Skocz do zawartości


Zdjęcie

Nawiedzone domy w Polsce


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
12 odpowiedzi w tym temacie

#1

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

*
Popularny

Planujesz wakacje z dreszczykiem? Do tych miejsc wejść będzie trudno – nie tylko dlatego, że są opuszczone. Wystarczy, że przeczytasz o historiach, których świadkami były te nawiedzone domy w Polsce, zechcesz być od nich tak daleko, jak to tylko możliwe.

 

 

 

Nawiedzone domy w Polsce to przede wszystkim pustostany, zaniedbane chaty i zniszczone budynki, które przez lata zdążyły obrosnąć złą sławą. Są tacy, którzy lubią słuchać strasznych opowieści o takich opuszczonych miejscach. Są też tacy, którzy lubią do nich zaglądać – często biorąc nogi za pas już po kilku chwilach.

 

Zanim poznasz zgromadzone na naszej liście przerażające miejsca, pamiętaj – nie brak osób, które upiorne historie potrafią stworzyć nawet z najmniejszej plotki. Nogi miękną już jednak na samą myśl o ziarnku prawdy, które może kryć się w każdej legendzie.

 

Kamienica na Wilczej, Warszawa

 

                                   kamienica-na-wilczej-864x516.jpg

                                   fot/morizon.pl

 

Służący wbijający nóż w serce właścicielki kamienicy. Brutalnie zamordowany bankier, ograbiony z całego majątku. Drewniana posadzka, na której nagle pojawiały się plamy krwi. Takie obrazy wyłaniają się z różnych opowiadań o Wilczej 2/4 – najbardziej nawiedzonego adresu w centrum Warszawy.

 

Przeklętym mieszkaniem w kamienicy jest to narożne, położone na pierwszym piętrze. Tak jak inne nawiedzone domy w Polsce, adres posiada wiele różnych historii. Jedna z nich mówi o studencie, który popełnił samobójstwo w wynajmowanym lokalu przy Wilczej. Nieszczęśliwy najemca wciąż nie chce się jednak wyprowadzić z tak dogodnej lokalizacji – jego duch podobno pojawia się w salonie, a towarzyszy mu biały pies.

 

Mieszkańcy kamienicy do dziś słyszą ponoć przejmujące jęki, kroki i trzaski dobiegające z mieszkania na pierwszym piętrze. Opowiadają również o kwiatach, które błyskawicznie zwiędły, gdy przy budynku postawiono ołtarz na Boże Ciało.

 

Willa przy ul. Morskie Oko, Warszawa

 

                                      willa-morskie-oko-952x516.jpg

                                      fot/morizon.pl

 

Pozostajemy w stolicy – tym razem jednak zaglądamy do willi, z którą związana jest tylko jedna legenda.
W willi przy Morskim Oku 5 pojawia się podobno duch Hanny – dziewczyny, która schroniła się tu podczas powstania. Dzięki jej opiece, w domu mogło znaleźć schronienie również wielu walczących żołnierzy. Jeden z nich skradł serce pomocnej Hanny.

 

Pewnego wieczora dziewczyna wyszła na ogród, by przywitać powracającego ukochanego bukietem kwiatów. Zamiast strzały amora trafiła ją jednak kula snajpera. Od tego dnia duch Hani krząta się po willi. Podobno można ją tu spotkać, ubraną w białą suknię, wciąż wyczekującą powrotu swojego żołnierza.

 

Opuszczoną willę spotkał los, który podzieliły inne nawiedzone domy w Polsce – ze sławnej legendy użytek zrobili bezdomni i narkomani, którzy krzykami, stukaniem i tupaniem odstraszają ciekawskich od domu przy Morskim Oku, zawłaszczając opuszczoną nieruchomość.

 

Dom przy Tulipanowej w Aninie

 

                                       willa-w-aninie.jpg

                                       fot/morizon.pl 

 

Opuszczona ruina skryta wśród drzew na tyłach Górki Delmacha w latach 80. była szczęśliwym domem dla rodziny z dwójką dzieci. Z czasem jednak harmonijne domostwo zaczęło chylić się ku upadkowi – ojciec popadł w długi, zaczął pić i stopniowo tracił nad sobą kontrolę.

