Napisano 07.02.2013 - 09:49
Napisano 07.02.2013 - 10:03
Napisano 07.02.2013 - 10:24
Napisano 07.02.2013 - 10:42
Napisano 07.02.2013 - 11:03
Napisano 07.02.2013 - 11:04
Napisano 07.02.2013 - 11:27
Napisano 07.02.2013 - 11:31
Napisano 07.02.2013 - 11:34
Użytkownik żaba edytował ten post 07.02.2013 - 11:37
Napisano 07.02.2013 - 12:16
Napisano 07.02.2013 - 13:01
Użytkownik lewap edytował ten post 07.02.2013 - 13:01
Napisano 07.02.2013 - 20:12
Napisano 07.02.2013 - 21:04
Napisano 08.02.2013 - 22:06
Napisano 08.02.2013 - 23:17
3. Pozbywanie się stresu
Wiele osób ma problemy z tym jak zrzucić ten specyficzny ciężar, który noszą na klatce piersiowej. Ciężko to zdefiniować, ciężko to nazwać – stres, presja, poczucie strachu, że coś nas goni, może bezsens działania... nie wiem co to jest u Ciebie, ale chyba każdy takie coś ma. Nie oszukujmy się, ale takie uczucie i życie z nim może człowieka całkowicie zablokować i sprawić, że nie będziemy w ogóle w stanie ruszyć z miejsca, a co dopiero mówić o osiąganiu wielkich i znaczących celów!
W tym suplemencie opisuję dwa najskuteczniejsze sposoby pozbywania się stresu, który się w nas nagromadził – jeden dotyczy całkowitego wyzbycia się stresu oraz bieżącego opróżniania swojego wnętrza, a drugi – zamiany zmartwień na sukces.
3.1. Trwałe i bieżące pozbywanie się stresu
Aby raz i na zawsze pozbyć się kamienia, który zalega nam na sercu, musimy przygotować sobie coś do pisania. Bez znaczenia czy będzie to zestaw pustych kartek, zeszyt czy komputer. Siadamy przed naszymi kartkami papieru i po prostu piszemy... o nas, o zmartwieniach, o stresie, o czymkolwiek. Na początku może być to trudne, ale im więcej będziemy pisać, tym bardziej nasza podświadomość będzie się otwierała i tym więcej będziemy mieli do powiedzenia na temat swoich zmartwień i stresu. Zasady związane z tym sposobem są bardzo proste, a zawierają się w trzech regułach:
1. Piszesz do momentu wyczerpania emocji, do momentu absolutnego oczyszczenia.
2. Podczas pisania skupiasz się na EMOCJONALNYM aspekcie problemu, a nie na intelektualnym, czyli piszesz CO CZUJESZ, a nie co MYŚLISZ.
3. Piszesz co Ci ślina na język przyniesie – zapominasz o gramatyce, ortografii, składni, jakiejkolwiek poprawności i ciągach przyczynowo skutkowych!
Dlaczego to wszystko jest takie ważne?
Pierwszy punkt zakłada, że POZDBYWAMY się negatywnych emocji, a nie że tylko zapominamy o nich i finalnie pozwalamy im się kumulować. Pozbywamy się ich do momentu całkowitego oczyszczenia.
Drugi punkt mówi o tym, żebyśmy skupili się na tym co czujemy, a nie na tym co powinniśmy czuć. Jeżeli zaczniemy się zastanawiać co powinno być prawidłowe – angażujemy w to umysł, a celem jest odizolowanie 3 pozostałych elementów, tak żeby skupić się tylko na sercu. Pamiętaj – emocje nie myślą! To jest dość duże wyzwanie, albowiem zakłada, że możemy np. czuć się winni za to, że czujemy w taki a nie w inny sposób. Jeśli pozwolimy działać umysłowi, zmienimy bieg działań i finalnie sobie nie pomożemy. Jeżeli np. czujesz, że miałeś ochotę kogoś uderzyć za jego zachowanie – to to napisz, a nie zastanawiaj się czy to było dobre czy nie. Jeszcze raz – emocje nie myślą, więc pozwól swojemu sercu czuć i wyrzuć to z siebie.
