1. Pozbycie się stresu:Bez znaczenia czy będzie to zestaw pustych kartek, zeszyt czy komputer. Siadamy przed naszymi kartkami papieru i po prostu piszemy... o nas, o zmartwieniach, o stresie, o czymkolwiek.
Dokładnie. Bez udziału intelektu - czyste emocje.
To mi się nawet podoba, pisać wszystko co się pojawi, może i nawet w pośpiechu, bez żadnego tam stopniowego przerabiania każdego wspomnienia, emocji. Jednak nie wiem czy na jednym razie się skończy i czy ulga nie jest tymczasowa...
Na jednym razie się nie skończy. Przeżywasz świat cały czas, więc cały czas się karmisz. Wybacz, że powiem to brutalnie, ale... na jednej "kupie" się nie kończy. To, co zaprezentowałem to sposób pozbywania się stresu, który się w Tobie gromadzi. Tak samo jak od czasu do czasu musisz się udać tam, gdzie król chodzi piechotą, tak samo musisz oczyszczać swoje wnętrze.
2. Reakcja emocjonalna + podstawy rozwoju osobistego w pigułce: Tak naprawdę to nie jestem jakimś zgorzkniałym kolesiem co tylko rozmyśla nad tym co było x lat temu, ale w czasie kłótni w rodzinie, złości, mogę zrzucić winę na to co było albo tak po prostu przez złość przerwać to co robiłem. Na to potrzebuję rady. Jak nabrać dystansu i jakoś wydłużyć czas w jakim moge wybrać między obserwowaniem emocji, a przeżywaniem jej (niestety)..
Tak jak pisałem wcześniej - kwestia perspektywy. Jeżeli ustalisz sobie konkretne cele w życiu i autentycznie będziesz je realizował, to ta perspektywa ulegnie zmianie (mentalność sprintera -> mentalność długodystansowca). Żeby to zrobić, polecam takie rozwiązania jak kupno i dogłębna analiza treści książki "7 nawyków skutecznego działa" (bestseller). Ja właśnie w tym tygodniu świętuję premierę mojego kolejnego szkolenia-ebooka pt. "Podróż życia", (nie)stety komercyjnego (11,9 zł
), w którym ujmuję podstawy rozwoju osobistego właśnie w taki łopatologiczny sposób. Wybacz, że nie zacytuję Ci całego, a tylko esencję Twoich (według mnie) przyszłych akcji, jakie powinieneś podjąć:
Za pierwszy krok należy uznać spisanie naszych marzeń do zeszytu (kupujesz zeszyt i piszesz w nim wszystkie pomysły na siebie), przygotowanie mapy celów (bierzesz duży karton i wklejasz na nim wizualizacje - obrazkowe reprezentacje tych celów), konstytucji osobistej (spisujesz swoje cele i podstawowe zasady, jakimi będziesz się posługiwał w świecie, aby osiągnąć wyznaczone cele), notatnika na zadania danego dnia (musisz jakoś sobie organizować czas - bierzesz notatnik i każdego wieczoru spisujesz listę zadań na następny dzień; jak zaczną pojawiać się komplikacje - kupujesz "7 nawyków") i dziennika rozwoju osobistego (zakładasz dziennik rozwoju np. na forum lub w komputerze i piszesz NIE PAMIĘTNIK, ale dziennik rozwoju... czyli jak osiągasz swój cel, uwagi, przeżycia, plany, itd.; ja polecam forum na serwisie Żyj Więcej!). Równolegle (lub wcześniej) możemy robić porządki w naszym pokoju lub mieszkaniu i przygotować kufer na wspomnienia oraz miejsce dla naszych narzędzi.
Z takim przygotowaniem należy obrać pierwszy cel i z rozsądkiem zastosować się wszystkich porad, które zostały przedstawione w części „Pierwsza wyprawa” (1. od razu przystąp do realizacji celu; 2. wciąż miej cel przed oczami; 3. obserwuj siebie i wyciągaj wnioski; 4. nastaw się na sukces; 5. po realizacji celu popracuj nad swoim samokoncetem [obserwuj jak się zmieniłeś pod wpływem realizacji celu]). Dopiero po osiągnięciu celu (m.in. według tych podstawowych wytycznych), możemy przejść dalej, czyli realizować kolejne, większe projekty w zależności od poczucia szansy ich realizacji.
