(...)
Widzisz, jest mała granica między cynizmem i ironią, a naśmiewaniem się z czyjejś wiary (w odczuciu osoby wierzącej). To może być traktowane jako obraza, stąd też często biorą się kłótnie.
No tak, w końcu większość ludzi, kiedy zostaje obrażona, zamiast zignorować obrazę, odpowiada tym samym, rozpoczynając radosny rytuał wzajemnego obrzucania się mięchem.
Poza tym - często trudno jest zdefiniować "obrazę", na przykład stwierdzenie, że Krystek to naiwny idiota, może zostać potraktowane jako obraza uczuć religijnych, ale z drugiej strony - trudno inaczej nazwać (pomijam eufemizmy) kogoś, komu się wydawało, że potrafi w pojedynkę naprawić rasę ludzką (która jest przegniła aż do szpiku kości i bez mieszania w genach nie da się tego wykorzenić).
Uważam, że prawdziwy ateista będzie miał w d... co mówi jakiś obłąkany kretyn.
so... można zamknąć temat 
To, że kogoś dana sprawa nie interesuje, nie oznacza jeszcze, że należy zamykać cały temat. Jeśli wątek nie wydaje się ciekawy, to umrze śmiercią naturalną (brak postów).
Ten temat idealnie odnosi się do Ciebie. Mimo, że nikt tu nikogo nie zaatakował, Ty już wyzywasz ludzi innej wiary niż Twoja kretynami.
Wychodzę z założenia, że użytkownik zak jest ateistą (tak przynajmniej wnioskuję z jego wypowiedzi w tym temacie - mogę się mylić w tym przypadku). Ateizm nie jest wiarą/religią, to brak wiary, albo mówiąc prościej - logika (brak dowodów na istnienie absolutu = zakładanie, że absolut nie istnieje), więc określenie "ludzie innej wiary" jest raczej nie na miejscu - sugeruje ono, że zak w coś jednak wierzy. xP
Określenie "obłąkany kretyn" prawdopodobnie odnosi się do autora artykułu - jego twierdzenie, że ateizm to choroba psychiczna, może zostać uznane za obrazę (podobnie, jak za obrazę można uznać praktycznie... No, cokolwiek xP).
(...)
Zauważ, ze w tym temacie w większości wypowiadali się Ateiści. Więc... tutaj trzeba mieć odwagę, by przyznać się, że wierzysz w Boga. Oczywiście, wszystko zależy od ludzi, którzy Cię otaczają.
Co nie zmienia faktu, że to nie ateiści organizowali krucjaty, palili na stosach, a swoim dzieciom praktycznie już od dnia narodzin próbują wcisnąć swój światopogląd (to akurat tyczy się "tylko" większości ateistów).
Konflikt Ateiści vs. wierzący (chociaż w większości, w Polsce, atakowany jest Kościół, zwłaszcza Katolicki)
Kościół katolicki jest w Polsce najczęściej atakowany (ciekawe jak te ataki wyglądają? Jeśli ktoś powie, że KK jest organizacją zbrodniczą, to nie atak, a jedynie zauważenie faktu) ponieważ jest najpopularniejszy - z tego, co wiem, to w Krystka na Patyku wierzy jakieś przeszło 90% Polaków.
jest moim zdaniem bezsensowny i głupi.
Nie powiedziałbym, że jest bezsensowny, przynajmniej nie zawsze - zależy to od postulatów danej jednostki.
Jeśli ktoś twierdzi, że wierzenie w cokolwiek to ZUO, a każdego, kto w cokolwiek wierzy, powinno się sfajczyć - to pozostaje pogratulować braku tolerancji. Co innego, jeśli ktoś jest za, na przykład, usunięciem kościoła z polityki, opodatkowaniem kościoła (domyślam się, że nałożenie na polski KK podatku w wysokości 21% wystarczałoby do załatania budżetów połowy państw Europy xP) czy wypomina błędy merytoryczne w biblii - wtedy takie coś jest sensowne, bo może prowadzić do polepszenia istniejącej sytuacji w kraju/whatever.
Jeśli jednak spojrzeć na to z innej strony, można dojść do ciekawych wniosków. Ateista przekonuje wierzącego, że nie ma żadnego Boga itd. bo on sam w to wierzy i jego celem jest udowodnienie, że ma rację. To samo można powiedzieć o większości wierzących.
Błąd logiczny. Jak udowodnisz, że katolicki bóg-Stalin*, muzułmański Allah, Wszechpotężny Radziecki Czajniczek Kursujący pomiędzy Merkurym a Wenus albo ktokolwiek inny z tego świętego towarzystwa istnieje? Nie da się tego udowodnić. Podobnie jak i nie da się udowodnić ich istnienia - chociaż logika, rachunek prawdopodobieństwa etc. sugerują, że jednak żaden z tych bożków nie istnieje.
* katolicki bóg powiedział: albo zaczniesz myśleć tak jak ja chcę, zaczniesz przebaczać, będziesz mnie czcić etc., albo zostaniesz skazany na wieczne męki lub przestaniesz istnieć. Stalin powiedział: albo zaczniesz myśleć tak jak chcę, będziesz mnie czcić etc., albo zaharujesz się na śmierć w którymś z naszych nowoczesnych, komfortowych inaczej Łagrów.
Weźmy jednak inny przykład. W wierzącej rodzinie jedna osoba nagle porzuca swą wiarę i ogłasza się Ateistą. Jego rodzina nakłania go do powrotu do swej wiary - nie dlatego, że chcą mu pokazać, że mają rację, ale dlatego, że się o niego troszczą, boją się, że jeśli pójdzie tą drogą w zaświatach (czymkolwiek i jakiekolwiek by nie były) mogą się już nie spotkać.
W zdecydowanej większości przypadków nie chodzi o pokazanie racji - tu chodzi tylko o prymitywne, ludzkie, stadne instynkty, które dyktują takiemu homo sapiens sapiens "inne - złe. Zniszczyć!", przynajmniej jeśli chodzi o próby nawracania na daną wiarę przez osoby, które same nie mają zielonego pojęcia, o czym w ogóle ta religia jest (większość katolików).
Poza tym, nie widzę tu miłości (gdybym był złośliwy, to powiedziałby, że przecież człowiek nie może kochać - to tylko zwierzę xP), raczej egoizm - myślenie w rodzaju "jeśli pójdę do nieba, to JA będę za nim tęsknić".
Idąc tym tropem, możemy zauważyć, że za wierzącymi nie zawsze przemawia jedynie chęć udowodnienia swej racji, ale miłość. Oczywiście możecie powiedzieć, że to utopia, że większość wierzących chce po prostu udowodnić swą rację, dowartościować się przed Bogiem czy innymi ludźmi.Mimo to, zawsze znajdzie się jednak osoba, która będzie działać z miłości. W nic nie wierzący Ateista może tego nie zrozumieć, czy się z tym sprzeczać, jednak moim zdaniem więcej jest osób wierzących niż Ateistów działających z miłości.
Taki ateista też może chcieć przekonać daną osobę do ateizmu ze względu na, jak to określiłeś, "miłość". Może dany ateista nie chce, aby owa osoba dawała się wykorzystywać przez kościół, nie marnowała sobie życia na rytuały poświęcone czemuś, co nie istnieje etc.?
Osobiście nie chcę nikogo atakować. Wierzcie sobie w co chcecie, dopóki nie robicie krzywdy innym (chodzi mi tu o jakieś sekty czy inne ścierwa).
O tak. Najgorsza moim zdaniem była ta sekta, która jeszcze w średniowieczu paliła ludzi na stosie, torturowała ich etc. tylko za to, że nie wierzyli w takiego homo sapiens sapiens, który dał się przybić do krzyżyka. Do dzisiaj działa, wyciągając pieniądze od wyznawców. Gdybym tylko pamiętał, jak się ta sekta nazywała. xP
Ale jeśli chodzi o zacytowaną ideę - pogląd tyleż słuszny, co utopijny.
Ja natomiast z dumą mogę powiedzieć, że jestem Katolikiem i wierzę w Boga. Mogę przestać być częścią Kościoła przez jakieś zdarzenia - ale nigdy nie wyprę się Boga.
Najchętniej napisałbym coś w stylu "nie przyjmuj się - jesteś człowiekiem, więc to twój bóg zapewne już dawno wyparł się ciebie..." Ojej, napisałem. xP
Reasumując: ateiści są chorzy psychicznie, katolicy są chorzy psychicznie, więc leczmy się wszyscy.
Racja - tyczy się to całej rasy ludzkiej. Najlepszym lekiem byłaby "atomowa zagłada" (od NuclearSmidt Cline) albo "morderczy wirus" (od EvolutionSolutions xP).