






Bez tytułu
Napisane przez
livin
,
07 March 2010
·
1053 wyświetleń
Długi czas zbierałam się żeby napisać coś sensownego. Zapewne jak zazwyczaj do końca mi to nie wyjdzie.Ale cóż trzeba próbować. I siedzę sobie tak w ten niedzielny poranek, w towarzystwie Coldplay i Violet Hill. I tak myślę, że chciałabym się podzielić swoim myśleniem. Tutaj jest mi lepiej, bo nie mam rozmówców, a ostatnimi czasy kocham monologi. Są lżejsze i łatwiejsze. Dla mnie, bo ludzie denerwują się kiedy nie chcę z nimi rozmawiać, to źle? Dobrze, chociaż...
Jest tak, że mając dwie dychy na karku, nie wiem jeszcze do końca co jest właściwe a co nie? Nie może tak być. Przecież powinnam być dojrzała, mądra, uśmiechnięta, kobieca rodzinna i Bóg wie jeszcze co. Tymczasem w obecnej sytuacji brakuje mi tylko konika na biegunach i kolekcji lalek. Koszmary zmieniają mnie w małą dziewczynkę. I nie potrafię się temu przeciwstawić, nie mówiąc już o uciekaniu! Jak mam sprostać stereotypowi kobiety/koleżanki/kumpeli/córki/wnuczki/i wszystkim kim jestem, skoro nie mogę sprostać samej sobie?
Postawiłam sobie zbyt wysokie wymagania co do siebie, stworzyłam wizerunek, który funkcjonuje i ma się bardzo dobrze, na jego podstawie jestem oceniana. Tylko w tym wszystkim gdzieś się pogubiłam. Mój umysł i moje sny dają mi jasno do zrozumienia, że nie jestem maszyną i czasami potrzebuję drugiego człowieka. Tyle, że ja tego nie chcę, albo tak mocno w to uwierzyłam, że przestałam chcieć. Jest jakiś sposób by ego, duma i podświadomość doszły do kompromisu?
Od któregoś roku życia stwierdziłam, że jestem, że tak to określę emocjonalne samowystarczalna. Dwa razy mój przyjaciel widział jak płakałam. A znamy się pięć lat. I kurka wodna cały problem polega na tym, że nie potrafię iść i usiąść powiedzieć "Wiesz, jest mi ciężko" i popłakać sobie chwilkę. I nie jest tak, że traktuje to jako oznakę słabości. Uważam, że to całkiem normalne. Tyle, że sama nie potrafię tego zrobić. Utknęłam w swojej własnej pułapce.
New, what do you own the world?
How do you own disorder, disorder,
Now, somewhere between the sacred silence,
Sacred silence and sleep,
Somewhere, between the sacred silence and sleep,
Disorder, disorder, disorder.
Jest tak, że mając dwie dychy na karku, nie wiem jeszcze do końca co jest właściwe a co nie? Nie może tak być. Przecież powinnam być dojrzała, mądra, uśmiechnięta, kobieca rodzinna i Bóg wie jeszcze co. Tymczasem w obecnej sytuacji brakuje mi tylko konika na biegunach i kolekcji lalek. Koszmary zmieniają mnie w małą dziewczynkę. I nie potrafię się temu przeciwstawić, nie mówiąc już o uciekaniu! Jak mam sprostać stereotypowi kobiety/koleżanki/kumpeli/córki/wnuczki/i wszystkim kim jestem, skoro nie mogę sprostać samej sobie?
Postawiłam sobie zbyt wysokie wymagania co do siebie, stworzyłam wizerunek, który funkcjonuje i ma się bardzo dobrze, na jego podstawie jestem oceniana. Tylko w tym wszystkim gdzieś się pogubiłam. Mój umysł i moje sny dają mi jasno do zrozumienia, że nie jestem maszyną i czasami potrzebuję drugiego człowieka. Tyle, że ja tego nie chcę, albo tak mocno w to uwierzyłam, że przestałam chcieć. Jest jakiś sposób by ego, duma i podświadomość doszły do kompromisu?
Od któregoś roku życia stwierdziłam, że jestem, że tak to określę emocjonalne samowystarczalna. Dwa razy mój przyjaciel widział jak płakałam. A znamy się pięć lat. I kurka wodna cały problem polega na tym, że nie potrafię iść i usiąść powiedzieć "Wiesz, jest mi ciężko" i popłakać sobie chwilkę. I nie jest tak, że traktuje to jako oznakę słabości. Uważam, że to całkiem normalne. Tyle, że sama nie potrafię tego zrobić. Utknęłam w swojej własnej pułapce.
New, what do you own the world?
How do you own disorder, disorder,
Now, somewhere between the sacred silence,
Sacred silence and sleep,
Somewhere, between the sacred silence and sleep,
Disorder, disorder, disorder.