






Nie lubię gdy burzy się porządek.
Nigdy nie byłam pro-polityczna, nigdy jakoś do tej polskiej polityki mnie nie ciągnęło . Baaa, nigdy nie byłam za polityką Kaczyńskiego i rządu. Zgrabnym, szerokim łukiem omijałam ten temat. I Ktoś mnie pewnie nazwie ignorantką. Proszę bardzo, nie obrażam się, mocno mnie to nie dotyka. Mimo tego nie raz zdarzyło mi się uśmiechnąć pod nosem jak usłyszałam "małpę w czerwonym" albo "spieprzaj dziadu". I nie był to uśmiech politowania czy zgorszenia. Raczej rozbawienia. Właśnie dlatego, że jestem ignorantką i nigdy nie miało to dla mnie większego znaczenia.
Te czasy jednak się skończyły. I cóż mogę powiedzieć? Chyba tylko tyle, że jest mi przykro, bardzo przykro. Ciężko uwierzyć w to co się stało, nawet dzisiaj. Żadne życie nie powinno kończyć się w tak marny sposób. Absolutnie żadne.
A teraz zadam wam cios; mam koleżankę, owa koleżanka jest córką dyplomaty. Dyplomaty, który miał okazje lecieć do Katynia. Jednak nie poleciał. Pierwszą rzeczą którą zrobiła, był wybuch gromkiego śmiechu i słowa
" Słyszałyście? Kaczyński nie żyje", po czym znów nastał śmiech i dyskusja poprowadzona przez nieco wzburzone towarzystwo. Jedynym argumentem dziewczyny było to, że dzieci w Afryce umierają co trzy minuty. Dzięki Bogu, zlitowała się i uznała, że sposób w jaki zginęli był tragiczny. Tak. Córka dyplomaty.
Wracając do tematu przewodniego i odnosząc się do tytułu - wypadek zburzył ład, zmiany nie przyszły stopniowo, nastąpiły tragicznie i nagle. Za szybko i za krwawo. Nikt nie był przygotowany na taki obrót spraw, nikomu zapewne nie przyszło to na myśl. Ludzie lubią zmiany panie Boże, ale chcą być na nie przygotowani i nie chcą by były obarczone czyjąś śmiercią, rozumiesz? Jestem deistką i wierzę, że nie mieszasz się w nasze ludzkie sprawy, i wierzę, że nie chcesz dla nas źle, ale...właśnie ale. Ale chciałabym aby zmiany były stopniowe, nie nagłe i przykre.