Napisano 09.03.2012 - 20:13
Napisano 09.03.2012 - 20:30
Po pierwsze:
Żeby na tzw. poddaszu mógł ktoś chodzić, to ten hangar musiał mieć przynajmniej 2 metry wysokości. I mimo tego nie było widać z oddali że hangar tam stoi? Dopiero kiedy znaleźliście się w środku zauważyliście ten obiekt?
Trawa i krzaki rosnące dookoła nie miały chyba 4 metrów wysokości. A nawet gdyby tak wysokie były, to przecież nie wierzę, że z żadnej strony nie było luki gdzie by chociaż fragment tego hangaru był widoczny.
Po drugie:
Ten twój kolega chyba jest panikarzem. Gdybym to ja był w takim pomieszczeniu gdzieś w środku lasu i usłyszał jakieś odgłosy dobiegające z góry to bym pomyślał, że pewnie kilka gałęzi spadło na dach albo jakieś szyszki. W twoim przypadku gdzie byliście w metalowym hangarze, takie wyjaśnienie powinno przyjść w pierwszej kolejności do głowy. Na waszym miejscu na pewno bym nie pobiegł do góry z widłami.
Odważni to oni nie byli. Żeby blednąć ze strachu z powodu usłyszenia kilku odgłosów?
Po czwarte:
Duch pojawia się tylko w nazwie tego tematu i w twoim śnie. Oprócz tego w tej historii nie ma innych paranormalnych elementów.
Napisano 09.03.2012 - 22:03
Napisano 10.03.2012 - 20:20
Być moze był ktoś kto pilnował i nawiał po wsparcie a w takim razie mieliście cholerne szcęście że zdażyliście wynieść się ztamtad na czas.Potrafilibyśmy odróżnić taki dźwięk od kroków i łomotu spowodowanego przez człowieka.
.Mogłaś równie dobrze iść z Nimi na ryby i nie byłoby problemów
Napisano 18.03.2012 - 14:02
Napisano 20.03.2012 - 11:12
Napisano 20.03.2012 - 15:11
Słuchaj, koleżanko. To nie jest wcale tak, że każdy Cię atakuje, tylko po prostu wszyscy chcą dojść do tego, czy ta historia jest prawdziwa, po prostu chcą jakiegoś wytłumaczenia całej tej sytuacji. Nie spodziewaj się, że napiszesz tu jakąś historię i wszyscy od razu Ci uwierzą i będą pisali "to na pewno był duch!", "wow, super historia, wierzę Ci" itd. Mówisz, że liczyłaś na dyskusję na poziomie, a takowa się odbywa i wszyscy chcemy dojść do prawdy. Sorry, ale jak dla mnie nie zachowujesz się jak trzydziestolatka, mając nadzieję, że każdy, kto będzie czytał tą historię, od razu Ci w nią uwierzy, bo po prostu tą opowieść trzeba porządnie zanalizować i wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski.Stwierdziłam, że moja historia jest warta aby ją tu opisać. Liczyłam na jakąś dyskusję na poziomie. Nie spodziewałam się, że zostanę z góry zaatakowana przez wszystkich z każdej strony i każdy podważy moją historię.
Użytkownik de Facto edytował ten post 20.03.2012 - 15:29
Napisano 07.04.2012 - 16:38
Użytkownik Kaceper edytował ten post 07.04.2012 - 16:40
Napisano 07.04.2012 - 18:34
Napisano 07.04.2012 - 19:24
Zgubiła cię nadmierna dbałość o wiarygodność właśnie.Dzięki Szymon. Na 19 komentarzy jeden pochlebny. Chyba jestem jednak strasznie naiwna, bo myślałam, że moja opowieść jest jednak wiarygodna i spodziewałam się zupełnie innej reakcji.
