Na początku wybaczcie za to, że wpis będzie bardzo chaotyczny, ale po prostu nie mam ogólnego zarysu,a uznałem, że muszę coś na ten temat napisać...
Zapewne większość osób, których tak jak i mi najlepsze czasy przypadały na lata 90' i początek 00' pamiętają, że prym w muzyce oprócz gwiazdek pop typu Britney wiodła amerykańska punkrockowa grupa "The Offspring" (do teraz nie wiem jakim cudem stali się tak popularni w Polsce ale nieważne...). Ostre, szybkie i melodyjne granie oraz teksty idealne dla "wielce zbuntowanych nastolatków". Moja przygoda z tym zespołem zaczęła się od utworu "Cool to Hate", który idealnie obrazował nasz stosunek do rzeczywistości :
I hate teachers !
I hate school !
I hate the cheerleaders
And anyone who's cool !
I hate the office !
I hate the Quad !
Don't wanna learn nothing
I want to be a slob !
W czasie, kiedy nasi koledzy się uczyli się, planowali (czy to świadomie czy też przez rodziców) swoją przyszłość, uważaliśmy, że to i tak nie ma większego sensu. Żyjemy z dnia na dzień, żyjąc ulicą i tymi małymi przyjemnościami - teraz patrząc na to przez pryzmat mojego dalszego życia właśnie dzięki temu zostaliśmy pokoleniem, które jest zupełnie nie przystosowane do życia w społeczeństwie i otaczającej nas rzeczywistości. Nie twierdzę, że to źle - bo jeżeli nie wybawilibyśmy się wtedy to kiedy ? Teraz ? Kiedy jedyne co mamy to codzienne pobudki o 4.30 aby zdążyć do pracy ? Kiedy jedynie w weekendy, banda niewolników ma mgliste przebłyski tego, że życie jest jednak piękne ? Czy może na emeryturze, kiedy jedyne co nam pozostanie to tabletki, lekarz i smutne oczekiwanie na śmierć ? Tutaj kończymy ten mały wstęp i dochodzimy do właściwego tekstu. Kiedy ostatnio przeglądałem moją playlistę odnalazłem kawałek wcześniej wspomnianej kapeli, który też wtedy mi się podobał oczywiście ale nie do końca potrafiłem zrozumieć o co w nim chodzi - teraz dopiero uderza we mnie z pełną mocą...
http://www.youtube.c...h?v=CKEiUURUVR8
Będę zapodawał przetłumaczony tekst, żeby każdemu zainteresowanemu udało się w miarę ogarnąć to co mam do powiedzenia :
Dokładnie tak było, i teraz chciałbym się postawić w swoim położeniu sprzed tych dobrych kilku lat. Czemu wtedy miałem nie uważać, że tak właśnie będzie to wszystko wyglądać ? Oczywiście każdy z nas miał swoje osobne problemy, każdemu coś nie wychodziło ale przecież nie to było ważne - mieliśmy ideały, naszą wizję rzeczywistości - czemu mielibyśmy się do niej dostosowywać, kiedy mogliśmy ją zmienić ? Twoje życie w Twoich rękach prawda ?
Teraz wygląda to właśnie tak... Jesteśmy dużymi dziećmi w otaczającym nam świecie do którego nigdy nie pasowaliśmy i nigdy pasować nie będziemy. Dorośli ciałem ale w sercach ciągle młodzi - ciągle bez żadnego pomysłu na życie. Niektórzy sobie z tym nie potrafili poradzić. Pochowałem już wielu znajomych, którzy nie potrafili sobie tego wszystkiego ogarnąć, rzeczywistość ich przygniotła... Kiedyś tak silne chłopaki, teraz leżą głęboko pod ziemią... Czasami boję się sam o siebie - tak to jest właśnie dobre słowo boję się, w powietrzu aż czuć ciągły strach przed wyzwaniami do, których nigdy nie byliśmy przygotowani, a niektórzy z nas (jak ja) byli właśnie zbyt dobrze już ukształtowani, zbyt zaprzątnięci problemami innych by przez chwilę pomyśleć nad sobą, nad swoim życiem. Niektórzy z nas próbowali udawać kogoś kim nie byli i skończyło się to dla nich tragicznie... Fatalne związki, które rozbijają ich od środka....
Niektórzy z was pewnie pamiętają o tym, że przez pewien czas byłem nauczycielem... Z tym też nie potrafiłem sobie poradzić, zbyt przejmowałem się tymi dzieciakami ich losem i całym ich przyszłym życiem. Nie mogłem patrzeć na to jak traktuje się ich jak bydło, które i tak do niczego w życiu nie dojdzie. Nikt ich nie traktuje poważnie, ich problemy są zwalane na "młodzieńczy bunt" (wyjątkowe upraszczanie rzeczywistości). Nie zajmują się nimi rodzice, nie obchodzą zupełnie szkoły - jak mają kiedyś cieszyć się życiem ? Jeszcze mniejsza kiedy mają oparcie w rodzicach, chociaż doskonale wiem, bo i z takimi przypadkami się spotykałem, że nawet jeżeli w domu wszystko jest pozornie dobrze to taki dzieciak bardzo cierpi - zazwyczaj przez brak zainteresowania ze strony rodziców (przecież zarabiam, po co mam wymagać od siebie więcej ?), brak zwykłych ludzkich uczuć jak miłość. Dlatego, taki mały apel do wszystkich, którzy już posiadają potomstwo - czasami wystarczy po prostu powiedzieć, że się je kocha - nawet jeżeli nastolatek nie weźmie tego poważnie to na pewno zostanie to w nim na zawsze, nie pozwólcie, żeby skończyły jak my, jak pokolenie bez miłości i bez perspektyw.
Ciężko ten cały wpis podsumować, wydaje mi się, że nie potrafię tego zrobić. Chciałbym znowu mieć te 14 lat i wydaje mi się, że chcę coś z tym zrobić. Może pojadę do Londynu spotkać się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy zawsze byli dla mnie najważniejsi. Myślę też nad reaktywacją kapeli, no bo czemu by nie ? Znowu chcę być młody!
Pozwólcie nam żyć...
Zapewne większość osób, których tak jak i mi najlepsze czasy przypadały na lata 90' i początek 00' pamiętają, że prym w muzyce oprócz gwiazdek pop typu Britney wiodła amerykańska punkrockowa grupa "The Offspring" (do teraz nie wiem jakim cudem stali się tak popularni w Polsce ale nieważne...). Ostre, szybkie i melodyjne granie oraz teksty idealne dla "wielce zbuntowanych nastolatków". Moja przygoda z tym zespołem zaczęła się od utworu "Cool to Hate", który idealnie obrazował nasz stosunek do rzeczywistości :
I hate teachers !
I hate school !
I hate the cheerleaders
And anyone who's cool !
I hate the office !
I hate the Quad !
Don't wanna learn nothing
I want to be a slob !
W czasie, kiedy nasi koledzy się uczyli się, planowali (czy to świadomie czy też przez rodziców) swoją przyszłość, uważaliśmy, że to i tak nie ma większego sensu. Żyjemy z dnia na dzień, żyjąc ulicą i tymi małymi przyjemnościami - teraz patrząc na to przez pryzmat mojego dalszego życia właśnie dzięki temu zostaliśmy pokoleniem, które jest zupełnie nie przystosowane do życia w społeczeństwie i otaczającej nas rzeczywistości. Nie twierdzę, że to źle - bo jeżeli nie wybawilibyśmy się wtedy to kiedy ? Teraz ? Kiedy jedyne co mamy to codzienne pobudki o 4.30 aby zdążyć do pracy ? Kiedy jedynie w weekendy, banda niewolników ma mgliste przebłyski tego, że życie jest jednak piękne ? Czy może na emeryturze, kiedy jedyne co nam pozostanie to tabletki, lekarz i smutne oczekiwanie na śmierć ? Tutaj kończymy ten mały wstęp i dochodzimy do właściwego tekstu. Kiedy ostatnio przeglądałem moją playlistę odnalazłem kawałek wcześniej wspomnianej kapeli, który też wtedy mi się podobał oczywiście ale nie do końca potrafiłem zrozumieć o co w nim chodzi - teraz dopiero uderza we mnie z pełną mocą...
http://www.youtube.c...h?v=CKEiUURUVR8
Będę zapodawał przetłumaczony tekst, żeby każdemu zainteresowanemu udało się w miarę ogarnąć to co mam do powiedzenia :
Dokładnie tak było, i teraz chciałbym się postawić w swoim położeniu sprzed tych dobrych kilku lat. Czemu wtedy miałem nie uważać, że tak właśnie będzie to wszystko wyglądać ? Oczywiście każdy z nas miał swoje osobne problemy, każdemu coś nie wychodziło ale przecież nie to było ważne - mieliśmy ideały, naszą wizję rzeczywistości - czemu mielibyśmy się do niej dostosowywać, kiedy mogliśmy ją zmienić ? Twoje życie w Twoich rękach prawda ?
Teraz wygląda to właśnie tak... Jesteśmy dużymi dziećmi w otaczającym nam świecie do którego nigdy nie pasowaliśmy i nigdy pasować nie będziemy. Dorośli ciałem ale w sercach ciągle młodzi - ciągle bez żadnego pomysłu na życie. Niektórzy sobie z tym nie potrafili poradzić. Pochowałem już wielu znajomych, którzy nie potrafili sobie tego wszystkiego ogarnąć, rzeczywistość ich przygniotła... Kiedyś tak silne chłopaki, teraz leżą głęboko pod ziemią... Czasami boję się sam o siebie - tak to jest właśnie dobre słowo boję się, w powietrzu aż czuć ciągły strach przed wyzwaniami do, których nigdy nie byliśmy przygotowani, a niektórzy z nas (jak ja) byli właśnie zbyt dobrze już ukształtowani, zbyt zaprzątnięci problemami innych by przez chwilę pomyśleć nad sobą, nad swoim życiem. Niektórzy z nas próbowali udawać kogoś kim nie byli i skończyło się to dla nich tragicznie... Fatalne związki, które rozbijają ich od środka....
Niektórzy z was pewnie pamiętają o tym, że przez pewien czas byłem nauczycielem... Z tym też nie potrafiłem sobie poradzić, zbyt przejmowałem się tymi dzieciakami ich losem i całym ich przyszłym życiem. Nie mogłem patrzeć na to jak traktuje się ich jak bydło, które i tak do niczego w życiu nie dojdzie. Nikt ich nie traktuje poważnie, ich problemy są zwalane na "młodzieńczy bunt" (wyjątkowe upraszczanie rzeczywistości). Nie zajmują się nimi rodzice, nie obchodzą zupełnie szkoły - jak mają kiedyś cieszyć się życiem ? Jeszcze mniejsza kiedy mają oparcie w rodzicach, chociaż doskonale wiem, bo i z takimi przypadkami się spotykałem, że nawet jeżeli w domu wszystko jest pozornie dobrze to taki dzieciak bardzo cierpi - zazwyczaj przez brak zainteresowania ze strony rodziców (przecież zarabiam, po co mam wymagać od siebie więcej ?), brak zwykłych ludzkich uczuć jak miłość. Dlatego, taki mały apel do wszystkich, którzy już posiadają potomstwo - czasami wystarczy po prostu powiedzieć, że się je kocha - nawet jeżeli nastolatek nie weźmie tego poważnie to na pewno zostanie to w nim na zawsze, nie pozwólcie, żeby skończyły jak my, jak pokolenie bez miłości i bez perspektyw.
Ciężko ten cały wpis podsumować, wydaje mi się, że nie potrafię tego zrobić. Chciałbym znowu mieć te 14 lat i wydaje mi się, że chcę coś z tym zrobić. Może pojadę do Londynu spotkać się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy zawsze byli dla mnie najważniejsi. Myślę też nad reaktywacją kapeli, no bo czemu by nie ? Znowu chcę być młody!
Pozwólcie nam żyć...