Napisano
08.08.2009 - 23:10
Witam!
Jestem nowy na forum i to mój pierwszy temat/post. Dotyczy on pewnego wydarzenia sprzed kilku lat, które wyryło się w mojej pamięci dość wyraźnie. Zacznijmy może od małego wprowadzenia...
Na mojej cichej i spokojnej ulicy jest jedno pewne miejsce, a właściwie niewielki obszar terenu, w którym parę razy wydarzyły się niewyjaśnione zdarzenia. Kiedyś stała tutaj bardzo stara szopa. Trzeba przyznać, że była dość okazała. Może nigdy nie zwróciłbym na nią uwagi, gdyby nie jeden mały szkopuł. Trzeszczała tak przeraźliwie, nawet w bezwietrzne dni, że ze strachem się tamtędy przechodziło. Te trzaski z pewnością nie były normalne, ale to nie o nich chcę opowiedzieć.
Otóż za ową budowlą stoi sobie stary, niszczejący dom. Nigdy nie przepadałem za jego widokiem. Powybijane szyby, o dziwo zasłony w oknach, stary kalendarz widniejący na ścianie i figurka Matki Boskiej stojąca na parapecie. W czasie gdy istniała jeszcze ww szopa, był niemal całkowicie zasłonięty. Na szczęście(?) jednak owego drewniaka rozebrano i odsłonięto budynek za nim.
Szedłem tamtędy w pewien wieczór wracając od kolegi. Mały wtedy byłem, więc czynnik narkotyczny/tytoniowy/alkoholowy nie grał tu żadnej roli. Było już całkiem ciemno i świeciły się lampy. Dom stoi w pewnej odległości od drogi i nie ma możliwości, żeby światło latarń na niego padało. W sumie żadne światło nie mogło, ani nie powinno na niego paść, gdyż w około rośnie także sporo drzew. No więc beztrosko sobie idąc spojrzałem bezwiednie w tamtą stronę... i mnie zamurowało. Jaśniejąca, zdeformowana postać (nie mogę nawet opisać kształtu tego "czegoś") stało/lewitowało tuż za figurką. Kiedy "pierwsze wrażenie" mnie opuściło natychmiast odwróciłem wzrok i wziąłem nogi za pas.
Nie stwierdziłem obecności żadnych dźwięków, można powiedzieć, że było aż za cicho.
Inna sytuacja, a właściwie dwie podobne, nie dotyczą mnie tylko mojej mamy i siostry śp. babci. Obie widziały (nie w tym samym czasie) jak ktoś przebiega im drogę właśnie w tym miejscu gdzie stoi owy felerny dom. Podobno postać szybko mignęła przed oczami i rozpłynęła się w pobliskich łąkach. Nie jest to fizycznie możliwe, gdyż po jednej stronie ulicy jest wysoki i ostry płot.
Co o tym sądzicie. Tego wydarzenia ze zjawą w oknie nie zapomnę chyba nigdy. Strach mnie momentalnie sparaliżował.