To ty jesteś śmieszna, skoro nie potrafisz przyjąć konstruktywnej krytyki w kwestii pisania opowiadań z "dreszczykiem". Jeśli nie popracujesz nad warsztatem, nigdy żadna z twoich historii nie będzie brzmiała wiarygodnie. Nie rozumiem twojego oburzenia, rozumiem, że napracowałaś się nad opowiadaniem, ale pierwsze prace nie zawsze są genialneCałej pozostałej grupie osób mnie krytukujących - Jesteście śmieszni bo ani jeden z waszych zarzutów w których twierdziliście że kłamię nie był z sensem. Opowieść była prawdziwa i ja to wiem. Tym bardziej śmieszyły mnie wasze uwagi wyssane z palca. Zupełnie nie mieliście się do czego przyczepić, że tak skromnie powiem hehe
Napisano 09.04.2012 - 22:08
Napisano 10.04.2012 - 18:39
Napisano 10.04.2012 - 22:37
Od godziny siedzę na google maps z wiodokiem satelitarnym i nie potrafię odnaleźć nawet w przybliżeniu tego miejsca. Pewnie teraz powiesicie na mnie psy, że kłamałam itp. ale trudno.
Może napiszę co pamiętam (jak się jechało) i komuś uda się odnaleźć to miejsce. Nie sądzę jednak aby było widoczne bo hangar znajdował się w środku lasu.
Tak więc pamiętam, że aby tam dojechać wyjeżdżało się już z Kamieńczyka i przejeżdżało kładką nad jakąś rzeką (nie pamiętam czy było to Bóg czy Liwiec ale w mojej pamięci wydaje mi się, że była to jakas mniejsza rzeka, moze nawet strumień, mogę się jednak mylić). Tej kładki za cholerę nie mogę odnaleźć na google maps.. Może komuś się uda. Ten przejazd był bardzo blisko Kamieńczyka. Potem jechaliśmy prosto szosą (dość szeroką, dwupasmową). Po lewej stronie ciągnęła się rzeka - Bug. Mijaliśmy kilka ośrodków wczasowych, każdy z dużą ilością małych domków. Potem droga odbijała nieco w prawo oddalając się od rzeki (albo rzeka odbijała w lewo w każdym razie oddallaliśmy się od rzeki). Wydaje mi się że od wspomnianej wczesniej kładki przejechaliśmy max 2 -3 km i skręcaliśmy w lewo w ostry zakręt w polną drogę, która szła przez las. Jechaliśmy tak prosto dość długo około 2-3 km aż do samej rzeki. Tam był domek naszego znajmomego a zaraz obok znajdowała się wspomniana działka.
Nigdy nie byłam dobra w mapach poza tym minęło już prawie 10 lat odkąd tam byłam. Jestem pewna że samochodem dojechałabym nawet teraz, ale jakoś ze zdjęć satelitarnych nie potrafię odczytać trasy.
Jeszcze przypomniało mi się, że to było około 4 kilometrów od momentu gdzie Bug się łączy z Liwcem. Tego też za cholerę nie mogę znaleźć na mapie... W pobliżu tego miejsca jest dużo domków wczasowych.
Napisano 11.04.2012 - 23:23
Użytkownik Gargamel edytował ten post 11.04.2012 - 23:36
Napisano 12.04.2012 - 00:01
Znalazłem coś ciekawego:
Długo się zastanawiałam czy napisać moją dziwną historię. Przeczytałam caly wątek dotyczący strasznych historii mając nadzieję, że choć trochę zrozumiem to co się stało w listopadzie trzy lata temu. Jedno wiem napewno, że strach który odczuwałam był niesamowity....
Miało to miejsce w lesie niedaleko miesjcowości Kamieńczyk obok Wyszkowa, w pobliżu działki mojego znajomego. Na tej jego działce stoi stary, około 50letni drewniany ponury domek otoczony lasem, z jednej strony płynie szeroka rzeka (Bug) a z drugiej strony są tylko lasy no i .... działka na którą nikt oprucz mojego kolegi nie wchodził prawdopodobnie od 25 lat. Ogólnie okolica jest taka mroczna i ponura, zawsze kiedy tam jeździłam to czułam duży dyskomfort, bojąc się wyjść nawet w nocy do toalety. Myślę, że ludzie piszący na tym forum w większości wiedzą co mam na myśli. .. niby nic szczególnego się nie dzieje a ma się wrażenie że zza każdego krzaka coś cię obserwuje.
