Skocz do zawartości


Zdjęcie

Genesis jeszcze raz


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
84 odpowiedzi w tym temacie

#31

koVaal.
  • Postów: 87
  • Tematów: 3
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ja chcę jeszcze.
  • 0

#32

majkello.
  • Postów: 29
  • Tematów: 1
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

świetny tekst.
ja wierzę że tak było.
za dużo jest takich aluzji, odniesień w starożytnych pismach, tabliczkach żeby traktować to jak bajki. a tak to widzą niby "światli" naukowcy.
jak to pisał E. Daniken "klapki z oczu"
  • 0

#33

ciemność.
  • Postów: 1937
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Nie chce mi się w to wierzyć :hmm: teksst może i dobry, ale nie oznacza to, że mówi samą prawdę.
  • 0



#34 Gość_chruszczow

Gość_chruszczow.
  • Tematów: 0

Napisano

świetny tekst.
ja wierzę że tak było.
za dużo jest takich aluzji, odniesień w starożytnych pismach, tabliczkach żeby traktować to jak bajki. a tak to widzą niby "światli" naukowcy.
jak to pisał E. Daniken "klapki z oczu"


A raczej to niema ich prawie wcale tych iluzji, Zitchin wybiera ze starożytnych tekstów to co akurat może mu posłużyć na poparcie swoich żałosnych teori, tłumaczy to sam, oczywiście tak jak jemu pasuje i gotowe "dowody"

szkoda że ci sumerowie nie wiedzieli że pluton nie jest planetą, nie napisali że Tytan był kiedyś obiektem transneptunowym, niew iedzieli nic o sednie, xenie itd. wiecie dlaczego nie wiedzieli ? bo jak Zitchin pisał tą książke to o nich jeszcze nie słyszał :)
  • 0

#35

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ja chcę jeszcze.


Spokojnie ... dopiero od dziś "powróciłem" na forum po miesięcznej przerwie. Dalsze części tuż tuż + 100% książki "12 Planeta" - już możesz się przygotowywać na wielkie ilości textów :)
  • 0



#36 Gość_chruszczow

Gość_chruszczow.
  • Tematów: 0

Napisano

Ale Ty ich chyba nie tłumaczysz prawda ? a jesli tłuamczysz to gratuluje haroiczności :)
  • 0

#37

Mariush.
  • Postów: 4319
  • Tematów: 60
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 5
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

chruszczow, te ksiażki są niestety dostępne po polsku. Jedno bardzo "poważne" wydawnictwo zajmuje się propagowaniem tego typu "poważnych" teorii.

Dla zainteresowanych lista innych "bestsellerowych" tytułów.

Hans Herbert Beier "Ezechiel, świadek koronny"
Luc Burgin "Błędy nauki"
Luc Burgin " Ślady bogów. Nowy raport nt. UFO"
:smile:
Rene Coudris "Przesłanie z Roswell"
Johannes Fiebag "Inni. spotkania z pozaziemską inteligencją"
Peter Fiebag "Boski plan. Pozoaziemskie świadectwa u Majów"
Walter Grieder "Erich von Daeniken. Śladami fenomenu"
:>
Hardwig Hausdorf "Kiedy bogowie bawią się w Boga"
H. Hausdorf, P. Krassa "Satelity bogów. W zamkniętych strefach Chin"
Peter Krassa "Badacz bogów Erich von Daeniken i jego świat"
:mrgreen:
Walter-Joerg Langbein "Bogowie-astronauci"
Walter-Joerg Langbein "Syndrom Sfinksa"
Andreas von Retyi "Imperium Obcych. Tajemnice UFO w Stanach"
Susi Rieth "Energia planet"
:lol :
Zecharia Sitchin "Schody do nieba"
Wolfgang Volkrodt "Było zupełnie inaczej"
Praca zbiorowa "Syndrom UFO"
Praca zbiorowa "Z głebin Wszechświata. Podręcznik paleoastronautyki"
:rotfl:

Dobra wystarczy,... Już więcej nie mogę!!! :wow:
  • 0



#38

Baal.
  • Postów: 399
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Sporo tych książek. Trzeba by je przeczytac :]
  • 0

#39

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Sporo tych książek. Trzeba by je przeczytac :]


Ja tak robię jeśli chodzi o Sitchina ... najpierw mam zamiar przeczytać całość i dopiero potem w 100% wszystko ocenić jako całość. Obecnie kończę 6 książkę. I polecałbym ... jeśli ktoś miałby chęci i zapał to aby przeczytał wszystko i dopiero potem wydał pełny werdykt ... ;)
  • 0



#40 Gość_chruszczow

Gość_chruszczow.
  • Tematów: 0

Napisano

a to te jego teorie to się różnią czymś w różnych książkach ? bo mi to się wydaje że po przeczytaniu jednej wystarczy czytać tytułu poszczególnych rozdziałów nastepnych książek a tego co w nich jest można się domyślić i raczej nie będzie to odbiegało od prawdziwej tarści :)
  • 0

#41

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

a to te jego teorie to się różnią czymś w różnych książkach ?


Każda książka opowiada jakby wszelkie zdarzenia w pewnej kolejności. Wiążę się to np. z powstawaniem kolejnych cywilizacji -> Sumer -> Egipt -> Indie -> Grecja -> Inkowie itd. - wszelkie podobieństwa względem owych kultur do Sumeru i wszelkich w nim zawartych tezach/teoriach. Jeśli ktoś myśli, że np. po zapoznaiu się z treścią jednej książki reszta jest taka sama lub nie warta uwagi to już jego sprawa. Ja mam zamiar przebrnąć przez całość , ponieważ ja zagłębiam się w te klimaty począwszy od powstania Cywilizacji Sumeryjskiej a nie od jakiegoś tam "Enuma Elisz", które i tak jest bardzo dziwnym/ciężkim textem...
  • 0



#42

sasquatch89.
  • Postów: 75
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Powalający art
:mrgreen:


sasquatch89-z przykrością stwierdzam, ze ten Twój post jak i wiele innych jest kompletnie lakoniczny i pozbawiony treści. Przejrzałem większość Twoich postów i zauważam specyficzną taktyke-wchodzisz na forum i w kilka minut taśmowo udzielasz się w wielu tematach, rzucając słówko lub dwa. Postaraj się proszę, ciut bardziej, zanim uznam to za spam.
  • 0

#43 Gość_chruszczow

Gość_chruszczow.
  • Tematów: 0

Napisano

[quote="=[dj_cinex]="]

Każda książka opowiada jakby wszelkie zdarzenia w pewnej kolejności. Wiążę się to np. z powstawaniem kolejnych cywilizacji -> Sumer -> Egipt -> Indie -> Grecja -> Inkowie itd.[quote]
aha czyli według Ciebie cywilizacja sumeryjska pojawiła się znikąd i odrazu była rozwinięta, gratuluje...

[quote]Jeśli ktoś myśli, że np. po zapoznaiu się z treścią jednej książki reszta jest taka sama lub nie warta uwagi to już jego sprawa. Ja mam zamiar przebrnąć przez całość , ponieważ ja zagłębiam się w te klimaty począwszy od powstania Cywilizacji Sumeryjskiej a nie od jakiegoś tam "Enuma Elisz", które i tak jest bardzo dziwnym/ciężkim textem...[/quote]

no to na próbe zarzuć jakąś tezą omawianą w jakiejś książce Sitchina a ja spróbuje odgadnąć jakie jest rozwiązanie ok ?
  • 0

#44

Baal.
  • Postów: 399
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

=[dj_cinex]=, to kiedy będą nastepne części książki..?
  • 0

#45

dj_cinex.

    VRP UFO Researcher

  • Postów: 3305
  • Tematów: 412
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 20
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Przy czytaniu owego rozdziału należy wziąć pod uwagę rok powstania textu (ok roku 1990) ... co ma związek m.in. z analizami zdjęć Marsjańskiej "twarzy". Jak wiemy rzekoma "twarz" została "obalona" po następnych "ekspedycjach". Ale jak wiemy są i tacy co dalej mają odmienne zdanie na temat "obiektów na Marsie" (twarzy, tuneli, piramid etc.)

______________________________________


BAZA KOSMICZNA NA MARSIE


Po wylądowaniu na Księżycu człowiek postawiłby chętnie stopę na Marsie.
Przy okazji dwudziestej rocznicy pierwszej bytności człowieka na Księżycu prezydent Stanów Zjednoczonych wyliczył etapy, jakie dzielą jego kraj od najbliższej Ziemi planety zewnętrznej. Przemawiając w Narodowym Muzeum Lotnictwa i Przestrzeni Kosmicznej w Waszyngtonie w obecności stojących przy nim trzech kosmonautów z Apolla 11 – Neila A. Armstronga, Edwina E. Aldrina juniora i Michaela Collinsa – prezydent George Bush zarysował amerykański plan stopniowego podboju Marsa. Pierwszym krokiem byłoby przejście od programu wahadłowców do umieszczenia na stałej ziemskiej orbicie bazy kosmicznej, będącej portem dla większych pojazdów, koniecznych do dalszych wypadów w przestrzeń. Następnie powstałaby baza na Księżycu, gdzie można by doskonalić i testować materiały, sprzęt i paliwa, potrzebne do długich podróży kosmicznych zbierano by przy tym doświadczenia, jak człowiek znosi długotrwały pobyt i pracę w warunkach pozaziemskich. Finałem tych przedsięwzięć byłaby rzeczywista ekspedycja na Marsa.

