Napisano
15.08.2012 - 14:51
ja spałam 2-3 lata temu u koleżanki. mieszamy na końcu takiej ślepej uliczki. to było chyba z 15 na 16 sierpnia. niebo pochmurne, latarnie się zepsuły w naszej części miasta - więc jeszcze nigdy na polu nie było u nas chyba tak ciemno. po prostu wyglądało się przez okno i nie było widać nic. ok 3 w nocy moja koleżanka wyjrzała przez okno popatrzyć na tą ciemność i mówi do mnie - ' patrz jakie śmieszne czerwone światełka ' . podeszłam do okna i rzeczywiście - dwa czerwona światełka tak na oko wydawało się, że 1,5 - 2m nad ziemią, jakby przy jej płocie - cięzko określić dokładnie, bo na prawdę nic nie było widać, nawet domów. jedyne światło dawałyśmy my z okna w pokoju, bo wszyscy inni mieli pogaszone. no i tak patrzyłyśmy na te światła, czasami gasły... oświecały się i gasły - nieregulanie. zaczęłyśmy się zastanawiać co tam może być - pierwsze skojarzenie, że wyglądają jak światła od roweru - ale skąd tam rower? tym bardziej, że jak wracałyśmy ok 23-24 nie było tam niczego co mogłoby dawać takie światło. zresztą kto zostawia pod jej bramką rower ? samochodu też tam żadnego nie było. do tej pory szukamy sobie wyjaśnienia co to mogło być. oczywiście skojrzyło się nam to z oczami - im dłużej patrzyłyśmy tym większy strach nas ogarniał. zamknęłyśmy okno. po chwili jednak stwierdziłyśmy - ok, spójrzmy na to jeszcze raz... lekko je uchyliyśmy, światełka / oczy nadal tam były tylko nam obu zdawało się że były z 7 m bliżej... zamknęłyśmy okno i poczekałyśmy do świtu. obie się nakręcałyśmy - 'a co jak otworzymy i to będzie jeszcze bliżej?' rano nie znalazłyśmy żadnego źródła światła. następnej nocy latarnie już świeciły, a czerwonych światełek już nigdy nie widziałyśmy. często jak sobie to wspominamy to ogarnia nas strach - i zawsze szukamy wyjaśnienia i nic nam nie pasuje. wczoraj znów zgasły latarnie... poszłam spać wcześniej, więc nie doczekałam aż takiego mroku - bo jeszcze w domach świeciły się światła. ale dziś rano postanowiłam poszukać czy ktoś nie widział czegoś podobnego. i dopiero teraz trafiłam na mothmana. jestem osobą wierzącą w różne dziwne rzeczy, dlatego też tego nie wykluczam... ale nadal nie możemy sobie wybaczyć, że nie obudziłyśmy starszego brata koleżanki - rano powiedział, że on by poszedł sprawdzić co to - niestety strach nas troche sparaliżował.
nie chciałam zakładać nowego wątku, wolałam wypowiedzieć się tu. nie wyobrażam sobie jaki to musiałbyć strach słyszeć taki krzyk i widzieć jakąś dziwną postać. uciekałabym jak najdalej. mam nadzieję, że sprawa się wyjaśni. ale i tak chyba niczego się tak nie boje jak tego, że jeszcze kiedyś zobacze te czerwone światełka . niby takie nic, a na prawdę było przerażające