Najdziwniejsze w całej tej opowieści jest to, że kiedy przeczytałem jej pierwszą część (z fragmentem o szklanym łabędziu powieszonym na sznurku od rolety) to skojarzyłem, że niedawno czytałem dokładnie taki sam fragment czyjejś opowieści na tym forum.
Pamiętam też, że nawet chciałem dać jakąś odpowiedź do tamtego tematu (ale w końcu nie dałem)
Zacząłem gorączkowo przeszukiwać podobne tematy i nic nie znalazłem.
Stwierdziłem zatem, że być może autorka "podbiła" swój własny temat, dodając do niego drugą część - nie na zasadzie edycji tylko w postaci odpowiedzi, przy czym dwie jego części połączyła w jeden tekst.
Sprawdziłem ale to też nie to - przecież autorka zarejestrowała się zaledwie dzień wcześniej, przed napisaniem tego tematu.
Uznałem zatem, że musiałem się pomylić ale wtedy dobił mnie Wszystko, że swoim tekstem o tym, że giną tylko małe przedmioty - bo to też już czytałem.
Jeżeli okaże się, że Wszystko napisał ten tekst po raz pierwszy, to będę musiał uznać, że przewidziałem powstanie tego tematu
Wszystko - pisałeś już coś takiego kiedyś? Odpowiedz, bo ta niepewność mnie zabije
Zeby była jasność - pisze to zupełnie poważnie.
A wracając do tematu (tak na wszelki wypadek przed posądzeniem o spam )
Żadne z tych zdarzeń nie nosi dla mnie znamion dziwności.
O łabędziu (po imprezie) - nawet szkoda wspominać. Nawet jak ktoś powiesił, to mógł najzwyczajniej nie pamiętać, bo na takich imprezach spożywa się sporo alkoholu.
Znikające rzeczy? Mi zginęła na moich oczach praktycznie czysta płyta cd - do dziś się nie odnalazła. To jest dopiero dziwne, a nie to, że coś tam się zapodzieje.
Klaskanie? Jeden "klask" w nocy może być czymkolwiek - nawet jak powtarza się regularnie. Czytałem tu już o pukaniu i dzwonieniu do drzwi i nadal nikt nie był w stanie udowodnić, że to faktycznie miało miejsce (i że nie miało przyczyn zupełnie banalnych).
Pożegnanie dziadka? Cóż - powiedziałbym , ze to zwykłe "chciejstwo" zasmuconych członków rodziny. Bukiecik nie potrzebuje wiatru żeby się przewrócić - wystarczy mało stabilny flakonik.
No i na koniec ten filmik. W sumie, to wyjaśnienie z owadem typu mol najbardziej do mnie przemawia - to coś faktycznie wygląda "motylowato".
Gdyby nie to, to podejrzewałbym jakąś zabawkę dla dziecka w stylu: mały fruwający motylek puszczony przed kamerą dla żartów.
Dlaczego?
Bo nie widzę sensownego powodu, dla którego ktoś miałby filmować pusty przedpokój.