Trzeci punkt zakłada po prostu pisanie, niezależnie od okoliczności. Chodzi o to, że jak już się otworzysz, to im więcej będziesz pisał, tym większa ilość kanałów Twoich emocji będzie się otwierała, żeby wypuścić syf. NIE MYŚL, TYLKO CZUJ i pisz co CZUJESZ! Jeżeli będziesz wyrzygiwał się z tego jak to dzisiaj Cię wkurzył jakiś gość z autobusu, który śmierdział i nagle przypomnisz sobie zdarzenie, gdy w podstawówce się przewróciłeś na korytarzu i wszyscy się z ciebie śmiali – napisz to.
Te trzy zasady doprowadzą Cię do sytuacji, w której po prostu będziesz pisał. Ile to potrwa zanim poczujesz się lepiej? Nie wiem – dzień, dwa, miesiąc, czasami możesz wykonywać czynności dnia codziennego i ciągle sobie coś przypominać o różnych brudach z życia. Jeśli chcesz – możesz zapisywać je w postaci tytułów akapitów, żeby w wolnej chwili wieczorem wyrzygać się z tego, albo... po prostu pisać na bieżąco.
Nie będę Cię oszukiwał – jeśli masz np. 40 lat, wielkie gówno na sercu i nigdy się nie wypróżniałeś się w ten sposób, słuchaczu... to przygotuj się na dłuuugą przeprawę. Lecz pamiętaj – poświęcisz sobie tyle czasu, ile będzie Ci potrzeba, a efekt będzie taki, jakbyś pozbył się kuli u nogi, tej która trzymała Cię przez całe Twoje życie w miejscu i nie pozwalała być sobą!
Ten sposób można zastosować zarówno w sytuacji, w której chcemy zdjąć z serca ciężar raz na zawsze, ale i wtedy, kiedy trochę się w nas uzbiera i chcemy się tego pozbyć (pamiętasz moją metaforę o wiadrze pełnym wody?), albo za każdym razem, kiedy coś wytrąci nas z równowagi.
3.2. Zamień porażkę w sukces
Na podstawie lektur, którymi się interesuję (m.in. książki Dale’a. Carnagie’go – „Jak przestać się martwić i zacząć żyć”), udało mi się stworzyć trzyetapowy plan pozbywania się tego ciężaru z serca i zamieniania go w energię. Zasady są trzy i są równie proste jak
w poprzednim przypadku:
1. Wyrzygujemy się ze wszystkiego na kartkę papieru przy czym bez znaczenia jest czy piszemy ręcznie czy na komputerze.
2. Piszemy do momentu, aż poczujemy, że już nic więcej z siebie nie wykrzesamy. Czasami proces opróżniania może trwać kilka dni, a nawet tygodniu. Czas nie jest interesującym nas faktorem – liczy się skuteczność.
3. Do kolejnego punktu przechodzimy tylko pod warunkiem, że wyczerpaliśmy poprzedni!
Czyli jak widzisz – zasady są niemalże analogiczne do poprzedniego sposobu. Mówiąc prościej – dostajesz ode mnie konkretne pytanie i piszesz na ten temat aż do momentu, kiedy wyczerpią Ci się siły! Oto schemat:
