Skocz do zawartości


Zdjęcie

Haker Gary McKinnon i oficjalna propaganda


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
39 odpowiedzi w tym temacie

#16

PikseL.
  • Postów: 44
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Bercik rozumiem że mógł zmienić coś w kodzie,i mieć backdoora którego długo nie wykryją.Ale chyba długo mu zajeło bawienie się z tym wszystkim,skoro zdjęcia nie może ściągnąć.Ja nie mówie o tym co było kiedy już się włamał,tylko chodzi mi o sam moment włamania
  • 0

#17 Gość_chruszczow

Gość_chruszczow.
  • Tematów: 0

Napisano

Widocznie modem mu nie pomugł skoro go złapali :) a jak już miał backdora to mógł chodzić po kafejkach i pościągać coś ciekawego, może akurat nie zdjęcia ale bardziej ciekawe byłyby chyba dokumenty :)
  • 0

#18

Bercik.
  • Postów: 353
  • Tematów: 14
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Własnie sie zastanawiam, czemu nie chodził po kafejkach. Teoretycznie żaden problem....no chyba, że korzystał z Linuksa, a w kafejkach pewnie go nie mają. Ale jeśli używał windowsa, to przecież eksploita mógł na dyskietke wgrać iść do kawiarenki i wypalić to co pościąga.
  • 0

#19

Ivellios.

    ÓSMY ZMYSŁ

  • Postów: 1625
  • Tematów: 401
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 109
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Zgoda na ekstradycję hackera Gary'ego McKinnona

Prośba Stanów Zjednoczonych o ekstradycję brytyjskiego hakera oskarżonego o "największe wojskowe włamanie sieciowe" została pozytywnie rozpatrzona przez Ministra Spraw Wewnętrznych Wielkiej Brytanii, Johna Reida.

Gary McKinnon, który jest oskarżony o włamania do amerykańskich rządowych sieci komputerowych, walczy o ekstradycję od momentu aresztowania w listopadzie 2002 roku.

Jego rodzina mówi, że ma on 14 dni na odwołanie się od decyzji o ekstradycji.

McKinnon powiedział BBC, że był "bardzo zaniepokojony i czuł się bardzo napastowany przez rząd jego kraju".

W maju sędzia rejonowy, zasiadający w sądzie przy Bow Street w Londynie, zalecił ekstradycje McKinnona - końcowa decyzja spoczywała już jednak u jego domowej sekretarki.

"Rozkaz podpisu"

Rzecznik Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powiedział: "4 lipca sekretarz stanu podpisał rozkaz ekstradycji pana McKinnona do Stanów Zjednoczonych, ponieważ oskarżenia dotyczyły hakerstwa komputerowego".

"Pan McKinnon wykorzystał swoje prawo do złożenia zażalenia przeciwko powrotowi, jednak sekretarz stanu nie wziął pod uwagę, że zagadnienia dotyczyły pomocy panu McKinnonowi".

"Pan McKinnon ma 14 dni na odwołanie się od decyzji sędziego rejonowego / sekretarza stanu".

McKinnon został zatrzymany w 2002 roku przez brytyjską Jednostkę Zajmującą się Przestępczością Komputerową, specjalizującą się w sprawach włamań do sieci komputerowych używanych przez armię USA, Marynarkę Wojenną, Siły Powietrzne i Departament Obrony.

Stany Zjednoczone, w przypadku ekstradycji, postawią McKinnonowi zarzut spowodowania strat w wysokości ponad 700 000 dolarów, które wynikły z uszkodzeń, jakich dokonał, penetrując sieci komputerowe różnych amerykańskich instytucji.

Zarzuty dotyczą między innymi włamania do Marynarskiej Stacji Broni w Earle, które miało miejsce wkrótce po wydarzeniach z 11 września 2001 roku i spowodowało niemożność użycia krytycznych systemów.

Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych podał, że minął miesiąc, nim sprowadzono systemy pracujące wskutek tego ataku.

McKinnon, urodzony w Glasgow, przyznał, że spędził prawie dwa lata na penetrowaniu tych sieci, dodał jednak, że był umotywowany do szukania czegoś, co nazwał "ukrytą technologią".

Jego prawnicy wskazali, że mógłby zostać osadzony w więzieniu w Zatoce Guantanamo na Kubie jako osoba podejrzana o terroryzm.

BBC, 6 lipca 2006
Tłumaczenie: Ivellios
  • 0



#20

Savalas.
  • Postów: 58
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

no cóż, niech się koleś dogada z amerykanami i dla nich zacznie pracować, na dobre mu to wyjdzie a i uniknie więzienia ;)
  • 0

#21

MatoIto.
  • Postów: 635
  • Tematów: 4
  • Płeć:Nieokreślona
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

no cóż, niech się koleś dogada z amerykanami i dla nich zacznie pracować, na dobre mu to wyjdzie a i uniknie więzienia ;)


Pracowac dla zła,dla Amerykanów, to lepiej niech idzie do wiezieni,
zastanawiałes sie czy ukrywanie prawdy wyjdzie mu na dobre :mad:
to by było jak potpisanie wyroku dla dalszych pokolen :argue2:
  • 0

#22

Frank Rijkard.
  • Postów: 81
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

No Nie Wiem Czy Lepiej Iść Do Więzienia.Jakby Pracował Dla USA Byłby Wolny I Robiłby To Co Lubi A W Kiciu To Sobie Raczej Nie Popracuje W Zawodzie.Pozatym Co By To Dało Jakby Go Zamkneli??Przyszłe Pokolenia I Tak Sie O Niczym Nie Dowiedzą.Pozatym Kolo Mówił O Ukrytej Technologi A Nie O UFO.Bynajmniej To Wynika Z Jego Wypowiedzi,Która Została Zacytowana

Frank, zacznij pisać normalnie: tego typu posty, mimo że wnoszą coś do tematu, są jednak niezgodne z zasadami polskiej pisowni, a jak zapewne doskonale wiesz, przywiązujemy do tego bardzo dużą wagę. Pierwsze, słowne ostrzeżenie - NHolokaust
  • 0

#23

Cashpoint.

    egoism

  • Postów: 641
  • Tematów: 126
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Rozmowa z Garym McKinnonem

Gary Mckinnon - informatyk samouk, który przez dwa lata miał dostęp do tajnych informacji amerykańskich agencji, w rozmowie wyjaśnia wiele kontrowersyjnych szczegółów dotyczących jego działalności, schwytania oraz tego, co widział. Opowiada także o zdjęciu przedstawiającym NOL-a nad Ziemią, na jakie natrafił, liście nie-ziemskich oficerów, do której dotarł a także wielu innych szczegółach.

