Moi drodzy, problem, który poruszamy jest niepotrzebny - skoro bowiem My nie wiemy nawet, jak precyzyjne mechanizmy powodują takie krachy bankowe, z jakimi mieliśmy do czynienia (nawet ekonomiści, wbrew pozorom udają, że wiedzą, tylko nikt, oprócz Petera Schiffa tego nie przewidział).
Bez przesady. Wiadomo skąd wziął się ten kryzys i wiele osób go przewidziało. A pierwszy był von Mises już w 1. połowie XX wieku:
"There is no means of avoiding the final collapse of a boom brought about by credit expansion. The alternative is only whether the crisis should come sooner as the result of voluntary abandonment of further credit expansion, or later as a final and total catastrophe of the currency system involved."
"Boom spowodowany przez ekspansję kredytu musi w końcu ulec całkowitemu załamaniu. Kwestią sporną jest jedynie to czy kryzys przyjdzie wcześniej, jako rezultat dobrowolnego porzucenia kredytowej ekspansji, czy później jako ostateczna i totalna katastrofa systemu walutowego opartego na kredycie."
Wszyscy piszą o kryzysie. Ale jesteśmy dopiero w przedsionku tego co będzie się działo. Zapamiętaj te słowa, byś później nie mówił, że nikt tego nie przewidział.
My, zwykłe robaczki rzeczywistości jedynie widzimy efekt końcowy: zadłużenie, brak pracy, wzrost kosztów, bankructwa. Natomiast na wszelakich forach próbuje się opowiadać o mechanizmach, które doprowadziły do tego krachu. Tak faktycznie, to My jedynie widzimy efekty - a opowiadanie bajeczek, że wszystkiemu winne USA, bo zrobiły bańkę spekulacyjną, kredytową i zaczęły upadać może być tylko mydleniem Nam oczu. Zresztą, gdyby sami byli tacy wspaniali, to gdzie byli wszyscy ekonomiści i analitycy. Płacą im największe banki, instytucje, rządy. To są fachowcy naprawdę nie od parady. A im więcej dane państwo ma do stracenia, tym lepsi fachowcy. Niemcy, Japonia, Francja, Szwajcaria, Rosja, Chiny. Dziesiątki tysięcy analityków - wszyscy polegli i zostali jak dzieci w przedszkolu.
Kwestia, którą poruszamy tutaj wcale nie dotyczy tak faktycznie jak to się stało - bo możemy jedynie spekulować (a do tej pory nikt nam nie powiedział prawdy, a jedynie być może maskującą informację). Ta kwestia dotyczy tego, co dane państwo, rząd zrobiło już po wystąpieniu kryzysu, jakie decyzje podejmowało, aby były one jak najmniej szkodliwe dla społeczeństwa, jak najmniej dotkliwe - i tutaj wszyscy mają pretensje do rządu Tuska - że przeczekał 3 lata i nie zrobił żadnych istotnych ruchów.
Największy sukces państwa, to że ludzie uwierzyli, że troszczy się ono o nich. Weź sobie na chłodno przeanalizuj, np. na podstawie podręcznika do historii, do jakich rzeczy zdolny jest aparat państwowy. Najczęstszą przyczyną nienaturalnych zgonów nie są utonięcia, błędy lekarskie, wypadki samochodowe czy mordercy tylko szeroko rozumiany aparat państwowy. Im państwa jest mniej tym lepiej. Dobre państwo to takie, któremu nie zależy na obywatelach, które nie podejmuje żadnych akcji. Bo co oznacza podjęcie akcji przez państwo? Na przykład podniesienie VATu celem uratowania narodu przed bankructwem. Państwo przerzuca odpowiedzialność na naród, a zyski na polityków i powiązanych z nimi ludzi.
Jacy są Polacy, pokazują kolejne wybory samorządowe i do Sejmu. Zobaczymy, czy Polacy wyciągnęli jakieś wnioski i jak zagłosują w przyszłych wyborach. Tylko że ci, do których skierowane są te i inne słowa, właśnie oglądają kolejny odcinek serialu tasiemcowego odcinek 2 341, gdzie od ponad 150 odcinków główna bohaterka rodzi dziecko. To takie dobroduszne, ale naiwne Ryśki z Klanu. Napić się z nimi piwa, pogadać. Ale nie masz co liczyć na ich mądrość, bo ta została wyprana z kolejnym odcinkiem...
Rządząca klika ukorzeniła się i głosowanie nic nie da. Bez skrupułów sfałszują wyniki wyborów. Albo w delikatny sposób przez powtórzenie wyborów, jak w Irlandii w przypadku referendów UE, albo bez patyczkowania się bo naród oślepł i ogłuchł. Widzę świat w czarnych barwach, jednak nie bez powodu.
Użytkownik nexus6 edytował ten post 04.12.2010 - 00:46