Polska etyka i moralność jest tak skonstruowana, że cwaniak, obrotny i skubiący współobywateli ma dosłownie charyzmę w swoim środowisku a uczciwy traktowany jest jak życiowy niedorajda i fajtłapa.
O czym tu więc dyskutować jeśli wynosi się na ołtarze kombinatorów i obśmiewa poczciwców?
Co? Czyli jak ktoś mówi, że piractwo to nie kradzież to jest kombinatorem i cwaniakiem?
Używam głównie Linuxa, 95% oprogramowania na moim komputerze jest darmowe. Kupuje płyty lub filmy które mi się podobają, ale gdy nie mam kasy i filmu nie kupię, ale go obejrzę to jestem złodziejem? Zawsze starałem się być uczciwym, prawie nigdy nikogo w tradycyjny sposób nie okradłem, a teraz jestem okazało się, że jestem złodziejem?
Używam pirackiego Photoshopa też jestem złodziejem? Nie, bo gdyby nie można było go spiracić, to bym używał Gimpa, nigdy w życiu bym go nie kupił. W takim wypadku zyski Adobe się zmieniają? Nie, są wciąż takie same, więc jeśli zyski są takie same to jak można być w jednym przypadku złodziejem, a w drugim nie? Kradzież jest związana ze stratami osoby okradzionej, a w tym wypadki zyski są wciąż te same.
Nie mówię, że to jest w porządku, ale w żadnym wypadku nie można piracenia nazwać kradzieżą.