więcej niż przypadkowy wytwór, nieświadomych praw fizyki, że to jednak ma jakiś sens, że wedłgu prawdopodobieństwa, które wynosi jeden do kilku oktylionów, że z jakiejś przypadkowej kupy, nie wiadomo tak naprawdę czego, powstał człowiek, sztuka, kultura, że możemy to wszystko odkrywać i badać, będą małym ziarenkiem, rzuconym samotnie, gdzieś na wielkim, i bezkresnym ocenie.
Według mnie, na podstawie tego wszystkiego, nie da się nie być, przynajmniej agnostykiem.
---------------------------------
Zdaje sobie sprawę że poruszyłem wątek polityczny w mojej wypowiedzi, jednak mam nadzieję że administracja będzie na tyle wyrozumiała, i nie skasuje całego posta, tylko w razie uznania przekorczenia regulaminu, da mi czas na edycję wypowiedzi. Chociaż i tak myślę że wzmianka jest na tyle mała, i nieistotna, że nie kwalifikuje się na karę