Przyrzekając uczynić ze Stanów Zjednoczonych "naród kosmicznych podróżników", prezydent powiedział, że celem będzie "powrót na Księżyc powrót do przyszłości [...], a potem podróż do jutra, na inną planetę: załogowa wyprawa na Marsa."

"Powrót do przyszłości". Dobór słów był lub nie był przypadkowy; założenie, iż zdobycze przyszłości wymagają zwrócenia się ku przeszłości, mogło oznaczać coś więcej niż szum ozdobnego sloganu autora przemówienia.

Albowiem są dowody na to, że "Baza kosmiczna na Marsie" – tytuł tego rozdziału powinien się stosować nie do dyskusji o przyszłych planach, lecz do ujawnienia tego, co wydarzyło się już w przeszłości; są dowody, że na Marsie istniała w starożytności baza kosmiczna; a co jeszcze bardziej szokujące, że można by ją reaktywować na naszych oczach.

Jeśli człowiek odważa się wyruszać w Kosmos, logicznym i technologicznym wyzwaniem dla człowieka jest uczynienie z Marsa pierwszego celu podboju planet. Droga do innych światów musi mieć swoje stacje; wymagają tego prawa ruchu ciał niebieskich, ograniczenia, jakie narzucają ciężar i energia, warunki ludzkiego przetrwania i granice ludzkiej fizycznej i psychicznej wytrzymałości. Statek kosmiczny, jaki mógłby zabrać zespół astronautów na Marsa i z powrotem, musiałby ważyć 1812 ton. Podniesienie takiego potężnego pojazdu z powierzchni Ziemi (planety o znacznej sile ciążenia w porównaniu z jej bezpośrednimi sąsiadami) nie byłoby możliwe bez proporcjonalnie olbrzymiego ładunku paliwa, które wraz z kontenerami paliwowymi zwiększyłoby ciężar startowy do tego stopnia, że wystrzelenie rakiety stałoby się praktycznie niemożliwe. (Amerykańskie wahadłowce są obecnie przystosowane do ciężaru ładunku nie przekraczającego 30 ton.)

Trudności związane z masą paliwa konieczną do startu można by znacznie zmniejszyć, gdyby statki kosmiczne miały bazę na orbicie wokół ziemskiej. Scenariusz ten zakłada przewożenie przez wahadłowce rozmontowanego na części pojazdu na orbitującą załogową stację kosmiczną. W tym czasie astronauci stacjonujący na Księżycu w stałej bazie opracowywaliby technologię konieczną do przetrwania człowieka w Kosmosie. Następnie zestroiłoby się ludzi z pojazdem, tak by byli gotowi wyruszyć na Marsa.

Cała podróż mogłaby zająć dwa lub trzy lata, zależnie od trajektorii i wzajemnego położenia Ziemi i Marsa. Długość pobytu na Marsie w zależności od ograniczeń i innych czynników byłaby też zróżnicowana, począwszy od okrążenia planety kilka razy (bez lądowania) aż do długiego przebywania w stałej kolonii, obsługiwanej czy utrzymywanej przez kursujące statki. Wielu adwokatów "sprawy Marsa", jak utarło się nazywać te plany po kilku konferencjach naukowych zajmujących się tym tematem, rzeczywiście uważa załogową wyprawę na Marsa za usprawiedliwioną jedynie wtedy, gdy będzie ona miała na celu założenie tam stałej bazy, zarówno po to, by zapoczątkować stamtąd loty załogowe na jeszcze dalsze planety, jak i po to, by stworzyć przyczółek dla kolonii, pierwszą placówkę stałego osadnictwa Ziemian w nowym świecie.

Przejście od wahadłowców do orbitującej bazy kosmicznej, a potem do bazy na Księżycu, wszystkie te fazy stopniowego zdobywania możliwości lądowania na Marsie, opisuje się w scenariuszach, które się czyta jak science fiction; oparte są one jednak na wiedzy naukowej i dostępnej technologii. Bazy na Księżycu i na Marsie, nawet kolonię na Marsie, planuje się już od długiego czasu i uważa za całkowicie możliwe. Przetrwanie i działalność człowieka na Księżycu stanowi z pewnością wyzwanie, lecz dzięki badaniom wiemy, jak można by to osiągnąć. Cięższą próbą jest penetracja Marsa, ponieważ zaopatrzenie z Ziemi (jak przewiduje się to w przypadku Księżyca) byłoby trudniejsze i bardziej kosztowne. Niemniej jednak elementy istotne dla przetrwania i funkcjonowania człowieka są tam dostępne i naukowcy uważają, że człowiek mógłby żyć w tamtejszych "krajach".

Uważa się, że Mars nadaje się do zamieszkania – ponieważ był zamieszkany w przeszłości.

Mars jawi się dzisiaj jako wyziębiona, na wpół zamarznięta planeta, nieprzyjazna jakiemukolwiek życiu na swej powierzchni, doświadczająca ostrych, mroźnych zim i temperatur wyższych od 0°C jedynie na równiku w porze najcieplejszej, pokryta na dużych przestrzeniach albo trwałą warstwą lodu, albo przeżartymi rdzą skałami o dużej zawartości żelaza i żwirem (co nadaje tej planecie czerwonawy odcień). Wydaje się, że nie ma tam wody w stanie ciekłym, która podtrzymuje życie, ani tlenu niezbędnego do oddychania. Ale niedawno temu (w kategoriach geologii) była to planeta o relatywnie przyjemnych porach roku, płynęła na niej woda, istniały oceany i rzeki, pochmurne (błękitne!) niebo i może nawet – choć jest to tylko przypuszczenie – miejscami jakieś formy prostego roślinnego życia.

Najrozmaitsze badania naprowadzają na wniosek, że Mars przechodzi teraz epokę lodową, podobną do tych, których okresowo doświadczała Ziemia. Przyczyn ziemskich epok lodowych upatruje się w wielu czynnikach, uważa się teraz, że wywołały je trzy zasadnicze fenomeny związane z ortitą Ziemi wokół Słońca. Pierwszym jest kształt samej orbity: wywnioskowano, że zmienia się ona z bardziej kolistej na bardziej eliptyczną w cyklu trwającym około stu tysięcy lat, co przybliża czasem Ziemię do Słońca, a czasem od niego oddala. Ziemskie pory roku wynikają z nachylenia osi planety względem płaszczyzny orbity (ekliptyki), co powoduje silniejsze naświetlenie półkuli północnej w czasie (północnego) lata, słabsze zaś półkuli południowej, przechodzącej wtedy zimę, i na odwrót (il. 73) Nachylenie to, teraz około 23,5°, nie jest jednak stabilne; Ziemia kołysze się niczym statek na falach, w ciągu mniej więcej czterdziestu jeden tysięcy lat przechodzi cykl, w którym wychylenia jej osi dochodzą do około 3° w jedną i drugą stronę. Im większe nachylenie, tym surowsze zimy i gorętsze lata; zmienia się cyrkulacja powietrza i wody, co wywołuje niekorzystne zmiany klimatyczne, które nazywamy "glacjałami" i "interglacjałami". Trzecim czynnikiem jest chwianie się Ziemi podczas obrotów wokół własnej osi: realnie wyobrażona oś kresu koła na niebie; jest to zjawisko precesji punktów równonocy, przebiegające w cyklu mniej więcej dwudziestu sześciu tysięcy lat.

Dołączona grafika


Wszystkim tym trzem cyklom poddana jest też planeta Mars, z tą różnicą, że jej orbita wokółsłoneczna jest obszerniejsza, a większy kąt nachylenia powoduje radykalniejsze zmiany klimatu. Uważa się, że na Marsie cykl zmian klimatycznych obejmuje około pięćdziesięciu tysięcy lat (choć sugeruje się też krótsze i dłuższe okresy).

Gdy nastanie na Marsie kolejny okres ocieplenia, czyli interglacjał, planeta będzie dosłownie opływać w wodę, pory roku nie będą tak ostre, a jej atmosfera będzie dla Ziemian bardziej sprzyjająca niż obecnie. Kiedy była ostatnia epoka "międzylodowcowa" na Marsie? Nie tak bardzo dawno temu, inaczej bowiem burze pyłowe na Marsie zatarłyby na jego powierzchni więcej, jeśli nie większość, śladów płynących kiedyś rzek, wybrzeży oceanów i zagłębień, jakie pozostały po jeziorach. W marsjańskiej atmosferze nie byłoby też tak dużej ilości pary wodnej, jaka wciąż tam występuje. "Na Czerwonej Planecie musiała płynąć woda jeszcze stosunkowo niedawno, mówiąc w kategoriach geologii" – twierdzi Harold Masursky z Państwowego Instytutu Geologicznego USA. Niektórzy uważają, że ostatnia zmiana dokonała się tam nie wcześniej niż dziesięć tysięcy lat temu.