3. Nastawienie:I tutaj mała waga na temat nastawienia, też z tych zajęć (BARDZO WAŻNA):
Inna sprawa to Twoje nastawienie do świata w ogóle. Niech wytłumaczy nam je eksperyment Bruce’a Ellis’a. Ten naukowiec zebrał w jednej sali 60 osób –
30 studentów i 30 studentek. Każdemu uczestnikowi eksperymentu przyklejono do głowy karteczkę z numerem od „1” do „30” dla każdej płci. Tym samym uzyskano dwie grupy – 30 mężczyzn i 30 kobiet z numeracją od „1” do „30” każda. Wszyscy widzieli numery innych, ale nikt nie widział swojego. Obowiązywał zakaz komunikacji słownej.
Następnie Ellis poprosił studentów, aby dobrali się w pary według najwyższej numeracji. Nietrudno się domyślić jak przebiegała ta część eksperymentu. Osoba z numerem „30” została momentalnie otoczona przez resztę partycypantów badania, więc równie szybko zdała sobie sprawę ze swojej wartości i podniosła swoje wymagania do kogoś z przedziału powyżej wysokiej „20”, odmawiając łączenia się w parę z kimś z niższego rzędu. Rumor trwał, a w trakcie kojarzenia się par, akceptacji i odrzucania kolejnych ofert, każdy coraz bardziej zbliżał się do poznania swojego numeru.
Osoba z „1” po nieudanej próbie przekonania „30” do połączenia się z nią w parę permanentnie obniżała swoje wymagania, po drodze poznając swój niewysoki status. Finalnie skończyła z kimś z równie niskiego pułapu, np. z „2” lub z „3”. Przedziały jakie się potworzyły są łatwe do odgadnięcia. Wiadome jest, że „3” czy „7” nie miała najmniejszej szansy połączyć się z kimś kto na czole miał naklejoną karteczkę z numerem „23” czy „27”.
Czy przypomina nam to coś? Naturalnie chodzi o dobór partnerów według statusu społecznego – najpiękniejsze kobiety dla najbogatszych mężczyzn i najmniej atrakcyjne kobiety dla najmniej atrakcyjnych mężczyzn. Czemu jednak kończyć tylko na takiej interpretacji tego badania, którego wnioski i tak są przecież wiadome?
Każdy dostrzega jak i dlaczego pary połączyły się w określony sposób, ale sprytny obserwator dostrzeże to, że nie otaczające badanego numery, ale numer na jego czole warunkował to z kim połączy się w parę. Sprytny obserwator zauważy, że w prawdziwym świecie to jaki my mamy naklejony numerek w głowie determinuje to z jakim partnerem się połączymy. Jeśli uważamy siebie za nieatrakcyjną osobę i w tramwaju zauważymy, że uśmiecha się do nas pociągająca persona to zinterpretujemy to jako formę niemiłego żartu. Jednak jeśli mamy o sobie dobre mniemane to będzie to dla nas oznaka zainteresowania.
Świat z jakim się połączymy jest determinowany tym, co mamy we własnej głowie. Eksperyment Ellis’a jest namacalnym dowodem na to, że człowiek jest tym czym myśli, że jest. Jeśli myślimy o sobie pozytywnie to z takim światem się połączymy.
4. Wahania emocji i słomiany zapałno i te nieszczęsne wahania... Czy masz jakąś rade na to? ktoś np. zapisuje się na siłownie i nie obchodzi go co ciało mówi, jakie daje znaki. Jest w pełni za celem i wystarczyło, że raz podjął decyzję. Ze mną za to jest tak, że z początku rzeczywiście chcę, zależy mi na czymś i można powiedzieć jestem za tym całym sobą, ale potem już nie bardzo..
Pozwól, że Cię zdiagnozuję: słomiany zapał. Wyluzuj - mam to samo
! Rzucę Ci kolejny fragment (sory, że tak ciągle cytuję, ale w swoim życiu napisałem już tyle materiału, że nie opłaca mi się wciąż pisać na nowo
)... Mam nadzieję, że zmusi Cię do myślenia:
Przykład: Moją zaletą jest dynamika, żywiołowość, charyzma. Staram się ich używać jak najczęściej się tylko da i mam tego wspaniałe efekty. Niestety... mam też tzw. „słomiany zapał”. Obserwuję siebie i jestem wobec siebie szczery – nie oszukuję siebie mówiąc sobie, że jestem wytrwały i konsekwentny niczym superbohater. Nie. Wiem o tym, że mam taką właśnie wadę jak brak konsekwencji… ale dzięki tej wiedzy wiem, że muszę dzielić osiąganie swojego celu na wiele różnorodnych etapów, aby nie stracić zainteresowania marzeniem. Dzięki temu potrafię się ciągle pozytywnie stymulować, i nagradzać, dostrzegam różnorodność obranej drogi i moja osobowość ciągle zapala się na nowo, więc kuriozalnie… jestem wytrwały i konsekwentny niczym superbohater.
Złap dobry prąd, wiatr w żagle i… płyń! Znajdź warunki, które najlepiej Ci odpowiadają w trakcie osiągania sukcesu i pracuj nad ich ulepszaniem. Dla przykładu – pamiętasz mój „słomiany zapał”? Porzucałbym swoje wyzwania jedno za drugim, gdyby nie moja mapa celów, konstytucja osobista, notatniki i pamiętniki oraz strony internetowe, na których się spełniam. Dzięki temu nauczyłem się wciąż i wciąż rozpalać na nowo i utrzymywać podniecenie związane z moimi celami na równym poziomie.
czyli po prostu, jak zacząć oprócz bycia tu i teraz, podejmować RAZ decyzje i dążyć do spełniania celów? Nie być w 60% za jakimś celem, tylko sto procent. U mnie nadal mało trzeba, by coś sobie odpuścić, bardzo mało.
Dokładnie wczytaj się w powyższe cytaty. Ja też tak mam, że mogę się na maksa w coś wciągnąć, np. pisanie jakiegoś tekstu, przygotowywanie szkolenia, ale zwykła pierdoła - jakaś bzdurna wiadomość z TV jest mnie w stanie odciągnąć od tego zadania, a później ciężko mi do niego wrócić. Tak jak pisałem - MUSISZ siebie obserwować, żeby uświadamiać sobie swoje pozytywne strony oraz sposób w jaki działasz. Jak znasz to jak jesteś zbudowany, zaczniesz siebie dobrze używać.
Ja np. wiem o swoim słomianym zapale i dlatego mam wiele celów życiowych, z różnych dziedzin. Ciągle coś zmieniam, udoskonalam, żeby było świeże i żeby zapalać się na nowo. W Twoim przypadku problemem może być utrzymanie konsekwencji w danym działaniu. Żeby to zrobić, zrzuć perspektywę ostatecznego celu (np. świetna sylwetka). Myśl etapami - najpierw np. zrzucić 2 kilo, potem kolejne 3, potem pochodzić miesiąc na siłownię... i po każdym etapie się nagradzaj (stworzysz w głowie połączenie OSIĄGNIĘTY CEL = RADOŚĆ, będziesz chciał więcej radości... więc będziesz mocniej działał
). Rób też przerwy...
Albo inaczej - pomyśl o sobie jak o ognisku. Twój charakter jest niczym rozpałka. Wznieca się szybko i mocno, ale szybko gaśnie. Czego Ci potrzeba, żeby ogień wszedł głęboko w drewno i wciąż się palił.
Powtarzam jeszcze raz - samowiedza. Wiem, że te pytania nie są łatwe, ale bez nich nie ruszysz z miejsca
!
Pozdrawiam,
Smiler
PS
Jakbyś jeszcze miał pytania, pisz śmiało
!