Jak miałam około 3 lat śnił mi się sen. Mama kazała mi iść z nią do piwnicy... Gdy zeszliśmy rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu... Na taborecie mieszczącym się tuż przy szafce z konfiturami, postawiono dość duże wiaderko wypełnione wodą. Podeszłam do niego. Spojrzałam w nie, i zamiast zobaczyć swoje odbicie ujrzałam Jezusa. Próbowałam wychylić głowę, ale po prostu nie mogłam. Zaczęłam krzyczeć. Obudziłam się cała blada, i już nie zasnęłam. - Bałam się. I od tej pory boje się Jezusa. Od głupiego snu.
A co do snów - ogólnie... To od pewnego czasu co noc śnią mi się koszmary - i tylko koszmary... Nawet gdy moja psychika stara się przebić to czymś miłym i kojącym, to chociażby śnił mi się w miarę normalny sen to jego zacne, i zresztą według mnie marne tło przybiera najbardziej przerażające kolory i objawy czystego jak noc zua. Nie mogę się pozbyć się tych znów. Po prostu nie mogę.
Kesiella, jeśli liczysz na kontynuację wątku autorki tematu, to raczej wątpliwa nadzieja... temat umarł, patrząc na daty, 1,5 roku temu
przeczytałam wątek, i cóż, tak ogółem dodam (co do sporów na temat tego, od kiedy ma się jakieś wspomnienia) - ja osobiście mam sporo wspomnień z okresu przed 6 rokiem życia, ale są to tylko różne elementy, inne sytuacje. nie są to żadne moje sny, bo wszystko potwierdza moja mama - pytałam jej, czy takie zdarzenia miały miejsce bo nie byłam pewna, czy co mi się uroiło, czy naprawdę było. dlatego też warto się ostrożnie odnosić do bardzo dalekich wspomnień.