 

W pewnym momencie, niegdyś głośny i roześmiany, dom zupełnie ucichł. Upiorna historia willi w sąsiedztwie idyllicznej okolicy Wawra ma swój mroczny finał w piwnicy, w której po jakimś czasie zmartwieni sąsiedzi znaleźli trzy ciała – matki i dwójki dzieci. Ojciec, który oszalał pod presją finansowych problemów, powiesił swoją rodzinę i uciekł.

 

Od tamtej pory nikt nie zamieszkał na Tulipanowej. Dziś ci, którzy zaglądają do ruin w Aninie, opowiadają o upiornych jękach i postaciach, które w nocy wychodzą na teren posesji.

 

Dom na Kosocickiej, Kraków

 

                                        kosocicka-krakow-874x516.jpg

                                        fot/morizon.pl

 

Historie i legendy, tajemnicze znaleziska i napisy na ścianach – opuszczony budynek na Kosocickiej 8 od lat rozbudza wyobraźnię mieszkańców Krakowa. Tak jak inne nawiedzone domy w Polsce, obdrapany obiekt jest pozostałością po nieukończonej budowie (rzekomo z lat 70.). Jedna z legend głosi, że budynek stał się przedmiotem kłótni dwóch braci – jeden z nich zabił drugiego, na lata pozostawiając dom w takim stanie, w jakim można go zobaczyć dzisiaj.

 

Śmiałkowie, którzy zdecydowali się wejść do środka, opowiadali o przerażających ołtarzykach, leżących tu i ówdzie przedmiotach sakralnych i wymalowanych na ścianach budynku złowieszczych groźbach. Popularna historia mówi również o budujących pobliską autostradę robotnikach, którzy zdecydowali się spędzić noc na Kosocickiej 8. Po kilku godzinach uciekli z domu – opanowały ich omamy, napady lęku i złego samopoczucia.

 

Swoje tajemnice dom na Kosocickiej na zawsze pochował w gruzie – w maju opuszczony budynek został po latach wyburzony.

 

Dom w Wojciechowie

 

                                         dom-wojciechow-855x516.jpg

                                         fot/morizon.pl

 

Jest coś, co sprawia, że dom w Wojciechowie (woj. pomorskie) jest inny niż przedstawione na naszej liście nawiedzone domy w Polsce. Tutaj wciąż ktoś mieszka.

 

Rodzina pani Ewy mieszka w Wojciechowie od lat. W pewnym momencie domownicy zaczęli jednak narzekać na dziwne hałasy: drapanie, kroki i pomrukiwania. Ich spokój zaburzały również drzwi, które często same otwierały się z hukiem.

 

Potem było już tylko gorzej. Najbardziej przerażające zjawisko spotkało Alicję, córkę pani Ewy. Kilka razy objawiała się jej wysoka postać, której twarz skrywał kaptur. Jedyne co widziała Alicja to rozżarzone, czerwone oczy i towarzyszącego postaci psa, który miał jedynie… połowę ciała. Podczas spotkań z upiornym gościem dziewczyna nie mogła nic zrobić – ogarniała ją panika i wywołany nią paraliż. Pozostawało tylko patrzeć, jak postać w kapturze siada na fotelu, potem wstaje i wychodzi – jak gdyby nigdy nic.

 

Mieszkańcy jakoś żyją ze swoimi nietypowymi problemami. Nie mają pieniędzy, żeby się wyprowadzić, a nawiedzonego domu przecież nikt nie kupi. Czy mroczny gość opuści kiedyś dom w Wojciechowie? Czas pokaże.

 

Nawiedzony dom w Jaśkowicach

 

                                           jaskowice-dom.jpg

                                           fot/morizon.pl

 

Opuszczony od kilkunastu lat dom w Jaśkowicach był świadkiem brutalnego morderstwa, którego historia nie schodzi z ust mieszkańców małej miejscowości pod Byczyną już od blisko 70 lat.