1. Etap I – Analiza (zbieranie faktów i ich analiza)
1.1. Czym się martwisz? (bardzo ważne pytanie – tutaj się popisz i szczerze napisz czym się zamartwiasz).
1.2. Co naprawdę stanowi problem? Jaka jest jego najgłębsza przyczyna?
1.3. Co najgorszego może się przydarzyć?
1.4. Zaakceptuj najgorsze.
2. Etap II – Rozwiązania (poszukiwanie możliwości)
2.1. Wytłumacz sobie swoje problemy, zrozum je.
2.2. Co możesz zrobić? Jakie są możliwe rozwiązania?
3. Etap III – Realizacja (ukierunkowane działanie)
3.1. Wybierz najbardziej konkretne i adekwatne do sytuacji działania i zapisz je pozostawiając w widocznym miejscu.
3.2. OD RAZU PRZYSTĄP DO DZIAŁANIA!
3.3. Każdego dnia rano po obudzeniu lub tuż przed snem, do momentu realizacji celu, czytaj swoje zapiski.
3.3. Kilka dodatkowych uwag:
Oprócz wspominanych już na płycie z teorią sposobów walki ze stresem (czyli dbanie o swój emocjonalny element poprzez odpowiednią dietę, trening i relaks) jest jeszcze kilka innych sposobów na to, żeby czuć się ze sobą komfortowo:
Przede wszystkim najskuteczniejszym sposobem na pozbycie się negatywnych emocji, po pisemnym, jest... wygadanie się. Nie byle komu, ale zaufanej osobie, która szczerze wysłucha. Poza tym spacery odgrywają tutaj bardzo istotną rolę – pobudzamy siebie do działania, czerpiemy promienie słoneczne, mamy czas tylko dla siebie. A najlepiej, jeśli chcemy, możemy połączyć i jedno i drugie, czyli wygadać się przyjacielowi lub przyjaciółce na spacerze !***
Co więcej – możesz też prowadzić ze sobą dialog na kartce papieru! Zdziwisz się jak wiele o sobie wiesz i jak jesteś mądry słuchaczu! Po prostu zacznij pisać tak, jakbyś siedział
w ciepły wiosenny wieczór na gangu domku z widokiem na las i zwierzał się swojemu najserdeczniejszemu przyjacielowi. Pozwól samemu sobie zadawać pytania. Będziesz zaskoczony efektem!***
Pamiętaj również, że Twoje ciało, emocje i myśli są w ciągłym ruchu. Ciało trawi, krew tętni w żyłach, rosną paznokcie... Z emocjami i myślami jest identycznie – są w ciągłym procesie, gdyż człowiek jest w procesie! Emocje falują... to znaczy, że unoszą się i opadają dając na zmianę dobre humory i kiepski samopoczucie, a od czasu do czasu burzę. U kobiet taki cykl wznoszenia się i opadania zamyka się zazwyczaj w miesiącu i przeważnie pokrywa się z cyklem menstruacyjnym. U mężczyzn rozciągnięty jest na przestrzeni ok. 6 miesięcy. Nie wiń się za to, że tak jest – bądź za to wdzięczny!***
Omówione tutaj sposoby znajdą zastosowanie zarówno w sytuacji pozbywania się stresu, jak i walki z chandrą lub czasami pojawiającymi się dołkami!
2. Wpływ sportu na rozwój człowieka
Różne sporty uczą różnego rodzaju mentalności i nie jest to formuła wyssana z palca, ale autentycznie – sportowcy są silniejszymi ludźmi, wiedzą ile trzeba poświęcić, żeby zrobić mały krok naprzód i jak długo czasami przychodzi im zrobienie postępów. Problem tkwi jednak w tym, że często nie wiedzą skąd pochodzi ich siła i, co najgorsze, jak ją wykorzystać. Ten suplement ma pomóc Wam w zrozumieniu tego jak ważny w życiu człowieka jest sport... i nie chodzi tu o sport zawodowy, ale taki zwykły, codzienny. Chcę wam unaocznić efekty, jakie zyskacie z faktu, że będziecie uprawiać sport.
2.1. Sporty wytrzymałościowe i mentalność sprintera
Zacznijmy od sportów, które wymagają od nas długiej i mozolnej walki, ale pod małym obciążeniem, czyli sportów wytrzymałościowych. W tej grupie znajdują się: bieganie, jazda na rowerze, pływanie... i wiele innych dyscyplin, ale uprawianych w kontekście sportów długodystansowych (czyli bieganie: np. bieg na 10 kilometrów a nie sprinty).
