Napisano
15.07.2007 - 10:40
Witam! Chciałam opowiedzieć pewną historię która przydarzyła mi się 2 lata temu w sierpniu.
Wraz z ciocią i moim chłopakiem pojechaliśmy wtedy na wakacje do Wisły. Wynajmowaliśmy pokoje w starym przedwojennym pensjonacie. Z tego co pamiętam to już od przejścia przez próg tego domu poczułam się dziwnie (takie niewyjaśnione uczucie, aż mnie ciarki przeszły). Moja ciocia poczuła to samo, natomiast mój chłopak nie poczuł nic.
Pierwsza noc była normalna, nic nadzwyczajnego się nie działo, natomiast następnej nocy zaczęło się dziać coś dziwnego. Zaczęło się około 11 wieczorem, kiedy to byłam w łazience i brałam prysznic, poczułam nagle dziwny chłód, jakby ktoś otworzył lodówkę koło mnie. Wydało mi się to bardzo dziwne, zwłaszcza że w łazience nie było okna, a woda z prysznica była przecież gorąca. Zignorowałam to jednak i poszłam do łóżka. Ledwo co się położyłam usłyszałam zza ściany pukanie. Za ścianą był pokój mojej ciotki, więc pomyślałam że coś chce ode mnie więc poszłam do niej, lecz ku mojemu zdziwieniu ta spała jak zabita. Nie podobne do niej aby sobie robiła jaja ze mnie. Wróciłam do łóżka i zasnęłam. Obudziłam się około 3 w nocy, gdyż było mi strasznie zimno, mimo iż cały czas byłam pod kołdrą i okno było zamknięte.
Wstałam, sprawdziłam okno jeszcze raz czy zamknięte i ubrałam się cieplej, cały czas towarzyszyło mi uczucie jakby ktoś mnie "podglądał" jednak to oczywiste że byłam w pokoju sama a drzwi zamknięte na klucz. Wróciłam ponownie do łóżka, lecz znowu rozległo się to pukanie, tym razem nieco głośniejsze, i dochodziło ono z pokoju mojej cioci (jakby ktoś walił młotkiem w coś drewnianego). Przestraszyłam się nie na żarty, i do rana nie zmrużyłam oka. Pukanie urwało się przed 4 rano. Około 6 zdrzemnęłam się na chwilkę.
Wstałam rano i od razu poszłam do cioci zapytać się czy słyszała jakieś hałasy w nocy, lecz ona powiedziała że spała tak dobrze jak nigdy dotąd.
Rano po śniadaniu poszłam do właścicieli pensjonatu (starsze małżeństwo z dorosłym synem), i powiedziałam im że w nocy nie spałam dobrze, gdyż stukanie mi przeszkadzało i zapytałam się kto jeszcze mieszka w pensjonacie, okazało się że dwoje młodych ludzi, jakaś para, jednak oni wynajmowali pokój w drugiej części budynku, i niemożliwe było by żeby to oni hałasowali.
Następna noc była trochę lepsza, mimo że stukało dalej, jednak już nie tak głośno i było zimno (takie powiewy mroźnego powietrza). Jednak jakoś powstrzymałam strach i udało mi się zasnąć normalnie. Następnego dnia też wszystko było ok, spotkałam syna właścicieli i zaczęliśmy rozmawiać, zapytałam o historię pensjonatu i to co mi opowiedział ten chłopak zmroziło mnie.
Podczas drugiej wojny światowej, pensjonat służył polskim żołnierzom jako szpital. Jednak Niemcy odkryli ich i zabili wszystkich w sierpniu 1942 roku. Ponoć wzięli ich na podwórko za pensjonatem i rozstrzelali wszystkich co do jednego! Włosy mi się jeżyły jak o tym słuchałam!
Tej nocy (ostatniej) nie chciałam spać sama więc poszłam do mojego chłopaka, i tym razem on też to widział i słyszał! O 11 wieczorem fala mroźnego powietrza, dosłownie jakby w pokoju była otwarta zamrażarka, a jakieś 20 minut potem stało się coś co mnie zatkało, mianowicie krzyżyk spadł ze ściany nad drzwiami i okno samo się otworzyło na oścież z wielkim zgrzytem, mimo iż było zamknięte, a na zewnątrz nawet nie wiało!
Przeraziłam się tak, że zawołałam moją ciocię do pokoju, ta powiedziała że też czuła zimne powietrze, ale nic nie widziała ani nie słyszała, tylko mój krzyk zza ściany. Rozmawialiśmy tak ze dwie godziny i jakoś przed 3 w nocy ze stołu spadł obrus ze szklanką, tego już było za dużo, wyglądało to po prostu tak, jakby ktoś go pociągnął specjalnie! Wszyscy to widzieliśmy! I znowu pukanie które trwało prawie do samego rana, wyraźnie, głośno i prosto z pokoju mojej ciotki, który był przecież pusty. Przesiedzieliśmy tak do rana, i zaraz rano poszliśmy na pociąg do domu.
Później przez tydzień miałam straszne koszmary. Śnili mi się rozstrzelani żołnierze itp. Okropność!
Jakieś pół roku temu, spotkałam w Warszawie syna właścicieli, poznał mnie i rozmawialiśmy chwilę, mówił że rodzice się wyprowadzili i sprzedali pensjonat komuś innemu, powiedział jeszcze że w nocy tego samego dnia po naszym wyjeździe, w pokoju tej pary która też wynajmowała pokój, w nocy okno wypadło samo z zawiasów i spadło na podwórko! I mówił jeszcze że on też czuł się dziwnie w tym domu, tak jakby "podglądany".
Hmmm ciekawi mnie ten pensjonat, chętnie bym tam jeszcze wróciła , ale tylko za dnia!
Znalazłam tylko jedno zdjęcie w internecie, załączam jako miniaturkę.
Jeśli ktoś wie coś więcej o historii tego budynku w czasie II wojny , proszę o info.
Mam nadzieję że nie zanudziłam ^^ tongue1.gif