Wszystko za sprawą pewnego październikowego dnia w 1947 r. Uroczy domek zamieszkiwało starsze małżeństwo – Jan i Wiktoria. Jak co dzień, pod nieobecność męża, Wiktoria wybrała się w odwiedziny do swojej sąsiadki. Tam spotkała nieznajomego – przybysza z nieznanych stron, który szukał w okolicy noclegu na kilka dni. Przyjemna popołudniowa pogawędka przebiegła dość niewinnie – Wiktoria przedstawiła się, powiedziała, że mieszka z mężem tuż obok i zaczęła wypytywać mężczyznę o jego włóczęgę. On sam zaś skrzętnie zanotował w pamięci przede wszystkim tę drugą informację…

Nawiedzone domy w Polsce i ich mroczne historie rodzą się w nocy. Tak jest i w tym przypadku – w bladym świetle księżyca nieznajomy włamał się do domu Jana i Wiktorii przez niewielkie okienko w warsztacie. Planował jedynie drobną kradzież, ale jego plany poszły o wiele dalej. Siekierą brutalnie zamordował starsze małżeństwo, które zbudziły hałasy dobiegające z sąsiedniego pokoju. W pośpiechu zabrał cenne rodzinne pamiątki uciekł na skradzionym rowerze.

Mordercę zatrzymano kilka dni później i po krótkim śledztwie skazano na śmierć. Po burzliwych wydarzeniach jesiennej nocy, w domu Jana i Wiktorii mieszkało jeszcze kilka innych rodzin, ale żadna z nich nie wytrzymała w nim długo. Wszystko za sprawą przeszywającego chłodu i jęków oraz pojawiających się w nocy sylwetek Jana i Wiktorii, którzy od lat każdej nocy układają się do snu – tak, jak gdyby morderca z siekierą nigdy ich nie odwiedził.

 

Komisariat w Konstancinie-Jeziornej

 

                                              konstancin-jeziorna-komisariat-702x516.jpg

                                              fot/morizon.pl

 

Oprócz nawiedzonych domów, w Polsce można znaleźć również… nawiedzone komisariaty! Od lat uwagę miłośników zjawisk paranormalnych zwraca przede wszystkim budynek przy ulicy Niecałej w podwarszawskim Konstancinie-Jeziornej, gdzie do niedawna mieściła się komenda policji.

Pracujący w nim policjanci opowiadali o dziwnych odgłosach dobiegających z pierwszego piętra starego obiektu. Niektórzy natknęli się również na tajemnicze postacie oraz ducha ubranego w mundur. Te niepokojące zjawiska można powiązać z przeszłością budynku, w którym niegdyś swoją siedzibę mieli agenci Urzędu Bezpieczeństwa. Legenda mówi o jednym, szczególnie zaciekłym oficerze, który bestialsko torturował przesłuchiwanych – nie po to, by uzyskać od nich informacje, ale przede wszystkim, by zobaczyć, jak uchodzi z nich życie.

Badacze twierdzą, że jego duch wciąż zamieszkuje budynek, szukając pokuty za swoje okrutne czyny. Do dziś stara się nawiązać kontakt z żyjącymi – być może chce wskazać miejsce, gdzie zakopał ciała swoich ofiar? Mało kto chce jednak pomóc mu zamazać winy. Mroczna historia komisariatu i dobiegające ze środka niepokojące odgłosy skutecznie odstraszają gości.

 

Herbsta 4, Warszawa

 

                                                 herbsta-4.jpg

                                                 fot/morizon.pl

 

Historie o nawiedzonych domach w Polsce to coś, do czego zdążyliśmy przywyknąć, ale… nawiedzony blok? Na budynku stojącym przy ul. Herbsta 4 na warszawskim Ursynowie podobno ciąży przerażająca klątwa – tak przynajmniej sądzą jego mieszkańcy, którzy zetknęli się z wieloma tragicznymi historiami.

Seria nieszczęśliwych zdarzeń rozpoczęła się od samobójstwa kobiety, która wyskoczyła z balkonu. Po niej życie stracił młody chłopak, rozjechany przez samochód. Przypadek? Może i tak, ale ponura passa ciągnęła się dalej – jeden z mieszkańców bloku zabił swoją żonę siekierą po tym, jak odkrył, że zdradza go z innym mężczyzną, a inny powiesił się w piwnicy. Wśród kolejnych wieści o zagadkowych zgonach sąsiedzi zapamiętali przede wszystkim samobójstwo listonosza, który również odebrał sobie życie skacząc z balkonu.