Dlaczego ten rodzaj sportu jest tak ważny dla kształtowania naszej mentalności w perspektywie rozwoju osobistego? Żeby to objaśnić, wytłumaczę Wam czym jest pewna mentalność, zwana przeze mnie mentalnością sprintera.
Gdybyśmy ustawili na trasie biegu na 100 metrów kilku świetnych sprinterów i kazali im się ze sobą ścigać, byłoby to na pewno świetne widowisko sportowe... Jednak co by się stało, gdybyśmy na jednym ze skrajnych torów, np. na skrajnie prawym, w połowie trasy ustawili takiego Smilerka, którego celem byłoby popchnięcie zawodnika biegnącego po tym właśnie torze. Wyobraź to sobie! Grupka sportowców podchodzi na swoje stanowiska, przyjmuje pozycje... sędzia prosi o przygotowanie się do biegu i... pada strzał! POSZLI JAK Z ARMATY! Biegną i biegną, a na przodzie jest zawodnik na skrajnie prawym torze. I NAGLE... ja, czyli Smiler, z twarzą przypominającą internetowego trolla, popycham lidera. W wyniku tego zabiegu, zawodnik (przy takiej prędkości) przewraca się i przegrywa wyścig. Inna opcja zakłada, że będzie biegł dalej, ale łuk jaki zrobi, spowodowany moim wypchnięciem go z trasy i jego powrotem na tor będzie z perspektywy sprintu tak duży, że i tak przegra wyścig... nie mówiąc już o ewentualnych reperkusjach na innych zawodnikach! BUM! Jedno wypchnięcie sprawiło, że gość przegrał wyścig. Ten łuk toru jego biegu zestawiony na tle całego jego biegu 100 metrów byłby naprawdę ogromny... taka strata uniemożliwia zwycięstwo.
A teraz przenieśmy tą samą sytuację na tor biegów na 10 kilometrów... W połowie trasy, czyli na 5 kilometrze, również umieszczamy Smilerka... z tym samym zadaniem – popchnąć lidera biegu. Idę na trasę, chowam się w krzakach i czekam... nadbiega lider... czaję się... czaję... lider coraz bliżej... i CIACH – wyskakuję z krzaczorów i popycham prowadzącego wyścig. Skutki? Mógł się przewrócić – owszem... ale to wcale nie musiałoby być ostatecznym powodem przegranej. Podejrzewam, że lider szybko by się podniósł i wybity z tempa, chciałby do niego jak najszybciej wrócić. Fakt... straciłby kilka-kilkadziesiąt cennych sekund, ale niekoniecznie musiałyby one zaważyć na zwycięstwie. A gdyby się nie przewrócił? Gdybym tylko sprawił, że zrobiłby łuk jak wcześniejszy sprinter? Po pierwsze – długodystansowcy nie biegną tak szybko jak sprinterzy, więc łuk byłby zdecydowanie mniejszy... a po drugie... łuk jaki zrobiłby długodystansowiec, zestawiony na tle całej trasy 10 kilometrów przypominałby mały, nic nieznaczący pipsztok.
Dokładnie tak samo jest z życiem! Jeżeli żyjesz, myślisz, czujesz i jesteś w perspektywie jednego dnia, gdzie pobudka oznacza start, a zamknięcie powiek w nocy – metę... jesteś jak ten sprinter. Z Twojej świętej równowagi jest Cię w stanie wyprowadzić nawet najmniejsza pierdoła – byle głupi komentarz rodziny, sms od dziewczyny, hasło rzucone pod nosem przez Twojego przyjaciela... to może mieć fatalny wpływ na cały Twój dzień – zupełnie tak samo jak popchnięcie sprintera niszczy jego wyścig... i to właśnie jest mentalność sprintera – postrzeganie siebie w perspektywie krótkoterminowej... totalne zawieszenie w próżni.