Ci, którzy planują lądowanie i dłuższy pobyt na Marsie, nie oczekują zmiany klimatu na cieplejszy w najbliższym dwudziestoleciu; zakładają jednak, że podstawowe potrzeby życia warunkujące przetrwanie na tej planecie można zaspokoić na miejscu. Jak się okazało, nie brak tam wody w postaci lodu, zalegającego na dużych obszarach; woda jest także w błocie koryt rzecznych, które, oglądane z przestrzeni kosmicznej, wydają się wyschnięte. Gdy współpracujący z NASA geolodzy z Uniwersytetu Stanu Arizona sugerowali radzieckim uczonym wybór miejsca lądowania na Marsie, wskazali wielki kanion w basenie Lunae Planum jako miejsce, gdzie odpowiedni pojazd "mógłby dotrzeć do starych koryt rzecznych i drążyć osady dawnej delty rzeki wpływającej do oceanu", dochodząc w ten sposób do pokładu ciekłej wody. Formacje wodonośne – podziemne zbiorniki wodne – są według opinii wielu naukowców realnym źródłem wody na Marsie. Nowe analizy danych zebranych przez sondy kosmiczne, jak również aparaturę naziemną, doprowadziły w czerwcu 1980 zespół kierowany przez Roberta L. Huguenina z Uniwersytetu w Massachusetts do wniosku, że dwa skupiska pary wodnej, dostrzeżone na południe od równika, mogą świadczyć o istnieniu wielkich rezerwuarów wody w stanie ciekłym zaledwie kilkanaście centymetrów pod powierzchnią. Jeszcze tego samego roku Stanley H. Zisk z Haystack Observatory w Massachusetts i Peter J. Mouginis-Mark z Uniwersytetu Browna, Rhode Island, donieśli w "Science and Nature" (11/1980), że badania radarowe obszarów na półkuli południowej Marsa wykazały obecność "oaz wilgoci", położonych na "rozległych podziemnych zbiornikach ciekłej wody". Woda jest poza tym związana, co oczywiste, w czapie lodowej na biegunie. Ta pokrywa topnieje na obrzeżach podczas północnego lata, co uwidacznia się w postaci wielkich, ciemnawych plam (il. 74). Poranne mgły i opary, zaobserwowane na Marsie, sugerują naukowcom obecność rosy, źródła wody dla wielu roślin i zwierząt w ziemskich strefach suchych.

Dołączona grafika


Atmosfera marsjańska, na pierwszy rzut oka niegościnna, a nawet zabójcza dla człowieka i życia, mogłaby być prawdziwym źródłem życiodajnych składników. W atmosferze Marsa wykryto pewną ilość pary wodnej, którą można skraplać i z której można by pobierać tlen do oddychania i spalania. Atmosfera składa się tam głównie z dwutlenku węgla (CO2) i w niewielkim procencie z azotu, argonu oraz śladowej ilości tlenu. (Atmosfera ziemska zawiera głównie azot, sporo tlenu i skąpe ilości innych gazów.) Procedura uzyskiwania tlenku węgla (CO) z dwutlenku węgla (CO2) należy do najprostszych, tak więc uwalnianie tlenu (CO + O) mogłoby być łatwo przeprowadzane przez astronautów i osadników. Tlenek węgla można by potem wyzyskać jako proste paliwo rakietowe.

Czerwonawobrązowy, czyli "rdzawy" odcień planety także wskazuje na możliwość uzyskiwania tlenu, ponieważ jest rezultatem prawdziwego rdzewienia skał przesyconych żelazem. Powstaje w ten sposób tlenek żelazowy – związek żelaza z tlenem. Na Marsie występuje w postaci limonitu (2Fe2O33H20); z czego można by, dysponując odpowiednią aparaturą, otrzymywać ogromne ilości tlenu. Wodór, dostępny dzięki rozkładowi wody na pierwiastki, mógłby być wyzyskany w produkcji żywności i użytecznych tworzyw, z których wiele opartych jest na węglowodorach (związkach wodoru z węglem).

Chociaż powierzchniowa warstwa gruntu na Marsie jest stosunkowo mocno zasolona, naukowcy są zdania, że można by ją płukać wodą, doprowadzając połacie gruntu w cieplarniach do stanu umożliwiającego uprawę roślin, co oznaczałoby źródło żywności na miejscu. Nadawałyby się do tego szczególnie nasiona tych odmian zbóż i warzyw, które są odporne na sól; ludzkie odchody można by wykorzystywać jako nawóz, podobnie jak wykorzystuje się je na Ziemi w wielu krajach Trzeciego Świata. Potrzebny roślinom azot występuje na Marsie w niewielkich ilościach, niemniej jest obecny: atmosfera złożona w 95% z dwutlenku węgla zawiera blisko 3% azotu. Cieplarnie, konieczne do uprawy roślin, budowałoby się z plastikowych, nadmuchiwanych kopuł; energię elektryczną można by uzyskać z baterii słonecznych; elektryczny napęd miałyby też pojazdy zaopatrzone w baterie słoneczne.

Na inne źródło nie tylko wody, lecz także ciepła, wskazuje wygasła aktywność wulkaniczna na Marsie. Z kilku wyróżniających się wulkanów jeden, nazwany Olympus (od greckiej góry bogów), jest tak wielki, że wszystkie wulkany na Ziemi, a nawet w Układzie Słonecznym, wydają się przy nim karłowate. Największy wulkan na Ziemi, Mauna Loa na Hawajach, wznosi się na wysokość 4169 m; Olympus Mons na Marsie wystrzela na 24 km ponad otaczającą go równinę; krater na jego szczycie ma średnicę 72 km. Wulkany na Marsie i inne świadectwa aktywności wulkanicznej na tej planecie wskazują na gorące, płynne jądro, a co za tym idzie, możliwość istnienia ciepłych miejsc na powierzchni, gorących źródeł i innych zjawisk wynikających z generowanego wewnętrznie ciepła.

Z dniem o długości prawie takiej samej jak na Ziemi, porami roku (mimo że trwają mniej więcej dwa razy dłużej niż ziemskie), strefami równikowymi, zlodowaciałymi biegunami na północy i południu, zasobami wodnymi, które kiedyś były morzami, jeziorami i rzekami, z łańcuchami górskimi i równinami, wulkanami i kanionami Mars pod wieloma względami przypomina Ziemię. Niektórzy naukowcy uważają nawet, że Mars, choć powstał w tym samym czasie co inne planety – 4,6 mld lat temu, jest teraz w fazie, w jakiej była Ziemia, zanim wegetacja roślinna nie zaczęła emitować tlenu zmieniając ziemską atmosferę. Pogląd ten posłużył rzecznikom teorii Gaja za podstawę do wysunięcia sugestii, że człowiek mógłby "pochopnie" przyśpieszyć ewolucję na Marsie, przynosząc tam życie; rzecznicy ci twierdzą bowiem, iż czynnikiem, który umożliwił życie na Ziemi, było życie.

Pisząc do "The Greening of Mars", James Lovelock i Michael Allaby posłużyli się gatunkiem science fiction, aby opisać, jak mikroorganizmy i "gazy osłonowe" podróżowałyby w rakietach, wysłane z Ziemi na Marsa; te pierwsze miałyby wyzwolić łańcuch reakcji biologicznych, drugie zaś stworzyć tarczę ochronną w marsjańskiej atmosferze. Taka tarcza gazów osłonowych, zawieszona nad zimną i jałową obecnie planetą, zapobiegałaby rozpraszaniu się w przestrzeni kosmicznej ciepła, jakie Mars otrzymuje od Słońca i sam wytwarza, oraz spowodowałaby sztucznie wymuszony "efekt cieplarniany". Ocieplona i zagęszczona atmosfera uwolniłaby zamarznięte wody na Marsie, wzmogła rozwój flory, a przez to zwiększyła ogólną ilość tlenu. Każdy następny krok w tej sztucznie wywołanej ewolucji intensyfikowałby cały proces; w ten sposób życie przyniesione na Marsa stworzyłoby na tej planecie środowisko sprzyjające życiu.

Sugestia tych dwóch naukowców, że przeobrażenie Marsa w planetę nadającą się do zamieszkania – proces ten nazwali "formowaniem ziemi" powinno się zacząć od stworzenia tarczy ochronnej, emitując do atmosfery odpowiednie składniki, aby zapobiec rozproszeniu się ciepła i pary wodnej, została przez nich wysunięta w 1984 roku.

Przypadkowo lub nieprzypadkowo mamy tu następny przykład na to, że nauka współczesna dogania starożytną wiedzę. W Dwunastej Planecie (1976) znajduje się bowiem opis, jak Anunnaki przybyli na Ziemię około 450 000 lat temu, aby wydobywać złoto – metal potrzebny im do ochrony życia na ich planecie Nibiru. Chcieli rozproszyć cząsteczki złota w zamierającej atmosferze, tworząc tarczę, która powstrzymałaby utratę ciepła, powietrza i wody.

Plany proponowane przez adwokatów hipotezy Gaja opierają się na pewnym założeniu i pewnym przypuszczeniu. Założeniem jest teza, że na Marsie nie występują żadne formy życia; przypuszczeniem jest myśl, że ludzie z innej planety mają prawo się wtrącać do innego świata i wprowadzać tam swoje formy życia, bez względu na to, czy ów świat ma swoje życie, czy nie ma.

Ale czy na Marsie jest życie, czy – jak wolą pytać niektórzy – było życie w czasach jego mniej surowych epok? Pytanie to zaprząta umysły tych, którzy planowali i zrealizowali rozmaite misje marsjańskie; po wszystkich tych badaniach, fotografowaniach i sondowaniach okazało się, że życie takie, jakie rozkwitło na Ziemi – drzewa i lasy, krzaki i trawy, fruwające ptaki i wędrujące zwierzęta – tam nie istnieje. Lecz co można powiedzieć o mniejszych formach życia – glonach lub porostach czy skromnych bakteriach?
Chociaż Mars jest znacznie mniejszy od Ziemi (masa około dziesięciu razy mniejsza, średnica blisko o połowę mniejsza), jego powierzchnia a na całej planecie jest to ląd stały – liczy sobie mniej więcej tyle samo, ile zajmują części lądu stałego na Ziemi. A więc przestrzeń eksploracji na Marsie odpowiada przestrzeni ziemskiej, z wszystkimi ziemskimi kontynentami, górami, dolinami, strefami podzwrotnikowymi i biegunowymi, obszarami zimna i gorąca, rejonami wilgoci i suchymi pustyniami. Gdy naniesie się zarys granic Stanów Zjednoczonych, od wybrzeża do wybrzeża, na powierzchnię Marsa (il. 75), można należycie ocenić zakres badań, jaki wynika ze zróżnicowania tamtejszego terenu i klimatu.

Dołączona grafika


Nic zatem dziwnego, że pierwsze udane wyprawy statków bezzałogowych w kierunku Marsa – Mariner 4, 6 i 7 (1965-69) – sond, które przelatując fotografowały fragmenty powierzchni planety, przyniosły w efekcie obraz globu gęsto usianego kraterami i całkowicie opustoszałego, z niewieloma śladami geologicznej aktywności w przeszłości. Tak się złożyło, że prawie wszystkie fotografie przedstawiały znaczone kraterami wyżyny na półkuli południowej Marsa. Ten obraz planety jako globu nie tylko pozbawionego życia na powierzchni, lecz martwego w całości, zmienił się kompletnie, gdy w 1971 roku Mariner 9 wszedł na orbitę Marsa i obejrzał prawie całą jego powierzchnię. Ukazała się żywa planeta z historią geologicznych przemian i aktywnych wulkanów, z równinami i górami, z kanionami, w których amerykański Wielki Kanion zniknąłby bez śladu, oraz z oznakami płynącej wody. Objawiła się planeta nie tylko żywa, lecz taka, na jakiej mogło kiedyś tętnić życie.

Poszukiwanie życia na Marsie było zatem głównym celem misji Viking. Vikinga 1 i Vikinga 2 wystrzelono z Cape Canaveral latem 1975; osiągnęły swoje przeznaczenie w lipcu i sierpniu 1976. Każdy z tych statków składał się z orbitera, który pozostał na orbicie, by prowadzić stałą obserwację, i z lądownika, który osiadł na powierzchni planety. Chociaż ze względu na bezpieczeństwo lądowania wybrano miejsca stosunkowo płaskie i niezbyt oddalone od siebie na półkuli północnej, wybór ten dyktowały głównie "kryteria biologiczne" (tzn. możliwość życia), "mające zasadniczy wpływ na decyzję, pod jaką szerokością geograficzną osadzić lądowniki". Orbitery dostarczyły szeroki wachlarz danych o Marsie; informacje te wciąż są analizowane i studiowane, bezustannie wyłaniają się z nich nowe szczegóły i obrazy. Lądowniki zaś przesłały zapierające dech w piersiach fotografie marsjańskiego krajobrazu i przeprowadziły serię eksperymentów w poszukiwaniu życia.

Poza przyrządami do analizy składu atmosfery i kamerami fotografującymi teren, w którym osiadły na powierzchni Marsa, lądowniki wyposażone były w aparaty złożone z chromatografu gazowego i spektrometru masowego, przeznaczone do badań powierzchni pod kątem obecności materii organicznej, a także w trzy przyrządy zaprojektowane do wykrywania wszelkiej przemiany materii jakiegokolwiek organizmu. Mechaniczne ramię rozkopało grunt i umieściło próbkę w niewielkim piecu, gdzie została podgrzana i przebadana w serii eksperymentów. W próbkach nie było żadnych żywych organizmów; wykryto tylko dwutlenek węgla i skąpe ilości pary wodnej. Nie znaleziono nawet cząsteczek organicznych, jakie przynoszą ze sobą spadające meteoryty; przypuszcza się, że jeśli takie cząsteczki pojawiły się na Marsie, obecne natężenie promieniowania ultrafioletowego, które wobec braku ochronnej powłoki atmosfery jest na tej planecie wysokie, musiało je zniszczyć.

Długie dni eksperymentów na Marsie pełne były ekscytujących wydarzeń i dramatycznych momentów. W perspektywie czasu, jaki upłynął, zdolność zespołu NASA do manipulowania i sterowania z Ziemi sprzętem na powierzchni Marsa wydaje się bajkowo prosta; trzeba jednak przyznać, że wykazano ogromną pomysłowość zarówno w opracowaniu procedur, jak w rozwiązywaniu niespodziewanych problemów, wyłaniających się w trakcie misji. Mechaniczne ramiona odmawiały posłuszeństwa, zmuszano je wtedy do podjęcia zadań sygnałami radiowymi. Zdarzały się jeszcze inne niesprawności sprzętu, które korygowano. Stan napięcia i niepewności wywołała sytuacja, gdy podczas eksperymentów z wymianą gazów wykryto gwałtowną emisję tlenu; zaistniała wtedy konieczność zweryfikowania wyników doświadczeń prowadzonych przez Vikinga 1, jako że nie dostarczyły one odpowiedzi na pytanie, czy zmiany w pobranych próbkach gruntu były organiczne czy chemiczne, biologiczne czy nieożywione. Testy sprawdzające wykonała aparatura Vikinga 2 i otrzymała takie same rezultaty: kiedy zmieszano gazy, czyli dodano próbki gruntu do "odżywczej zupy", nastąpiły znaczne zmiany w poziomie nasycenia dwutlenkiem węgla; pozostało jednak zagadką, czy była to reakcja chemiczna, czy biologiczna.

Choć naukowcy bardzo pragnęli odkryć życie na Marsie, a przez to zyskać argument wspierający ich teorie spontanicznego powstania życia na Ziemi w pierwotnej zupie, większość z nich musiała z żalem dojść do wniosku, że nic nie wskazuje na istnienie życia na tej planecie. Norman Horowitz z Caltech podsumował przeważającą opinię, kiedy stwierdził ("Scientific American", 11/1977), że "przynajmniej te obszary Marsa, które zostały przebadane przez dwie sondy, nie są środowiskami życia. Prawdopodobnie ten wniosek da się odnieść do całej planety, jest to jednak zawiła kwestia, której nie sposób jeszcze rozwiązać".

W następnych latach w eksperymentach laboratoryjnych, w których badacze z największą dbałością odtwarzali warunki panujące na Marsie, stwierdzono pewne reakcje biologiczne. Szczególnie intrygujące były doświadczenia prowadzone w roku 1980 w Laboratorium Biologii Kosmicznej Uniwersytetu Moskiewskiego: gdy ziemskie formy życia wprowadzono w symulowane środowisko marsjańskie, ptaki i ssaki ginęły w przeciągu kilku sekund, żółwie i żaby żyły przez parę godzin, insekty przetrwały tygodnie – natomiast grzyby, porosty, glony i torfy szybko przystosowały się do nowego środowiska; owies, żyto i fasola kiełkowały i rosły, ale nic mogły się rozmnażać.

A więc życie mogło wystąpić na Marsie, pytanie tylko, czy wystąpiło? Czy w przeciągu 4,6 mld lat ewolucji na Marsie zaistniały tam nie tylko jakieś mikroorganizmy (które być może tam są), lecz również wyższe formy życia? Czy Sumerowie mieli rację, mówiąc, że wkrótce po uformowaniu się Ziemi życie rozkwitło na niej tylko dlatego, że "nasienie życia" zostało przyniesione na Ziemię z Nibiru?

Podczas gdy wciąż nie wiemy, czy grunt marsjański reaguje w testach chemicznie i bez obecności życia, czy biologicznie, wskutek aktywności organizmów żywych, skały na Marsie kryją dla nas jeszcze większe zagadki.

Pierwszą z brzegu jest tajemnica marsjańskich skał znalezionych nie na Marsie, lecz na Ziemi. Spośród tysięcy meteorytów zebranych na Ziemi osiem, które odkryto w Indiach, Egipcie i Francji w latach 1815-1865 (znanych jako grupa SNC, od pierwszych liter nazw miejsc znalezisk), wyróżniło się tym, że liczą tylko 1,3 mld lat, podczas gdy wiek meteorytów określa się ogólnie liczbą 4,5 mld lat. Gdy znaleziono jeszcze kilka na Antarktydzie w roku 1979, znany był już skład chemiczny marsjańskiej atmosfery; badania porównawcze wykazały, że meteoryty SNC zawierają śladady izotopów azot-14, argon-40 i 36, neon-20, krypton-84 i ksenon-13, co niemal identycznie powiela obecność tych rzadkich gazów na Marsie.

W jaki sposób te meteoryty, czyli skały, dotarły na Ziemię? Dlaczego mają tylko 1,3 mld lat? Czy jakieś potężne uderzenie w Marsa wyrwało je z pola jego grawitacji i posłało w kierunku Ziemi?

Skały odkryte na Antarktydzie są jeszcze bardziej zagadkowe. Na fotografii jednej z nich, udostępnionej przez NASA i opublikowanej w "The New York Times" we wrześniu 1987, widać, że nie jest to skała wielkości "piłki futbolowej", jak je opisywano, lecz raczej odłamany blok (il. 76), złożony z czterech przypominających cegły, sztucznie obrobionych i dopasowanych pod kątem kamieni coś, czego można by się spodziewać w preinkaskich ruinach Świętej Doliny w Peru (il. 77), a nie na Marsie. Jednak wszystkie badania tej skały (której się już nie nazywa meteorytem) potwierdzają jej marsjańskie pochodzenie.

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Miary tajemniczości dopełniają fotografie powierzchni Marsa, ujawniające miejsca o takich cechach, jakie skłoniły astronomów do nadania im nazwy "inkaskiego miasta". W tych położonych w południowej części planety miejscach znajdują się szeregi stromych ścian, zbudowanych z prawie kwadratowych lub prostokątnych segmentów (il. 78 jest reprodukcją klatki fotograficznej nr 4212-15 Marinera 9). John McCauley, geolog z NASA, skomentował, że te "grzbiety" ciągną się "regularnie, bez wyłomów, i wznoszą się wśród otaczających je równin i niewielkich wzgórz jak ściany starożytnych ruin".

Dołączona grafika


Ta potężna ściana, czyli szeregi połączonych, odpowiednio przyciętych bloków kamiennych, uderzająco przypomina zagadkowe, kolosalne budowle na Ziemi, takie jak gigantyczne bloki formujące podstawę wielkiej platformy w Baalbek w Libanie (il. 79) czy prymitywniejsze, lecz nie mniej imponujące, tak samo zygzakowate kamienne ściany w Sacsahuaman w Cuzco w Peru (il. 80). W Schodach do nieba i w Zaginionych królestwach obie te budowle przypisałem Anunnaki/Nefilim. Osobliwe zjawiska na Marsie być może dałoby się wytłumaczyć działaniem sił natury raczej niż działalnością ludzi czy jakichkolwiek istot rozumnych. Z drugiej strony, wobec braku przekonującego wyjaśnienia, jak natura mogłaby dokonać takich rzeczy, nie sposób wykluczyć, że są to pozostałości struktur architektonicznych – jeśli "olbrzymi" bliskowschodniej i andyjskiej nauki odwiedzili także Marsa...

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Pojęciem "kanałów" na Marsie najwyraźniej przestano się interesować, gdy – po kilku dekadach ośmieszania – naukowcy rzucili myśl, że to, co Schiaparelli i Lowell zaobserwowali i nanieśli na mapę, jest w istocie zarysem wyschniętych koryt rzecznych. Odkryto jednak inne cechy powierzchni Marsa, które zaprzeczają temu łatwemu wyjaśnieniu. Są to między innymi "pasy" biegnące po liniach prostych nie kończącymi się kilometrami czasem równoległe, czasem ułożone pod kątem do siebie, czasem przecinające inne, węższe "tory" (il. 81 jest szkicem wykonanym według fotografii). Zespoły z NASA zasugerowały jeszcze raz, że burze pyłowe mogły wyrzeźbi w ten sposób teren. Może i mogły, ale regularność tych linii, a szczególnie ich przecinanie się wskazują na zamierzoną działalność rozumnych istot. Szukając porównywalnych figur na Ziemi, nie można pominąć słynnych linii Nazca w południowym Peru (il. 82), przypisywanych "bogom".

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Zarówno Bliski Wschód, jak Andy znane są z różnych piramid – olbrzymich i unikalnych w Gizie, schodkowych piramid-zikkuratów w Mezopotamii i tych, które pozostawiły wczesne cywilizacje amerykańskie. Zdjęcia wykonane przez kamery Marinera i Vikinga zdają się wskazywać, że nawet piramidy, lub coś, co wygląda jak piramidy, można zobaczyć na Marsie.

To, co wygląda na trójścienne piramidy na płaskowyżu Elysium (mapa, il. 83), w rejonie nazwanym Trivium Charontis, zostało dostrzeżone po raz pierwszy na klatkach fotograficznych 4205-78 Marinera 9, zdjętych 8 lutego 1972, a następnie na klatkach 4296-23, zdjętych sześć miesięcy później. Zwrócono uwagę na dwie pary "czworościennych obiektów w kształcie piramidy", by użyć ostrożnej terminologii naukowej; w skład jednej pary wchodzą olbrzymie piramidy, drugą tworzą znacznie mniejsze. Wszystkie cztery zdają się być rozstawione na planie rombu (il. 84). Także w tym przypadku rozmiary tych "piramid" – każda z dwóch większych ma przekątną podstawy ponad 3 km i 800 metrów wysokości – sugerują, że są tworem przyrody; w studium zamieszczonym w "Icarusie" (t. 22, 1974) Victor. Ablordeppy i Mark Gipson zaoferowali cztery teorie mające wyjaśnić, jak te obiekty powstały naturalnie. David Chandler (Life on Mars) i astronom Francis Graham ("Frontiers of Science", 11-12/1980), a także inni uczeni, wskazali na słabe punkty każdej z tych teorii. Fakt, że owe obiekty były fotografowane w odstępie sześciu miesięcy, w innym oświetleniu i pod innym kątem, a jednak widnieją na zdjęciach jako dokładnie czworościenne, przekonał wielu, że nie są to twory przyrody, lecz budowle, nawet jeśli nie rozumiemy powodów, dlaczego są tak olbrzymie. "W obecnym braku jakiegokolwiek sensownego wyjaśnienia – napisał Chandler – wydaje się, że nie można wykluczyć najzupełniej oczywistej konkluzji: mogą one być dziełem istot inteligentnych". Natomiast Francis Graham, stwierdzając, że "hipoteza o rasie starożytnych Marsjan jako twórców tych obiektów musi mieć równorzędne miejsce wśród innych teorii dotyczących tej zagadki", zastanawiał się, czy przyszli badacze mogliby odkryć w tych budowlach wewnętrzne komory, zagrzebane wejścia czy napisy, które być może oparły się "siłom erozji działającym tysiące lat".

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Badacze, którzy analizowali fotografie z Marsa, zauważyli więcej "piramid" o różnej liczbie gładkich ścian. Zainteresowanie i polemiki skupiły się głównie wokół terenu nazwanego Cydonia (patrz mapa, il. 83), ponieważ grupa znajdujących się tam obiektów, które mogą być budowlami, wydaje się zestrojona z czymś, co niektórzy nazywają marsjańskim Sfinksem, położonym na wschód od tych obiektów, jak wyraźnie to widać na panoramicznym zdjęciu 035-A-72 NASA (tab. E). Szczególnie intrygująca jest skała w kształcie ludzkiej twarzy o proporcjonalnych rysach; twarzy człowieka z jakby hemem na głowie (il. 85), z lekko otwartymi ustami i oczami, które patrzą wprost na obserwatora – jeśli znajduje się przypadkiem na marsjańskim niebie. Podobnie jak inne "monumenty" – obiekty, które przypominają twory architektoniczne – na Marsie, także ten charakteryzuje się olbrzymimi rozmiarami: twarz mierzy około półtora kilometra od szczytu do brody i według ocen cienia, jaki rzuca, wznosi się na wysokość mniej więcej 800 metrów.

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Choć opowiada się, że naukowiec NASA, który badał fotografie otrzymywane z orbitera Vikinga 1 25 lipca 1975, "o mało co nie spadł z krzesła" na widok tej klatki krzycząc "o Boże!" i Wznosząc jeszcze inne okrzyki. Faktem jest, że ta fotografia została skatalogowana wraz z tysiącami innych zdjęć z Vikinga bez żadnej dalszej szczególnej atencji; podobieństwo do ludzkiej twarzy złożono bowiem na karb gry światła i cienia na skale uformowanej tak przez naturalne siły erozji (wodę, wiatr). Gdy jacyś reporterzy, którzy przypadkowo zobaczyli ten transmitowany obraz, zastanawiali się, czy zdjęcie rzeczywiście przedstawia ludzką twarz, główny naukowiec zapewnił, że inna fotografia, wykonana kilka godzin później, wcale nie ujawnia takiego podobieństwa. (Po latach NASA przyznała, że ta wypowiedź była błędna, bałamutna i niefortunna, ponieważ faktycznie "kilka godzin później" teren ów spowiły ciemności nocy, są natomiast inne zdjęcia tego miejsca, również ukazujące wyraźnie twarz.)

Trzy lata później Vincent DiPietro, inżynier elektryk i specjalista od technik wizyjnych, który zapamiętał ową "twarz", widzianą przez niego w popularnym magazynie, spotkał się oko w oko z tym marsjańskim obrazem, gdy przerzucał archiwa National Space Science Data Center. Fotografia z Vikinga, skatalogowana pod numerem 76-A-593/17384, opatrzona była prostym napisem "Głowa". Zaintrygowany faktem, że zdecydowano się zachować tę fotografię w ośrodku danych naukowych pod elektryzującym hasłem "Głowa", której istnieniu zaprzeczano – podjął wraz z Gregiem Molenaarem, specjalistą od komputerów, poszukiwania oryginalnego obrazu NASA. Znaleźli nie jedno, lecz dwa zdjęcia; drugie nosiło numer 070-A-13 (tab. F). Dalsze poszukiwania ujawniły więcej fotografii rejonu Cydonia, wykonanych przez inne kamery orbitera Vikinga z obu stron obiektu, lewej i prawej (do tej pory znalazło się jedenaście zdjęć). Na wszystkich zdjęciach widać twarz, budowle podobne do piramid, a także inne zagadkowe obiekty. Przy zastosowaniu zaawansowanych technik komputerowych i wizyjnych DiPietro i Molenaar uzyskali powiększone i wyraźniejsze obrazy twarzy, które przekonały ich, że wyszła ona spod ręki rzeźbiarza.

Dołączona grafika


Uzbrojeni w wyniki swoich badań, pojawili się w 1981 roku na konferencji Sprawa Marsa, lecz zamiast oklasków spotkał ich ze strony zgromadzonych naukowców zimny prysznic – niewątpliwie dlatego, że nieunikniony wniosek nakazywał uznanie twarzy za dzieło rozumnych istot, "Marsjan", którzy zamieszkiwali tę planetę; tego zaś w żaden sposób nie można było przyjąć. Publikując swoje odkrycia prywatnie (Unusual Mars Surface Features), DiPietro i Molenaar włożyli wiele wysiłku, żeby pozbyć się etykietki "dzikich spekulacji" co do pochodzenia niezwykłych obiektów. Wszystko, czego chcą, stwierdzili w epilogu, to uznanie, że "obiekty te nie wyglądają naturalnie, co stwarza przesłankę do dalszych badań". Naukowcy z NASA odrzucili jednak kategorycznie jakąkolwiek sugestię podjęcia w przyszłości misji obejmującej programem badanie twarzy, ponieważ według nich jest to najwyraźniej tylko skała uformowana siłami natury, przypominająca kształtem ludzką twarz.

Potem sprawą twarzy na Marsie zajął się głównie Richard C. Hoagland, autor książek naukowych i dawniejszy konsultant Goddard Space Flight Center. Zorganizował konferencję komputerową Zespół Niezależnych Badaczy Marsa, mającą na celu zebranie wszelkich danych związanych z niezwykłymi obiektami i przeanalizowanie ich w gronie reprezentatywnych uczonych i specjalistów. Do grupy tej dołączył później Brian O'Leary, naukowiecastronauta, oraz David Webb, członek Komisji Kosmicznej Prezydenta USA. W swych wnioskach nie tylko zgodzili się z poglądem, że "twarz" i "piramidy" są obiektami sztucznymi, wysunęli też sugestię, że inne osobliwości powierzchni Marsa są dziełem istot rozumnych, które kiedyś były na Marsie.

W ich raportach szczególnie zaintrygowała mnie sugestia, że ustawienie twarzy i głównej piramidy wskazuje na to, iż zostały wzniesione około pół miliona lat temu, zgodnie z kierunkiem wschodu Słońca na Marsie w czasie przesilenia. Gdy Hoagland i jego kolega, Thomas Rautenberg, specjalista od komputerów, zwrócili się do mnie z prośbą o skomentowanie ich dowodów fotograficznych, powiedziałem im, że według moich obliczeń przedstawionych w Dwunastej Planecie, Anunnaki/Nefilim wylądowali pierwszy raz na Ziemi około 450 000 lat temu. Być może to nie przypadek, że datowanie monumentów na Marsie przez Hoaglanda i Rautenberga jest zbieżne z moją chronologią. Mimo że Hoagland był bardzo ostrożny w formułowaniu wniosków, wiele stron swojej książki The Monuments of Mars poświęcił moim pracom i świadectwom sumeryjskim dotyczącym Anunnaki.

Rozgłos, jaki zdobyły odkrycia DiPietro, Molenaara i Hoaglanda, miał taki skutek, że NASA zaczęła zdecydowanie zwalczać ich poglądy. Doszło do tak kuriozalnego posunięcia, że Narodowe Centrum Lotów Kosmicznych w Greenbelt, Maryland, które udostępnia opinii publicznej kopie danych NASA, zaczęło dołączać do fotografii "twarzy" komentarze obalające nieortodoksyjne interpretacje tego obrazu. Komentarze te zawierały trzystronicową rozprawę, datowaną na 6 czerwca 1987, autorstwa Paula Butterwortha, etatowego planetologa Centrum. Butterworth stwierdza w niej, że "nie ma powodu wierzyć, że akurat ta góra, podobna do dziesiątków tysięcy innych na tej planecie, nie powstała w rezultacie naturalnych procesów geologicznych, które ukształtowały rzeźbę terenu na Marsie. Nic dziwnego, że wśród ogromnej liczby gór na Marsie są takie, które będą nam przypominać znajome obiekty, a nic nie jest bardziej znajome niż ludzka twarz. Szukam wciąż ťręki na MarsieŤ i ťnogi na MarsieŤ!"

"Nie ma powodu wierzyć, że ta osobliwość terenu jest czymś innym niż produktem natury", nie jest argumentem, jaki mógłby obalić stanowisko przeciwne, którego rzecznicy twierdzą, że mają powód, aby uważać te osobliwości za twory architektoniczne. Prawdą jest jednak, że na Ziemi są wzgórza czy góry sprawiające wrażenie rzeźb głów ludzkich albo zwierzęcych, choć ukształtowała je sama natura. I to, wydaje mi się, mógłby być dobry argument odnośnie "piramid" na płaskowyżu Elysium czy "Miasta Inków". Ale twarz i niektóre obiekty w jej pobliżu, szczególnie te z prostymi ścianami, pozostają nie rozwiązaną zagadką.

Mark J. Carlotto, fizyk specjalizujący się w optyce, opublikował w maju 1988 w prestiżowym magazynie "Applied Optics" studium mające sporą wagę naukową. Chcąc przy użyciu komputerowych technik graficznych, opracowanych na potrzeby optyki, odtworzyć trójwymiarowy obraz twarzy, Carlotto zajął się czterema klatkami fotograficznymi NASA, które zdjął orbiter Vikinga różnymi kamerami na czterech różnych orbitach. Wprowadziwszy do badań szczegółowe informacje otrzymane na drodze złożonych procedur optycznych i matematycznych analiz, Carlotto orzekł w konkluzji, że "twarz" jest rzeczywiście dwubocznie symetryczną ludzką twarzą z drugim oczodołem w zacienionej części i "wyraźnie wymodelowanymi ustami z zarysem zębów". "Są to rysy twarzy – stwierdził Carlotto – a nie ulotne zjawisko", czyli gra światła i cienia. "Chociaż materiał zdjęciowy Vikinga ma zbyt małą rozdzielczość, żeby można było wnioskować co do możliwego sposobu powstania tych obiektów, dziś rezultaty badań sugerują, że obiekty te nie mogły powstać w sposób naturalny".

"Applied Optics" uznał studium Carlotta za wystarczająco ważne, aby zareklamować je na okładce, natomiast magazyn naukowy "New Scientist" poświęcił tej pracy specjalny raport i zamieścił wywiad z jej autorem. Magazyn powtórzył jego sugestię, że "te tajemnicze obiekty" – twarz i przyległe obiekty w kształcie piramidy nazwane przez kogoś "miastem" – "zasługują przynajmniej na to, żeby zbadały je przyszłe misje marsjańskie: radziecka misja Phobos w 1988 roku czy amerykański Mars Observer".

Fakt, że cenzurowana prasa radziecka publikowała i przedrukowywała artykuły Władimira Awińskiego, znanego geologa i mineraloga, wspierające hipotezę sztucznego powstania tych monumentów, świadczy wyraźnie o postawie kosmonautyki radzieckiej wobec omawianej sprawy – czym zajmiemy się później bardziej szczegółowo. W tym miejscu warte uwagi są dwie kwestie, podniesione przez dra Awińskiego. Zwraca on uwagę na to (w artykułach i prywatnie rozpowszechnianych rozprawach), że biorąc pod uwagę kolosalne rozmiary marsjańskich obiektów, trzeba pamiętać, iż człowiek na Marsie mógłby wykonać tak gigantyczne prace dzięki znacznie mniejszej sile ciążenia na tej planecie. Awiński przywiązuje też duże znaczenie do ciemnego kręgu, widocznego wyraźnie na płaskim terenie między twarzą a piramidami. Podczas gdy naukowcy z NASA przeszli nad tym zjawiskiem do porządku dziennego, mówiąc, że to "plamka wody na obiektywie kamery orbitera Vikinga", Awiński uważa je za "punkt centralny całej zabudowy marsjańskiego kompleksu" i jego planu (il. 86).

Dołączona grafika


Jeśli odrzucimy przypuszczenie, że dziesiątki tysięcy czy nawet pół miliona lat temu Ziemianie reprezentowali tak wysoki poziom cywilizacyjny i dysponowali tak dalece zaawansowaną technologią, że mogli wyruszyć w podróż kosmiczną, przybyć na Marsa i wznieść tam monumenty, włącznie z twarzą, to logicznie rzecz biorąc, pozostają dwie inne możliwości. Pierwszą jest założenie, że istoty rozumne ewoluowały na Marsie i nie tylko potrafiły wznosić megalityczne konstrukcje, lecz przypadkiem były do nas bardzo podobne z wyglądu. Jednakże wobec braku nawet mikroorganizmów w marsjańskim gruncie czy świadectw życia roślinnego i zwierzęcego, jakie mogło być między innymi źródłem pokarmu dla podobnych do ludzi Marsjan, powstanie populacji marsjańskiej, pokrewnej ludziom i powielającej nawet formy architektoniczne spotykane na Ziemi, wydaje się wysoce nieprawdopodobne.

Jedynym możliwym do przyjęcia wyjaśnieniem jest, że ktoś – ani z Ziemi, ani z Marsa – zdolny do podróży kosmicznych pół miliona lat temu, odwiedził tę część Układu Słonecznego i pozostał w niej, pozostawiając po sobie monumenty zarówno na Ziemi, jak na Marsie. Jedynymi takimi istotami, o których świadczą znalezione dowody – w tekstach sumeryjskich i biblijnych oraz wszystkich starożytnych "mitologiach" – są Anunnaki z Nibiru. Wiemy jak wyglądali: tak samo jak my, ponieważ stworzyli nas na swój obraz i podobieństwo, by zacytować Genesis.

Antropomorficzne oblicza pojawiają się w niezliczonych wyobrażeniach starożytnego świata, włącznie ze słynnym Sfinksem w Gizie (il. 87). Jego twarz, według napisów egipskich, jest twarzą Ra-Hor-Achte, "boga-sokoła Horyzontu". Tym imieniem nazywano Ra, pierworodnego syna Enki. Ra mógł dosięgać najdalszych obszarów nieba w swej Niebiańskiej Barce.

Dołączona grafika


Sfinks w Gizie jest tak usytuowany, że jego spojrzenie biegnie na wschód dokładnie wzdłuż trzydziestego równoleżnika, w kierunku miejsca, gdzie na półwyspie Synaj był port kosmiczny Anunnaki. Starożytne teksty przypisują Sfinksowi funkcje komunikacyjne (i domniemaną podziemną komorę pod nim):

"Niebo wysyła wiadomość;
słyszana jest w Heliopolis, powtórzona w Memfis
przez targowisko twarzy.
Ułożona w pisemny rozkaz Tota,
skierowana do miasta Amen [...]
Bogowie działają zgodnie z rozkazem".


Wzmianka o roli Sfinksa w Gizie ("targowisko twarzy") jako przekaźnika wiadomości prowokuje pytanie, jaką funkcję spełniała twarz na Marsie; bo jeśli rzeczywiście jest ona dziełem istot rozumnych, z definicji wynika, że istoty te nie poświęcałyby czasu i wysiłku, żeby stworzyć twarz, nie mając do tego logicznego powodu. Czy jej rola była podobna do tej, jaką sugerują teksty egipskie: wysłana "wiadomość z nieba" dociera do Sfinksa na Ziemi; "rozkaz", zgodnie z którym działają bogowie, przesłany z jednej twarzy do drugiej twarzy?

Jeśli taka była funkcja twarzy na Marsie, można zatem rzeczywiście spodziewać się znaleźć piramidy w jej sąsiedztwie. W Gizie są trzy unikalne i wyjątkowe piramidy, jedna mniejsza i dwie gigantyczne; ustawione są Symetrycznie względem siebie i Sfinksa. Co ciekawe, dr Awiński rozpoznał trzy prawdziwe piramidy na terenie przyległym do twarzy na Marsie.

Jak wskazuje na to obszerny materiał dowodowy, przedstawiony w tomach "kronik Ziemi", piramidy w Gizie nie były dziełem faraonów, lecz konstrukcją Anunnaki. Przed potopem ich port kosmiczny znajdował się w Mezopotamii, w Sippar (Miasto-Ptak). Po potopie kosmodrom zbudowano na półwyspie Synaj, a dwie piramidy w Gizie, dwie wielkie sztuczne góry, służyły jako drogowskazy w układzie korytarza lądowania, którego ściany zbiegały się na górze Ararat, najbardziej wyróżniającym się na Bliskim Wschodzie naturalnym wzniesieniu terenu. Jeśli taka też była funkcja piramid w rejonie Cydonia, to jakieś ich skoordynowanie z najbardziej rzucającym się w oczy naturalnym wzniesieniem na Marsie, Olympus Mons, być może w końcu da się ustalić.

Gdy Anunnaki przenieśli centrum wydobycia złota z Afryki południowej w Andy, założyli centrum metalurgiczne na wybrzeżach jeziora Titicaca, tam gdzie teraz są ruiny Tiahuanacu i Puma-Punku. Główną zabudowę Tiahuanacu, które było połączone z jeziorem kanałami, stanowiły "piramidy" nazywane Akapana, potężne usypiska zaprojektowane do przetwarzania rud, oraz Kalasasaya, kwadratowe, "wydrążone" budowle (il. 88). Kalasasaya służyły celom astronomicznym i były skorelowane z przesileniami. Puma-Punku znajdowało się bezpośrednio na brzegu jeziora; zasadniczymi budowlami tego kompleksu były położone wzdłuż szeregu zygzakowatych falochronów "złote dziedzińce", obmurowane potężnymi blokami kamiennymi (il. 89).

Dołączona grafika


Dołączona grafika


Wśród niezwykłych ukształtowań terenu na powierzchni Marsa, zarejestrowanych przez kamery orbiterów, dwie wydają mi się prawie na pewno sztuczne – i obie wyglądają na kopie budowli znalezionych na wybrzeżach jeziora Titicaca w Andach. Jedna, która przypomina Kalasasaya, jest pierwszym obiektem położonym na zachód od twarzy na Marsie, nieco na północ od tajemniczego ciemnego kręgu (patrz tab. E). Powiększenie zdjęcia tego obiektu ujawnia (tab. G), że w jego południowej części wciąż stoją dwie oddzielne, potężne ściany, doskonale proste, zbiegające się pod kątem, jaki ze względu na kąt ujęcia obiektywem wygląda na ostry, lecz w rzeczywistości jest kątem prostym. Budowla ta – która nie może być dziełem natury, bez względu na to, jak bardzo natęży się wyobraźnię sprawia wrażenie zapadniętej w swej części północnej, co mogło zostać spowodowane uderzeniem wielkiego głazu, jaki spadł na nią w jakichś katastroficznych okolicznościach.

Dołączona grafika


Inny obiekt, który nie mógł powstać wskutek naturalnej erozji, znajduje się wprost na południe od twarzy, w terenie chaotycznie usianym figurami, z których kilka ma zdumiewająco proste boki (tab. M). Oddzielony czymś, co mogło być kanałem, czyli drogą wodną – wszyscy uczeni zgadzają się, że ten teren był wybrzeżem dawnego marsjańskiego morza lub jeziora – główny bok obiektu, zwrócony frontem do kanału, nie jest prosty, lecz profilowany szeregami "karbów" (tab. H). Trzeba pamiętać, że wszystkie te fotografie zostały wykonane z wysokości około 2000 km nad powierzchnią Marsa; to, co oglądamy, może być z powodzeniem zespołem wielkich falochronów – jak ten, który znajdujemy w Puma-Punku.

Dołączona grafika


A zatem te dwa obiekty, których nie można zinterpretować jako gry światła i cienia, są podobne do urządzeń i budowli na wybrzeżach jeziora Titicaca. Ta okoliczność nie tylko wspiera moją sugestię, że są one pozostałościami budowli wzniesionych przez tych samych przybyszy – Anunnaki – lecz jest także punktem wyjścia dla hipotezy wyjaśniającej ich przeznaczenie i prawdopodobną funkcję. Konkluzję tę dodatkowo potwierdzają obiekty zauważone w rejonie Utopia: pięcioboczna budowla (powiększenie klatki NASA nr 086-A-07) i "pas startowy" przy obiekcie, który niektórzy uważają za resztki instalacji górniczych (klatka NASA nr 086-A-08) – tablice I i J.

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Sądząc z sumeryjskich i egipskich zapisów, porty kosmiczne Anunnaki składały się z Centrum Kontroli Lotów, obiektów naprowadzających, podziemnej wyrzutni i rozległej płaskiej równiny, której naturalna powierzchnia służyła jako droga startowa. Centrum Kontroli Lotów i obiekty naprowadzające znajdowały się w pewnym oddaleniu od właściwego portu, gdzie były pasy startowe. W czasach, gdy kosmodrom funkcjonował na półwyspie Synaj, Centrum Kontroli Lotów było w Jerozolimie, obiekty naprowadzające zaś w Gizie w Egipcie (podziemną wyrzutnię na Synaju przedstawiają rysunki w egipskim grobowcu – patrz winietka na końcu rozdziału; wyrzutnia ta została zniszczona bronią nuklearną w roku 2024 prz. Chr.). Uważam, że Linie Nazca w Andach są widomym świadectwem zastosowania takich doskonale wyrównanych, suchych płaszczyzn jako miejsca startów i lądowań wahadłowców. Niewyjaśnione linie przecinające się na powierzchni Marsa, tak zwane "tory" (patrz il. 81), mogą przedstawiać ten sam rodzaj dowodu.

Na powierzchni Marsa znajdujemy też coś, co wygląda na prawdziwe tory. Z góry wygląda to jak zarysowania podłogi wyłożonej linoleum ostro zakończonym przedmiotem – mniej lub bardziej proste "zadrapania" pozostawione na marsjańskiej równinie. Te ślady objaśnia się jako zjawiska geologiczne, to znaczy naturalne spękania powierzchni Marsa. Ale, jak widać to na klatce NASA nr 651-A-06 (tab. K), owe "spękania" czy tory zdają się prowadzić od podwyższonej budowli o geometrycznym kształcie i prostych bokach, z "zębami" przypominającymi falochron z jednej strony (budowla ta obecnie jest w większej części zagrzebana pod piaskiem naniesionym wiatrem), do wybrzeży najwyraźniej istniejącego kiedyś jeziora. Inne zdjęcia lotnicze (il. 90) ukazują tory na skarpie nad wielkim kanionem w Valles Marineris w pobliżu marsjańskiego równika; tory te nie tylko biegną odpowiednio do ukształtowania terenu, lecz krzyżują się ze sobą w sposób, jaki trudno uznać za naturalny.

Dołączona grafika
Dołączona grafika


Zwrócono uwagę na to, że gdyby jakiś obcy statek kosmiczny poszukiwał znaków życia na Ziemi, na tych ziemskich terenach, gdzie nie ma miast, tym, co wskazywałoby na obecność istot rozumnych, byłyby tory nazywane przez nas "drogami" oraz proste figury geometryczne uprawnej ziemi. Sama NASA dostarczyła dowodu mogącego świadczyć o planowej działalności rolniczej na Marsie. Klatka nr 52-A-35 (tab. L) ukazuje szeregi równoległych bruzd, przypominających uprawę konturową – jak ta, którą stosuje się w wysokich górach Peru w Świętej Dolinie. W opisie tego zdjęcia, sporządzonym przez Centrum Informacyjne NASA w Pasadenie, gdzie je opublikowano 18 sierpnia 1976, stwierdza się co następuje:

Dołączona grafika


"Osobliwe znaki geometryczne, tak regularne, że wyglądają niemal na sztuczne, widoczne są na fotografii Marsa, wykonanej przez orbitera Vikinga 1 z wysokości 2053 km.

Te konturowe znaki znajdują się na terenie płytkiej depresji, czyli w niecce, uformowanej prawdopodobnie przez proces wietrzenia. Znaki te – położone od siebie (od grzebienia do grzebienia) w odległości około 1 km są płytkimi rowami i dolinami, które można wytłumaczyć jakimś procesem erozji.

Z lotu ptaka te równoległe zarysowania do złudzenia przypominają zaoraną ziemię".

Podobieństwo tych znaków do "zaoranej ziemi" zostało dostrzeżone, skoro tylko uzyskano obraz; Michael Carr, szef zespołu wizyjnego, skomentował to tak: "Otrzymujemy jakieś dziwne rzeczy, bardzo zagadkowe [...], trudno tu myśleć o naturalnej przyczynie, ponieważ te pasy są tak regularne". Być może nie powinno to ich zaskakiwać w tej lokalizacji: rejon Cydonia, miejsce twarzy i innych zagadkowych obiektów!

W rejonie Elysium, gdzie niektórzy identyfikują grupę trójściennych piramid, zauważono rzeźbę terenu przypominającą obszar sztucznego nawadniania (tab. M). Badania naukowe tłumaczą tę osobliwość (nazywaną przez niektórych "wzorem wafla") jako "odpływowe osady wśród wyżłobionych kanałów", powstałych naturalnie wskutek oddziaływania aktywności wulkanicznej na zamarznięty grunt, co nadało temu obszarowi charakterystycznie "zapadnięty" wygląd. Z drugiej strony, cechy te przypominają niedawno odkryte ślady praktyk agrarnych w starożytnych cywilizacjach Ameryki Środkowej i Ameryki Południowej, gdzie uzyskiwano obfite zbiory na terenach bezdeszczowych, mających jednak wystarczające zasoby wodne pod powierzchnią; terenem kultywacji były "wyspy" otoczone siecią kanałów nawadniających. Gdyby było tylko jedno takie podobieństwo i jedna taka zagadka, wytłumaczenie jej skomplikowanym procesem działania sił natury można by przyjąć; biorąc jednak pod uwagę wszystkie inne świadectwa i zagadki, fotografie te wyglądają raczej na następny dowód działalności istot rozumnych na Marsie.

Dołączona grafika


Ponieważ Anunnaki liczyli planety od zewnątrz do wewnątrz Układu Słonecznego, Mars był dla nich szóstą planetą; Sumerowie zaś oznaczali go odpowiednio symbolem sześcioramiennej gwiazdy (zgodnie z tym Ziemia jako siódma planeta przedstawiana była jako gwiazda siedmioramienna lub oznaczana po prostu siedmioma kropkami). Korzystając z informacyjnej roli tych symboli, możemy teraz przystąpić do zanalizowania zdumiewającego wizerunku na sumeryjskiej pieczęci cylindrycznej (il. 91). Przedstawia ona statek kosmiczny z panelami słonecznymi i wysuniętymi antenami, przechodzący między szóstą a siódmą planetą, to znaczy między Marsem a Ziemią (przy siedmiu kropkach symbolizujących Ziemię widać symbol półksiężyca). Uskrzydlony Anunnaki (sposób przedstawiania astronautów Anunnaki) trzymając jakiś przyrząd pozdrawia innego, który najwyraźniej jest na Marsie. Ten drugi Anunnaki ma hełm na głowie, połączony z oprzyrządowaniem, i także trzyma jakiś przyrząd. Wygląda to tak, jakby mówili sobie: "Statek jest teraz w drodze z Marsa na Ziemię:" (Symbol podwójnej ryby poniżej statku jest zodiakalnym znakiem Ryb.)

Dołączona grafika


Archeolodzy znaleźli wykazy planet, zapisane na glinianych tabliczkach. Zgodnie z panującym wówczas zwyczajem imię było epitetem, którego znaczenie przekazywało informację o danej osobie lub rzeczy. Jednym z epitetów Marsa był Simug, co znaczyło "kowal" – ukłon w stronę boga Nergala, któremu w czasach sumeryjskich przypisywano tę planetę. Ten syn Enki zarządzał posiadłościami afrykańskimi, w skład których wchodziły tereny kopalni złota. Marsa nazywano też UTU.KA.GAB.A, co znaczyło "światło zawieszone nad bramą wód". Można to interpretować albo jako zaakcentowanie położenia tej planety przy pasie planetoid, który rozdziela Dolne Wody od Górnych Wód, albo jako zaznaczenie, że Mars jest źródłem wody dla astronautów zbliżających się do niego po minięciu planet bardziej niebezpiecznych i niegościnnych, olbrzymów Saturna i Jowisza.

Jeszcze ciekawsze są sumeryjskie listy planet, które opisują planety mijane przez Anunnaki podczas ich podróży kosmicznej na Ziemię. Marsa nazywano MUL.APIN – "planeta, gdzie obiera się właściwy kurs". Nazywany jest też tak na zadziwiającej okrągłej tabliczce, na której wyryto mapę podróży Enlila z Nibiru na Ziemię, z graficznym zaznaczeniem "właściwego skrętu" w kierunku Marsa.

Jeszcze lepiej uświadamia nam rolę Marsa czy kosmicznych instalacji na nim w podróżach Anunnaki na Ziemię tekst babiloński dotyczący święta Akitu. Zapożyczone ze starożytnych tradycji sumeryjskich, święto trwało dziesięć dni, podczas których odprawiano symboliczne rytuały i noworoczne ceremonie. W Babilonie głównym bóstwem, które zdobyło supremację nad dawniejszymi bogami, był Marduk; jedną z oznak tej supremacji było zastąpienie przez Babilończyków sumeryjskiej nazwy planety bogów Nibiru babilońskim Mardukiem.

W trakcie ceremonii Akitu odgrywano podróż Anunnaki z Nibiru/Marduka na Ziemię. Każdą planetę mijaną po drodze symbolizowała stacja na drodze procesji religijnej oraz odpowiedni epitet, który wyrażał rolę danej stacji i jej wygląd, czyli cechy charakterystyczne. Stacja/planeta Mars nazywana była Statkiem Podróżnika; znaczenie tego terminu odczytuję w ten sposób, że na Marsie następował przeładunek nadchodzących z Nibiru towarów do mniejszych statków kosmicznych, którymi astronauci transportowali je na Ziemię (i vice versa). Częstotliwość kursów z Marsa na Ziemię była dzięki temu większa niż raz na trzy tysiące sześćset lat. Zbliżając się do Ziemi, transportery łączyły się z orbitującą wokół niej bazą, obsługiwaną przez Igigi; rzeczywistych lądowań na Ziemi dokonywały mniejsze wahadłowce, które szybowały w dół, w kierunku naturalnych "lądowisk". Z Ziemi startowały wznosząc się w górę po odpaleniu silników.

Opracowywane przez ludzi plany stopniowego opanowania Kosmosu przewidują niemalże taką samą kolejność korzystania z różnych pojazdów, co jest najlepszym sposobem przezwyciężenia ograniczeń, jakie narzuca przyciąganie ziemskie, wyzyskującym warunki nieważkości orbitującej stacji i mniejszą siłę ciążenia na Marsie (oraz, jak się planuje, także na Księżycu). Również w tym względzie nauka współczesna dogania starożytną wiedzę.

W zestawieniu z tymi starożytnymi tekstami i wizerunkami dane fotograficzne z powierzchni Marsa oraz podobieństwa marsjańskich obiektów do obiektów ziemskich, wzniesionych przez Anunnaki, prowadzą do przekonującej konkluzji:

W jakimś czasie w przeszłości Mars był miejscem kosmicznej bazy.

Są także świadectwa sugerujące, że ta starożytna baza kosmiczna została reaktywowana – w naszych czasach, za naszych dni.

(Końcówka w następnym poście, ponieważ całość była zbyt duża na jednego posta - przy kolejnym rozdziale pojawi się fragment kończący owy text)



C.D.N.


  • 0




 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych