Oznacza to, że czasoprzestrzeń, masa oraz grawitacja są ze sobą współzależne.
Dobrze myslisz. Gdyby nie bylo masy... nie byloby grawitacji... a wiec i zakrzywienia czasoprzestrzeni. Naprowadziles mnie na jedna mysl. Jezeli istnieje uklad izolowany w ktorym nie ma zadnych cial, wiec nie ma tez zadnych procesow, czyli czas tam nie "plynie", a nawet w ogole nie istnieje. A czym jest nicosc?...
Nicosc to miejsce w ktorym niczego nie ma, nawet nie ma czegos takiego jak definicja nicosci, lub nawet nicosc istnieje obok "czegos", lecz te dwa "swiaty" nie wiedza o swoim istnieniu. Troche zawile, ale wrocmy do tematu...
Chcialbym jeszcze skonczyc to co zaczalem w poprzednim poscie...
Otoz, zalozmy ze mamy dwa neutrony w ukladzie izolowanym. Przyjmijmy, ze na poczatku znajduja sie w takiej odleglosci, ze ich sily jadrowe sa nieodczuwalne. Wtedy kazdy z neutronow posiada energie spoczynkowa E0=m*c^2. Dziwne skad one maja ta energie... No ale idziemy dalej... Gdy zaczniemy zblizac te neutrony do siebie, w pewnym momencie zaczna dzialac sily jadrowe przyciagajace te dwie czastki do siebie. Jak wiemy, aby czastki zaczely sie zblizac, potrzebna jest energia, ktora bedzie podtrzymywac ta akcje. Ta energia jest E pot. sil jadrowych. Z kazda sekunda neutrony beda wytracac swoja energie pot w miare zblizania sie do siebie (podobnie jak spadajaca pilka). Wszyscy wiemy, ze energia spoczynkowa neutronu niezwiazanego jest wieksza od neutronu zwiazanego w jadrze, a wiec podczas tworzenia sie jadra, energia zostala wyrzucona tak samo jak pewna ilosc masy. No ale co sie stalo z reszta masy?
Otoz, proponuje przyjecie masa = energia (w sensie doslownym oczywiscie). Dlaczego? Jesli neutron ktory znajduje sie jako jedyny w ukladzie izolowanym, posiada energie spoczynkowa E0, to musie skads ja miec... Ciekawe byloby uznanie, ze istnieje POLE... Nie grawitacyjne, nie elektryczne, ani zadne tego typu. Po prostu "czyste" pole w ktorym znajduje sie energia. Energia ta jest rozlozona rownomiernie w kazdej objetosci pola. Jesli natomiast w POLU Energii pojawi sie powiedzmy "masa", to nastepuje zaklocenie, i w poblizu masy nastepuje zageszczenie energii. Im wieksza masa zrodla pola grawitacyjnego, tym wieksze przyspieszenie otrzymuja ciala w jego poblizu. A wiec "czysta energia" zostala zageszczona w poblizu masy, tak, ze spadajace cialo probne pobiera coraz to wieksze porcje energii z tej zageszczonej przestrzeni i uzyskuje przez to wieksze predkosci. To jakby co sekunde uruchamiac silniki rakiety.
Jednak czy materia moze zniknac? Tak. Gdyby dwa neutrony zblizaly sie do siebie w nieskonczonosc, tj. gdyby nie bylo ograniczenia zwiazanego z minimum odleglosci na jaka moga sie one zblizyc, to pewnie wypluwalyby swoja energie, a wiec i mase, w przestrzen tak dluga az tej energii by zabraklo, a masa zniklaby calkowicie.
Oto dlaczego chcialbym odrzucic istnienie materii, a przyjac, ze wszystko co nas otacza sklada sie z energii upakowanych superciasno tak, ze wydaje nam sie, ze jest to materia.
Wydaje sie to dziwne... ale na razie wystarczy (bo jeszcze zaczne pisac przez sen).