Którejś nocy około godziny 24 siedzieliśmy na tarasie jak zwykle i zaczęło nam się nudzić, Maciek, właściciel domku opowiedział nam, że na tej wspomnianej już działce obok stoi hangar a w nim jacht który był budowany przez kilkanaście lat przez jego sąsiada. Podobno sąsiad ten robił to dla żony, jednak w chwili kiedy go skończył żona odeszła z innym mężczyzną a jej mąż umarł na zawał na w/w jachcie. Wszystko bylo gotowe do wodowania jednak nie zdążył spełnić swojego marzenia. Maciek opowiadał nam też, że ludzie plotkują, że tak naprawdę to facet ten zabił swoją żonę,a dopiero później umarł, ponieważ ona nawet nie zjawiła się na pogrzebie, nikt jej nigdy nie widzial, nigdy już nie wróciła. Oczywiście odrazu poprosiliśmy Maćka żeby nas zabrał na ten jacht. Przedzieraliśmy się w nocy przez krzaczory, a nie było łatwo, działka jest bardzo duża, podmoknięta, wszystko zarośnięte... maciek był tam parę razy ale za każdym razem zapominał jak tam dojść. W końcu znaleźliśmy ten domek, rozwaliliśmy starą kłudkę i weszliśmy do środka. To co zobaczyliśmy było piękne, cudowny jacht... drewniany, po prostu niesamowity, w całości skończony. Zaczęliśmy wszystko oglądać, miało się wrażenie, jakby dopiero ktoś stamtąd wyszedł, w jachcie stala popielniczka a wniej do połowy wypalony papieros, obok gazeta z datą sprzed 25 lat... każdy detal jachtu był zrobiony ręcznie, nawet żagle czy poduszki do siedzenia. Zafascynowani oglądaliśmy to wszystko dłuższy czas, gdy nagle przeraziły nas wyraźne kroki które usłyszeliśmy na piętrze tego domku. Były to zdecydowane kroki kogoś ciężkiego, nie mogliśmy się wszyscy pomylić. Maciek się zdenerwował i powiedział że to pewnie bezdomny, wziął widły i po drabinie wszedł na górę, zaczął się wydzierać na tego kogoś, żeby wyszedł. Jak zaświeciliśmy latarką to nikogo nie było, więc zaczęliśmy uciekać przerażeni, a zaznaczam że moi koledzy są w wieku ponad 30 lat i nie łatwo dają się przestraszyć....
Kiedy dotaliśmy do domku Maćka i trochę ochłoneliśmy to chłopaki stwierdzili że idą popływać na kajaku w nocy i mimo, że ich prosiłam żeby zostali to i tak poszli obiecując że niedługo wrócą....
Bardzo się bałam ale w kócu udało mi się przysnąć i wtedy miałam dziwny sen... śniło mi się jak otwiera się furtka a ja podchodzę do żaluzji w domku i widzę zbliżającą się do mnie kobietę w sukience na ramionczka (listopad był), ta kobieta puka do drzwi a ja jej otwieram i ona zaczyna mnie bić, mocno.. po twarzy, przewraca mnie na podłogę i wyciąga nóż, prubuje mi go wbić w serce i wtedy się obudziłam. Byłam przerażona, cala się trzęsłam, zauważyłam że minęła zaledwie minuta odkąd niby zasnęłam i wtedy stało się coś okropnego, usłyszałam jak otwiera się drewniana furtka, myślałam że zemdleję ze strachu...ale bałam się podejść do żaluzji.. nie byłam w stanie nawet drgnąć ze strachu... serce mi waliło tak głośno że sama je słyszałam, slyszałam też kroki na ścieżce a później jak ktoś wszedł na taras.. słyszałam jak chodzi i podchodzi do mojego okna.. to była najgorsza noc w moim życiu, to coś odeszło dopiero jak zaczęło sie robić widno. Zapewniam że historia ta jest prawdziwa, że ten jacht istnieje i jeśli ktoś bardzo chce to mogę nawet wytłumaczyć jak tam dojechać. Nikomu nie życzę tego co mi się przytrafiło. Sorry że tak długo ale chciałam oddać klimat tego wydarzenia.
Niezła ściema koleżanko "Moniko" z grono.net.plTutaj było to dziesięć lat temu, na grono.pl trzy lata temu i troszkę inaczej prawda ?
Podany cytat pochodzi stąd.
Zresztą wpiszcie sobie w google: "Kamieńczyk koło Wyszkowa nawiedzony hangar"
0 użytkowników, 2 gości, 0 anonimowych