Skocz do zawartości


Zdjęcie

Executive Order


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

BadBoy.
  • Postów: 737
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Executive order 6102


czyli o demokratycznym bezprawiu sprzed 75 lat

75 lat temu, 5 kwietnia 1933, prezydent kraju szczycącego się tradycjami wolności i prawa wydał dekret konfiskujacy złoto w prywatnym posiadaniu swoich podmiotów. Był nim słynny dekret (executive order) numer 6102. Ci którzy zgodnie z konstytucyjnym wymogiem od początków republiki używali złota i w nim widzieli rekojmię stabilności i bezpieczeństwa zostali w bezceremonialny sposób obrabowani przez swój własny rząd. Rzad który demokratycznie wybrali cztery miesiące wcześniej.

"All persons are hereby required to deliver on or before May 1, 1933, to a Federal Reserve Bank or a branch or agency thereof or to any member bank of the Federal Reserve System all gold coin, gold bullion and gold certificates now owned by them." - [wymaga się aby wszystkie osoby dostarczyły do dnia 1 maja 1933 lub wcześniej do rezerwy federalnej, jej biura lub agencji albo do dowolnego banku systemu rezerwy federalnej wszytkie złote monety, złoty bulion i certyfikaty złota obecnie w ich posiadaniu.]

grzmiał executive order 6102 Roosevelta.

Wymaga się... Żelazna rządowa rurka owinięta w miękki welwet demokracji. A dla tych anty-demokratycznych typów które by nadal wierzyły w “land of the Free” i jego konstytucyjne mrzonki nie chcąc się podporządkować rządowym wymaganiom artykuł 9 dekretu przewidywał przykładne kary. Grzywna do $10000 lub więzienie do lat 10. Suma $10000 była przy tym w owych czasach olbrzymia skoro dom kosztował kilka tysięcy dolarów.

Zapewniamy tych Drogich Czytelników którzy być może pierwszy raz się o tym dowiadują że nie jest to spóźniony żart prima-aprilisowy. Rzecz istotnie miała miejsce w kwietniu, przed 75 laty. Rząd istotnie, w pełnym majestacie prawa, obrabował swoich obywateli. Nie była to dyskretna, rozłożona na dłuższy czas inflacja czy też jakieś wstydliwie wprowadzane kuchennymi drzwiami podatki. Był to zuchwały rabunek z bronią w ręku w biały dzień.

W swojej wyrozumiałości, za uncję zrabowanego złota rząd nie odpłacał się kulką w łeb lub Gułagiem, co bywało preferowanym kursem wymiany w niektórych innych miejscach. Wręcz przeciwnie, posiadacz uncji złota oddawał ją otrzymując za nią papier warty $20.67, czyli obowiązujący wówczas parytet złota. Dopiero w kilka miesięcy po konfiskacie złota parytet ten rząd podniósł skokowo do $35 za uncję, dewaluując tym samym dany wcześniej masom papier z miejsca o 75% i pokazując im środkowy palec.

Przypominamy te ważne wydarzenia sprzed 75 lat jako memento tego co potrafi zrobić jak najbardziej demokratycznie wybrany rząd, i do jakich demokratycznych łajdactw w pełnym majestacie prawa może się posunąć. Niech służy to jako wartościowa odtrutka dla tych którzy skłonni są ulegać wszechobecnemu praniu mózgów o walorach demokracji jako “jedynej drogi”, demokratycznego rządu który stoi “po twojej stronie” i, ostatnio, magii demokratycznego euroimperium do którego przyłączono niezależny kraj.

W Ameryce po “twojej” stronie 75 lat temu był jedynie koniec lufy pistoletu trzymanego przez rząd. Nie pierwszy i nie ostatni raz władza pokazała do czego jest zdolna. Pokazała że rabunek przez bandytów w środku nocy czy przez demokratyczny rząd w środku dnia niczym się nie różnią. Zresztą kto wie, być może nawet bandyci są preferowani bo przynajmniej odpada poniżenie słuchania propagandy po fakcie że to dla twojego dobra.

W tym miejscu jakiś obrońca demokracji być może się obruszy i powie że przejaskrawiamy sprawę. Może nie było tak źle skoro z tego co wiemy nikt do kryminału za łamanie executive order 6102 nie poszedł. Nie było nocnych nalotów i walenia kolbami w drzwi. Nie było pokazowych procesów i kajania się skruszonych przestępców że zataili jedną uncję złota gdzieś na strychu. Amerykanie, w końcu nie najbardziej znani z obywatelskiego nieposłuszeństwa, nie dali się pędzić jak barany na rzeź i masowo zignorowali dekret władzy. Świadczą o tym ciekawe dane z poniższej tabeli, pochodzące z pracy M.Friedmana i A.Schwartz, “A Monetary History of the United States 1867-1960”.

Tabela

Jak widać z tabeli, wskutek pogłosek o grożącej konfiskacie już na kilka miesięcy przed nią całkowita ilość złota w cyrkulacji spadła o ponad jedną trzecią. Wygląda na to że Amerykanie porwali za szpadle i zawczasu zakopali swoje dobra pod gruszką. Czyli zrobili mniej więcej to co myślący obywatel powinien zrobić ilekroć demokracja zapewnia go że “chce jego dobra”, ha, ha, ha, ha.

Warto zauważyć że rezerwy całkowite również spadły, co wskazuje że złoto znikneło także z prywatnych sejfów bankowych.

Z tabelki wynika dalej że na mocy executive order 6102 skonfiskowano łącznie zdumiewająco mało złota bo tylko 3.9 miliona uncji (17.8 – 13.9). Oznacza to około 1/5 złota oficjalnie w obiegu czyli jedynie co piątą monetę. Wkrótce po konfiskacie zaprzestano oczywiście publikowania odnośnych statystyk. Co z resztą złota? Rząd uznał – podaje Friedman - że pozostałe 80% złotych monet “zaginęło, zostało zniszczone, zostało wyeksportowane lub znajduje się w kolekcjach numizmatycznych”.

No więc czy rzeczywiście było aż tak źle i niedemokratycznie, czy może nie? Otóż było. Rzecz jednak w tym aby widzieć te turbulentne wydarzenia w pełnym kontekście.

Z perspektywy lat jest rzeczą bezdyskusyjną że w całym tym skandalu nie chodziło o żaden finansowy manewr niezbędny do wychodzenia z depresji. Nie chodziło o jakieś specyficzne programy do których sfinansowania potrzebna była większa ilość złota. Innymi słowy, państwowy rabunek złota w biały dzień, jaki by odrażający nie był, wielkiego łupu państwu nie przyniósł.

Ale i nie o konkretny łup w uncjach złota tutaj chodziło, naszym zdaniem. Chodziło przede wszystkim o pokazowe rozbrojenie ludzi, o spacyfikowanie ich niezależności gwarantowanej przez złoto i zdanie ich na łaskę i niełaskę omnipotentnego rządu. Używając dzisiejszej terminologii był to w większym stopniu akt terroru na własnej populacji, niż akt rabunku. W żargonie wojskowym “shock and awe” zamiast regularnej wymiany ognia. Socjaliści pokroju Roosevelta dorwali się do władzy i mieli już w głowach gigantyczne plany odgórnego ulepszania społeczeństwa w kierunku opiekuńczego raju. Daleko w Kraju Rad towarzysz Stalin świecił właśnie przykładem a w domu nastroje pesymizmu Wielkiej Depresji sprzyjały uległości mas. Do realizacji tych planów potrzebowali jednego - nieograniczonego kredytu. Maszyn drukarskich pracujących na okrągło i furgonetek do rozwożenia money. Na przeszkodzie tym planom stał standard złota. Należało więc ten barbarzyński relikt unieszkodliwić.

Wyjaśnił to elokwentnie po latach nie kto inny jak młody Alan Greenspan, którego cytujemy za wcześniejszym wpisem Złoto i Wolność:
"The financial policy of the welfare state requires that there be no way for the owners of wealth to protect themselves. This is the shabby secret of the welfare statists' tirades against gold. Deficit spending is simply a scheme for the confiscation of wealth. Gold stands in the way of this insidious process. It stands as a protector of property rights. If one grasps this,one has no difficulty in understanding the statists' antagonism toward the gold standard."
[Polityka finansowa państwa opiekuńczego wymaga aby właściciele mienia nie mieli żadnej możliwości obrony. To jest brudny sekret tyrad polityków państwa opiekuńczego przeciwko złotu. “Deficit spending” jest po prostu metodą konfiskaty mienia. Złoto stoi na drodze tego podstępnego procesu. Stoi na straży prawa własności. Gdy ktoś to pojmie, z łatwością zrozumie antagonizm polityków do standardu złota.]

Morałów w tej historii jest kilka, a każdy równie wartościowy. Na dzisiaj proponujemy ten. Długoterminowe inwestowanie w kontekście emerytalnym polega w swojej istocie na metodycznym gromadzeniu przyszłej siły nabywczej. Niekoniecznie oznacza to gromadzenie papieru. Jest to długi rejs samotnego kapitana na statku z ładunkiem który przeprowadzić należy poprzez liczne rafy, poprzez hossy i bessy, paniki i euforie. W rejsie tym pewna pozycja w złocie fizycznym jest uczciwym sprzymierzeńcem każdego kapitana. W rejsie tym rząd jest wiatrem w nos a jego emerytalne systemy to nabierający wody Titanic. Im więcej wody w Titanicu tym większa szansa że panikujący rząd dopuści się terroryzmu i bezprawia. Nie daj się złapać swoim statkiem w wir gdy Titanic rządowych emerytur pójdzie na dno.





Executive order 11110


czyli o innej demokratycznej grandzie sprzed 45 lat

Rok 2008 obfituje w okrągłe rocznice wydarzeń ważnych, fundamentalnych dla zrozumienia tego co dzieje się obecnie. Tym bardziej jest dziwne że w bezmózgowych mediach nie ma o nich dosłownie żadnej wzmianki. Czy to możliwe aby społeczeństwa miały już tak wyprane mózgi fasadą demokracją i sloganami o wolności że nikt już nie myśli? że nikt nic nie stara się dociec zadając przynajmniej pytania?

Rozkazy wykonawcze w USA to nie przelewki. Wykorzystują one w pełni przywileje prezydenckie (executive power). Kierowane są do agencji i departamentów rządowych, albo obwieszczane w sytuacji zagrożenia, kiedy nie ma czasu na uchwały parlamentu. Albo na przykład gdyby kongres patałętając się pod nogami jedynie przeszkadzał w sprawowaniu faktycznej władzy.

Zachęcony być może sukcesem rozkazu 6102 prezydent Roosevelt wydał parę innych, w tym rozkaz wykonawczy 9066 (E.O. 9066) z 19 lutego 1942 roku. Nakazywał w nim internowanie obywateli amerykańskich japońskiego pochodzenia. Ot, demokratycznemu rządowi przestały się nagle podobać twoje skośne oczy. Więc raus do kacetu, tam je wyprostujemy! Z tego co wiadomo kacety były wówczas położone w mniej turystycznie atrakcyjnych miejscach niż Guantanamo Bay na Kubie...

Po wojnie regularnego zamachu stanu dokonał następca Roosevelta, Harry Truman w 1951 roku. Media łączą Trumana głównie z bombą atomową i z Hiroszimą ale jego rozkaz wykonawczy 10289 (E.O. 10289) ma do dziś siłę rażenia wielokrotnie większą. Precyzuje on że sekretarz skarbu jest odpowiedzialny za wykonywanie szeregu newralgicznych funkcji prezydenckich bez aprobaty, zatwierdzenia, ratyfikacji, czy innej akcji ze strony prezydenta. Rozkaz wymienia i opisuje wszystkie te funkcje, dotyczące głównie polityki gospodarczej i monetarnej. Sekretarz skarbu może wykonywać te zadania bez kłopotania nimi prezydenta, który stał się przynajmniej w tej materii figurantem. Widoczny szczególnie w ostatnich latach układ "drzwi obrotowych" w którym szefowie Goldmana-Sachsa niejako automatycznie lądują na tej pozycji nie wydaje się więc przypadkiem. Ciekawe czy jakiś podręcznik historii o tym pisze, przedstawiając obiektywnie jak rzeczy stoją...

I tu dochodzimy do rzeczy niewątpliwie najważniejszej, której implikacje trudno przecenić. Czwartego czerwca minęła właśnie 45 rocznica wydania rozkazu wykonawczego 11110 (E.O. 11110) przez prezydenta Kennedy’ego.

Rozkazy wykonawcze są poleceniami prezydenta które nie wymagają autoryzacji przez kongres i które muszą być wykonane. Ruki po szwam, nie dyskutować. W tym miejscu historia robi się interesująca, nawet bardzo. Okazuje się mianowicie że numer 11110 był jedynym rozkazem wykonawczym który został całkowicie zignorowany. Dosłownie zniknął, przepadł. Jego prowizje w pośpiechu wycofano, ślady zatarto. Co oczywiście prowadzi do intrygującego pytania co w nim takiego było że grupa trzymająca władzę tak się tego obawiała?

Otóż następcy Trumana, zarówno prezydent Eisenhower jak i Kennedy, rozumieli powagę sytuacji i istotę faktycznego zamachu stanu dokonanego za kadencji poprzednika. Ike nie odważył się jednak wystąpić otwarcie przeciwko trzymającej władzę elicie. Być może dlatego przeżył. Dopiero w swoich uwagach na zakończenie prezydentury zdobył się na szczerość, przestrzegając przed dyktaturą gospodarczo- wojskowego lobby. Natomiast prezydent Kennedy też się orientował czym grozi taka sytuacja i zdecydował się na konfrontację. Chcąc ratować resztki wpływu prezydenta na gospodarkę i przeciwdziałać wykupywanej własności Stanów Zjednoczonych wydał właśnie ów feralny rozkaz wykonawczy 11110.

Z zewnątrz miało to wyglądać jako poprawka do rozkazu wykonawczego 10289 Trumana. W istocie jednak rozkaz wywracał całą elitę finansową USA. Kennedy rozkazał aby departament skarbu (tj rząd federalny) wypuścił certyfikaty na posiadane srebro. Skarb USA miał wówczas olbrzymie rezerwy srebra i srebro było w powszechnym obiegu monetarnym. Na każdą posiadaną uncję srebra musiałby być wystawiony papier. Tylko takiego papieru można by było używać jako pieniądza. Innymi słowy, wyprodukowano by tylko taką ilość dolarów jaka miała pokrycie w srebrze. Kontrola tej produkcji miała znajdować się w rękach rządu. Kennedy zdecydował się na srebro zamiast złota ponieważ rynek srebra jest dużo trudniej kontrolować, a tym samym trudniej go manipulować grupom nacisku. Postanowił wypuścić w obieg 4,3 miliarda dolarów, powstałych w oparciu o realną wartość posiadanego przez USA srebra. Była to pierwsza od pół wieku emisja pieniędzy przez skarb państwa, z pominięciem Rezerwy Federalnej (FEDu).

Seria dolarów rządowych

Z pieniędzy tych nominały $2 i $5 dolarów zdążono nawet wydrukować i puścić w obieg, natomiast nominały $10 i $20 zostały jedynie wydrukowane. Czasu aby i je puścić w obieg zabrakło. Banknoty rządowe miały nagłówek “United States Notes”, w odróżnieniu od “Federal Reserve Notes”. Do dzisiaj są w Ameryce osoby które posiadają takie pieniądze.

Łatwo jest zrozumieć czym groził sprawującej faktyczną władzę w USA elicie dekret Kennedy’ego. Odbierał on Rezerwie Federalnej rzecz najważniejszą w całym przekręcie - prawo do pożyczania na procent rządowi Stanów Zjednoczonych wygenerowanego z czystego powietrza “pieniądza”. Ruch ten natychmiast eliminowałby z biznesu wiele organizacji finansowych, oczyściłby giełdę ze spekulantów i efektywnie wymusił zawieszenie działalności FEDu.

Odebrane Rezerwie Federalnej (FEDowi) prerogatywy generowania pieniądza powróciłyby do rządu federalnego, dokładnie tak jak wymaga tego konstytucja Stanów Zjednoczonych. Rozkaz wykonawczy 11110, autoryzując generowanie pieniądza przez departament skarbu a nie przez prywatny bank jakim jest FED, zawierał dosłowną stypulację “ to issue silver certificates against any silver bullion, silver, or standard silver dollars" [do wypuszczania certyfikatów srebra opartych na srebrnym bullionie, srebrze lub standardowych srebrnych dolarach]. Oznacza to że na każdą uncję srebra w sejfach departamentu skarbu rząd mógł wprowadzić pieniądz oparty na przechowywanym tam metalu.

Krótko mówiąc - rozkaz wykonawczy Kennedy’ego oznaczał w praktyce koniec FEDu, koniec przekrętu z papierowym pieniądzem bez pokrycia i koniec związanej z tym bonanzy dla ukrywającej się za tym elity. Do dzisiaj skrzętnie ukrywa się też fakt że tego samego dnia kiedy prezydent Kennedy podpisał rozkaz wykonawczy 11110, podpisał on również rozporządzenie zmieniające oparcie (backing) dla banknotów jedno i dwudolarowych ze srebra na złoto.

Jeszcze 12 listopada 1963 roku, przemawiając do studentów Uniwersytetu Columbia w Nowym Jorku Kennedy mówił: “Stanowisko prezydenta zostało użyte do zorganizowania spisku, który zniszczy wolność. Zanim opuszczę Biały Dom, muszę o tym poinformować amerykańskich obywateli”. Poinformować nie zdążył. W dziesięć dni później został zamordowany w Dallas w stanie Teksas. Wcześniej zamordowany został kongresman McFadden usiłujący ujawnić zasady działalności FEDu. Był on o krok od przegłosowania odpowiedniej ustawy w tej sprawie. Z grupą trzymającą władzę nie ma żartów.

Materiały dotyczące zabójstwa utajniono na dziesiątki lat. Sprawców nie odnaleziono, mocodawców nie ukarano. Banknoty rządu federalnego po zabójstwie prezydenta Kennedy'ego natychmiast wycofano z użycia. Rozporządzenie wykonawcze 11110 zignorowano, wszelką dyskusję o nim wyciszono. I najważniejsze - rezerwy srebra w departamencie skarbu wyprzedano co do ostatniej uncji, najwyraźniej aby nikt znowu nie wpadł na pomysł opierania na nim waluty i ominięcia w ten sposób FEDu.

Próba uzdrowienia systemu finansowego i wydarcia go z rąk międzynarodowej finansjery się nie powiodła. Elita okazała się silniejsza, jej przekręt z prywatnym bankiem emitujacym pieniądz z powietrza i pożyczającym go rządowi federalnemu na procent trwa. Trwa też demokracja i ma się całkiem dobrze.


autor : cynik9
źródło : www.dwagrosze.blogspot.com
  • 0



#2

2007.
  • Postów: 256
  • Tematów: 21
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Cały ten tekst można spokojnie streścić następująco:

"Demokracja to ustrój w którym hieny rządzą osłami" - Arystoteles

Przekręt z kasą, która przestała mieć pokrycie w złocie pozwolił na to, że obecnie cała kasa NIE MA pokrycia w iluś tam procentach, przy czym ten wskaźnik rośnie - było chyba o tym w "Money as Debt" (Pieniądze jako dług)
  • 0

#3

BadBoy.
  • Postów: 737
  • Tematów: 20
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jest to tylko jeden z wielu przykładów manipulacji i pozytywów demokracji ;) kropla w morzu .. pozdrawiam
  • 0



#4

Cierń.
  • Postów: 161
  • Tematów: 7
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A nawet kropla w Oceanie.
Przecież łatwiej jest zrobić w balona tego mniejszego i głupszego nieprawdaż??
  • 0



Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych