0
Czy w moim umyśle panuje monarchia ?
Napisane przez
Shi
,
19 June 2011
·
2853 wyświetleń
Witam wszystkich.
Dzisiejszy wpis będzie zdecydowanie odbiegał od normy - aczkolwiek będzie w jakiś sposób powiązany z poprzednimi wpisami w których starałem się jakoś biedny ogarnąć to wszystko co dzieje się dookoła mnie.
Dzisiejsza noc miała wyglądać tak jak zazwyczaj - zakładałem, że znów gdy się obudzę po prostu będę pamiętał o wszystkim o czym śniłem ale nie będę miał na te wydarzenia większego wpływu. Jednak wreszcie po około 8 latach wszystko się zmieniło.
Kiedyś w temacie o "Treningu duszy" napomknąłem o tym, że w wieku 11 lat nad moimi "snami" czuwało, kierowało mną i uczyło wszystkiego o tym nowym fantastycznym świecie grupka bohaterów - zapomniałem jednak o jednej rzeczy - całą "krainą" (która oprócz tego, że pomagała mi była w wielkich tarapatach) twardą ręką rządziła... królowa. Wszystko przypomniało mi się dopiero dzisiejszej nocy - tak jakby ktoś specjalnie chciał abym o niej zapomniał. Burza niebieskich loków (tworząca coś na kształt korony), przenikliwe granatowe oczy, wystający z prawej strony ust, mały zwierzęcy kieł - ubrana jak zwykle w czarną przylegającą do ciała skórzaną zbroję.
Całe spotkanie nie należało do najmilszych - nie traktowała mnie już jako małego, bezbronnego chłopca a raczej jak dorosłego, gotowego na wyzwania ale też lekko zagubionego mężczyznę. Jeżeli czytaliście sagę Terrego Goodkina, to przypomnijcie sobie Mord-Sith i mniej więcej właśnie tak zostałem potraktowany ;). Była (jest ?) niesamowicie realistyczna, przy propozycji pocałunku - zdecydowanie odmówiłem, bo czułem, że mógłbym zdradzić moją dziewczynę (może i śmieszne ale naprawdę było to coś niespotykanego).
Jednak najważniejsze w tym wszystkim było to co była w stanie mi uświadomić :
-Czemu tak cierpisz ? Przecież to tylko Twój własny sen...
-Sen ?
-Tak, śpisz głuptasie...
Wtedy wiedziałem już, że faktycznie śpię ! Poczułem to po raz pierwszy od bardzo długiego czasu - doskonale pamiętam jak dotknąłem metalowej pęsety (nie mam pojęcia dlaczego akurat był to ten przedmiot) poczułem jej metaliczne zimno, przez umysł przeleciała mi jej konstrukcja wewnętrzna i cała masa innych rzeczy - królowa, cóż... uśmiechała się, najwidoczniej była zadowolona z tego co osiągnąłem :).
Niecodzienne były też pobudki (większość była fałszywa) - przy pierwszej (realnej) poczułem niesamowitą chęć aby ją namalować - stworzyć piękny obraz (nie wiem skąd przyszło mi to do głowy jeżeli mój talent malarski = 0) dla niej, za to co mi uświadomiła i tak po prostu, że jest. Przy każdej kolejnej pobudce, pamiętałem o niej coraz mniej, i coraz mniej - jakby coś/ktoś specjalnie chciał aby zapomniał o tym co dzisiaj zaszło; dlatego kiedy tylko uchwyciłem moment gdy nie zapadałem w sen (strasznie często się budziłem i później szybko zasypiałem) pochwyciłem kartkę i zapisałem to co było tak dla mnie ważne... jej imię - Florianka :)
Dzięki za czytanie moich wypocin - czułem, że muszę to naskrobać :)
Dzisiejszy wpis będzie zdecydowanie odbiegał od normy - aczkolwiek będzie w jakiś sposób powiązany z poprzednimi wpisami w których starałem się jakoś biedny ogarnąć to wszystko co dzieje się dookoła mnie.
Dzisiejsza noc miała wyglądać tak jak zazwyczaj - zakładałem, że znów gdy się obudzę po prostu będę pamiętał o wszystkim o czym śniłem ale nie będę miał na te wydarzenia większego wpływu. Jednak wreszcie po około 8 latach wszystko się zmieniło.
Kiedyś w temacie o "Treningu duszy" napomknąłem o tym, że w wieku 11 lat nad moimi "snami" czuwało, kierowało mną i uczyło wszystkiego o tym nowym fantastycznym świecie grupka bohaterów - zapomniałem jednak o jednej rzeczy - całą "krainą" (która oprócz tego, że pomagała mi była w wielkich tarapatach) twardą ręką rządziła... królowa. Wszystko przypomniało mi się dopiero dzisiejszej nocy - tak jakby ktoś specjalnie chciał abym o niej zapomniał. Burza niebieskich loków (tworząca coś na kształt korony), przenikliwe granatowe oczy, wystający z prawej strony ust, mały zwierzęcy kieł - ubrana jak zwykle w czarną przylegającą do ciała skórzaną zbroję.
Całe spotkanie nie należało do najmilszych - nie traktowała mnie już jako małego, bezbronnego chłopca a raczej jak dorosłego, gotowego na wyzwania ale też lekko zagubionego mężczyznę. Jeżeli czytaliście sagę Terrego Goodkina, to przypomnijcie sobie Mord-Sith i mniej więcej właśnie tak zostałem potraktowany ;). Była (jest ?) niesamowicie realistyczna, przy propozycji pocałunku - zdecydowanie odmówiłem, bo czułem, że mógłbym zdradzić moją dziewczynę (może i śmieszne ale naprawdę było to coś niespotykanego).
Jednak najważniejsze w tym wszystkim było to co była w stanie mi uświadomić :
-Czemu tak cierpisz ? Przecież to tylko Twój własny sen...
-Sen ?
-Tak, śpisz głuptasie...
Wtedy wiedziałem już, że faktycznie śpię ! Poczułem to po raz pierwszy od bardzo długiego czasu - doskonale pamiętam jak dotknąłem metalowej pęsety (nie mam pojęcia dlaczego akurat był to ten przedmiot) poczułem jej metaliczne zimno, przez umysł przeleciała mi jej konstrukcja wewnętrzna i cała masa innych rzeczy - królowa, cóż... uśmiechała się, najwidoczniej była zadowolona z tego co osiągnąłem :).
Niecodzienne były też pobudki (większość była fałszywa) - przy pierwszej (realnej) poczułem niesamowitą chęć aby ją namalować - stworzyć piękny obraz (nie wiem skąd przyszło mi to do głowy jeżeli mój talent malarski = 0) dla niej, za to co mi uświadomiła i tak po prostu, że jest. Przy każdej kolejnej pobudce, pamiętałem o niej coraz mniej, i coraz mniej - jakby coś/ktoś specjalnie chciał aby zapomniał o tym co dzisiaj zaszło; dlatego kiedy tylko uchwyciłem moment gdy nie zapadałem w sen (strasznie często się budziłem i później szybko zasypiałem) pochwyciłem kartkę i zapisałem to co było tak dla mnie ważne... jej imię - Florianka :)
Dzięki za czytanie moich wypocin - czułem, że muszę to naskrobać :)
a co do wpisu , to tak mysle ze hm... nie jest to jakos zwiazane z twoim zyciem realnym , moze z kims bliskim tobie czy cos..