Dołączona grafika

Kerry Cassidy: Jest z nami Gary McKinnon. Porozmawiamy dziś o jego możliwej ekstradycji do USA z powodu włamania, jakiego dokonał oraz pewnego rodzaju śledztwa w sprawie UFO, które przeprowadził. Powiedz nam zatem, czego chce od ciebie amerykański rząd i jak do tego podchodzisz.

Gary McKinnon: Główna sprawa dotyczy tego, iż w czasie dwóch policyjnych przesłuchań przyznałem w pełni i szczerze, iż rzeczywiście uzyskałem nieautoryzowany dostęp do tych systemów. Oni jednak wciąż wysuwają bezzasadne twierdzenia o zniszczeniach. Dowiedziałem się potem, że za to, co zrobiłem otrzymać można rok więzienia w USA, zaś wartość strat wynosi ok. 5000 USD i podlega pod cyber - przestępstwo.

Ale jakby w wyniku magii, oskarża się mnie o spowodowanie 5000 dolarów strat w przypadku każdej maszyny. To jasny fałsz. Według mojej opinii (oraz opinii innych, lepiej poinformowanych osób), presja z ich strony wiąże się znacznie bardziej z tym, gdzie się dostałem i co widziałem.

KC: Interesujące, iż wysuwa się oskarżenia o zniszczenia, ponieważ z tego co powiedziałeś wynika, iż używałeś modemu telefonicznego i nie ściągałeś tych danych. Dlaczego zatem spowodowałeś zniszczenia?

GM: Nie ma w tej sprawie wyjaśnień. Chodzi mi o to, że po prostu tak twierdzą. Według nowego prawa ekstradycyjnego, nie potrzeba obciążających dowodów, co wydaje się śmieszne. Nie zostało to ratyfikowane przez stronę amerykańską. Tak więc na chwilę obecną, to jedynie traktat z jednym podpisem.

KC: Przesłuchiwano cię? Kiedy dokładnie?

GM: Ostatnie, jak pamiętam, w połowie maja [2006], albo przy końcu. Nie jestem pewien.

KC: Następne odbędzie się w lipcu?

GM: Nie zaplanowano kolejnych. Do 21 czerwca mamy odwołać się do Ministra Spraw Zagranicznych, po czym podejmie on decyzję o możliwości ekstradycji. Jeśli on nie będzie widział przeszkód, o czym jestem przekonany, pozostaje mi instytucja odwołania.

KC: Zatem jeśli do tego dojdzie, wciąż będziesz tu bezpieczny. Mówiąc innymi słowy, chodzi o to, że nie mogą ci tutaj nic zrobić, prawda?

GM: To prawda. Wyszedłem za kaucją 5000 funtów i jestem wolny od miesięcy… Właściwie od 4 lat od aresztowania…

KC: Od czterech lat?

GM: Tak. Aresztowano mnie w marcu 2002 roku.

KC: Czy możesz powiedzieć nam, jaka kara ci grozi?

GM: Najwyraźniej to siedem zarzutów o umyślną szkodę i nieuprawniony dostęp, z których każde warte jest maksymalnie 10 lat pozbawienia wolności. Wcześniej amerykański rząd starał się ze mną rozmawiać, mówiąc: „Jeśli nie zmusisz nas do wszczęcia ekstradycji i pojawisz się z własnej woli, skażemy cię tylko na 3-4 lata więzienia, które spędzić będziesz mógł w swoim kraju, po pierwszym roku lub pół.”

Powiedziałem: „Super. Brzmi świetnie. Dajcie mi to na piśmie." Zgadnijcie, co się stało. Nie dali! Powiedziałem zatem nie wszelkim próbom ugód. Dodali jednak, że jeśli nie zgodzę się na nie, dołożą wszelkich starań, aby mnie skazać. Tak twierdził Ed Gibson, który był wówczas Ambasady USA w Londynie. Dla mnie to nie ugoda. Jest to rozsądna decyzja, jaką podejmuje się po obustronnych rozmowach.

[…]

KC: Dobrze. Przyjrzyjmy się zatem twojej sprawie. Nie wiem, czy chcesz, aby określać cię jako hakera. Nie wiem, też, czy wówczas się za niego uważałeś.

GM: Wówczas nie uważałem się za hakera. Dodatkowo wszystko, co robiłem (ponieważ było to konto na poziomie administratora, nie zapominajmy – z pełną kontrolą), było niemalże jak logowanie.

KC: Zatrzymajmy się tu na chwilę. Czego właściwie szukałeś, kiedy to robiłeś?

GM: Po pierwsze, szukałem wszystkiego, co wiąże się z UFO. Zagłębiałem się w ten temat i wysłuchiwałem poważnych rozmów i relacji, kiedy zetknąłem się z Projektem Disclosure i uświadomiłem sobie, że jak wiecie, istnieje 400 relacji świadków, którzy pracowali przy niemal wszystkim – od kontrolerów lotów, po operatorów wojskowych radarów lub po decydentów w sprawie odpalania pocisków nuklearnych. Uważałem ich za niezwykle wiarygodne osoby.

Dochodziła do tego cała sprawa związana z ukrywaną technologią, która wzbudziła we mnie humanitarne odruchy. Pomyślałem: „Toczymy wojny o ropę, spalamy paliwa kopalne i zanieczyszczamy środowisko, zaś emeryci umierają ponieważ nie mogą sprostać wysokim rachunkom za ogrzewanie.” Zadawałem sobie wówczas pytania, dlaczego technologia ta jest skrywana. Rozumiem, iż istnieje kilka świadczących za tym argumentów. Co by się stało, gdyby terroryści zyskali możliwość czerpania wolnej energii lub poznali antygrawitację? Wszystkiego można użyć w dwie strony. Należy to chronić, zabezpieczać przed wpływami, ale przede wszystkim udostępnić. Każdy powinien z niej korzystać.

KC: Jak przeczytałam, napotkałeś wiele „zainteresowanych stron”, które badały te same miejsca, do których miałeś dostęp ty i byli świadomi braku zabezpieczeń, mogąc dostać się do środka przez strony administracyjne. To prawda?

GM: Tak. Byłem zaskoczony, że nie było tam nikogo więcej, ponieważ nie było to nawet włamanie. Było jakby wielkie wędkowanie bez wprowadzania haseł. Niektóre z tych miejsc, jak wiemy, miały znaczenie szczególne i co, ciekawe, ich zabezpieczenia nie wyglądały tak, jak można sobie to wyobrazić.

Dołączona grafika

KC: W jakich latach się tym zajmowałeś?

GM: W 2000, 2001.

KC: Zatem nie tak dawno temu. Systemy komputerowe, szczególnie te rządowe, wojskowe i należące do NASA, powinny raczej być specjalnie chronione.

GM: Tak, oczywiście. Sam uważam, że powinny istnieć tu specjalny federalny plan…

KC: Zatem w pewnym stopniu wyświadczyłeś im przysługę, prawda?

GM: Tak, można też tak na to patrzeć, ponieważ… Chodzi o to, że inni użytkownicy, którzy tam byli – z Turcji, Holandii, Niemiec – wszystkich wyśledzić można było dzięki ich IP. Nie wiem, czy były to rządy zagranicznych państw. Mogła to być Al-Kaida, mógł ktoś inny, taki jak ja, który po prostu węszy… Kto to wie?

KC: To bardzo interesująca sprawa. Zatem administratorzy dowiedzieli się o tobie z powodu rzeczy, które zrobiłeś…

GM: Dobrze tu wyjaśnić pewną rzecz. Wielokrotnie, w sieciach firmowych lub tych używanych przez Armię lub Marynarkę, nie używa się funkcji „administratora”, ale jest to wbudowane konto. Nie można go usunąć, ani zmienić nazwy. Jeśli ktoś chce dokonać czegoś w ramach całej sieci, używa tego konta aby logować się na odległość. Daje to pełną kontrolę, jednak nie odnosi się do poszczególnych osób.

KC: Nie istnieje zatem jedna określona zarządzająca nimi osoba?

GM: To prawda. Najwyraźniej muszą oni mieć personel informatyczny, który tym się opiekuje.

KC: Racja. Czy nie napotkałeś takiej osoby? Czy był to jeden z nich?

GM: Tak. Był to inżynier sieci. Ponieważ miałem graficzną zdalną kontrolę nad maszyną, było to coś jak siedzenie na krześle naprzeciwko niego, po drugiej stronie monitora. Myślę, że musiał on posiadać nie tą strefę czasową, albo pracował późno w nocy. Następną rzeczą, którą pamiętam, był komunikat: „Kim jesteś?”

Spanikowałem. Nie chciałem, aby mnie złapano. Myślałem wówczas intensywnie i stworzyłem wyjaśnienie, które było odpowiedzią na jego pytanie.

Odpisałem: „Jestem z Nipponet Security. Odkryliśmy pewne niedozwolone skanowanie pochodzące z tego urządzenia. Jestem tu w celu zbadania tej sprawy.” Był to dobry manewr, gdyż on następnie starał się zaimponować mi, wiecie – zrobił skanowanie i inne rzeczy, aby pokazać mi, że urządzenie jest czyste.

KC: Nie przechytrzył cię? Wiem, że to w pewien sposób przyczyniło się do wykrycia cię w miesiąc później… Nie pamiętam dokładnie kiedy.

GM: Nie pamiętam już dokładnie, kiedy miał miejsce ten incydent. Robiłem to każdej nocy, praktycznie każdej, przez dwa lata. Nie dbałem o siebie zbytnio, zatem daty i szczegóły są lekko pomieszane.

KC: Była to zatem, innymi słowy, twoja wielka pasja.

GM: O tak…

KC: Czy była ona związana z UFO i ukrywanymi technologiami? Czy była to ta pasja?

GM: Osobiście uważam, że wszyscy powinniśmy posiadać te technologię. Oczywiście, jeśli da się udowodnić istnienie obcych i ich kontaktowanie się z nami, to fajnie, jednak dla mnie najuważniejszy był system pozyskiwania wolnej energii.

KC: Czego zatem się dowiedziałeś.

GM: O wolnej energii niczego. Niestety zupełnie niczego. Ale co do UFO… Dla niektórych może to wydać się niebezpośrednie, jednak z tego co wiem, zostało już udowodnione. Donna Hare w ramach Disclosure Project, była naukowiec zajmująca się fotografiami NASA, która posiadała przepustkę do Budynku #8 w Centrum Lotów Kosmicznych Johnsona twierdziła, iż jeden z jej kolegów, który zajmował się fotografiami zaprosił ją pewnego razu, aby się im przyjrzała. Widziała ona satelitarne obrazy o dużej rozdzielczości przedstawiające biały dysk.

Pomyślała ona początkowo, że to błąd, który często zdarza się w fotografii, jednak jej znajomy zwrócił jej uwagę, że tego typu błąd nie tworzyłby cienia, który pada w tą samą stronę, co cień znajdujących się poniżej drzew, itd., itp. Hare twierdziła, że cały Budynek #8 zajmuje się wymazywaniem UFO.

Ponieważ wcześniej dostałem się do innych instalacji NASA, założyłem że ta sama metoda przyda się przy Centrum Lotów Kosmicznych Johnsona. I udało się. Kiedy tam byłem, przy użyciu różnych poleceń sieciowych, starałem dowiedzieć się o tamtejszych urządzeniach. Pierwsze z nich dotyczyły dokładnie tego, o czym mówiła. Jeśli dobrze pamiętam dzieliły się na „przefiltrowane” i „nieobrobione”, „przetworzone” oraz „nieprzetworzone”, ale były to jak wszystko wskazywało foldery, dzięki których dochodziło do transformacji danych między jednym a drugim.

Znajdowały się w nich zdjęcia we własnym formacie NASA lub inaczej – w formacie, jakiego jeszcze nie widziałem, nie był to jpeg-i ani gif-y. Miały one rozmiary 200 – 300 megabajtów a przy możliwościach mojego modemu nie było możliwe, abym ściągnął je, jeżeli na jeden megabajt potrzebowałem 5 minut.

[…] Po odpowiednich zabiegach, aplikacja otwarła się. Obraz zaczął pojawiać się na ekranie, ale wciąż bardzo, bardzo powoli.

To co zobaczyłem, lub miałem nadzieję zobaczyć a co ona opisywała jako spodek, było bardzo wyraźne. Zamiast ujrzałem jednak coś, co jak uważam było Ziemią. To miało odcień szarości. Widniała tam półkula zajmująca ok. dwóch-trzecich ekranu, potem zaś (między górną częścią półkuli a dołem obrazka), znajdował się cylindryczny obiekt, lecz z kopułami w kształcie piłek golfowych, pod spodem, na nim oraz po boku (z drugiej strony pewnie też). Końcówki „cygara” były nieco spłaszczone. Nie widać było złączeń, nitów, anten ani niczego podobnego. Wyglądało to tak... takie odniosłem wrażenie, że nie jest to wykonane przez człowieka. Nie wykazywało oznak na to wskazujących.

KC: Zatem był to statek? Tak wnioskuje z tego, co mówisz.

GM: Dokładnie. Kiedy zobaczyłem górną połówkę, pomyślałem, że to kolejne nudne zdjęcie satelitarne, jednak w miarę ładowania obrazka, stało się jasne, że czegoś podobnego jeszcze nie wydziałem. Kosmosem interesuje się od 14 roku życia, widziałem więc już wiele obrazów satelitarnych.

KC: Wiedziałeś zatem w pewnym stopniu, co widnieje na zdjęciu. Co zatem czułeś w okresie prowadzenia swego „śledztwa”? Zostałeś namierzony przez jednego z nich, prawda? Czy był to ten jedyny raz?

GM: Nie. Ten człowiek, jakby inżynier od sieci, zobaczył mnie, ale nie zdawał sobie sprawy, że powinno mnie tam nie być. Zostałem złapany przez gościa z NASA, kiedy ta fotografia załadowała się do trzech-czwartych wielkości ekranu. Zobaczył on ruch myszki i rozłączył mnie. Był to dziwny moment, w pewnym sensie jego triumf. Udało mi się potwierdzić słowa Donny Hare, ale w tym samym momencie mnie złapano.

Dołączona grafika

KC: Jeśli już mówimy o przyłapaniu cię, to jak to się stało? Rozumiem, że odciął on dostęp do sieci, więc nie mogłeś dalej tam przebywać. Ale czy to znaczy, że wiedzieli oni wówczas kim jesteś, czy może potrzebowali więcej czasu na określenie tego?

GM: Zajęło im to chwilę dłużej, nawet „dłuższą chwilę”. Nie jestem pewien, jak długo. Znów nie mogę sobie przypomnieć, kiedy to było... Gdzieś pod koniec mojego śledztwa, zatem w drugiej połowie 2001. Aresztowano mnie w marcu 2002. Ale co się okazało – NASA i inne instytucje [...] zdały sobie sprawę, iż ktokolwiek był w ich systemach, zawsze używał jednakowych narzędzi, programów i metod wejścia.

Uważam, że NASA wiedziała o tym z powodu adresu IP. Chodziło o to, że nie byłem profesjonalnym hakerem, nie zawsze udawało mi się maskować ślady lub dokonywać właściwych kroków. Byłem w strefach czasowych, w których ludzie wciąż pracowali w swych biurach, zatem...

KC: Przejdźmy do Donny Hare. Zakładam, że czytałeś lub widziałeś jej oświadczenie. Gdzie?

GM: Na stronie Projektu Disclosure, ich konferencji z 2001.

KC: Miałeś z nią jakiś kontakt?

GM: Nie, ale z jej sekretarką, owszem.

KC: Wywiady z tobą przeprowadziło wiele pism, także szanowanych instytucji, jak np. BBC, prawda?

GM: Tak. BBC, Kanał 4, Kanał 5, ITV, BBC World Service...

KC: A The Guardian?

GM: Też.

KC: Financial Time?

GM: Również. Byłem także w The Metro, The Standard... Teraz kontaktował się ze mną The Daily Mail, ale muszę odpowiedzieć na ich telefon.

KC: [...] Wiem, że twoja sprawa znana jest w Wielkiej Brytanii, ale nie przyciąga należnej uwagi w USA. To prawda?

GM: Tak. Według mnie celowo blokuje się tam informacje. Skontaktował się ze mną tylko CNN, żadne inne serwisy informacyjne. Uważam, że w rządzie i wojsku amerykańskim istnieją dwie frakcje. Jedna jest zażenowana tym, co nazwaliście brakami w zabezpieczeniu, gdzie (szczególnie po 11 września), powinno się zwracać na to więcej uwagi. Druga strona chce najwyraźniej wielkiego show związanego z procesem, cyrku, którego przesłanie będzie brzmiało: „Oto, co dzieje się z hakerami”.

KC: Widzę, że stara się wykorzystać cię jako kozła ofiarnego. [Gary przytakuje.] Z najbardziej oczywistego punktu widzenia, powinni zatrudnić cię jako osobę, która odkryła lukę w systemie. Innymi słowy, włączyć cię do zespołu. Wnioskuje bowiem, że nie jesteś przeciwko bezpieczeństwu komputerowemu.

GM: Nie, nie. Mam wielki respekt dla wszelkiego rodzaju agencji wojskowych i państwowych, jeśli tylko działają jak należy. Ale dziś... wiedzą, że się z nimi nie zgadzam [...] - to nie wina Amerykanów, którzy stali się ofiarami złych następujących po sobie rządów. Myślę więc, że oni wiedzą, że nie chciałbym dla nich pracować.

KC: A jak wyglądają twoje sprawy z rządem brytyjskim? Czy miałeś kontakt z jego członkami?

GM: Pisaliśmy oczywiście do deputowanych i podejmowaliśmy tego rodzaju przedsięwzięcia. Jestem bardzo rozczarowany myślą, że pierwszą rzeczą, którą zrobił rząd brytyjski było podanie wszystkiego na tacy Amerykanom. Wszystkie dowody znajdowały się w Londynie. Był tam mój twardy dysk i ja sam. Przyznałem się z własnej woli do nieautoryzowanego dostępu do sieci. Znajdowały się tam wszystkie szczegóły.

Początkowo policja była bardzo przyjazna. Mówili: „Możesz dostać pół roku prac publicznych itd.” Kiedy jednak udali się oni do USA i spotkali z funkcjonariuszami Biura Wywiadu Marynarki oraz Lotniczego Biura ds. Zadań Specjalnych, zmienili zupełnie swe nastawienie, twierdząc o bardzo ciężkim przestępstwie. Potem zaś pojawiły się nagłówki mówiące o „geniuszach-kryminalistach” i podobne pierdoły.

KC: Czy prawdą jest, że zainspirował cię w jakiś sposób film „War Games”?

GM: Źle mnie zrozumiano. Powiedziałem, że go widziałem, ale nie zainspirował mnie. Inaczej było jednak z książką „The Hacker Handbook” („Podręcznik hakera”) autorstwa Hugo Cornwalla, który dziś jako Peter Sommer wykłada w Londyńskiej Szkole Ekonomicznej. To ona mnie zainspirowała.

KC: Naprawdę?

GM: Tak. Była to pierwsza tego rodzaju publikacja zawierająca dokładne informacje. Pierwsze wydanie książki zostało zakazane przez rząd Wielkiej Brytanii, zaś następne wydanie pozbawiono niektórych fragmentów.

KC: On teraz wykłada, to prawda?

GM: Tak, jednak nie wiem czego dokładnie.

KC: Zatem interesujące jest to, iż wszedłeś w to wszystko za pośrednictwem kogoś, kto w pewnym sensie pracuje dla establishmentu, prawda?

GM: [Przytakując] Tak.

[...]

KC: Dobrze. Powiedz mi, czego się jeszcze dowiedziałeś, ponieważ wiem, że posiadasz pewne informacje o nieziemskich oficerach. Czy to prawda?

GM: Tak. Dotarłem do pliku programu Excell, który zawierał informacje opatrzone nazwą „nie-ziemscy oficerowie” [non-terrestrial oznacza nie-ziemscy, w przeciwieństwie do extraterrestrial - pozaziemscy - przyp.red.]. Znajdowały się w nim rangi i nazwiska. Nie była to długa lista, nie zapełniła całego ekranu.

KC: Czy możesz nam powiedzieć ilu ich było? Chodzi o szacunkową ilość – 20, 50.

GM: 20... może 30.

KC: Zauważyłeś może, jakiej byli płci itp.?

GM: Nie pamiętam tego.

KC: Ok. A może ich imiona lub nazwiska?

GM: Z pewnością stopnie, ale nic w rodzaju kapitan armii, marynarki lub lotnictwa...

KC: Nie było tam informacji związanych z organizacjami, dla jakich pracują?

GM: Tak. Był tam tytuł „nie-ziemscy oficerowie” i najwyraźniej nie chodzi o małych zielonych ludzi. Myślałem wtedy o jakie siły chodzi. Wyrażenia tego nie można znaleźć nigdzie w sieci ani oficjalnych dokumentach wojskowych. Kolejną rzeczą były transfery statków i floty, tj. większej liczby statków, przekazywanie materiałów. Nie były to jednak okręty marynarki. Nie pamiętam żadnych nazw, ale jak sobie przypominam, starałem się wówczas dopasować te nazwy i nic nie pasowało.

KC: Teoretycznie są to zatem tajne informacje dotyczące spraw o rodowodzie wykraczającym poza Ziemię, co wnioskujemy z nazwy.

GM: Dowiedziałem się o formowaniu czegoś w rodzaju Space Marines. Jeśli przyjrzeć się DARPA (Agencji Badań nad Zaawansowanymi Projektami Obronnymi), wiele spraw związanych z rządem i dowództwem kosmicznym odnosi się do dominacji w kosmosie. Jest to, jak wiadomo, ostateczna granica. Uważam zatem, że naturalna jest ich chęć kontrolowania przestrzeni kosmicznej i rozwijania sił w sekrecie. Uważam, iż najprawdopodobniej używają technologii uzyskanej od istot pozaziemskich.

KC: Aby się tam dostać?

GM: Oraz aby pozostać w ukryciu, inaczej wiele innych krajów zobaczyć mogłoby, iż coś się dzieje.

KC: Było to w NASA? Gdzie to było?

GM: Znów powtarzam, że chciałbym wiedzieć. Trudno mi spamiętać to wszystko. To trochę dziwne – pamiętam adresy IP, ale zapominam wiele innych rzeczy, nazwisk i miejsc, gdzie widziałem poszczególne rzeczy. Pamiętam, iż wówczas myślałem, że musi to być NASA i Marynarka, albo ich sekretne części. Była to zatem albo NASA albo marynarka, ze wskazaniem na tą drugą. Nie jestem jednak tego całkowicie pewien.

KC: Dobrze. Zatem w tym momencie, odkrycie tego rodzaju jest całkiem zdumiewające. Chodzi mi o to, że jest tak w przypadku każdego badacza, który natknie się na coś tak intensywnego.

GM: Jeśli [zastanawiając się]... to, co uważałem za poprawne było poprawne. Uważam, że wskazuje to w tamtą stronę. [...] Myślę, że może tak być. W podobnych przypadkach wszystko wydaje się możliwe... Tak myślę. Chodzi mi o to, że jeśli siedzibą tego nie jest Ziemia, niekoniecznie oznacza to, że znajduje się to na orbicie, prawda? Może to być inna planeta, inny system gwiezdny.

KC: Oczywiście, ponieważ dokładnie to oznacza „nie-ziemski”.

GM: Dokładnie

KC: Mówimy zatem o ludziach, którzy teoretycznie znajdują się w innym niż Ziemia miejscu systemu słonecznego, niezależnie czy okrążają planetę w statkach kosmicznych czy znajdują się na powierzchni innej planety. [...] Co zatem stało się dokładnie, kiedy... Czy możesz podać szczegółowy opis tego, w jaki sposób cię pojmano?

Dołączona grafika

GM: Spałem od godziny. Było około 8 rano, kiedy moja dziewczyna otworzyła drzwi. Za nimi stali członkowie jednostki ds. przestępstw technicznych (czterej funkcjonariusze, duży van). Weszli do środka. Wówczas mieszkaliśmy u ciotki mojej dziewczyny (my na parterze, zaś rodzina ciotki zajmowała dwie wyższe kondygnacje). Mieli nakaz obejmujący cały dom. Wraz z naszymi dwoma komputerami zabrali cztery urządzenia, które naprawiałem przyjaciołom oraz komputer ciotki.

Potem oddzielono nas od siebie i rozpoczęto rutynową procedurę, coś jak: „Wiemy, coś ty za jeden kolego...” – starając się wymusić na mnie przyznanie się do winy, zanim znalazłem się jeszcze na komendzie. Oczywiście nic nie mówiłem.

Potem zabrano mnie z domu. Przez cztery godziny byłem na komendzie, gdzie się przespałem, ponieważ byłem bardzo zmęczony. Potem zabrali mnie z celi (i po przesłuchaniu mojej dziewczyny), zaczęło się moje przesłuchanie, które trwało kilka godzin. Grozili, iż aresztują 15-letnią kuzynkę mojej dziewczyny za to, że po prostu przebywała w domu. Starali się naciskać na mnie, abym powiedział coś bez obecności prawnika.

Pomyślałem, że wszystko znajduje się na moim twardym dysku, więc mogę odpowiedzieć im, ponieważ tak czy tak, się o tym dowiedzą. Taki przyjąłem styl. Przyznałem się w pełni i szczerze do nieuprawnionego dostępu i do pobrania materiałów, ale nie do śmiesznych twierdzeń o dokonane zniszczenia.

Potem miały miejsce jeszcze dwa przesłuchania, na których jak myślę obecni byli funkcjonariusze ONI (Office of Navy Investigation) oraz być może AFOSI (Air Force Office to Special Investigations). Miały one zupełnie inny ton – były niezwykle poważne. Zadawano mi coraz więcej pytań starając się wymusić przyznanie się do włamań w miejsca, w które tego nie dokonałem. To było ciekawe.

Potem, w listopadzie 2000 roku (po aresztowaniu w marcu), Departament Sprawiedliwości orzekł, iż będzie się ubiegać o moją ekstradycję. Nie ubiegano się o nią wtedy, jednak to zapowiedziano.

Potem cały czas czekaliśmy. Nic się nie wydarzyło. Potem w 2003 roku pojawił się specjalny akt o ekstradycji między USA a UK, określający nowe warunki, który nie wymagał on Departamentu Sprawiedliwości dowodów, aby ubiegać się o ekstradycję obywatela Wielkiej Brytanii. My nie możemy zrobić tak z Amerykaninem. Akt ten podpisali Brytyjczycy, nie Amerykanie. Obecnie około 400 osób na jego podstawie jest zagrożonych ekstradycją.

KC: Doprawdy?

GM: Tak. Ameryka uregulowała umowy o ekstradycję z 119 krajami, ale tylko Wielka Brytania i Irlandia zgodziły się, aby ich obywatele mogli zostać jej poddani bez dowodów. To kuriozalna sytuacja.

KC: Mniemam, że jawi się tu coś jak Guantanamo...

GM: Tak... Ktoś powiedział mi, że większość z tamtejszych osób nie miała jeszcze procesów i nie udowodniono im, że są terrorystami (choć wielu na pewno tak), podczas gdy ja rzekomo bezpośrednio atakowałem amerykańskie strony wojskowe. Zatem wiecie, brzmi to jak bilet w jedną stronę. Co więcej, jeśli mowa o narodowym bezpieczeństwie istnieje sekretny trybunał, bez prawa odwoływania się. Jeśli wyda on wyrok, wszystko niknie niczym w czarnej dziurze.

KC: Ale masz prawnika?

GM: Tak, oczywiście. Ponieważ jestem bezrobotny, mogę korzystać z bezpłatnej pomocy prawnej.

[...]

KC: Masz też stronę internetową.

GM: To prawda, jej adres to: freegary.co.uk

KC: Dobrze. Powiedz nam może, co sobie pomyślałeś, kiedy zobaczyłeś listę nie-ziemskich oficerów?

GM: Pomyślałem: „wow”. Pamiętajcie jednak, że przez 99% spędzonego czasu, na nic nie natrafiłem, absolutnie nic. Zajmuję się systemami od lat. W pewnych momentach nie wiedziałem, gdzie jestem. Wiedziałem, że byłem w Pentagonie, jednak przez większość czasu, kiedy próbowałem dostać się głębiej i przejąć kontrolę, było to jak błądzenie po omacku.

Pewien gość, Peter Warren – dziennikarz śledczy powiedział mi, że pojechał do Ameryki i rozmawiał z nimi, pytając: „Dlaczego ścigacie tego faceta tak zaciekle? Czy to pierwszy przypadek ekstradycji hakera?” Ktoś odpowiedział mu, że nie chodzi o to, co robię i mówię, ale to gdzie byłem i co widziałem, a o tym nie mówię.

KC: Przejdźmy zatem do drugiej sprawy. Czy istnieje coś, co zataiłeś przed dziennikarzami, a na co mogłeś się natknąć? Czy masz jakiegoś asa w rękawie?

GM: Jeśli miałbym go, nie powiedziałbym [śmiech].

KC: Można odnieść wrażenie, że posiadasz pewne informacje, które zataiłeś. Zobacz... ludzie znikają każdego dnia. Zatem zabezpieczyłeś się w jakiś sposób?

GM: Nie mam zamiaru znikać…

KC: Tak? W pewnym sensie zatem uważasz się za wojownika. Toczysz bitwę.

GM: Nie, z pewnością nie jestem w konflikcie z nikim, jednak...

Dołączona grafika

KC: Chodziło mi o to, że toczysz wojnę o ujawnienie informacji. Przez to, co robisz bierzesz w tym udział, prawda?

GM: Myślę, że tak. Ale mierzi mnie to, że niektórzy ludzie stroją się na tym polu w nie swoje pióra. Dla mnie jest to robota, którą należy wykonać pragmatycznie. Nie widzę się jako kogoś szczególnego. Chcę przejść przez to wszystko i dołożyć starań, aby informacje o UFO zostały ujawnione, lecz tym razem dzięki legalnym sposobom.

[...]

KC: Dobrze. Z tego, co o tobie wiem wynika, że nie jesteś wykwalifikowanym... Nie wiem, jak to powiedzieć – wyuczonym informatykiem. To prawda?

GM: Nie mam formalnych kwalifikacji.

KC: Kiedy jednak zaczynałeś swe poszukiwania, pracowałeś w tej dziedzinie?

GM: Tak. Pierwszy komputer dostałem w wieku 14 lat i nauczyłem się programowania w Basicu, potem w Sambie. Potem zaś nie pracowałem w branży komputerowej. Było to hobby – grafika, OpenGL, sztuczna inteligencja, programowanie gier. Potem zacząłem uczyć się, jednak brakowało mi zdolności matematycznych na wyższym poziomie, nie mogłem zatem uzyskać nawet stopnia naukowego w tej dziedzinie.

Potem próbowałem zdobyć Higher National Diploma, ale wciąż miałem problemy z matematyką, więc musiałem rzucić to wszystko i po prostu iść do pracy. Moja pierwsza praca polegała na instalowaniu i konfigurowaniu Windowsa. Potem zacząłem się rozwijać, robiąc nowe rzeczy. Wtedy pracodawcy cenili bardziej doświadczenie niż papiery. Potem to się zmieniło, ale zdarzało się, że siedziałem obok wyedukowanych chłopaków, będąc lepszy od nich wszystkich, ponieważ miałem za sobą 20-letnie doświadczenie.

[...]

KC: Zatem w wielu sprawach jesteś samoukiem?

GM: Tak.

KC: A co ze społecznością hakerską?

GM: Właściwie nigdy nie byłem jej częścią, jeśli o tym mówimy. Miałem kontakt z wieloma osobami [...], jedna z nich prowadzi teraz moją stronę. To bardzo dobrze poinformowana i dokładna osoba – jedna z tych, która poświęca cały swój czas dla dobra innych. Czytałem wielokrotnie, że wielu hakerów to złe osoby. Czytałem także wypowiedzi niektórych mówiące: „Jeśli Gary pójdzie siedzieć do Ameryki, włamiemy się do komputerów rządowych USA.”

KC: Kto jeszcze cię wspiera? Rodzina, przyjaciele?

GM: Moja matka jest ostoją siły. Mam na tyle szczęścia, że posiadam czworo rodziców. Chodzi jeszcze o małżonków moich rodziców, którzy się rozwiedli. Przyjaciele jednak wspierają mnie bardzo mówiąc mi, ze powinienem skończyć z tym, co robiłem. Nie wiedzieli, co dokładnie robię, ale wiedzieli, że dostawałem się w miejsca, do których nie powinienem. Ostrzegali mnie, a potem zezłościli się, gdy dowiedzieli się, że zostałem złapany. Okazali mi jednak wielkie wsparcie.

Wciąż najlepsze jest to, że o tym żartujemy, bo czasami bywa ciężko myśleć, iż staje się wobec 60-letniej odsiadki.

KC: Przez ten dwuletni okres coś na pewno utkwiło ci w głowie. Jestem po prostu ciekawa, czy odnalazłeś coś, co mogłoby potwierdzać to, co widziałeś?

GM: To tylko kilka rzeczy. Ale dokument Excell i zdjęcie, to wszystko. Ale masz rację, czytałem ostatnio wiele rzeczy. Skontaktowało się ze mną wiele osób, wiele przesłało mi książki i płyty. Osobie bezrobotnej czasem dobrze robi coś, co wyzwala przemyślenia. Zdałem sobie sprawę, że miejsca, w których byłem tak bardzo wiążą się z UFO...

KC: Zgaduję, że chodzi o Centrum Lotów im. Johnsona [śmiech].

KC: Do poszukiwań używałeś słów kluczowych?

GM: Nie. Jest się właściwie, tzn. należy stać się... Samo bycie administratorem to nie to. Trzeba stać się kimś, kogo nazywa się „Domain Administrator” – wtedy przejmuje się kontrolę nad całą siecią. Kiedy to się osiągnie, można użyć programu. Ja użyłem Land Search, który przeszukuje każdy komputer wychwytując pliki danych typów.

KC: Mogłeś przegapić jednak wiele ściśle tajnych rzeczy, ponieważ opatrzone były nazwami, które nie wywoływały żadnych skojarzeń. [...] Jak szukałeś tych materiałów?

GM: Zacząłem uświadamiać sobie, że to za dużo pracy, jak na jedną osobę i może to zająć mi wiele lat. Stało się to także nużące, ponieważ przez większość czasu nie natrafiłem na nic ciekawego. Co więcej, wpływało to także na moje życie. Odszedłem z pracy, źle się odżywiałem, zaniedbałem higienę. Była to niezdrowa obsesja.

KC: W pewnym stopniu byłeś jednak zmotywowany.

GM: Tak. Myślałem, że robię coś, co może przynieść ogólną korzyść wielu ludziom, więc...

KC: Uważam, że wiele osób wsparłoby twą ideę informacji dotyczących wolnej energii. Zauważ jednak, że jeśli wysyłamy ludzi poza planetę, to dlaczego używamy wciąż maszyn w typie wahadłowców – przestarzałej i awaryjnej technologii?

GM: Tak. Jednak nie radziłbym nikomu włamywać się w poszukiwaniu podobnych informacji. Mimo wszystko wiele razy w toku historii wolność odzyskiwano tylko dzięki łamaniu prawa. [...]

KC: To prawda. Jak widzisz swoją przyszłość?

GM: Chcę, aby to się skończyło, albo przynajmniej, aby sądzono mnie we własnym kraju. To po pierwsze. Oczywiście zabiera to obecnie wiele energii. Poza tym, mam już dość naprawiania komputerów i chciałbym poświęcić się mojej innej pasji, mianowicie śpiewaniu i pisaniu piosenek.

Mam dość maszyn, technologii, szybkiego tempa życia i zysku.

[...]

KC: Mam następne pytanie. Zastanawiam się, czy wciąż można dostać się do komputerów innych organizacji powtarzając twój sposób postępowania?

GM: Każdego roku wydawany jest raport na temat bezpieczeństwa infrastruktury narodowej i z każdym rokiem sytuacja nie ulega poprawie. Myślę wiec, że jeśli dziś ktoś zrobiłby to samo, efekt też byłby identyczny. To prawda.

KC: Oznacza to, że mogą pojawić się osoby, które zrobią dokładnie to samo, co ty?

GM: Tak mi się wydaje.

KC: Dopóki się ich nie złapie?

GM: Tak.

KC: Dobrze. Jeśli chodzi o UFO, to czy sam kiedyś byłeś świadkiem jakiejś obserwacji lub zdarzenia z udziałem niezidentyfikowanych istot?

GM: Nie. Raz widziałem coś w wieku 11 – 12 lat. Było to światełko na niebie, była noc, ale nie poruszało się ono w prostej linii. Poruszało się zmiennym ruchem, w jedną stronę, z boku na bok. Pomyślałem wówczas, że to nie meteor ani satelita, choć nie wiedziałem co to.

Mój ojczym coś widział i miewał sny o UFO. Mieszkał w Falkirk niedaleko Bonnybridge, znanego z wielu obserwacji. Był fanem fantastyki i to on obudził we mnie zainteresowanie nią w młodości. Ale sama myśl o spotkaniu z istotami z innej planety jest niezwykła. To lepsze niż pływanie z delfinami.

KC: Dobra puenta. A czy szukałeś informacji w komputerach brytyjskich? Wolno ci o tym mówić?

GM: Powiedzmy tak: zabezpieczenie naszego rządu jest bardzo, bardzo dobre.

[...]

KC: Ok. Czytałeś może e-maile? Czy w czasie swego działania natknąłeś się na coś takiego?

GM: Nie. Mam taką zasadę, że nie czytam obcej korespondencji.

KC: To ciekawe.

GM: Chodzi mi o to, że szukałem dokumentów. Kiedy czyta się listy, wynika z nich też wiele informacji.

KC: A co z Majestic? Znasz tą stronę i dokumenty, tajne dokumenty, z których niektóre ujawniono.

GM: Tak, słyszałem o tym. Wówczas nie byłem jednak zaangażowany w sprawy związane z UFO. O wielu rzeczach nie wiedziałem, nie byłem na bieżąco. Jeśli byłbym, zrobiłbym pewnie więcej i zebrał więcej informacji. Z tego co wiem, nie potwierdzono ani nie obalono prawdziwości tych dokumentów, prawda? Nie ufam jednak w to, co nie jest potwierdzone i pewne. To z tego powodu postanowiłem sprawdzić to sam.

KC: Dziękuję za rozmowę. Było wspaniale. Mamy nadzieje, że jeszcze się z tobą spotkamy. Chcielibyśmy się dowiedzieć tego, co powiedzmy „trzymasz w rękawie”. Mam nadzieję, że pewnego dnia sytuacja pozwoli na ujawnienie przez ciebie wszystkiego, na co się natknąłeś.

GM: Właściwie nie powiedziałem, że tam coś mam. [śmiech]

KC: Oczywiście. Rozumiem. Ale musisz pamiętać, że pytania zawsze pozostaną. To fascynujący temat.


źródło:
www.npn.ehost.pl

  • 0



#24

Gustlik.
  • Postów: 127
  • Tematów: 5
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Tak. Myślałem, że robię coś, co może przynieść ogólną korzyść wielu ludziom, więc...

I Tobie kolego sporo kasy.W sumie to powinien sie cieszyc,ze nic "ciekawego" nie zobaczyl, pewnie juz by nie zyl.
  • 0

#25

iniside.
  • Postów: 541
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

1. Jesli istnieje miejsce do ktorego nie da sie wlamac, to znaczy ze jest ono zamkniete 10km pod ziemia, odlaczaone od pradu, i wszystkich innych czynnikow zewnetrznych.
2. Tacy ludzie jak on, nie sa marnowani na wtoracanie do wiezienia(zabijanie), ich wiedza i umiejetnosci sa zbyt cenne. Poza programe dostanie pewnie oferte zostania specjalista do spraw zabepieczen.
  • 0

#26

mimi.
  • Postów: 163
  • Tematów: 27
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

@Up

KC: Widzę, że stara się wykorzystać cię jako kozła ofiarnego. [Gary przytakuje.] Z najbardziej oczywistego punktu widzenia, powinni zatrudnić cię jako osobę, która odkryła lukę w systemie. Innymi słowy, włączyć cię do zespołu. Wnioskuje bowiem, że nie jesteś przeciwko bezpieczeństwu komputerowemu.

GM: Nie, nie. Mam wielki respekt dla wszelkiego rodzaju agencji wojskowych i państwowych, jeśli tylko działają jak należy. Ale dziś... wiedzą, że się z nimi nie zgadzam [...] - to nie wina Amerykanów, którzy stali się ofiarami złych następujących po sobie rządów. Myślę więc, że oni wiedzą, że nie chciałbym dla nich pracować.


Wynika z tego że nie chce dla nich pracować, a nikogo przecież nie zmuszą.
  • 0

#27

iniside.
  • Postów: 541
  • Tematów: 0
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mowic to on moze co chce w wywiadzie. Przynajmniej do czasu az w perpektywie nie bedzie mial milionow rocznie wypłaty :P .
  • 0

#28

Cashpoint.

    egoism

  • Postów: 641
  • Tematów: 126
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 3
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

McKinnon przegrał apelację

Trwa saga o McKinnonie. Znany z włamania do komputerów NASA i Pentagonu czterdziestokilkuletni brytyjski informatyk-samouk, Gary McKinnon, przegrał apelację w związku z groźbą ekstradycji do USA, gdzie czekać go może kara 60 lat pozbawienia wolności. McKinnon stał się sławny nie tylko w związku z włamaniem, ale i wskutek rzekomych informacji o UFO, na jakie się natknął.

Brytyjczyk oskarżony o włamanie do komputerów amerykańskich agencji przegrał apelację przed Sądem Najwyższym, stając wobec groźby ekstradycji do USA.

Urodzony w Glasgow McKinnon może spędzić życie w więzieniu w związku z włamaniem do komputerów wojskowych i należących do NASA. Jak twierdził, dokonywał włamań ze swego domu w Londynie, w poszukiwaniu informacji o UFO.

Prawnik McKinnona powiedział, iż odwoła się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Pierwszy raz McKinnon przegrał w 2006 roku, po czym wniósł sprawę do najwyższego rangą sądu w Wielkiej Brytanii.

Schwytano go w 2002 roku, jednak nie był sądzony w swym kraju. USA oskarżają go z kolei o największe w historii włamanie komputerowe. Poinformowano go również, iż w przypadku braku współpracy lub nie przyznania się do winy, jego przypadek zaliczony zostanie do działalności terrorystycznej.

- Gary nie jest terrorystą, ani sympatykiem terroryzmu – mówił jeden z jego obrońców. Jego przypadek musi zostać należycie potraktowany przez nasze organy. […] Amerykańska strona poinformowała, że chcą go „usmażyć”. Konsekwencje czekające go w przypadku ekstradycji są zarówno nieproporcjonalne, jak i nie do zaakceptowania.

Przypuszcza się, że między lutym 2001 a marcem 2002 włamał się do dziesiątków komputerów należących do Marynarki, Lotnictwa i Departamentu Obrony USA, jak i do 16 komputerów NASA.

Prokuratorzy twierdzą, iż zmienił i usunął pliki z komputera w bazie lotniczej w niedługi czas po atakach z 11 września, co miało skutek w ich awarii.

McKinnon przyznaje się do zarzutów, jednak twierdzi, iż nie dokonał szkód. Odrzuca również oskarżenia o sabotaż. Chciał jak twierdzi, znaleźć jedynie informacje o UFO, które rzekomo ukrywają Amerykanie.

Udało mu się to. Trafił rzekomo na zdjęcie obiektu UFO w przestrzeni kosmicznej a także listę „nie-ziemskich oficerów”.

Według obrońców McKinnona, ekstradycja byłaby naruszeniem jego praw. W przypadku oskarżeń o terroryzm, mógłby spędzić do 60 lat w więzieniu. W przypadku współpracy, czekałaby go kara od 37 do 46 miesięcy więzienia i repatriacja do Wielkiej Brytanii.


źródło: www.npn.ehost.pl
  • 0



#29

Śledziu.
  • Postów: 117
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Podejrzewam i mam nadzieje ze do tego nie dojdzie bo nawet nie jestem w stanie się domyślić co zrobiłoby USA jeśli oficjalnie Ufo nawiązało z nami kontakt być może już na przestrzeni paru miesięcy.Im wcześniej z nimi nawiarzemy kontakt tym lepiej dla niego ;)
  • 0

#30

fartuess.
  • Postów: 169
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

pff. Też mi haker. Jak nie mógł ściągnąć, to dlaczego nie zrobił PrintScreena, kiedy mu się władowało. bałwan jeden :) . Co do specjalnego formatu nasa, to raczej miałby problemy żeby go uruchomić (tymbardziej kiedy nie zna nawet printScreena :> ) ja się męczyłem z otworzeniem formatu dds (używany w grach format tekstur) i nawet specjalny program nie dał z nim rady (to był chyba jakiś nietypowy dds)

I jeszcze powiem, że fajnie z tymi Space marines :P . teraz tylko musimy znaleźć gdzieś w kosmosie orków do walkii :P .

Ale ogólnie myślę że ten wywiad to fake, albo jest bardzo naciągany, no bo z kim mają walczyć ci Space marines (chyba, że to ma być ochrona urządzeń NASA przed terrorystami).

Ogólnie wywiad wygląda dość wiarygodznie, tylko te umiejętności tego "hakera" mnie śmieszą.
  • 0


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych