Skocz do zawartości


Zdjęcie

Marketing zła


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
10 odpowiedzi w tym temacie

#1

Ejael.
  • Postów: 1261
  • Tematów: 56
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

David Kupelian, wydawca WorldNetDaily, właśnie opublikował książkę pt.: „Marekting of Evil” (Marketing zła). Czytelnicy mówią, że ogromnie otwiera oczy na wiele rzeczy. Zastanawiamy się, jak to się stało, że na Zachodzi sprawy poszły w tak złym kierunku i to tak daleko w duchowej i moralnej dziedzinie w ciągu jednego pokolenia. Kupelian dowodzi (popierając to wieloma dowodami), że jest prowadzona swego rodzaju kampania „marketingowa” mająca na celu przemianę naszego społeczeństwa na gorsze. Poniżej znajduje się jego przemówienie na ten temat: :


JAK NAPRAWDĘ DZIAŁA „MARKETING ZŁA”

David Kupelian. (GRUDZ. 14, 2005)

Dobrze jest znowu znaleźć się na swoich starych śmieciach. Teraz mieszkam na wielkim Północnym-Zachodzie, lecz dorastałem kilka mil stąd w Montgomery County, Maryland.

Pamiętam, jak wracałem ze szkoły do domu i oglądałem „Samotnego Jeźdźca” i „Klub Myszki Miki” na małym czarno białym ekranie telewizora. Nie było wtedy MTV czy Howarda Sterna. Lubiłem popowe piosenki takie jak: "The Battle of New Orleans" i "The One-Eyed, One-Horned, Flying Purple People Eater"; nigdy nie słyszałem gwiazd rapu deklamujących monotonnie o zabijaniu policjanta i gwałceniu k kobiety. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek słyszał cokolwiek o aborcji czy homoseksualizmie. Wydaje się, że wszyscy moi przyjaciele mieli zarówno matkę jak i ojca w domu; nawet szkoła była w porządku. Przysięgaliśmy wierność fladze każdego dnia, i nigdy nigdy nie straszył mnie więzieniem, jeśli powiedziałem słowa „w Bogu”. Nikt mnie też wtedy nie uczył tego, że Kolumb był ludobójcą, że pielgrzymi wykorzystywali Indian czy, że Ameryka była rasistowskim uciskającym i złym krajem. Wtedy myślałem, że Ameryka jest najlepszym krajem na ziemi.

Tak naprawdę, to wtedy wszyscy po prostu wiedzieli o tym, że Ameryka jest największym i najbardziej godnym szacunku krajem. W tym miejscu powinienem powiedzieć: jakie zmiany mogą nastąpić w ciągu 50 lat.

A jeśli ujmę to w taki sposób: Jaką różnicę może zrobić 50 lat – plus kilka naprawdę obrzydliwie błyskotliwych kampanii marketingowych – w przemianie kraju.

Zatytułowałem swoją książkę „Marketing zła”, ponieważ jest to dokładnie to z czym mamy do czynienia: opakowywanie, perfumowanie i dar – opakowanie niszczących filozofii i zachowań i sprzedawanie ich Amerykanom tak, jakby miały wielką wartość. Zanim jednak przejdziemy do szczegółów, chciałbym poświęcić chwilkę, aby powiedzieć wam pewną historię o sobie, abyście mogli zrozumieć dlaczego napisałem tą książkę na temat zła.

Straciłem wielu członków rodziny w tureckim ludobójstwie Armeńczyków – być może około setki – wraz z moim dziadkiem, który był lekarzem. Zło i złość jaka zostały wywarte na niewinnych ludzi zaszczepiona jest nie do wyobrażenia. Mój ojciec, który wtedy był małym chłopcem, uciekł konno wraz z matką ratując swoje życie. Aby skrócić przerażającą historię powiem, że mój ojciec i babcia wyrwali się z barbarzyństwa i sadystycznej brutalności, która pochłonęła 1.5 miliona ich pobratymców. Udało im się dostać na statek i po długiej podróży dotrzeć do kraju, który przywitał ich i zaoferował możliwość rozpoczęcia nowego życia – Ameryki. Było tutaj ciężko, bardzo ciężko. Ojciec podjął się pracy szkolnego dozorcy, gdy miał dziewięć lat, aby pomóc matce. Ojciec wraz z babcią przetrwali i dostali się do koledżu i odbudowywali swoje własne życie. Gdzieś po drodze mama i tata spotkali się, pobrali, i całkiem szybko osiedlili tutaj w D.C tworząc rodzinę.

Byłem środkowym z trójki dzieckiem. Mój ojciec został naukowcem, specjalistą rakietowym, pracując nad obroną tego kraju. Pamiętam jego wizytówkę, na której było napisane: „"U.S. Army Chief Scientist for Ballistic Missile Defense." Nie wiedziałem wtedy dokładnie, co to znaczy, ale brzmiało znakomicie. (Naukowiec Armii Stanów Zjednoczonych od spraw Rakietowej Obrony Balistycznej).

Moja babcia wiele lat później zdecydowała się wrócić do starego kraju, aby po raz ostatni odwiedzić krewnych i wzięła mnie ze sobą. To było pamiętne wydarzenie, ale najbardziej wbiła mi się w pamięć ta noc, gdy wróciliśmy do Ameryki. Wylądowaliśmy w Porcie Lotniczym Kennediego w Nowym Yorku, lecz z powodu spóźnienia, nie zdążyliśmy na połączenie do Waszyngtonu i spaliśmy na drugim pietrze terminalu. W pewnej chwili babcia udała się do damskiej toalety, a kiedy wróciła, opisała mi – łamiącym się ze wzruszenia głosem – jak czyściutko wszystko błyszczało, było nowoczesne, że była ciepła i zimna woda, wszystko doskonale funkcjonowało – coś zupełnie innego niż tam, gdzie dopiero byliśmy i mówiła mi, że tak bardzo była wdzięczna, że mogła wrócić do USA, że była gotowa uklęknąć i pocałować Amerykę – właśnie tutaj na lotnisku JFK. Nie miałem absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że uczucia mojej babci, jej miłość dla tego kraju, były typowe dla milionów imigrantów. Ameryka byłą po prostu największym, najwspanialszym najbardziej hojnym krajem na ziemi – ja o tym wiedziałem, ona wiedziała, wszyscy wiedzieli.


Wtedy tak było.

Dziś, niezliczona ilość z pośród nas została nauczano tego, aby nienawidzić Ameryki. W naszych absurdalnie drogich szkołach, uczenie niezadowolenia z Ameryki jest absurdalnie normalne. Nie macie pojęcia jak wielu Churchill'ów Ward'ówi jest tutaj wokół, zatruwając umysły waszych dzieciaków.

Następnie, jest teraz ruch antywojenny, w którym oczywiście jest paru szczerych ludzi, którzy myślą, że wojna jest pomyłką, lecz najbardziej widoczni są ci, których widzieliśmy tutaj w D.C. zeszłym tygodniu. Ci ludzie otwarcie wyrażają swoją głęboką nienawiść – nie tylko dla prezydenta i jego administracji – lecz dla samej Ameryki. Cindy Sheehan, tak ceniona przez wiadomości powiedziała, cytuję: „Ten kraj nie jest wart tego, aby za niego umierać”.

Liderzy i organizatorzy demonstracji takich, jak w ostatnią sobotę, to grupy otwarcie sprzyjające komunistycznymi i terrorystycznym reżimom. Grupa taka jak ANSWER, którą Washington Post opisał jest „po prostu z czołową grupą antywojenną ultralewicowej Światowej Partii Pracy, która entuzjastycznie popiera Płn. Koreę i inne niebezpieczne, zwariowane reżimy, a nawet gorzej – popiera „iracki ruch oporu”, który zabija naszych żołnierzy w Iraku.

Lecz anty-amerykanizm nie jest jedynym kłopotliwym zachowaniem. Dziś, miliony Amerykanów przyjęło wszelkiego rodzaju wierzeń i zachowań, które przeraziłyby pokolenie ich rodziców – a w rzeczywistości zszokowały by każdego warchoła z każdego pokolenia Amerykanów od czasu, gdy Deklaracja niepodległości została podpisana.

Jakiego rodzaju wierzenia i zachowania?

* Nieograniczona aborcja, legalna w całej Ameryce i to niemal do samej chwili narodzin.
* Dziwaczna dążąca do samozniszczenia kultura młodzieżowa.
* Szalejące rozwody, które są dostępne praktycznie z każdej przyczyny – a na dowód 50% stosunek rozbitych małżeństw.
* Zakaz umieszczania 10 przykazań i prowadzenie modlitwy w publicznych miejscach.
* Nauczanie o homoseksualizmie pięciolatków w szkołach publicznych.

Najbardziej całkowite zniszczenie tradycyjnych zasad moralnych co do seksu, dzięki czemu mamy epidemię seksu wśród 11, 12, 13 i 14 latków w krajowych szkołach średnich. Jak to się stało? Co rzeczywiście spowodowało tak dramatyczną przemianę Ameryki w ciągu naszego życia?

W książce „Marketing Zła” pokazuję w jak Amerykanie zostali wmanipulowani, okłamani i zwiedzeni do odrzucenia narodowego kręgosłupa, judo-chrześcijańskich wartości. Pokazuję również w jaki sposób zostało to wykonany przy wykorzystaniu śródków i tych samych taktyk, które Medison Avenue używa do sprzedawania nam samochodów, papierosów i ostatniej mody.

Pięćdziesiąt lat temu bestseller Vance Packards „The Hidden Persuaders” (dosł: „Ukryci Przkonywacze”). Pokazując Amerykanom w jaki sposób przemysł reklamowy wykorzystuje potężne techniki umysłowej i emocjonalnej manipulacji. Odkładając na bok wątpliwą etykę zwodzenia kogoś do tego, aby kupił coś czego faktycznie nie potrzebuje – czy w niektórych przypadkach w ogóle nie jest dla niego dobre – specjaliści odkryli cały nowy świat narzędzi i technik skutecznych do nakłanianiu ludzi do zakupów.

Dziś, bez względu na to czy sprzedaje się papierosy, czy punkt widzenia, celują w nasze uczucia i emocje, - a faktycznie w nasze słabe strony – a nie do naszego rozsądku.

Na przykład, dobrze znamy Marlboro Man, reklamę Filipa Morrisa, która sprawiła, że Marlboro stało się najlepiej sprzedawanymi papierosami na świecie. A teraz spójrzmy, co ten cowboy na koniu ma wspólnego z papierosami? Nic, lecz ten obraz w jakiś sposób przekazał milionom mężczyzn pozytywne wrażenie wolności, niezależności, męskości, a te uczucia zostały w zamian połączone z tą szczególną marką papierosów.

Powiedzmy, że ktoś ogląda reklamę Marlboro wiele razy – reklama robi swoją pracę w nim – po czym idzie do marketu kupić papierosy i mówi: „Daj mi paczkę Marlboro”. A dlaczego nie inną markę? Nieświadomi, chce ponownie rozpalić to wrażenie wolności i męskiej twardości z obrazu Marlboro Man. Jak? Zapalając papierosa. Jeśli brzmi to jak podwórkowa psychologia: przepraszam, ale jest to w skrócie ostatnie 50 lat marketingu. Pobudza szczególne uczucia, które potem łączysz z twoim produktem.

W jaki sposób można wziąć wierzenia i zachowania, które są złe i niszczące i ubrać je i opakować tak, aby wyglądały na dobre? Jak molestowanie dzieci staje się „miłością mężczyzny i chłopca”? Jak rozgniatanie czaszki dziecka i wysysanie jego umysłu staje się „konstytucyjnym prawem”. Jak cytowanie Biblii staje się „mową nienawiści”?


Spójrzmy, w ciągu następnych kilku minut, na specyficzne przykłady marketingowego szaleństwa.

Zacząłem książkę od „prawy gejów”, ponieważ marketingowcy tego programu bardziej niż ktokolwiek inny tak niewiarygodnie jasno, szczegółowo i bezwstydni wyjaśniając w jaki sposób manipulować postawami Amerykanów.

Marketingowa biblia praw gejów, zatytułowana „After the Ball” (Po kłębku) została napisana przez dwóch błyskotliwych, wykształconych na Harvardzie specjalistów od marketingu: Marshall Kirk oraz Hunter Madsen. Wyłożyli wiele wszechstronnych technik przekonywania, z których wszystkie polegają w ogromnej mierze na manipulacji i zastraszeniu.

Skupmy się tylko na dwóch z nich: "desensitization" oraz "jamming" (sprawianie, że jakieś sensacyjne zdarzenie przestaje być sensacyjne, oraz zagłuszanie – przyp.tłum.)

Zasadniczo „desnsalitization” oznacza, że jeśli powtarzasz coś oburzającego – a nawet coś oburzająco fałszywego – stale i wciąż, i bez przerwy, to ludzie stopniowo stają się coraz mniej oburzeni, i ostatecznie zaakceptują to. Oto, na przykład, co nasi guru od marketingu gejów piszą na temat przyzwyczajania Amerykanów do homoseksualizmu:

Główną rzeczą jest to, aby mówić o gejach tak długo, aż sprawa stanie się męcząca. Staraj się zmęczyć ludzi i nic więcej... Jeśli możesz wyjaśnić, że homoseksualizm jest po prostu jeszcze jednym zachowaniem – uzyskując choćby wzruszenie ramion – to twoja walka o prawne i społeczne przepisy jest rzeczywiście wygrana.

A co ze spamowaniem? Zostało ono nazwane „psychologicznym terroryzmem”. Pamiętasz jak Sowieci używali zagłuszania, gdy wolna Radio Europa nadawało swoje audycje poza żelazną kurtynę? Dziś „zagłuszanie” literalnie oznacza uciszanie twoich krytyków czy oponentów przez atakowanie i zastraszanie ich. Słuszne czy niesłuszne to nie ma znaczenia- ty atakujesz drugą stronę w każdy możliwy sposób tak, aby się zamknął. Amerykańskie debaty polityczne są pełna zagłuszania.

Jeśli krytykujesz któregokolwiek z amerykańskich samozwańczych przywódców takich jak Jesse Jackson to ryzykujesz, że zostaniesz nazwany rasistą, no i oczywiście większość polityków boi się tego bardziej niż swojej własnej śmierci. Powiedz cokolwiek o radykalnych aktywistach homoseksualizmu, bez względu na to z jak dobrymi intencjami to powiesz, zostaniesz zaatakowany jako bigot, homofob i człowiek pełen nienawiści. Żadna rzeczywista dyskusja nie jest tolerowana, Skrytykuj rząd za astronomiczne wydatki na socjalne programy a senator Kennedy ekskomunikuje cię jako człowieka pozbawionego troski, nienawidzącego starych ludzi - całkiem podobnie, jak z rasistami. To jest zagłuszanie.

Te techniki dominują w naszej narodowej debacie...

Język jest potężnym narzędziem. Nie myśl, że bawimy się słowami na pograniczu, to jest istota. Cała Konstytucja to są wszystko „słowa”. Deklaracja Niepodległości i Biblia to też po prostu „słowa”. Zmień znaczenie słów, a zmienisz rzeczywistość. Aborcja jest legalne w Ameryce z powodu jednego słowa: „wybór”. Pierwsi marketingowcy aborcji wykombinowali, że będzie znacznie łatwiej bronić abstraktu, pozytywnie brzmiącą zasadą taką jak „wybór”, niż nieograniczonego mordowania nienarodzonych dzieci. Media kupiły to i wojna o „wybór” została wygrana, zanim się jeszcze zaczęła. Jak możesz być przeciwny „wyborowi”?

Inny przykład: Jaka jest marketingowa fraza numer jeden dzisiaj? „Bush skłamał”.