A co się dzieje, gdy masz dalekosiężne cele i je realizujesz? Te wszystkie rzeczy, które normalnie wytrącają sprinterów z równowagi, dla ciebie są jedynie drobnymi nieporozumieniami, które puszczasz w niepamięć bardzo szybko – zupełnie jak długodystansowiec wypchnięcie z toru. Jeśli kochasz swoją rodzinę i widzisz z nią siebie za
10 lat, głupi komentarz mamy lub taty będzie dla Ciebie niczym znaczącym. Jeżeli chcesz kochać swoją kobietę, ożenić się z nią i mieć wspólnie dzieciaki – jej sms będzie tylko smsem (może np. miała zły humor?). Jeśli widzisz siebie ze swoimi przyjaciółmi za 10 lat i więcej – ich niektóre zachowania po prostu zaakceptujesz jako typowo ich i przestaniesz zwracać na nie uwagę. Wszystko.
Na tym polega pierwsza siła sportów wytrzymałościowych/długodystansowych – uczą Cię pokory, uczą Cię nowego spojrzenia, szerszej perspektywy lub coveyowskiego nawyku drugiego – „Patrz z wizją końca”.
Druga siła tego typu sportów to nabieranie świadomości konsekwencji... że każdy krok jest ważny. Jeśli chcesz przebiec 10 kilometrów, nie zrobisz tego... jeśli ich nie przebiegniesz. Każdy krok ma taką samą wagę, jest tak samo istotny jak ten go poprzedzający i następny po nim. Pomyśl o tym w ten sposób: 1 metr na odcinku 10 kilometrów jest proporcjonalny do 1 milimetra na odcinku 10 metrów. Wyobraź sobie 10 metrów zamiast 10 kilometrów, bo to łatwiejsze... i na tle tych 10 metrów... jeden milimetr. To takie nic, prawda?!
A JEDNAK! Krok za krokiem, metr za metrem – musisz być konsekwentny, aby przebiec 10 kilometrów. Tak samo w życiu! Wielkie plany realizuje się małymi kroczkami, ale stawiając je KONSEKWENTNIE w kierunku celu. Wiele osób myśli, że np. wielkie pieniądze robi się NAGLE, bzdura! To powolne, ale sukcesywne, starania przynoszą fortuny. Dlatego np. mało osób było w stanie mnie zrozumieć i moje szczęście, gdy wypuszczałem pierwszą płytę tych warsztatów. Chodziłem tym zajarany jak dziecko, cieszyłem się, pokazywałem ludziom. Większość z nich reagowała obojętnie, ale nie ja! Ja znałem już swoją metę, miałem perspektywę zostania NAJLEPSZYM TRENEREM ROZWOJU OSOBISTEGO W POLSCE!... a ta płyta była moim pierwszym krokiem biegu, do którego tak długo się przygotowywałem! Bieganie pomogło? Już wtedy biegałem po leśnych ścieżkach na długie dystanse i już wtedy wiedziałem ile znaczy jeden krok... ile w ogóle znaczy samo postanowienie „idę biegać” i jak czasami ciężkie bywa wdrożenie tego postanowienia w życie... i jak ciężko postawić ten pierwszy krok. A ja, „Wstępem” do „Od Zera Do Bohatera”, go wykonałem i rozpocząłem swój bieg chwały!
To bardzo wpłynęło na mój sposób postrzegania świata – dało mi wiarę, nadzieję i siłę! Ten rodzaj mentalności zaraził autentycznie całego mnie – wszystkie moje elementy
i role społeczne. Dziś mam długoterminowe cele postawione w każdej dziedzinie mojego życia i każdego dnia, małymi, ale konsekwentnymi, kroczkami, zmierzam ku mojemu zwycięstwu!
0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych