Napisano 24.08.2011 - 17:54
A propos tematu, to w moim mieście był przypadek, gdy młody chłopak wygrał w lotto 20 mln zł (swego czasu był to rekord w kraju). Kupił sobie motocykl (pewnie nie tylko), ale w ciągu paru tygodni miał wypadek, którego nie przeżył...
Napisano 24.08.2011 - 18:07
Gdybyś tyle wygrał, to nie musiałbyś pracować do końca życia, nie musiałyby też pracować twoje dzieci ani wnuki (oczywiście gdybyś wydawał te pieniądze w miarę rozsądnie, a nie 200 tysięcy dziennie). A gdybyś większość tej kwoty wpłacił na lokatę, a "na życie" zostawiłbyś sobie "tylko" kilka milionów i gdybyś tą lokatę odnawiał w kółko, to mógłbyś żyć z samych odsetek z lokaty. W ten sposób zapewnił byś godne życie swoim dzieciom, wnukom, braciom, siostrom i w ogóle całej swojej rodzinie na najbliższe kilkaset lat.
Pieniądz dają złudne szczęście. Ja gdybym wygrał - powiedzmy 300 milionów dolarów - z 90 % tej kwoty rozdałbym na cele charytatywne. Wiedząc że pomogłem mojej cywilizacji, byłbym spełniony moralnie. Żaden domek z basen, porsche, ferrari czy inne duperele technologi nie zastąpią tego spełnienia.
Powiedzmy, że wpłaciłbyś 200 mln na roczną 5%-ową lokatę. Po roku miałbyś dodatkowe 10 mln minus podatki to jakieś 9 mln - chyba by ci tyle wystarczyło na rok? I co roku wzbogacałbyś się o dodatkowe kilka milionów bez kiwnięcia palcem.
I chyba byłbyś bardziej spełniony moralnie, wiedząc, że twoje dzieci, wnuki, prawnuki i jeszcze kilka kolejnych pokoleń twoich potomków nie musi pracować i martwić się o pieniądze.
Oczywiście na cele charytatywne też warto by przeznaczyć jakąś kwotę - ale raczej nie aż 90%.
Użytkownik Hologram edytował ten post 24.08.2011 - 18:10
Napisano 24.08.2011 - 19:27
Napisano 24.08.2011 - 19:59
Napisano 24.08.2011 - 20:43
Użytkownik ChopAndChange edytował ten post 24.08.2011 - 20:50
Napisano 24.08.2011 - 21:02
Hologram - a jeżeli takie 300 000 000 PLN to pieniądze, których nie wygrałeś, tylko byłeś na tyle mądry i obrotny, że założyłeś biznes, który zaczął przynosić wysokie dochody i sam doszedłeś do takich pieniędzy poprzez ciężką pracę, dajmy na to przez 10lat dzień w dzień po kilkanaście godzin? Też tak chętnie rozdawałbyś innym swoje ciężko zarobione pieniądze?
Jakąś tam niewielką sumę może i oddałabym na cele charytatywne (co zresztą ci miliarderzy, o których mówisz, też czynią, wystarczy trochę pogrzebać w internecie), ale to byłby tylko niewielki procent kwoty, jaką bym wygrała/zarobiła na złotym interesie. Dlaczego mam rozdawać swoje pieniądze innym? Skoro mnie się udało tyle zarobić, to inni też mogli w ten sposób pracować. Skoro dopisało mi szczęście na loterii - oni też mogli kupić los. Nie żyjemy w socjalizmie, gdzie każdy ma mieć po równo.
Rodzina? Bardzo proszę: rodzice, dziadkowie, czy rodzeństwo - pewnie, że bym im pomogła, zabezpieczyła ich przyszłość, czy kupiła lepsze samochody. Ale dlaczego niby miałabym pomagać ciotkom, wujkom, kuzynostwu, którym nawet nie chce się ruszyć tyłka na pocztę, żeby mi przysłać pocztówkę z życzeniami na święta?
Przyjaciele? W porządku - mogę im kupować prezenty na urodziny za 200zł, zamiast za 20zł, albo zabrać ich na fajną wycieczkę, ale dlaczego miałabym im dawać pieniądze, czy pomagać spłacać kredyty?
Poza swoimi rodzicami i chłopakiem nie znam absolutnie żadnej osoby, która byłaby skłonna podzielić się ze mną swoim majątkiem, więc dlaczego ja miałabym to czynić?
Odnośnie bieżącego wątku rozmowy w tym temacie warto wspomnieć o mojej rodzinie: oboje rodzice wychowali się w bardzo biednych rodzinach, na wsiach, wśród ludzi, którzy ledwo łączyli koniec z końcem. Mój ojciec, pochodzący z zapadłej wsi mazowszańskiej wyjechał do Wrocławia jako 14latek (!), sam, jeden, żeby tutaj zdobyć zawód. Imał się wszelkich zajęć, z jakich mógł się utrzymać. Jak skończył szkołę pracował na dwa etaty w budowlance. Jego dwaj starsi bracia nie pomagali mu finansowo, ponieważ, pomimo tego, że obaj pracowali na Zachodzie, to woleli przepić wypłatę, a żonom i dzieciom przesłać marne grosze, niż żyć na poziomie.
Ojciec w końcu otworzył własną firmę budowlaną, zaczął dostawać zlecenia z Urzędu Miasta. I się wiodło. I nagle wszyscy sobie o nim przypomnieli, zaczęli nas odwiedzać, dzwonić, opowiadać, jak im ciężko, jak ledwo koniec z końcem wiążą. Pomagał, no bo rodzina. Nadszedł kilkuletni kryzys w branży - cisza. Nikt nie dzwonił nikt nie pytał, czy ojciec sobie radzi i może utrzymać rodzinę. Sytuacja się poprawiła, ojciec kupił dużą działkę we Wrocławiu, wybudował nam piękny dom, kupił działkę pod miastem i wykopał staw, żebyśmy mieli gdzie wypoczywać w ciszy. I znów ciągle ktoś czegoś potrzebuje, bo sobie nie radzą. Brat mojej mamy jest zadłużony u ojca na ponad 100 000zł, które pożyczał systematycznie przez lata. Do tego doszły straty finansowe przez rozbicie samochodu dostawczego, który był kupiony dwa miesiące wcześniej z salonu. Auto do kasacji. I nikomu nawet przez myśl nie przechodzi, żeby jakiekolwiek z pożyczonych pieniędzy zwrócić. Po co? Przecież mamy pieniądze, przecież stać nas, żeby pożyczyć raz na kilka miesięcy parę tysięcy złotych. Przecież kupimy drugi samochód. Ale nikt jakoś nie pamięta, że te pieniądze wcale nie spadły z nieba i trzeba było na nie zapracować. A jak mój ojciec proponuje komuś z rodziny jakąś fuchę, bo potrzebuje ludzi, z której można zarobić kilka klocków - no co ty! Przecież to obraza! Za kogo ty mnie masz? Ja mam dla ciebie pracować? Nie gadaj głupot, tylko pożycz 500zł do grudnia.
Użytkownik Hologram edytował ten post 24.08.2011 - 21:05
Napisano 24.08.2011 - 21:09
Napisano 24.08.2011 - 21:10
Użytkownik Thornberry edytował ten post 24.08.2011 - 21:12
Napisano 24.08.2011 - 21:11
Napisano 24.08.2011 - 21:13
Użytkownik NaziCommunism edytował ten post 24.08.2011 - 21:13
0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych