Czytaj dokładnie, wyjaśniłem to już w poprzednim poście. Błędem jest wyciąganie wniosków uogólniających na podstawie jednostkowego przypadku. Wnioskowanie przez analogię należy do kategorii tzw. wnioskowań zawodnych, a już na pewno nie można w ten sposób opisywać historii.Heh, nazywasz błędem w moim rozumowaniu bezsporny fakt, jakim jest nadanie inkwizytorom wyjątkowych uprawnień przez papieża?
Błąd w Twoim rozumowaniu polega na wyciąganiu pojedynczego faktu z kilkusetletniej historii inkwizycji i budowaniu kategorycznych twierdzeń na takiej podstawie. W badaniach nad historią takie działanie jest niedopuszczalne, gdyż konieczny jest wszechstronny ogląd całego całego zagadnienia i dopiero na jego podstawie móc określać jak było naprawdę. Przy analizowaniu historii inkwizycji jest to praca żmudna, gdyż zakres badań obejmuje kilkaset lat istnienia tej instytucji i odrębność przyjmowanych rozwiązań w poszczególnych okresach czasu, w poszczególnych obszarach geograficznych i rożnej genezie instytucji (vide inkwizycja Hiszpańska).
Słowem różnie wyglądały działania inkwizycji w różnych miejscach i okresach czasu i formułowanie sądów na podstawie polecenia dla DWÓCH inkwizytorów nie może stać się podstawą wniosków uogólniających.
Kiedy sądziła, że oskarżony zasługiwał na śmierć, oznajmiała mu, że Kościół nie może już nic dlań uczynić, że jest odcięty od Kościoła i pozostawiony ramieniu świeckiemu, to znaczy urzędnikom cywilnym. Ci mieli rozkaz spalić go żywcem; jeżeli się wahali, Kościół im groził ekskomuniką. (...) Takie były rządy, które Inkwizycja dominikańska ustanowiła na południu Francji i które rozciągała, kiedy mogła, na inne kraje chrześcijaństwa.
I znowu formułujesz wniosek uogólniający na podstawie casusu z jednego regionu (południowa Francja) i brak jest w dodatku przedziału czasowego w jakim miały mieć miejsce owe wydarzenia. Tekst dotyczy jednego miejsca, niewiadomego okresu czasu i brak informacji o faktycznych skutkach takich działań, ale Ty już wiesz, że "prawda jest taka"! Otóż nie, prawda nie wygląda w ten sposób, cytat dotyczy konkretnego miejsca i czasu. A historia inkwizycji to jak pisałem kilkaset lat i obszar całej prawie Europy i na podstawie jednego przykładu nie dowiemy się jaka jest prawda. Na tym właśnie polega błąd w Twoim rozumowaniu.
Zresztą biorąc pod uwagę procedury jakimi kierowało się oficjum taki scenariusz wydaje się co najmniej dziwny. Skoro
oskarżonemu udowodniono by herezję to po co angażować sądownictwo świeckie. A jeżeli herezji nie udowodniono, to po co robić delikwentowi problemy. Możemy założyć że mamy do czynienia z przypadkiem jakiś wyjątkowych nadgorliwców, trudno powiedzieć. A pamiętajmy, że region południowej Francji był bardzo specyficzny, ze względu na Katarów, to też i inkwizycja była tam zapewne inna niż gdzie indziej. Ale jest to specyficzny przykład i nie może być rozciągany na całokształt sytuacji w Europie. Nawet taki wyjątek nie zmienia przecież faktu, że GENERALNIE zasady i procedury wyglądały zupełnie inaczej.
Teraz zastosuję Twoją metodę poprzez przykład dotyczący tego samego zagadnienia
Uwaga: Chcecie poznać prawdę o inkwizycji? Oto ona:
Rozważymy mianowicie przypadek księdza Miguela Solano, heretyka i głosiciela herezji. Został on skazany na "przekazanie ramieniu świeckiemu" przez trybunał w Saragossie. Władza naczelna Inkwizycji, Suprema, nakazała odroczenie egzekucji i podjęcie prób nawrócenia. Gdy to nie przyniosło efektu, trybunał uznał go ponownie winnym. Tym razem Suprema wstrzymała wykonanie wyroku pod pozorem badań lekarskich - niestety, ksiądz Miguel okazał się być całkowicie zdrowym. Usiłując jakoś temu zaradzić, zarządzono szeroko zakrojony wywiad środowiskowy - gdy okazało się iż oskarżony chorował niegdyś na jakąś niegroźną chorobę, czym prędzej uznano iż jest on niespełna rozumu i sprawę umorzono.
Widzicie jak łagodna była to instytucja?! Robili co mogli aby delikwenta ocalić przed zgubą mimo udowodnionej winy i dopięli swego W ten sposób właśnie rozumujesz Przemo. Powyższy przykład nie może być podstawą do formułowania wniosków uogólniających, gdyż wiemy, że praktyka nie zawsze wyglądała w ten sposób (chociaż wiemy też, że kara śmierci stanowiła niewielki procent wyroków już w średniowieczu, od XVI w. już zaledwie 1% a później ułamek procenta). Ale stosując Twoją metodę mógłbym teraz stwierdzić: Oto jest prawda! I co? Widzicie jak łagodna to była instytucja?
Jeszcze raz podkreślmy z całą mocą chyba najistotniejszy aspekt całej sprawy. Celem i sensem istnienia inkwizycji nie było tępienie herezji dla samego tępienia inkwizycji. Zasadniczo spory doktrynalne rozwiązywano wewnątrz Kościoła poprzez różne dyskusje i debaty, mało kto zdaje sobie sprawę jak zróżnicowana i wielowątkowa była filozofia chrześcijańska w tym okresie. Zwalczanie herezji uznawano za konieczne z uwagi na konflikty społeczne, jakie były jej konsekwencjami. Różni heretycy zbierali w okół siebie czasem liczne grona wyznawców, kończyło się to często niepokojami. A niepokoje były ostatnią rzeczą na jakiej zależało władcom i kościelnym i świeckim w tym okresie. Zresztą bywało i tak, że herezje miały charakter zbrodniczy i niektórzy heretycy nawoływali do rabunków, czy nawet morderstw. To konsekwencje społeczne herezji były przyczyną utworzenia inkwizycji. I tak jak Kościołowi zależało głównie na duszach i przez to dopuszczał on możliwość dyskusji i polemik, tak władza świecka dążąc do zaprowadzenia porządku, gdy mogła mordowała heretyków jak leci na podstawie prawa świeckiego.
Garść ciekawostek dla zainteresowanych tematem:
W wątku poświęconym inkwizycji opisałem jak wyglądała procedura sądowa i na dlaczego była tak wielkim wkładem w rozwój praworządności. Ale ostatnio natrafiłem na coś jeszcze. Pisałem już o wprowadzeniu biegłych, obrońców z urzędu (posiadanie obrońcy było PRZYMUSEM), wieloinstancyjność a do tego dodać należy jeszcze przeprowadzanie obdukcji lekarskiej przed postępowaniem i wprowadzoną przez inkwizycję instytucję zwolnienia za dobre sprawowanie
Inkwizycja wprowadziła wiele instytucji, które dzisiaj są podstawą sądownictwa w państwie prawnym.
Arsenał orzekanych kar był dość szeroki. Ich dolegliwość zależała od rodzaju przestępstwa, statusu społecznego i finansowego oskarżonego oraz stopnia okazanej skruchy. Bardzo popularne były kary finansowe (grzywny lub przepadek mienia), nakładano też często pokuty duchowe. Pokutą mogło być słuchanie Mszy świętej, odmawianie różańca czy Psalmów. (Podobnie było w Inkwizycji Rzymskiej - np. Galileusz został skazany na odmawianie raz w tygodniu, przez trzy lata siedmiu psalmów. Ponieważ był człowiekiem wierzącym, po zakończeniu tej kary , kontynuował odmawianie tych psalmów aż do końca życia). Stosowano też wymóg podzielenia się majątkiem z ubogimi, poszczenia w wyznaczone dni itp. Niekiedy stosowano kary "indywidualne" - np. zakaz wykonywania zawodu akuszerki (Walencja 1607) czy zakaz gry w karty i kości (Toledo 1685, sprawa bluźniercy Lucasa Moralesa).
Mitem są również rzekome częste tortury (o obostrzeniach w ich stosowaniu pisałem w wątku o inkwizycji). Do stosowania tortur w przewodzie sądowym zniechęcały procedury samej Inkwizycji - bowiem jeśli więzień "pokonał" tortury - sprawa była umarzana (co prawda w pewnym okresie zdarzało się, iż osobnik ten lądował w ramach pokuty na pewien czas nawet na galerach). Nie była to możliwość czysto teoretyczna - stosunkowo wielu więźniów w ten sposób uzyskiwało wolność. źródła podają przykładowo, iż na auto (ogłoszeniu wyroku) w 1594 roku w Walencji umorzono z powodu "pokonania tortur" 53 z ogólnej liczby 96 spraw. Jak pokazują badania archiwalne tortury były stosowane w ok. 10% śledztw. Innym czynnikiem był wymóg oględzin lekarskich przed przystąpieniem do tortur. W przypadku złego stanu zdrowia lekarz po prostu zabraniał ich stosowania.
Oczywiście należy zakładać, że zdarzały się w tej sprawie nadużycia - świadczą o tym reprymendy naczelnej rady Inkwizycji (tzw. Supremy) z lat 1484, 1488, 1500, 1561, 1575, 1627, 1630 i 1667. Jednak nadużycia te nie były tolerowane, a znane z literatury opisy (czytaliście Studnie i wahadło E.A.Poe ?) należy włożyć między bajki.
Kolejną ciekawostką jest to, że inkwizytorzy - zgodnie z Kodeksem Kanonicznym - nie mieli prawa obecności podczas tortur.
Dodam jeszcze fragment wstępu do książki "Prawdziwa historia inkwizycji", której autorem jest Rino Cammillieri:
"Duński specjalista Gustaw Henningsen obliczył, że w ponad pięćdziesięciu tysiącach procesów przeprowadzonych przez półtora wieku działania inkwizycji karę śmierci zasądzono jedynie w małym procencie wszystkich wyroków. Nie wiadomo, ile spośród nich rzeczywiście wykonano. Już to wystarczyłoby do obalenia mitu o "milionach ofiar" inkwizycji. Inni specjaliści zauważyli, że czary, zjawisko bardzo bliskie inkwizycji, nie miały z nią nic wspólnego. Na przykład inkwizycja hiszpańska, uznawana za szczególnie okrutną, wręcz ratowała życie domniemanych czarownic, traktując je jako ofiary przesądów i chroniąc przed okrutną karą. Odkryjemy, że czary były zjawiskiem nowym (popularnym przede wszystkim w krajach protestanckich), którego nasilenie przypada na wieki XVI i XVII. Zobaczymy także, że inkwizycja przeciwnie, niż się sądzi, w niewielkim stopniu zajmowała się "wolnomyślicielami"; w większości przypadków traktowała ich jako "wewnętrzną sprawę" Kościoła. Przed władza kościelną odpowiadali prawie wyłącznie księża i mnisi."
Berith-->
Dlaczego rozważasz jedynie skrajności? Czy jedyną alternatywą dla przestrzegania zasad moralnych musi być powrót do stanu natury w wersji Hobbesa? Nie wydaje mi sięCzyli twierdzisz, że jesteśmy jak zwierzęta? Bo przecież według tego co mówisz to jasno wynika. Twierdzisz, że gdyby nie religia człowiekiem rządziłby instynkt? Że wszyscy by się zabijali o kromkę chleba?
Ale po pierwsze - moralność może mieć różne oblicza. Człowiek może przestrzegać zasad moralności której zasady są daleko sprzeczne z np. Twoim czy moim pojmowaniem nakazów moralnych. Moralność zmienia się w zależności od kultury i jej ewolucji. Natomiast chrześcijaństwo formułuje spójny i niezmienny system norm postępowania, który nie ulega zmianie. Choć niektóre kościoły protestanckie mają na ten temat inne zdanie - zasadniczo sprzeczne z własnymi zasadami, raczej źle na tych eksperymentach wychodzą
O co mi chodzi. Otóż np. w starożytnym Rzymie nie uważano za nic zdrożnego posiadanie niewolnika. Zniewalanie i władanie życiem innych było normą. A chrześcijaństwo potępiało takie stawianie sprawy. Rzymianie mogli w tym zakresie przestrzegać zasad moralnych, ale nie przestrzegali zasad płynących z dekalogu, czyli reguł, które dziś uznamy za słuszne. Podobnie w Sparcie zrzucanie kalekich dzieci ze skały nie było niczym niezwykłym, ale moralność ewoluowała i przez wieki nie stosowano takich praktyk. Dopiero w ostatnich latach lekarze w Holandii zaczęli stosować eutanazję w przypadku urodzonych dzieci dotkniętych różnego rodzaju upośledzeniami (zamiast szukać leku na ich przypadłości, w innych krajach dzieci takie poddaje się rehabilitacji i leczeniu). Lekarze również wpadli na pomysł, aby ludziom dotkniętym depresjom umożliwiać eutanazję, zamiast ich leczyć (przypomnijmy na wszelki wypadek, ze depresja jest chorobą umysłową, której mogą towarzyszyć skłonności samobójcze, chorych należy wyciągać z depresji a nie umożliwiać im rozstanie się z życiem). Oczywiście KK ma ma w tym temacie inny, wciąż przez wieki ten sam, niezmienny pogląd.
Słowem moralność może się zmieniać, ale nie moralność oparta na uczciwie pojmowanej religii. Dlatego też wkład
chrześcijaństwa w przestrzeganie zasad moralnych jest niebagatelny.
A wracając do Twojego pytania sądzę, że niestety ludzie mają tendencje do dążenia ku złu. mamy empiryczne przykłady z mocno zlaicyzowanych społeczeństw, gdzie praktyki uznawane za niemoralne przez nas są praktycznie rzecz biorąc stawiane na piedestale i niestety powszechne (ostatnio czytałem, że w Anglii 10% dziewczyn poniżej 16 roku życia cierpi na choroby weneryczne). Dlatego religia wraz z dekalogiem są potrzebne.
Wiesz, wiele aspektów klonowania jest nieetycznych z każdego, nawet mocno laickiego punktu widzenia. Nie trzeba być katolikiem, żeby potępiać zabawy czyimś życiem.Wspominałem już o klonowaniu
O ten przymus możesz mieć pretensje do swoich rodziców a nie do Kościołapowiem jeszcze o chrzcie, komunii i bierzmowaniu, które to rzekomo ma być naszym świadomym wyborem, a odbywa się gdy jeszcze nie możemy o sobie decydować
Zasadniczo większości ludzi nie wadzi to, że przystąpią do sakramentów, i tak możesz przecież obrać potem drogę życia jaka Ci się podoba. Zresztą, chciałbym żeby wszelkie ograniczenia nakładane na ludzi miały tak "ciężki" charakter.
Wartości jakie przez wieki kształtowały się w naszym kręgu cywilizacyjnym wykształciły stan pewnej emancypacji jednostki. Wykształciły się konkretnie różne prawa jednostki oparte na przyrodzonej godności osoby ludzkiej. To odróżnia nas od np. kręgów kultury arabskiej, czy części obszarów Azji. Uczeni zajmujący się genezą tego stanu rzeczy jako punkt wyjścia stawiają myśl filozoficzną judeochrześcijańską z jej założeniami aksjologicznymi. Dodajmy, że podstawy te kształtowały się w okresie średniowiecza i są dziełem głównie myślicieli chrześcijańskich (dobrym przykładem może być np. tomistyczna koncepcja "prawa do oporu"). Nasza cywilizacja została po prostu ukształtowana przez chrześcijaństwo, ludzie nie zdają sobie sprawy ile zawdzięczamy tej religii. Dlatego jak czytam teksty o tym, że "religia tworzy podziały" i lepiej by było gdyby jej nie było, to nie wiem, czy śmiać się czy płakać.
Bóg Ojciec, Jezus Chrystus i Duch Święty to jedna boska osoba, ale nie w naszym ziemskim rozumieniu tego pojęcia. Nie stoi to w sprzeczności z tym, że Jezus określa siebie jako drogę do Ojca.Nie zapominajmy, że przecież Bóg i Jezus to jedna i ta sama osoba, prawda?