Kilkadziesiąt minut temu znów zajrzałem śmierci w oczy. Muszę napisać temat, bo mi nie da. O godzinie 16.15 w szybkim tempie zbierałem ciuchy, bo przyszła burza. Już padało i w ostatniej chwili przed najgorszym deszczem udało mi się zebrać wszystko. Wyłączyłem korki, wszystko z kontaktu co tylko możliwe no i siedzę spokojnie. W międzyczasie naszło mnie na fajke, ale pomyślałem, że zjem coś wcześniej. Burza trwała 20minut, ale była konkretna i dość mocno pioruny uderzały, a grzmot występował po 2,3 sekundach od błysku. Do sedna, robię sobie te kanapki, a tu jak nie pierdyknie w jednej sekundzie, i tylko zobaczyłem z kontaktu taki łańcuch na nóż, który trzymałem w ręce. Odrzuciło mnie na lodówkę, zrobiło się czarno przed oczami na kilka sekund. Przeszedłem do następnego pokoju, a serce mi już waliło jak oszalałe, ręce trzęsły się jak cholera. No i pytanie czy to możliwe, żeby piorun jakoś przebył tę drogę i mnie uderzył? Chyba miałem sporo szczęścia, bo rączka od noża jest pokryta jakimś tworzywem, a większość noży u mnie jest w całości metalowych.
Masz szczęście że byłeś w domu i najlepiej nigdy nie wychodz w czasie burzy,moje przypuszczenie jest takie, piorun nie uderza gdzie mu pasuje,musi mieć wysłany sygnał elektryczny od rzeczy lub osoby , ten sygnał jest jak laserowy celownik snajperski, namierzenie i strzał.
Może to Ty byłeś naładowany w czasie burzy jakimś ładunkiem elektrycznym w czasie przebywania na powietrzu,jednym słowem byłeś celem.
mialem kiedys taka zabawe w ramach przechodzenia przez wiek mlodych i gniewnych w "przelamywanie barier swojego strachu",ktora choc w gruncie rzeczy pomogla mi oswoic stres i po czesci kontrolowac to uczucie strachu przed czyms nieznanym i nowym,ktore czasem rodzi sie u kazdego z nas,to niosla tez ze soba sporo ryzyka-teraz to widze jako juz ta dorosla wyzsza forma w trybie ewolucji peruna

"boisz sie?"..."jasne ze tak"..."no to na co czekasz.dawaj,dawaj"..."dalej sie boje"..."e tam skacz"..."i co uda sie?"..."jasne ze tak,dawaj,dawaj,skacze w koncu z toba".."no dobra"-moj aniol stroz zdaje sie ze nigdy nie byl rwanym mowca bo gosc na lewym ramieniu zawsze wygrywal w takiej sytuacji,no ale zawsze skakal w lek ze mna a biedny aniol stroz chcac,nie chcac wraz z nami...czasem bylo niebezpiecznie a czasem nie,zawsze chodzilo o pokonanie tego uczucia strachu...
w kazdym razie lubie wedrowac po gorach(typu okolice zywca) godzinami od zawsze i tym razem bylo tak samo...niezaleznie od pogody i pory dnia byleby przejsc z jednego miejsca w drugie do ktorego zaplanowalismy sobie dotrzec...gromowladny akurat chcial ze w polowie drogi zaczelo sie zanosic na powazna burze taka mroczna jak z marszu orkow na minas tirith,w polowie drogi ktora wyznaczal szczyt pokryty jednym drzewem mniej wiecej na srodku,otoczonym sporych rozmiarow polanka(wlasciwie to takim konkretnym polem ktore nijak sie ma do polanki,laczki z trawka i pasaca sie owieczka taka z ktora sie robi zdjecia w trakcie jakiejs rodzinnej wycieczki w poszukiwaniu oscypka w tatrach)....cofnac sie w las i nie dotrzec do miejsca ktore sobie zaplanowalismy o czasie czy isc naprzod w sam srodek mrocznej burzy,ktora blyskawicznie sie zblizala...gosc na prawym ramieniu postanowil przebiec pusta przestrzen,czasu na wycofanie sie tez juz braklo,aniol stroz nie oponowal wiec zostalo mi tylko przebiegniecie pustej przestrzeni poki strach nie obudzil sie na dobre....w miedzyczasie burza zdazyla na show o czasie,zaczelo lekko trzasc niebo perunami i juz wydawalo sie ze moze gromowladny zapomnial sobie o smiertelnikach gdzies tam na jakiejs ziemi,kiedy perunem walnal akurat w to samotne drzewko w poblizu ktorego w tym momencie przebiegalismy,wogole zaczely spadac gromy z nieba jak na zawolanie(spora czesc perunow sciagnal prowizoryczny piorunochron na pobliskiej wiezy obserwacyjnej lesniczego),zrobilo sie generalnie niezaciekawie-deszcz,male biegnace ludki na pustej przestrzeni i gromowladny ktory okazal sie na szczescie marnym mysliwym-bylo blisko,od tego czasu skonczylem z prowokowaniem perunow.
pare late pozniej zalozylem sobie konto na pewnym forum,na ktorym skladam w hektabomby wszystkie moje posty,piszac ku czci gromowladnego peruna-stad ten a nie inny nick

Piorun to potężna siła - więc wcale nie dziwię się, że mógł przeskoczyć - całe szczęście nóż był izolowany więc całego uderzenia nie przyjąłeś na klatę.
Czymś rozgniewałeś Peruna 
i tobie,Dzekson tez radze zlozyc cos cennego w ofierze lub ewentualnie podlizywac sie jego kaplanowi na tym forum czytaj mnie,bo za drugim razem nie bedzie litosci wiec zapamietaj sobie:zadrzyj z kaplanem gromowladnego a nawet uziemienie ci nie pomoze!
Użytkownik perun edytował ten post 10.06.2011 - 23:40