Miałam dzisiaj takie przypadki.
Wracając z pracy poszłam jak co czwartek na drobne zakupy.
Jako, że ostatnio los się do mnie uśmiechnął i spełniło się jedno z moich takich większych marzeń (nie wnikajmy w szczegóły) to postanowiłam, że jakoś się temu światu odwdzięczę. Okazja czaiła się tuż za rogiem, okazała się być 60 letnim staruszkiem, nie wyglądał na bezdomnego, czy zapijaczonego nieroba. Raczej na osobę, której brakło do emerytury. Pan nie chciał żadnych pieniędzy, tylko żeby mu kupić jakiś pasztet do jedzenia. Jako, że i tak robiłam zakupy, to dobrałam od razu jakiś pasztet, jeszcze chleb, mleko i jakieś mandarynki i dwa pączki (w końcu mamy tłusty czwartek) no i wręczyłam temu człowiekowi paczkę - był wdzięczny.
Pojechałam dalej, żeby kupić moim małym przyjaciółkom jedzenie, wychodząc z zoologicznego z siatkami, taka starsza pani - może 50 lat poprosiła o to, żebym kupiła jej bułkę. Miałam w torbie, więc podarowałam jej dwie. Poszła zadowolona. to już dwa.
Wracając już do domu poczułam w sobie jakąś taką niemoc, coś co mówiło mi, że robię jednak źle, poczułam się wykorzystana. Już wracając całkiem do domu pod biedronką zaczepił mnie jakiś facet i też chciał pewnie, żebym mu coś kupiła, ale się zirytowałam, dałam mu złotówkę i sobie poszłam z postanowieniem, że już nigdy nie pomogę takiej pojedynczej osobie.
Trochę to głupie, bo te osoby nie wyglądały na zaszczanych meneli, tylko właśnie osoby niezawinienie biedne - emerytury jakie są, każdy widzi. starsze osoby nie zawsze wiedzą, gdzie taką pomoc uzyskać, mops nie zawsze działa, pomoc z unii raczej skupia się na rodzinach wielodzietnych itp. Często takie osoby mają na życie 700zł a do tego do wykupienia lekarstwa.
Staram się wspierać fundacje charytatywne, w moich listach płac są co miesiąc dwie, które regularnie wspieram mniejszymi kwotami - w myśl, że i tak wydałabym to na pierdoły. Takiego typu bieda na prawdę boli mnie w sercu, ale też nie chciałabym być wykorzystana. Uważam się za mądrą osobę pod tym względem i jak widzę, że jakiś żul podbija do mnie po drobne, albo nawet jest to osoba niepełnosprawna, ale widać po niej uzależnienie od alkoholu (serio to widać!) to nie pomagam takim ludziom. Te trzy przypadki były inne, to były stare, biedne pozostawione samym sobie osoby. Jednak w przypadku tej trzeciej już poczułam na prawdę irytację.
Czym kierować się w tego typu pomocy innym, jak sobie radzić czasem z psychiczną bądź co bądź presją w takich sytuacjach, jak reagować, co mówić takim osobom.
Dzisiaj czuję się trochę jednak wykorzystana przez świat, ale nie mimo wszystko nie mam żalu. Zastanawiam się tylko, jaką naukę brać z tego doświadczenia.
Użytkownik Kocica edytował ten post 07.02.2013 - 21:23