Skocz do zawartości


Zdjęcie

Znany muzyk zniknął bez śladu.


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
5 odpowiedzi w tym temacie

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6633
  • Tematów: 766
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Lotnisko RAF Twinwood Farm, Bedfordshire, Anglia. Rankiem 15 grudnia 1944 r. z pasa startowego odrywa się jednosilnikowa maszyna Noorduyn C-64 Norseman i kieruje się przez kanał La Manche do Francji. W składzie trzyosobowej załogi jest legendarny muzyk Glenn Miller. Do Paryża nigdy nie doleci - zniknie bez śladu.

Przypadek tajemniczego zniknięcia amerykańskiego muzyka i lidera orkiestry jazzowej Glenna Millera (1904-1944) należy do największych zagadek II wojny światowej. Stał się przedmiotem domysłów i wielu zwariowanych teorii..

Amerykański sen

Miller dorastał w skromnej rodzinie farmerów, a jego kariera to typowy przykład "amerykańskiego snu". Już jako chłopiec zafascynowany był grą na puzonie, w wieku 33 lat został liderem własnej orkiestry. Podróżuje z koncertami do najważniejszych miast USA. In the Mood - to tytuł kompozycji, której nagranie w 1939 r. przynosi Millerowi sławę. Jego kariera nabiera rozpędu i w 1940 r. Miller zarabia rocznie milion dolarów. Rok później pojawia się ze swoimi muzykami na ekranach kin w filmie Sun Valley Serenade (Serenada w Dolinie Słońca). Nagrywa płytę z hitem Chattanooga Choo Choo, z własną muzyką i tekstem. - Melodie tego genialnego artysty są symbolem młodej i wolnej Ameryki - uważa współczesny hiszpański dziennikarz i historyk Jesús Hernández. Jako muzyk Miller wstępuje w październiku 1942 r. do armii.

Rozproszenie przed desantem

Jest czerwiec 1944 roku. Na francuskim wybrzeżu Normandii właśnie trwa desant wojsk alianckich. Orkiestra wojskowa Millera gra szereg koncertów dla amerykańskich żołnierzy, którzy na wyspach przygotowują się do przeprawy na kontynent. - To tak jakby dostali list z ojczyzny - ocenia rolę tych występów w podnoszeniu morale jeden z amerykańskich generałów. Jeszcze 13 grudnia 1944 r. Miller występuje w Londynie. Dwa dni później rusza do Paryża, aby przygotować nagranie specjalnego programu radiowego na Boże Narodzenie.

Brat mógł coś wiedzieć

Warunki pogodowe są trudne, zwłaszcza dla niedużego samolotu Noorduyn C-64 Norseman. Mimo tego Miller przekonuje przyjaciela, pułkownika Normana Baessella, żeby zezwolił na start. Wkrótce po wylocie, nad kanałem La Manche, maszyna wraz z załogą ginie z radarów. Jej szczątków ani ciał pasażerów nigdy nie odnaleziono. Staje się to źródłem najróżniejszych, nieraz bardzo śmiałych spekulacji. Czy Glenn Miller na pewno wszedł na pokład samolotu? Według jednej z teorii żadnego wypadku nie było, samolot doleciał do Paryża, gdzie Miller zmarł w objęciach prostytutki.

Opowieść o awarii samolotu miała powstać po to, by zatuszować okoliczności śmierci muzyka. A może Miller został zamordowany jako niemiecki szpieg lub z powodu nielegalnych transakcji na czarnym rynku? Młodszy brat Glenna, Herb Miller, w 1983 r. wydał oświadczenie, w którym wyjaśnił, że maszyna z muzykiem po półgodzinnym locie wróciła do Anglii. Muzyk miał bardzo źle się poczuć, cierpiał na silne mdłości. Według wersji Herba następnego dnia Glenn zmarł w szpitalu na raka płuc. Brat zwlekał z tym wyjaśnieniem tak długo, ponieważ obawiał się, że śmierć Glenna na szpitalnym łóżku opinia publiczna mogłaby uznać za zbyt banalną...

Winne "ciasteczko"?

W 1984 r. nawigator lotniczy, weteran RAF Fred Shaw przedstawi teorię, która w przypadku śmierci Glenna Millera brzmi dość prawdopodobnie. W dniu zaginięcia samolotu z Millerem na pokładzie Shaw wracał bombowcem Lancaster jako nawigator z odwołanego nalotu na niemieckie miasto Siegen. Nad wybrzeżem Anglii, jeśli brakowało paliwa, lotnicy RAF-u zwykle w określonym miejscu zrzucali niezużytą amunicję do morza. - Widzieliście, jak spadł ten samolot? - spytał nagle lewy strzelec, który zauważył, jak ich bomba zwana cookie (ciasteczko) wybuchła ponad powierzchnią wody, a jakiś niewielki samolot przelatujący w zasięgu jej rażenia wpadł w spiralę. Na lotnisku nikt jednak nie pytał bombardierów o los małej maszyny, nie było też oficjalnego zgłoszenia i lotnicy szybko o tragicznym incydencie zapomnieli. Aż któregoś dnia biograficzny film o Millerze sprawił, że Shaw sobie o tym przypomniał...

Źródło: Niewiarygodne.pl



#2

Zielona Małpa.
  • Postów: 135
  • Tematów: 4
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Czytałam już gdzieś o tym. Nie mogę sobie jednak przypomnieć, gdzie:)
Wydaje mi się, że w tamtych czasach (lata 40. i 50.) powstało wiele tego typu historii. Z tego co pamiętam, czytałam coś o jakimś lotniku, który zniknął w podobnych okolicznościach i do dziś nie ma żadnych dowodów, ale teorii tyle, ile ludzi zainteresowanych tą historią.
Ciekawe, czy wzięło się to ze strachu przed lataniem i przed nieznanym...

Jestem na prawdę ciekawa, co się stało z Glennem Millerem:) Może żył sobie gdzieś na uboczu, w spokoju, z dala od hałasu braw...
  • 1

#3

D.K..

    Semper invicta

  • Postów: 3024
  • Tematów: 2597
  • Płeć:Kobieta
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Lotnisko RAF Twinwood Farm, Bedfordshire, Anglia. Rankiem 15 grudnia 1944 r. z pasa startowego odrywa się jednosilnikowa maszyna Noorduyn C-64 Norseman i kieruje się przez kanał La Manche do Francji. W składzie trzyosobowej załogi jest legendarny muzyk Glenn Miller. Do Paryża nigdy nie doleci - zniknie bez śladu.

Patrząc na całe wydarzenie nieco bardziej realistycznie, to zniknięcie samolotu z Millerem niekoniecznie musi być traktowane jako taka rzeczywiście niewiarygodna zagadka.

Po pierwsze, w dalszym ciągu trwała wojna i choć front w tamtym czasie był dosyć odległy (Ardeny), to jednak do pokoju było jeszcze daleko.


Po drugie skoro w międzyczasie w tym samym rejonie wracała formacja samolotów z nieudanego nalotu, to nie jest wykluczone, że jakiś niemiecki myśliwiec mógł się zapędzić aż nad Kanał. A zdjęcie takiego samolociku jak Norseman to bułka z masłem nawet dla niewykwalifikowanego pilota.

Po trzecie sam Norseman był dość podobny do kilku niemieckich samolotów z tamtych lat, np. Henschla Hs 126 i paru innych, więc jeśli samolot Millera przelatywał nad jakąś baterią przeciwlotniczą, której obsada miała swędzące łapy.. no cóż.

Opowieść o podmuchu eksplozji, która zrzuciła samolot do wody wbrew pozorom jest najbardziej prawdopodobna -- cookie to była konkretna sprawa :)

Dodatkowo dosyć interesujący artykuł do poczytania i plus dla autora za ciekawy temat -- nie wiedziałam, że Miller zginął w taki sposób.





  • 0



#4

Biedronka.
  • Postów: 234
  • Tematów: 3
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Glenn Miller nie zginął w katastrofie lotniczej,lecz zmarł w szpitalu na raka płuc. Taką zaskakującą tezą na temat śmierci Glenna Millera w 1983 roku brat muzyka,Herb,przerwał prawie 40-letni okres milczenia. Według jego wersji Miller rzeczywiście wsiadł 15 grudnia 1944 na pokład jednosilnikowego Norsemana na lądowisku w pobliżu Londynu. Jednak kiedy pół godziny później samolot wylądował, muzyka zabrano do szpitala, gdzie zmarł następnego dnia. Herb Miller przyznał się do sfabrykowania historii o katastrofie, ponieważ mój brat chciał umrzeć jako bohater,a nie w cholernym łóżku.

Źródło: http://glennmiller.o...az=biografia_gm

Użytkownik Biedronka edytował ten post 20.03.2012 - 13:43

  • 0

#5

tekknoraver.
  • Postów: 30
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

I historia wyjaśniona :),ale pierwsze to chciałem się z koleżanką Dziki Kurczak zgodzić,trwała wojna...niekoniecznie niemcy musieli strącić,wystarczyło że źle zinterpretował wygląd samolotu obserwator i dał sygnął do strącenia.Ale jak się okazało historia jest dużo prostsza...Ale jestem w stanie zrozumiem bohatera tejże,też bym wolał aby mnie zapamiętano inaczej niż zdychającego i nieporadnego w łóżku :)
  • 0

#6

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6633
  • Tematów: 766
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zanim zrobiłem temat, grzebałem trochę tu i tam. Nie znalazłem lokalizacji zbiorowej mogiły ze szczątkami muzyka. Możliwe, że grzebałem nie tam, gdzie powinienem.
Nawiasem mówiąc, wysnułem podobną do Dzikiego Kuraka hipotezę. Taka mi przyszła do głowy, bo to takie proste by było.
Biedronka@
Co do takiego wyjaśnienia bym się nie skłaniał (choć jest chyba najbardziej przyziemne), bo zastanawia mnie milczenie gościa przez 40 lat i nie tłumaczyłbym tego mało "widowiskową" śmiercią.





Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych