Wybieram prawdę - jakakolwiek by ona nie była.
Lem także opisywał coś podobnego. Bodajże w opowiadaniach Ijona Tichego. Tylko, że tam rozpylano specjalne gazy w powietrzu, żeby tworzyć halucynacje życia w pięknie i luksusie. Ludzie mieli wieczną zadyszkę, gdyż popierdzielali na autonóżkach

a nie w wyimaginowanych brykach. Tak naprawdę tam nie było dylematu - prawda czy imaginacja. Bo w prawdzie po prostu nie dało się już żyć - smród, brud, choroby, łachmany i żarcie ze śmietników.
I jeszcze soma - cudowne tabletki na szczęście w Nowym Wspaniałym Świecie Huxleya.