No dobrze, armia x pokonała armię y. Lecz ludzie y potrafią się organizować i zrobić rewolucję.
No i właśnie ci ludzie i ta ich organizacja nazywa się armią (chociażby powstańczą albo rewolucyjną) a nie religią.
I w takich postępach wyzwolchych (1989r.) bardzo ważna jest WIARA.
Pomaga, ale nie jest rzeczą konieczną. Jak już wspomniałem wiara bez innych, ważniejszych elementów jest absolutnie nieprzydatna do wygrania wojny.
Jeśli chodzi o wygrane, masz racje, tylko źle mnie zrozumiałeś.
Nie wiem jak można źle zrozumieć słowa:
I zauważyliście, że WIECZNIE agresor przegrywa?
Otóż i agresorzy wygrywają, co jednak nie znaczy, że ich zdobycze będą wiecznie przy nich. Niemniej istnieją państwa, które były agresorami i do dziś mają się świetnie.
Zbaczamy jednak z tematu.
Wiara w "znaki" jest chyba bardzo zakorzeniona wśród ludzi (prostych ludzi). Czasem nawet zwykłe zjawiska mogą być odbierane jako "nadprzyrodzone". Pamiętam osobę, któa opowiadała mi jak widziała jasny obiekt, który szybko schował się za lasem. Okazało się jednak, że była to Wenus (sprawdzone w symulatorze) a "szybkość" wynikała po prostu z tego, że w ciągu tego samego czasu obiekt położony dalej od bieguna niebieskiego (pobliże Gwiazdy Polarnej) porusza się "szybciej" niż obiekt położony bliżej niego. Dodajmy do takiego nieznanego zjawiska jakieś ważne wydarzenie, które miało miejsce niedługo potem i już mamy "znak".
Oczywiście równie dobrze mogło nie być żadnego zjawiska (oczywiście mówię o jakimś ukłądzie gwiazd, komecie albo czymś w tym stylu), po prostu ludzie uznali, że fajnie dorobić do tego wydarzenia jakieś boskie ostrzeżenia (Bóg ostrzega nas przed komunizmem, wojną itp).
No i pozostają jeszcze kwestie religijne - dlaczego "krzyż"? Bo katolicy? Wszelkie znaki mają bowiem to do siebie, że zawsze pojawiają się takie, w jakie wierzą ludzie, co znaczy, że niebiosa powinny być zatłoczone jak Manhattan.
Na koniec nie widzę sensu w jeszcze jednej kwestii - takie coś sugerowałoby, że jakaś "wyższa istota" ostrzegałaby ludzi przed katastrofą. Po co? I to w tak bezsensowny sposób? A może zamiast zaświecać lampki na niebie lepiej byłoby zapobiec (istota mająca moc dawania takich znaków chyba by to potrafiła, tymbardziej, że zapewne przypisuje się ją Bogu, albo jak to w Polsce - Maryi) albo chociaż powiedzieć jasno i rzeczowo o co chodzi?
Osobiście skłaniam się do opcji, że nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło, a ludzie po prostu dorobili sobie mit (co zresztą uwielbiają robić).