Po pierwsze, jeśli o ewolucję chodzi - płodzenie potomstwa nie w każdej sytuacji jest działaniem pożądanym. Jeśli zwierzak na przykład nie ma akurat dostatecznie dużo żarcia, to spłodzenie potomstwa może tylko zaszkodzić, bo matka albo nie będzie miała jedzenia i zeżre potomstwo (co z kolei oznacza, że sporo "zasobów" zostanie straconych, bo wpakowała w potomstwo w brzuchu więcej "surowców" niż otrzymała ze zjedzenia go), albo będzie sama jadła - i potomstwo padnie z głodu, albo da potomstwu - i sama padnie, zaś jej następcy bez jej opieki dosyć szybko zginą.
Z tego wynika że starsze pokolenia bardziej podlegały ewolucji niż my. Cywilizacja i "świadomość dostatku dóbr" sprawia że łamiemy naturę wstrzymując się od potomstwa?
Kiedyś ludzie mieli mniej i rodzili więcej, dzisiaj nie zrezygnujesz z możliwości corocznych wakacji w egipcie za cenę brzdąca w rodzinie.
Dzisiaj opieka jest lepsza (dowodem mniejsza śmiertelność) a przyrost mniejszy? Że niby co, informacja cywilizacyjno-kulturowa dociera z opóźnieniem do genów?
Poza tym - człowiek jest zwierzęciem z na tyle zaawansowanym mózgiem, że jest w stanie wyzwolić się z okowów praw rządzących ewolucją i pokazać selekcji naturalnej środkowy palec. Do tego dochodzi też fakt, że u bardziej rozwiniętych zwierząt seks =/= płodzenie potomstwa, bo jego uprawianie pełni także inne funkcje. (zacieśnianie więzi między poszczególnymi osobnikami, przyjemność etc.)
No i mamy sedno sprawy. Ja mówię że ten palec pokazał ewolucji dawno temu ktoś mocniejszy od nas, Ty, że właśnie ty i twoje pokolenie dopiero robi to.
Gdyby był w każdych warunkach a nie tylko w strukturach żywych zmieszanie cukru z wodą zaowocowałoby dobrym winem po silniejszym zamieszaniu w naczyniu.Dobór naturalny jest w każdych warunkach. Jeżeli mamy jednostkę o pozytywnych cechach, to nawet jeśli część potomstwa będzie miała cechy utrudniające przetrwanie, to jest naprawdę spora szansa na to, że większość potomstwa odziedziczy cechy pozytywne.
Stąd, że niechciałbyś aby karzeł został mężem twojej córki a matoł nauczycielem twoich dzieci.Ponadto skąd wniosek, że karzeł i "matoł" = zła cecha? Gdyby ludzkość nagle została zmuszona do życia w małych jaskiniach, to ów "karzeł" radziłby sobie znakomicie. Z kolei co do matoła... nie wiem czy zauważyłeś, ale większość zwierząt nie ma IQ na poziomie 180 - a jednak sobie doskonale radzą.
Czy poznałeś wysztko w religii że uzurpujesz sobie prawo do obalania jej? Czy znasz łzy upadku, radośc nawrócenia, wyrzut sumienia, bezradność w trudnej chwili, nadzieję że jest głębszy sens w tym wszytkim? (a są to rzeczywiste skłądniki religi, bo stoją za nimi konkretni ludzie i ich słowa/przemiana). Czy tylko przez dobrą soczewkę intelektu skupiłeś się na nieścisłościach pism i wykolejeniach wśród niektórych kapłanów?Ogółem - już na pierwszy rzut oka widać, że o ewolucji nie wiesz niemal dosłownie NIC. I ty teraz próbujesz tą teorię obalać, lol. (chyba obalać, bo trudno mi dojść do wniosku co jest myślą przewodnią w twoich postach)
Na które pozwolisz swoim dzieciom (bo na religijnośc zapewne nie) ?Zgadza się - miejskie legendy, podobnie jak inne opowiastki, mity etc. również są wytworem kultury, czyli: są wynikiem ewolucji kulturalno-społecznej.
Kiedy twoje dziecko zachoruje na śmiertelną chorobę i jedynie twoja trzustka może je uratować oddasz ją i powiesz "oddałem życie za swoje dziecko, ale nie wiem czy ono ma jakąkolwiek wartość" ?To, że ktoś oddał życie za coś nie znaczy, że dana rzecz jest prawdziwa albo w ogóle ma jakąkolwiek wartość. Tysiące, ba, miliony Niemców za czasów drugiej wojny oddało życie za ideę nadczłowieka i walkę z "gorszymi rasami". Nie oznacza to jednak, że mieli rację bredząc o rasie panów i innych dyrdymałach.
Jakie wartości należy wpajać od dziecka aby były przydatne społecznie i jednocześnie były bardzo niekatolickie?To, czy ktoś jest skłonny oddać życie za coś oznacza tylko tyle, że ten ktoś BARDZO wierzy w to, za co oddaje życie. Różnica między niebem/piekłem a korporacjami polega na tym, że w przypadku religii mamy do czynienia z indoktrynacją niemal od urodzenia (chrzest i "wychowywanie według katolickich wartości"), kiedy to dziecku się wpaja, że niebo jest prawdziwe, że jak nie zrobi tego i tego to bóg będzie zły, jak oddasz życie to będziesz mieć nagrodę po śmierci etc.
Zniknie chrześcijaństwo to i przestanie istnieć indoktrynacja?
Mnie przeraża jednostronność obaw o kasę topioną w "korporacji zwanej KK". Kościołowi zazdrościsz/zabraniasz/ krytykujesz kasy. Państwo zabiera ci około 70% w różnej postaci a ty pokorny baranek - obcinają Ci głowę a ty drzesz się że twój kolega stracił palec? ( no bo ty nie dajesz na KK)