Problemem jest tylko to, że powie że według jak to powiedziałeś "zastymulował" lub oczyścił, udrożnił - słowem zrobił to co mówił że zrobił a tego naprawdę nie zrobił. Stąd dziesiątki "mistrzów" wystawiających certyfikaty bez pokrycia, bez ładu i składu inicjujących czy jak to nazwałeś wcześniej "stymulujących" swoich "uczniów". Chodzi tu o jakość procesu. A nie o proces zarobkowy na akord. Dlatego pisałem, że jeśli wszystko jest przeprowadzone prawidłowo, przez prawdziwego mistrza który w procesie inicjacji między innymi zabezpiecza tak system energetyczny ucznia, żeby ten mógł bezpiecznie pracować z energią to nie ma siły na to, że w trakcie podawania energii reiki "zaciągnie" energie chorobową od pacjenta. To nawet nie kwestia mistyki tylko zwykłej technicznej solidności warsztatu człowieka którego nazywamy mistrzem.