Jest już niemal jak znak firmowy. "Bush lied us into war" (Dosł.: „Bush wkłamał do wojny”, czyli „Bush przekonał nas kłamstwem do wojny” - przyp.tłum.) Jest kilka odmian tego. "Bush lied about Saddam's WMD." "Bush lied, thousands died." (Bush kłamał o broni chemiczne Saddama.” „Bush skłamał, tysiące zginęły”.

Czy pamiętasz szok jaki przeżyłeś, gdy usłyszałeś to za pierwszym razem, „Bush skłamał”? Oskarżenia stały na skraju cywilizowanej dyskusji, a wyglądało to jak Howard Dean na prochach (czy Howard Dean nie na prochach). Teraz mamy „Mamuśkę Pokoju” Cindy Sheehan, wielbioną przez prasę, a oto kilka epitetów, którymi nazwała ona prezydenta Stanów Zjednoczonych. Cytuję: „palant”, „zły maniak”, „kłamiący gnój”, „terrorysta”, „wojenny kryminalista”, „gangster” i „morderczy zbir”.

"Desensitization". Gdy słyszysz tego rodzaju retorykę dzień po dniu to szybko przejdzie ci uczucie oburzenia, po prostu zmęczysz się tym. Gorzej, zaczniesz wierzyć w to. Zastraszenie jest potężną siłą, większość z nas nie wie, jak sobie z tym radzić bez poddania się rezygnacji w taki czy inny sposób. Jeśli dostateczna ilość ludzi mówi, że Bush jest kłamcą to musi to być prawda? Pamiętasz, gdy psycholog William James powiedział: „Nie nic tak absurdalnego, w co ludzie nie uwierzyliby, jeśli będziesz to powtarzał wystarczająco często”.

Kłamstwo.

Jest jeszcze jedna technika gotowa do wykorzystania – w faktycznie jest istotnie ważna – jeśli jesteś zaangażowany w reklamowanie zła. Nazywa się ona kłamstwo. Aby sprawić, ze coś złego będzie dobrze wyglądać, musisz o nim kłamać.

Weźmy pod uwagę aborcję. W książce „Marketing zła” zamieściłem wywiad z współzałożycielem amerykańskiego ruchu aborcyjnego, Bernardem Nathansonem. Założył największą klinikę aborcyjną na Zachodzie oraz był współzałożycielem NARAL, awangardową grupę, które doprowadziła do legalizacji aborcji w Nowym Yorku w latach sześćdziesiątych. Usiadł z grupą innych ludzi i dosłownie wymyślili oryginalne slogany marketingowe: „wolność wyboru” i „kobiety muszą mieć kontrolę nad swymi ciałami'. Oto co powiedział mi Nathansoon, cytuję: „Pamiętam śmiech, gdy zrobiliśmy te slogany... Wtedy były to bardzo cyniczne slogany, podobnie jak i dziś te wszystkie slogany są bardzo, bardzo cyniczne”.

Innymi słowy: wiedzieli o tym, że tworzą zwodnicze marketingowe przesłanie.

Dziś Nathanson przyznaje, że on sam i jego koledzy kłamali na prawo i lew. Fabrykowali statystyki i wyniki ankiet i karmili nimi chętne media. Jaki jest najbardziej skuteczny slogan marketingowy? „Kobiety umierają”. Wydaje się, że zdeptał on wszystkie inne punkty. W latach poprzedzających Roe v.Wadeii, zawsze słyszeliśmy o tym, że w Stanach Zjednoczonych rocznie umiera 5.000-10.000 kobiet umiera wskutek wykonywania nielegalnej aborcji. To właśnie Nathan i jego kohorty głosili, lecz nie było to prawdą, a nawet w pobliżu prawdy i oni o tym wiedzieli. Niektórzy ludzie mówią: „Hej, Nathason staje w obronie życia, jak więc możesz wierzyć jego krytyce przemysłu aborcyjnego? (Nathanson w latach 90'tych zobaczył, że aborcja jest zła i stanął przeciw niej). Jeśli nie wierzysz Nathansonowi, to może uwierzysz Centers for Disease Control (Centrum Kontroli ChoróB)?
Czy wiesz ile kobiet faktycznie umarło z powodu nielegalnej aborcji w 1972 roku, ostatnim pełnym roku przed Roe v.Wade? Zgodnie z danym CDC to nie było 5.000 czy 10.000, to nie było nawet 1.000 – lecz 39.

Przypuśćmy, że powiedziano by nam, że 10.000 amerykańskich żołnierzy zginęło w wojnie w Iraku, że wpłynęło to na nas tak, że odeszliśmy, po czym sprawy niepomiernie pogorszyły się po naszym wyjściu. Przypuśćmy teraz,że odkryliśmy, że to nie 10.000 Amerykanów zginęło w Iraku, lecz tylko 39. Czy nie czulibyśmy się zdradzeni?

Amerykanie zostali zdradzeni przez marketingowców aborcji w szczególności, przez media, które były przekonane, że legalizacja aborcji oświeconą i postępową szansą, której Ameryka potrzebowała i wzięły udział w propagandowej kampanii, które doprowadziła do Reo v.Wade.

Przyjrzyjmy się innemu przypadkowi - „konstytucyjnemu oddzieleniu kościoła od państwa”. Jest to znakomity slogan marketingowy dla ciebie – dowód na to, że jeśli coś powtórzysz wystarczająco dużo razy to ludzie w to uwierzą. Posłuchaj, mam nagrodę w wysokości 10.000$ dla każdego, kto znajdzie słowo „rozdział' czy „kościół”, czy „państwo” w pierwszej Poprawce.

Jednak, niewiele jest bardziej znanych Amerykanom zwrotów. Moi prasowi koledzy szczególnie często powtarza ten zwrot jak hipnotyczną mantrę. Czy nie słyszysz tego? „Sędziowie ACLU (American Civil Liberties Union – amerykańska unia na rzecz swobód obywatelskich) cytujący konstytucyjne rozdzielenie kościoła od państwa, ogłosili dziś, że podawali do sądu Boga” - czy cokolwiek takiego. Marketingowcy płacą miliony dolarów, aby okleić ich produkt czy politycznego kandydata takim zwrotem.

Jest to kolejna jadowita manipulacja słowami. Przez 150 lat od ustanowienia Karty Praw, słownictwo Pierwszej Poprawki dotyczące „ustanowienia religii” znaczyło, że federalny rząd nie będzie wymuszał istnienia państwowego kościoła, jakiejś szczególnej denominacji, na pozostałych stanach. Dziś, wydaje się, że już wyszeptanie czegokolwiek o Bogu, Biblii, Dziesięciu Przykazaniach czy, Boże uchowaj, modlitwie w miejscu publicznym, stanowi nielegalne „ustanowienie religii”.

Czy pamiętacie jak wkrótce po 11.września 2001 szkoła publiczna w Kalifornii wzniosła transparent,mówiący po prostu „Boże Błogosław Ameryką”, aby uczcić tych zabitych w terrorystycznych atakach. Transparent został natychmiast zaatakowany przez UCLA jako niekonstytucyjne ustanowienie religii. Czy ktokolwiek z fundatorów tego transparentu – i w ogóle ktokolwiek – rzeczywiści miał taki zamiar?


Porozmawiajmy o być możne najważniejszej części naszego życia – o naszych dzieciach.

Nie sądzę, aby istniało gdzieś takie miejsce, gdzie marketingowcy zła byliby bardziej bezduszni, niż w przypadku sprzedawania seksu i buntu naszym dzieciom. Jeśli chodzi o dolary, to rynek nastolatków wart jest dosłownie miliardy dolarów i to przez duże M. Czy wiesz, co robią te potężne rozrywkowe korporacje po to, aby wyciągnąć od naszych dzieciaków tyle pieniędzy ile tylko się da? Mają takie grupy zainteresowania, do których wysyłają „kulturowych szpiegów” (których nazywają „korespondentami”), którzy udają przyjaciół mających troskę o nastolatków, aby mogli wybadać, w jaki najlepszy sposób można ich oddzielić od pieniędzy ich rodziców. Angażują się w „brzęczący marketing” (tam właśnie ukrywają swoich agentów w przebraniu, jako „jednego z tłumu”, aby w rozmowach z klientami podnieść wartość nowego produktu). Wynajmują takich ludzi, którzy kontaktują się z dziećmi przez Internet na czatach. Innymi słowy, wprowadzają całą maszynerię współczesnego marketingowego badania rynku i psychologii konsumenta, aby rozeznać tą kopalnię złota rynku – twoje dzieci.

Czy masz pojęcie jak wiele młodych pięknych dzieci ma liszaje i syfilis oraz inne przenoszone drogą płciową choroby, których nigdy by nie mieli, a wszystko tylko dlatego, że słuchali jakiś złych handlowców, którzy sprzedali im łatwy seks? W mojej książce ujawniam rzeczywiste techniki, których używa się, aby zwieść młodych ludzi do buntu przeciwko swoim rodzicom i wciągnięcia ich w seksualną rewolucję.


Pozwólcie, że zadam wam zagadkę.

Przypuścimy, że w następnym tygodniu ukaże się książka o seksie, która stanie się międzynarodowym bestsellerem z autora zostanie zrobiony przez media narodowy bohater? Kiedy jednak przeczytasz ją i odkryjesz, że tutaj czarno na białym i w szczegółach, jawnie, i z aprobatą znajdują się setki rzeczywistych przypadków aktów seksualnych między dorosłymi i dziećmi, włączając w to małe dzieci i szkraby, zaczynając od kilkumiesięcznych. Pamiętaj, że nie jest to fikcja.

Czy nie powiedziałbyś: „Ooo, gdzie autor zdobył te materiały? To jest ciężkie przestępstwo, w każdych okolicznościach uprawianie seksu z małymi dziećmi. Coś strasznie złego jest tutaj”?

Wiesz co? To, co opisałem nie jest hipotetyczne. Opisałem międzynarodowy bestseller „Sexual Behavior in the Human Male" („Seksualne zachowania mężczyzn” napisaną przez Dr. Alfred C. Kinsey'a i opublikowaną w 1948.

Kinsely był uwielbiany przez prasę jak wielki naukowiec, człowiek rodziny i odważny badacz, rozwijający naszą naukową wiedze o ludzkiej erotyce. W rzeczywistości Alfred C. Kinsey prawdziwym seksualnym psychopatą, jak każde z jego współczesnych biografów udowodni.

Szczegółowe tabele, o których wspomniałem – niemowląt i dzieci molestowanych przez „badaczy” korzystających z stoperów, aby zmierzyć i opisać ich przypuszczalne reakcje seksualne - są straszliwie realne. Znajduje się to w Tabelach 30-34. Nie wierz mi na słowo, idź do biblioteki i sam sprawdź. Nie mogę powtarzać w takich rodzinnych okolicznościach jak teraz, jakie rzeczy były robione tym biednym dzieciom, lecz gdy poczytasz własne słowa Kinsely'a zobaczysz, że nie promował on niczego innego jak tylko seksualne torturowanie setek małych dzieci, przypominając o niesławnym nazistowskim doktorze Józefie Mengele. Dwóch „badaczy”, na których w największym stopniu polegał, byli to seryjni pedofile Rex King i zdecydowany kryminalista nazistowski Fritz von Balluseck.

A oto zagadka, jesteś gotowy? Jak to możliwe, że nikt nie powiedział słowa na rzeczy tych dzieci, które były seksualnie wykorzystywane w najlepiej sprzedawanej książce Kinsley'a? Te przestępstwa były zapisane wyraźnie, czarno na białym. Jak to możliwe, że nikt nie powiedział: „Chwila! Czy tu ktoś jest? Jak mógł ten zwariowany naukowiec otrzymać takie dane, bez popełnienia straszliwych przestępstw? Dlaczego jest sławny, a nie w więzieniu?”

Dlaczego trzeba było 33 lat od tej publikacji, aby w 1981 roku jeden samotny badacz, Judith Reisman, doktor nauk, uczony – dmuchnął w gwizdek?

Co się z nami stało? Czy wzięliśmy jakieś ogłupiające tabletki?

Czy stajemy się bezmyślnymi zombi, gdy ktoś wkłada biały fartuch i nazywa siebie samego naukowcem?

Tak, tak się stało.

Makabryczne „badania” Kinsely'a nad seksualizmem dzieci w oczywisty sposób nikogo wtedy nie trapiły i, prawdę mówiąc, niewiele nas niepokoją i dziś. Większość ludzi słysząc te informacje będzie zszokowanych przez jakieś pięć minut, a potem pod naciskiem swoich problemów i zadań, po prostu przejdzie do czegoś innego – i zapomni.

Lecz nie jest to zapominane tutaj, w kulturze. Całe gmach seksualnej rewolucji we wszystkich swych przejawach – galopująca rozwiązłość, prawa gejów, aborcja, pornografia i tak dalej – włączając w to ostatni ruch na rzecz liberalizacji aborcji, zbliżający się wkrótce, dominujący dorosłych – seks dziecięcy – tutaj usłyszałeś o tym po raz pierwszy, uwierz mi – wszystko to wyrasta z Kinsley'a i jego badań, w których ten ruch ciągle opiera szuka naukowego usprawiedliwienia.

A jednak było to prawdopodobnie najgorszy przypadek zaniedbania w nauce XX wieku. Byliśmy nabici w butelkę przez długi czas, ale dlaczego tak się stało?

William Penn daje nam pewną wskazówkę: „Człowiek musi być rządzony przez Boga, bo inaczej poddaje się tyranom”.

Widzicie, po II Wojnie Światowej, Amerykanie rozwinęli w sobie niemal cześć dla nauki. W początkowych latach mężowie Boży byli mędrcami w społeczeństwie, dziś naukowcy – bez względu na swoje tajemnice, prywatne sprawy, bez względu rodzaj ukrytego, szalonego, wewnętrznego buntu przeciwko Bogu, który może panować nad nimi – są naszymi kapłanami. Dyskutowanie nad Kinsley'em było jak dyskutowanie nad Pismem, byłoby niemal świętokradztwem. Czy to w komercji, gdy oglądamy aktora ubranego w biały fartuch i noszącego stetoskop, czy w życiu, uznajemy naukowców i profesorów, „badaczy” i innych „ekspertów” za nasze autorytety i dajemy ich słowom więcej zaufania niż naszemu własnemu Bogu – a przy zdrowym rozsądku – nawet wtedy, gdy to co mówią, jest bez sensu.

Istota jest taka: Im bardziej odchodzimy od naszych judo-chrześcijańskich korzeni, jako jednostki i jako naród, tym bardziej jesteśmy pociągani do tych społecznych rewolucji i innych śmieci, do wszelkiego zniszczenia i nieszczęścia, które nieszczerze są opakowane jako wolność i postęp.

Zbliżamy się do końca, wiec czas na to, aby zadać pytanie: „Czy jest nadzieja?


Oczywiście jest nadzieja. Jest nadzieja dla każdego z nas, dla naszych rodzin zarówno na poziomie indywidualny, jak i dla tego największego z krajów.

Indywidualnie, ten bezmyślny bunt, w który tak wielu z nas wpadło, przeciwko naszym narodowym judeo-chrześcijańskim wartościom – w pogoni za fałszywymi ruchami wolnościowymi i szalonymi filozofiami – musi się skończyć. To nas zabija, musimy ponownie szczerze czcić Boga i 10 przykazań, oraz Kazanie Jezusa na Górze

Jest jednak znacznie więcej do zrobienia. Aby poradzić sobie z obrzydliwymi wpływami z zewnętrznej kultury, Amerykanie muszą uczyć swoje dzieci zasad stania w łasce wobec zła.

Ci „marketingowcy zła”, jak ich lubię nazywać, dominują, bardziej niż cokolwiek innego, dzięki sianiu zamieszania i zastraszaniu nas, abyśmy porzucali nasze postawy, abyśmy wątpili w to, co do czego kiedyś byliśmy przekonani i szli za nimi. Aby wyjść na przeciw temu, musimy po prostu rozwijać łaskę pod naciskiem – Ronald Regan miał ją – tą wspaniałą, oświecającą zdolność do patrzenia prosto w oczy , nawet jeśli nas okłamują, abyśmy nie dali się przez nich zastraszyć, zmieszać, czy zdenerwować. W ten sposób, ich plany zostaną z nimi, i nie wpłyną na nas i na nasze dzieci.

Patrząc szerzej, jedną wielką nadzieją zmiany, jaką widzę w Ameryce jest powstanie czegoś, co nazywamy Nowymi Mediami.

W książce „Marketing zła” stwierdziłem, że nie ma w Ameryce instytucji, która byłaby bardziej odpowiedzialna, bardziej brała udział w doprowadzeniu do tego, aby zło wyglądało na dobro, niż media parające się wiadomościami, ponieważ jest to filtr, przez który wszyscy uzyskujemy informacji. Prasa ma moc do tego, aby ujawniać i obalać marketingowców zła w każdym ruchu, lecz ma również moc do tego, aby przekazywać ich przesłanie dalej i dawać im nieuzasadnioną wiarygodność. Niestety, to przez ostatnich kilka dekad było ich głównym zajęciem.

Lecz co by było, gdyby cierpliwie, odważnie i zawzięcie zorientowane na prawdę media informacyjne byłby tutaj, aby ujawniać kłamstwa i zwiedzenie i pokazywać, czym one są w rzeczywistości? Nie liczyłoby się wtedy tak bardzo to, co marketingowcy zła robili czy mówili, czyż nie?

Nowe Media – jak internet, radio, kablówka, blogi, to wszystko równoważy zakorzenione, świeckie, lewicowe media jak New York Times i wielkie sieci telewizyjne i radiowe – wzrastają swoim wielkim wpływem na Amerykę.

Jeden drobny, osobisty przykład: organizacja, której służę jako dyrektor WorldNetDaily.com, doniosła ostatnio o wydaniu naukowej książki, która ma się wkrótce ukazać, w której wyraźnie popiera się uprawianie seksu dorosłych z dziećmi. Pokazaliśmy to na pierwszej stronie poniedziałek i wtorek, a ja skontaktowałem się z wydawnictwem, Howorth Press, skąd otrzymałem informację, że zdecydowali się w końcu nie wydawać tej książki. Po wysłuchaniu wielu rozgniewanych czytelników, chcieli, aby wszyscy wiedzieli o tym, że nie są zainteresowani wykorzystywaniem dzieci w jakiejkolwiek formie i zrezygnowali z wydania tej książki.

Jeden mały kroczek dla ludzkości, prawda? Po prostu jedna z wielu codziennych bitw, które Nowe Media prowadzą. Lecz pomyśl o tym tak: Przypuśćmy, że media zrobiły by podobnie, gdy Kinsley publikował swój bestseller promujący pedofilię, książkę, od której zaczęła się rewolucja seksualna. Być może Ameryka mogłaby uniknąć trochę tych cierpień i nieszczęść, które tak rozbiły i zrujnowały wiele milionów ludzi przez minione od tamtej pory dziesięciolecia.

Dlatego właśnie napisałem „Marketing zła”. Moim zamiarem było pokazanie tych ludzi i ukrytych technik, których używają od dziesięcioleci, aby nas złapać w pułapkę, wprowadzić w zamieszanie i zasiać zwątpienie w prawdy, które kiedyś znaliśmy. Jest to wstrętna gra i stawka jest bardzo wysoka – lecz, dzięki Bogu, gdy raz zrozumiemy, jak to działa, gra jest skończona.

Źródła:
http://poznajpana.org/
http://worldnetdaily.com/
  • 0

#2

mortyr.
  • Postów: 1171
  • Tematów: 46
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Moim zdaniem tu nie chodzi o nienawiść do USA. To jest niezgoda na globalizację, narzucanie innym krajom swojej woli itd. Gdyby USA nie stały fanatycznie po jednej stronie konfliktu (Izrael), to ludzie inaczej by postrzegali to państwo.
Sprzeciw wobec polityki jakiegoś państwa nie jest złem.
Zło to propagowanie mordów na bezbronnych cywilach, tortur, gwałtów, ograniczania praw jednostki, nieuzasadnionego niszczenia innej kultury i religii w imię wypaczonej wizji demokracji.

Polecam filmy o działalności masonów, to oni kierują USA, Izraelem i nie tylko.

Jeśli chodzi o aborcję, to powinna być dozwolona, gdy ciąża jest wynikiem gwałtu, życie kobiety jest zagrożone, lub dziecko ma obciążenia genetyczne.

W Polsce ok. 14,3 % populacji to ludzie niepełnosprawni.
Wskażnik urodzeń 1,25.
To są dane ze spisu powszechnego i badań jakie się przeprowadza w Polsce.
Te dane podają nam na wykładach z biomedycznych podstaw rozwoju.

Mamy za to wielu samobójców w wieku od 15 do 19 lat - najwięcej w Europie - profesor tłumaczy to wysokim bezrobociem.

Dominujemy we wszystkich statystykach śmiertelności wśród państw UE.

Jeśli chodzi o BUSHA, to jest antychrystem wg. Kodu Biblii. Jeśli sobie sprawdzimy i zliczymy to wychodzi nam liczba człowieka 666:

http://video.google....98&q=antichrist

Czy ten człowiek kojarzy czym jest skala zachowań seksualnych dzieci wg. Johnsona z 1996r. ? Czy wie na czym polega proces ewolucji człowieka i przemian wcześniejszego dojrzewania kolejnych pokoleń - powinien wpadać na wykłady z Biomedyki :mrgreen:

AKCELERACJA ROZWOJOWA - czyli przyspieszenia rozwoju występujące między pokoleniami - miernikiem jest wcześniejsze miesiączkowanie u dziewczynek.
  • 0

#3

BlueBoy.
  • Postów: 159
  • Tematów: 28
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mistrzowie manipulacji


Co najmniej 40 procent gazetowych wiadomości pochodzi od agencji PR albo z działów marketingowych firm, urzędów i stowarzyszeń. Public relations to szybko rozwijający się miliardowy przemysł, który manipuluje naszym sposobem postrzegania świata. Dziś profesjonaliści z tej branży pomagają nawet w kreowaniu wojen.

W styczniu magazyn gospodarczy „Brand Eins“ zamieścił reportaż o koncernie bananowym Chiquita. Tekst nosił tytuł „Od wyzyskiwacza do ideału" i roiło się w nim od komplementów. Wprawdzie wcześniej za obszarniczą politykę w Ameryce Łacińskiej nazywano Chiquitę „ośmiornicą“, ale to już historia. Choć wydaje się to zaskakujące, od 2001 roku koncernowi udało się przeobrazić z grzesznika w świętoszka.

Dołączona grafika

Human Rights Watch, pozarządowa organizacja zajmująca się ochroną praw człowieka opublikowała w kwietniu 2002 roku raport, według którego na plantacjach firm Chiquita, Del Monte i Dole zatrudniane są dzieci. Mają od ośmiu do trzynastu lat i nie przerywają pracy nawet podczas rozpylania trujących środków grzybobójczych. Jeszcze niedawno pracownicy plantacji bananów w siostrzanej firmie Chiquity w Panamie odmówili przystąpienia do pracy z powodu wstrzymania przez koncern wypłaty pensji.

Tego rodzaju informacje nie bardzo pasowałyby do relacji zamieszczonej w „Brand Eins“. Przeprowadzono wnikliwe badanie, ale przecież „nawet zło może się zmienić“ – usprawiedliwia niedociągnięcia Gabriele Fischer, redaktor naczelna pisma.

W każdym razie artykuł podobał się Corneli Kunze, szefowej na Niemcy największej, niezależnej agencji PR na świecie: Edelman. Chiquita jest ich klientem, a pani Kunze nie raz wniosła duży wkład w powstanie tego rodzaju historii.

W październiku ubiegłego roku agencja Edelman zorganizowała w Hamburgu dużą konferencję prasową. Wychwalano na niej zaangażowanie Chiquity w prace międzynarodowej organizacji ochrony przyrody Rainforest Alliance, promującej „zrównoważony rozwój środowiska i człowieka” w Ameryce Łacińskiej. Jak poinformowała Kunze, jeszcze przed konferencją prasową zaopatrzono dziennikarzy w materiały informacyjne. W ten sposób powstały laurkowe teksty, jak ten w „Brand Eins“.

„Dla firm borykających się z trudnościami kontakty z organizacjami pozarządowymi odgrywają kluczową rolę“ – mówi szef agencji, Richard Edelman w swoim biurze przy nowojorskiej Times Square. On właśnie pomaga nawiązać takie kontakty. Jest uważany za eksperta w niespodziewanym „zazielenieniu się“ firm.

Technika ta nazywa się „zielonym praniem“ i polega na tym, by wyglądać bardziej ekologicznie, niż się jest w rzeczywistości. Jest ona jednym z wielu instrumentów nowoczesnego public relations.

Pielęgnowanie owych – w dosłownym tłumaczeniu – relacji z otoczeniem ma znaczenie o wiele szersze. To codzienny zalew informacji o własnych klientach: firmach, organizacjach wyznaniowych, związkach zawodowych, krajach, armiach, stowarzyszeniach chemicznych i organizacjach ochrony zwierząt.

Medioznawcy oceniają, że co najmniej 40 procent gazetowych wiadomości pochodzi od agencji PR albo z działów marketingowych firm, urzędów i stowarzyszeń. Często owe „informacje“ przychodzą jako wyniki rzekomych badań i nie są postrzegane jako PR. „Zamiast obnażać propagandę, media stały się jej kanałem” – mówi John Stauber, założyciel niezależnego kwartalnika informacyjnego „PR Watch” i autor licznych publikacji o wpływach sektora reklamowego. Michael Haller, badacz mediów z Lipska ocenia, że w Niemczech na 30 tys. dziennikarzy politycznych i gospodarczych 15-18 tys. to specjaliści ds. PR. W USA te proporcje już dawno zmieniły się na korzyść branży PR.

W najbliższych latach public relations ma duże szanse, by stać się „czołową dyscypliną komunikacyjną, ważniejszą nawet od reklamy” – uważa Edelman. Bowiem proste slogany reklamowe zużywają się szybciej niż strategiczne sprzysiężenie profesjonalistów ds. PR: przemycanie historii do mediów, inscenizowanie wydarzeń, zamieszczanie nieprzypadkowych wywiadów, produkowanie pozytywnych artykułów. „Reklama tego nie potrafi” – stwierdza z dumą Edelman.

Niedawno jego agencji udało się wkraść do sieci na strony internetowe znanych autorów. Środowisko tzw. blogerów uchodzi za dość niezależne i trudne do manipulacji. Edelman podpisał umowy z niektórymi autorami. Potem jeden z nich wcisnął swoim starym kolegom entuzjastyczne wiadomości o supermarketowym gigancie Wal-Mart – kliencie Edelmana. Wystarczyło kilka godzin, by pozytywny „news“ rozpowszechnił się w sieci.

Wal-Mart, największy koncern handlowy na świecie, obracający 312 miliardami dolarów, zaangażował Edelmana minionego lata. Coraz głośniejsze stawały się zarzuty pod adresem firmy: Wal-Mart nie płaci za nadgodziny, odmawia przerw obiadowych i płacenia składek emerytalnych 775 tysiącom pracowników zatrudnionych w niepełnym wymiarze godzin.

Skąpy założyciel firmy, Sam Walton zawsze czuł wstręt do agencji PR, ale najwidoczniej nie dało się obejść bez ich pomocy. W dodatku minionej jesieni w kinach pojawiło się oskarżenie pod adresem Wal-Martu – film „Wysokie koszty niskich cen”. Zarzucał koncernowi, że skutkiem ubocznym jego ekspansji stały się wyludnione miasteczka, zrujnowanie konkurencyjnej klasy średniej i podłe warunki pracy.

Edelman odparował kampanię krytyków ze swojej „kwatery wojennej“, urządzonej w głównej siedzibie koncernu w stanie Arkansas. Podobnie jak przeciwnicy Wal-Marta, Edelman zaangażował znanych konsultantów politycznych, tzw. spin doctors, wśród nich byłego doradcę Ronalda Reagana – Michaela Deavera. To oni odparli każdy zarzut krytyków. „Aby ci, którzy zwalczają firmę, nie decydowali wkrótce o jej losach“ – stwierdził Deaver. (...)

Kampania PR przypomina kampanię wyborczą, a czasami nawet wojnę. Bo niekiedy nawet wojny kreowane są przez profesjonalistów ds. PR. Nie tylko tak jak w filmie „Wag the Dog“ („Fakty i akty“ – przyp. Onet), gdzie Dustin Hoffman jako starzejący się reżyser Hollywood fabrykuje gdzieś w Europie Wschodniej rzekomą wojnę, by odwrócić uwagę mediów od prawdziwego skandalu obyczajowego, w który zamieszany jest prezydent USA.

Można być pewnym, że także w obecnym konflikcie na Bliskim Wschodzie na wszystkich frontach pracują agenci PR. Ale może nigdy się o tym nie dowiemy albo stanie się to dopiero po upływie lat. Tak jak w przypadku wojny w Zatoce Perskiej.

Gdy 27 lutego 1991 roku amerykańskie czołgi zmierzały do stolicy Kuwejtu, setki mieszkańców machały im na powitanie, trzymając w ręku małe amerykańskie chorągiewki. Niektórzy mieli nawet flagi brytyjskie. W ówczesnej pierwszej wojnie w Zatoce Perskiej fetowano Amerykanów jako wyzwolicieli. Ten wizerunek miały także sugerować obrazy.

„Nie dziwili się nigdy państwo, jak mieszkańcy Kuwejt City, mający za sobą siedem miesięcy długiej i bolesnej okupacji irackiej, byli w stanie zdobyć małe amerykańskie chorągiewki?“ – to pytanie po zakończeniu wojny zadał John Rendon na forum Rady Bezpieczeństwa Narodowego. I po chwili dodał: „Cóż, znacie państwo odpowiedź. To było jedno z moich zadań“.

Ten mężczyzna jest szefem Rendon Group, agencji PR z siedzibą w Waszyngtonie. Jej specjalność to medialna mobilizacja. Z dokumentów Pentagonu wynika, że w latach 2000-2004 Rendon zawarł z Departamentem Obrony 35 umów na co najmniej 50 milionów dolarów. W biurowcu przy waszyngtońskiej Connecticut Avenue 1875 zarówno w hali wejściowej, jak i przed drzwiami do pomieszczeń biurowych nie ma szyldu z nazwą firmy. Gdy zagadnąć przemykających pracowników o ich szefa, reagują jak autyści.


Można powiedzieć, że Rendon należy do wojennego inwentarza Amerykanów. Jego agencja była wszędzie tam, gdzie w ciągu minionych 17 lat wyruszały na wojnę oddziały USA. Rendon przygotowywał inwazję amerykańską w Panamie. W Afganistanie pomagał światu zrozumieć konieczność nalotów dywanowych. Czasami był na miejscu wydarzeń jeszcze przed przybyciem żołnierzy, jak w 1991 roku w Kuwejcie, aby rozdać chorągiewki. Jego firma kreuje informacje, manipuluje ujęciami, rozprasza frontowe wątpliwości. „Wojownik informacyjny“ – mówi o sobie Rendon.

Zwłaszcza do ludzi jego pokroju pasuje naczelna zasada PR: najlepszą kampanią jest ta, która nie jest jako taka postrzegana. I tak branża public relations stała się mulitimiliardowym biznesem. (...) Wprawdzie jej obrotom daleko jeszcze do tych, jakie osiąga przemysł reklamowy (w USA to 174 miliardy dolarów rocznie), ale public relations rozwija się znacznie szybciej, a granice między tymi dwoma działaniami marketingowymi są i tak dość płynne. Gdy reklama popularyzuje markę Nike, towarzysząca jej kampania PR dba o dobre samopoczucie konsumentów. Dopiero public relations doprowadził do tego, że Nike zyskała wizerunek przyjaznej ludziom. Sprawiła to sprzedaż plastikowych pasków mających rzekomo pomóc walce z rasizmem. Tymczasem pracownicy w azjatyckich fabrykach Nike jeszcze w 2003 roku musieli łykać środki pobudzające, by mieć siły do dłuższej pracy.

Zawodowcy od PR są menedżerami zdolności postrzegania. „Sprawdzają, jak elastyczna jest prawda“ – mówi Klaus Merten, specjalista ds. komunikacji, który przez lata zajmował się badaniem tej branży. (...)

Szczególnie osobliwą kampanię przeprowadziła w październiku 1990 roku agencja Hill & Knowlton. Firma otrzymała od amerykańskiego rządu zlecenie pozyskania przychylności opinii społecznej w sprawie wojny w Zatoce Perskiej. Przed deputowanymi do Kongresu wystąpiła 15-letnia kuwejcka pielęgniarka Nayirah i ze łzami w oczach opowiadała, jak irakijscy żołnierze w kuwejckich szpitalach wyciągali z inkubatorów niemowlęta i rzucali je na ziemię. Z pomocą własnej ekipy kamerzystów Hill & Knowlton postarał się, by ten występ trafił do prawie wszystkich stacji telewizyjnych w kraju.

Ówczesny prezydent George Bush wielokrotnie wplatał to wystąpienie do swoich przemówień. Był tylko jeden problem: wszystko zostało zmyślone. W lutym 1992 roku wyszło na jaw, że Nayirah jest córką kuwejckiego ambasadora w USA. Konsultantka Hill & Knowlton dokładnie przestudiowała z nią to łzawe wystąpienie.

„Prawdziwym polem bitwy jest w naszym kraju społeczeństwo” – stwierdził sekretarz obrony Donald Rumsfeld. „Sprzedajemy produkt” – miał powiedzieć były szef dyplomacji Colin Powell o wysiłkach reklamowych amerykańskiego rządu podczas wojny w Zatoce Perskiej. (...)

Specjaliści ds. public relations są także tłumaczami, dążącymi do zdobycia władzy nad znaczeniem pojęć, uelastycznieniem słów, dyktowaniem skojarzeń. W ten sposób zwolnieni stają się wolnymi współpracownikami, dopłaty zamieniają się w odpowiedzialność własną, a ludzie w ludzki kapitał. Anonimowe koncerny przeobrażają się nagle w czujące istoty.

Najbardziej wrażliwe spośród nich mogą sobie przypiąć społeczną etykietkę „Global Compact“ autorstwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Tę inicjatywę wysunął w 1999 roku sekretarz generalny Kofi Annan. Za naruszenie zasad programu nie grożą żadne sankcje. Dlatego sygnatura „Global Compact“ określana jest przez krytyków tego pomysłu jako „niebieskie pranie“.

W 2003 roku, w czasie członkostwa koncernu Bayer w pakcie społecznej odpowiedzialności biznesu, niemieckiemu koncernowi chemicznemu zarzucono tolerowanie pracy dzieci w fabrykach jego indyjskich dostawców. Firma opóźniała ponadto wypłatę odszkodowań dla ofiar zatrucia w południowoafrykańskiej firmie-córce, kiedy to doszło także do skażenia wód gruntowych. Rzecznik koncernu nie wie, czy w ogóle powinien jeszcze zajmować się takimi starymi historiami. Inny odsyła do branżowego zrzeszenia zawodowego. Radzą, by zwrócić się do niezależnej od koncernu spółki Lanxess, odpowiedzialnej za tamte sprawy. Metoda uników zawsze wygląda tak samo.

Bayer jest także członkiem EuropaBio. Inaczej niż sugeruje nazwa, organizacji tej chodzi nie o produkty biologiczne, lecz promocję technologii genetycznych w Europie. Sceptycyzm Europejczyków ma się przekształcić w euforię dzięki zachęcającym obietnicom rozwiązania problemu głodu i stworzenia ogromnej liczby miejsc pracy. Takie stowarzyszenia, jak EuropaBio nazywa się „grupami frontowymi“, najczęściej są one sterowane przez agencje PR. Ich zadaniem jest zneutralizowanie krytyków i wpływanie na polityków. Tylko w USA istnieje ponad 160 tego rodzaju organizacji. Burson-Marsteller, jedna z największych na świecie agencji PR, pilotuje EuropaBio.

Kiedyś agencja pospieszyła z pomocą dawnej korporacji chemicznej Union Carbide, aby po katastrofie chemicznej w indyjskim mieście Bhopal (do dzisiaj pół miliona ludzi cierpi na skutek zatrucia) zaprezentować ją jako opiekuńcze przedsiębiorstwo. Największej na świecie korporacji naftowej Exxon profesjonaliści PR ruszyli na odsiecz po katastrofie tankowca Exxon Valdez w 1989 roku. Pod koniec lat siedemdziesiątych Burson-Marsteller pracował dla argentyńskiej junty wojskowej. W środku zimnej wojny spin doctors zatroszczyli się o lepszy wizerunek rumuńskiego dyktatora Nicolae Ceauşescu.

W Brukseli, europejskiej Mekkce lobbyzmu, już dawno zadomowiły się te amerykańskie olbrzymy. Jednak ze swoimi 15 tysiącami promotorów różnych interesów miejscowe środowisko nie jest nawet w połowie tak liczne jak w Waszyngtonie. Wpływ na decyzje polityczne jest przy tym chętnie osłaniany przez odpowiednią kampanię PR. Oto jeden przykład. W przeszłości przemysł stosował w elektronice, siedzeniach samochodowych, obudowach komputerów i kanapach jako środek przeciwpożarowy substancje zawierające brom. Okazało się, że ów pierwiastek chemiczny, porównywany często do takich trucizn chemicznych jak pescytyd – DDT i polichlorowane bifenyle – PCB, odkłada się w organizmie człowieka. Dlatego od 2004 roku w Unii Europejskiej zakazano niemal w ogóle używania bromu. Już dawno pojawiły się na rynku inne możliwości, po które sięgają takie firmy jak Sony.

Ostatnia rozpowszechniona substancja zawierająca brom to deca-BDE. Jest używana głównie w Wielkiej Brytanii, gdzie przyjęto przyjazne przemysłowi uregulowania przeciwpożarowe. Ponieważ w marcu 2005 roku Rada Naukowa UE wypowiedziała się bardzo sceptycznie na temat deca-BDE, efektem było wydanie w czerwcu zakazu stosowania go w nowych urządzeniach elektrycznych i elektronicznych.

Ale wówczas pojawili się zawodowcy z agencji Burson-Marsteller. Brukselskie biuro agencji PR znajduje się przy Avenue de Cortenbergh 118, w typowym zakątku lobbystycznym, położonym w cieniu kompleksu budynków Unii Europejskiej. (...) To stąd Burson-Marsteller steruje Alliance for Consumer Fire Safety in Europe (ACFSE), stowarzyszeniem zatroskanych strażaków, dla których brom nie jest aż tak bardzo ważny.

„ACFSE zostało założone w 1998 roku przez brytyjskiego dyrektora pożarnictwa, Roberta Grahama” – mówi Jeremy Galbraith z agencji Burson-Marsteller. Emerytowany strażak Graham przypomina sobie coś innego. „Przyszedł do mnie pewnego dnia jakiś pan Rapp z agencji. Nie robię z tego żadnej tajemnicy” – opowiada. Rapp był wówczas pracownikiem agencji Burson-Marsteller. Graham wiedział, że istnieją inne środki niż substancje zawierające brom. Ale na potrzeby nowych brytyjskich przepisów przeciwpożarowych nauczył się, że deca-BDE jest produktem najbardziej ekonomicznym, jeśli chodzi o koszty. I opowiadał o tym dalej. (...)

Z punktu widzenia agencji public relations Graham był strzałem w dziesiątkę. Jeśli chodzi o przepisy przeciwpożarowe, trudno sobie wyobrazić bardziej wiarygodną osobę.

Grupy frontowe, jak forum w sprawie bromu, należą do najstarszych technik branży PR, stworzonych niegdyś przez Edwarda Bernaysa, bratanka Zygmunta Freuda. Bernays wymyślił je podczas pracy dla Lucky Strike`a. Zaprosił wybranych dziennikarzy na wielkanocną paradę na nowojorskiej Fifth Avenue. Wcześniej zaangażował grupę znanych kobiet, które w czasie parady miały palić papierosy, co było wówczas zabronione w miejscach publicznych. Bernays uczynił z papierosów „pochodnie wolności“, a palaczki stały się czymś w rodzaju początków ruchu kobiecego. Rzecz jasna sprzedaż Lucky Strike poszybowała w górę.

Finezja Bernaysa polegała na tym, że nie koncentrował się na określonym produkcie, lecz na zmianie zachowań odbiorców. Na potrzeby innej kampanii znalazł lekarzy zalecających „pożywne śniadanie“, czyli jajka na bekonie. Bernaysa zatrudnił przemysł mięsny, którego obroty notowały wówczas tendencję spadkową.

Gdy socjolog Stuart Ewen zbierał materiały do swojej książki „PR! A Social History of Spin“ i szukał początków masowej manipulacji, zagłębił się w lekturę książek Bernaysa. „Jeżeli uda się zrozumieć psychikę jakiejś opiniotwórczej grupy społecznej, możliwe staje się kontrolowanie i sterowanie masami według naszej woli i bez jej wiedzy“ – napisał Bernays. Postrzegał siebie jako kogoś, kto trzyma w ręku guzik do sterowania społeczeństwem.

Ewen spotkał go na początku lat dziewięćdziesiątych. Bernays miał 98 lat, a jego dom był pełen pamiątkowych zdjęć, pokazujących go z Winstonem Churchillem, Henry Fordem, czy podczas konferencji pokojowej w Wersalu w 1919 roku. „Goebbels miał w swojej bibliotece wszystkie moje książki“ – powiedział Bernays, który był Żydem.

Podobnie jak tysiące pisarzy, nauczycieli i artystów Edward Bernays pracował w czasie I wojny światowej w Committee on Public Information (CPI). Komitet miał spopularyzować wojnę na froncie domowym i – co pozostaje aktualne – „uczynić świat bezpiecznym dla demokracji”. Tak brzmiał ówczesny slogan CPI. Później magazyn „Life“ zaliczył Bernaysa do setki najbardziej wpływowych Amerykanów XX wieku.

„My nie handlujemy obrazami, tylko rzeczywistością“ – tak ikona public relations opisała istotę swego zawodu.

Nils Klawitter SPIEGEL; Onet.pl
  • 0

#4

Sadhu.
  • Postów: 144
  • Tematów: 2
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Kolejny artykuł przerażająco prawdziwy...
czy po takiej lekturze rzeczywiście trudno sie zastanowić nad tym, w ILU jeszcze dziedzinach życia jesteśmy okłamywani i manipulowani? Polecam te przemyślenia szczególnie tym, którzy bałwochwalczo wierzą w to, co im sie podaje na tacy...
  • 0

#5

jsr.
  • Postów: 3
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

beton ;F gdyby chcieli nami manipulowac to nie dopuszczaliby do wydawania takich ksiazek, filmow itp
  • 0

#6

Patryczek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 18
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Po 1 primo mną nikt nie manipuluje po 2 primo mam swoje zdanie i swoje gusta muzyczne [ nie słucham komerchy :] ] po 3 primo mało kiedy oglądam telewizje wtedy kiedy jest ciekawy film albo program ale to sie żadko zdarza po 4 primo nie znosze reklam więc takie malboro nie robią dla mnie wrażenia :smile: ;-) :P :> to chyba wszystko na ten temat a jesli ktoś to kupuje to staje sie ofiara marketingu i to jego problem że sie wpakował w takie gówno za przeproszeniem ja nie bede wyciągał ludzi z błota nie jestem od tego niech sami sie domyślą że źle robią moge ich jedynie nakierować że źle robią ale z bagna niech sie sami wyciągają bo to ich życie a w życiu można tak naprawde liczyć na siebie i na najlepszych przyjaciół[niekomercyjnych :P ] ;-)
  • 0

#7

Ejael.
  • Postów: 1261
  • Tematów: 56
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Jako były dziennikarza (od tygodnia bezrobotny i z tego powodu bardzo szczęśliwy :-D ) i współpracownik kilku agencji PR mogę obiektywnie stwierdzić że w Polsce informacje kreowane sięgają nawet 60 % wszystkich informacji w mediach. Idą na to olbrzymie pieniądze - firmy opłacają ci wakacje, posiłki, bankiety, przejazdy po kraju, hotele, telefony itp. tylko po to żebyś napisał jakiś miły dla nich tekst. To samo robią partie polityczne (chociaż u nas one starają się raczej ułatwiać ci pracę bo boją się transakcji gotówkowych ze względu na presję konkurencji) oraz wywiady obcych państw. Media kreują wydarzenia polityczne i tematy - nie bez przyczyny nazywane są "4 władzą" a często wychodza na wyższe pozycje.

Patryczek, niewielu jest ludzi niezmanipulowanych - wmawiają ci wszystko na każdym kroku: a to że musisz coś kupić, a to że produkt X jest lepszy od produktu Y, a to że ten polityk zły a tamten dobry, a to że taki pogląd słuszny a inny niesłuszny, a to że zycie wygląda tak a nie inaczej itd.
Smutne to dlatego za kilka lat spadam z rodziną na wieś i będę do końca swoich dni kury szczać prowadzał :-D
  • 0

#8

Chessman.
  • Postów: 1031
  • Tematów: 11
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Wszystko ok ale "Nauczanie o homoseksualizmie pięciolatków w szkołach publicznych. " O straaaaaszne, homoseksualiści to największe zło, o heteroseksualistach też się nie powinno wogóle wspominać, tak samo jak ateiści. Od razu widać, że to napisał jakiś liberał :)
  • 0

#9

Patryczek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 18
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Patryczek, niewielu jest ludzi niezmanipulowanych - wmawiają ci wszystko na każdym kroku: a to że musisz coś kupić, a to że produkt X jest lepszy od produktu Y, a to że ten polityk zły a tamten dobry, a to że taki pogląd słuszny a inny niesłuszny, a to że zycie wygląda tak a nie inaczej itd.
Smutne to dlatego za kilka lat spadam z rodziną na wieś i będę do końca swoich dni kury szczać prowadzał

Bo ci ludzie są nienormalnie,niemoralni, nie odróżniają dobra od zła... ja od samego początku wiedziałęm co jest dobre a co złe... nigdy nie lubiałem reklam,papierosów... i wszystkiego co jest modne...
  • 0

#10

Cote-d'Or.
  • Postów: 614
  • Tematów: 16
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

nigdy nie lubiałem reklam,papierosów... i wszystkiego co jest modne...


szkoda, że tak mało ludzi nie daje sobą manipulować, a może tylko wydaje nam się, że nie ulagamy manipulacji ?
  • 0

#11

Patryczek.
  • Postów: 577
  • Tematów: 18
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

a może tylko wydaje nam się, że nie ulagamy manipulacji ?

Ja nie ulegam nie ulegałem i nie bede ulegał od początku nie znosiłem reklam i telewizji dlatego mam to wyuczone jako nawyk :>
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych