Ale ciekawe jaki potencjał może mieć ludzkość, skoro i tak jesteśmy śmiertelni. Nawet jeśli odkryjesz napęd pozwalający na dotarcie do Jowisza w 2 minuty to i tak umrzesz i raczej z niego zbytnio nie skorzystasz, a skorzystają inni, czyli np. następne Tuski, Obamy, Illuminaci czy kogo tam jeszcze nie lubicie. Jeśli wynajdziesz magiczne serum dające nieśmiertelność to i tak korzystać z niego będą nieliczni a Ciebie zgładzą jako pierwszego. Jaki więc mamy cel? Ludzie to strasznie samolubne istoty i tu leży główny problem, z tego wynika niejaka bezsensowność bytu osób na niższym szczeblu, jedyny sens to doczłapanie się jak najwyżej i zaistnienie w tym wielkim świecie polityki. A dla szaraków, czyli tej 90% populacji według Ciebie do wytłuczenia, celem jest godne przeżycie naszego krótkiego życia. Oczywiście wyjątkiem są ludzie wierzący, ale do takich się nie zaliczam, bajki o smokach zostawiłem w przedszkolu. Taka jest smutna prawda, nie ma co się oszukiwać.Zasadniczo nie widzę wielkiego sensu istnienia naszej populacji w takiej formie jak dotychczas.
Zmniejszenie populacji o 90% ma sens, bo obecna cywilizacja to wegetacja. Jest nas zdecydowanie za dużo.
Skoro wg wielu idealistów człowiek nie jest tylko myślącym zwierzęciem z bardziej rozwiniętym mózgiem, a czymś ponad nimi to nasze istnienie powinno mieć ważniejszy cel niż tylko rozmnażanie. Jest nas tak wielu, a straszliwie marnujemy nasz potencjał.
Odnośnie samego tematu brzmi jak kolejny wymysł dziwaka któremu brak piątej klepki, a na udowodnienie swoich tez nie ma nic. Walki na Antarktydzie to dobry scenariusz na nowe Star Wars. Ale wiem, pewnie rząd chce żebym tak myślał i mam wyprany mózg bo nie wierzę komuś na słowo.