Mieszkańcy nie pozostali obojętni – wezwali na pomoc specjalistów od nadprzyrodzonych zjawisk: wróżbitów, bioterapeutów i radiestetów. Ci doszukiwali się różnych przyczyn – od żył wodnych aż po ciała pogrzebane w fundamentach budynku. Niektórzy lokatorzy Herbsta 4 wierzą z kolei, że na bloku ciąży klątwa, którą na ziemię rzucił jej były właściciel, gdy odebrały mu ją komunistyczne władze.

 

Nawiedzony zamek w Ogrodzieńcu

 

                                                  zamek-w-ogrodziencu-1024x575.jpg

                                                  fot/morizon.pl

 

Zamek, znajdujący się Podzamczu, w odległości 2 kilometrów od Ogrodzieńca. Są to jedne z największych i najlepiej zachowanych ruin zamkowych w naszym kraju. Badacze zjawisk paranormalnych zauważyli, że zwierzęta, które znajdą się w pobliżu zamku, zaczynają się zachowywać w nietypowy sposób – warczą, ujadają lub przestraszone uciekają.

 

Jedną z popularniejszych legend jest historia o czarnym psie, który znajduje się na długim, brzęczącym łańcuchu, a w jego oczach można zobaczyć żywy ogień. Jak podaje legenda, to kasztelan Stanisław Warzycki, który był kiedyś odpowiedzialny za nadzorowanie przebiegu tortur przeprowadzanych na poddanych. Za karę, został porwany do piekła, a jego pokutą jest bycie wcieleniem przerażającym psem.

 

Zamek oferuje wersję zwiedzania dla nieustraszonych, która odbywa się w nocy, wraz z przewodnikiem, opowiadającym mrożące krew w żyłach historie.

 

Biała Dama z Kórnika

 

                                                    Zamek-w-Kórniku.jpg

                                                    fot/morizon.pl

 

W pobliżu Poznania można spotkać widmo Teofili z Działyńskich, dawnej właścicielki zamku, która została pochowana w krypcie kościoła w Kórniku. Jej portret zawisł w sali jadalnej, z którego ponoć każdej nocy o godzinie dwunastej, dama ożywa i wychodzi. Następnie, aż do świtu krąży po salach pałacowych. Podobno czasem można ją spotkać w pobliskim parku, w którym oczekuje jej jeździec na tajemniczym koniu.

 

morizon.png





#2

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Blok? Ale tak na serio?

 

Bardzo fajny artykuł, łatwo się czyta są zdjęcia podglądowe. Ogólnie temat na piątkę z plusem.

 

Wracając do tego bloku to powinni o nim przeczytać wszyscy zwolennicy. Ogólnie na pierwszy rzut oka nic tam nie straszy, natomiast ludzie przypisują sobie swoją łatkę ponieważ dużo śmierci przetoczyło się w tym bloku. Jeśli nie wiadomo o co chodzi i nie chodzi tu o pieniądze to pewnie złe licho które nigdy nie śpi czai się za rogiem. Nie dziwię się ponieważ jakiś czas temu na osiedlu w jednym roku zmarło około 10 osób, wszystkie osoby to mężczyźni po pięćdziesiątym roku życia. Osiedlowe klepaczki stworzyły teorię jakoby śmierć chodziła po osiedlu  :facepalm: .

Co do reszty - fajne historie z dreszczykiem. 





#3

Agni.
  • Postów: 12
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

A propos nawiedzonego bloku- polecam książkę pt 'Domofon' ;) taka lekka lekturka z dreszczykiem
  • 0

#4

Antymateria.
  • Postów: 392
  • Tematów: 22
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Artykuł ciekawy, można się zainteresować.

Choć oznaki typu trzaski, kroki, jęki, chłód no są po prostu zbyt banalne i niczego nie oznaczają.

A widzenie zjaw i paraliż może kojarzyć się tylko z paraliżem sennym.

Każdy z osobna można wyjaśnić na kilkanaście jeśli nie kilkadziesiąt sposobów.

Takie typowe legendy, które niekoniecznie muszą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości, jeszcze dodatkowo nakręcają ludzką wyobraźnię.

Czy słyszał ktoś kiedyś o nawiedzonym domu w którym nie wydarzyło się kompletnie nic?No nie.


  • 0

#5

Zuzełka.
  • Postów: 194
  • Tematów: 2
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Blok? Ale tak na serio?

 

Polecam książkę "Domofon" Miłoszewskiego. :) O takim właśnie nawiedzonym bloku w środku Warszawy. Kto wie, być może autor zainspirował się tą historią?  :diabel:


  • 0

#6

Agnieszka81.
  • Postów: 321
  • Tematów: 29
  • Płeć:Kobieta
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Wojciechowo? To ta wioska w gminie Wicko? Jeżeli tak, to są to moje rejony - ,,rzut beretem'' można rzec, a i we wsi byłam nie jeden raz z uwagi na stary poniemiecki cmentarz, który fotografowałam. Jeżeli jest to wieś, o którą mi chodzi, to muszę zawitać tam jeszcze raz.  :)


  • 0

#7

Anunnaki.
  • Postów: 540
  • Tematów: 10
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

kilka lat temu jak dom na kosocickiej stał to spałem tam w nocy,nic szczególnego poza  turlaniem się szklanych kulek pomiędzy piętrami nie było. w domu byłem sam sprawdzałem i nikogo nie było ale te szklane kulki się turlały. obecnie tego domu niema.

 

budynki  przy alei pokoju 2 są w fatalnym stanie (ten pierwszy to przychodnia zdrowia gdzie był lekarz pierwszego kontaktu na parterze brud i syf wszystko zdewastowane ale przed recepcją  jest stos dokumentów w piwnicy sporo zachowanych mebli  ale żadnego straszenia nie było. drugi budynek pare metrów dalej to centrum pomocy dla trudnej młodzieży czy jakoś tak,jest to duży budynek ale doszczętnie zniszczony przez złomiarzy i bezdomnych,ale gdy tam byłem w dzień budynek był pusty zero żywej duszy więc zwiedziłem piwnice i tu pojawił się znak zapytania bo przeszły mnie ciarki i miałem uczucie że ktoś mnie obserwuje,zszedłem na dół porobiłem trochę zdjęć ale wyszły nie wyraźnie poza kilkoma i było jedno zdjęcie na którym było coś ale boję się że zostane oskarżony pareidolię,

 

drugi obiekt ciekawy ale trudny do eksploracji jest niedaleko stacji benzynowej,sporo pionowych szybów z drabinkami ale nie straszy byłm tam drugi raz (w tym ośrodku zdrowia budynek drugi) on coś nagrał dyktafonem ale nie chciał się zemną podzielić co nagrał w każdym razie powiedział że nigdy więcej tam nie pójdzie,ja tam byłem następnego dnia  ale nic nie złapałem na dyktafon poza  cyklicznymi trzaskami.

 

na ul.królowej jadwigi też conieco jest ale zwiedzanie ryzykowne czy straszy niewiem mam w planach sprawdzenie tych miejsc.

 

może ma ktoś jakieś informacje gdzie mogą być jeszcze nawiedzone miejsca bo tych  z roku na rok coraz mniej  mowa oczywiście o krakowie


  • 0

#8

Szpaq433.
  • Postów: 5
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Mieszkałem 20 lat niedaleko domu przy Kosocickiej, bywałem tam wiele razy, jeszcze za czasów jak był w lepszym stanie, bawiliśmy się tam z kolegami jako dzieci :) Niestety nic ciekawego nigdy tam nie widziałem ani nic niezwykłego się nie zdarzyło, nie licząc głupich żartów ;p 


  • 0

#9

Komarzyca.

    The daughter of Satan.

  • Postów: 114
  • Tematów: 11
  • Płeć:Kobieta
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Komisariat w Konstancinie-Jeziornej nie jest aż tak skłonny do pokazywania swojego nawiedzenia, bywałam wiele razy nawet i całą noc, prócz dziwnego poczucia strachu ( pewnie nakręcenie po dowiedzeniu się że jest nawiedzony ) nic innego nie zarejestrowałam ciekawego ponad normalnego :)


  • 1

#10

Wszystko.
  • Postów: 10021
  • Tematów: 74
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Kolejny rzekomo nawiedzony dom do kolekcji


Ratujcie dzieci i uciekajcie stąd czym prędzej! – krzyknął roztrzęsiony ksiądz, gdy leżąca w kuchni kłódka nagle uniosła się, przeleciała przez pół mieszkania i uderzyła duchownego prosto w czoło. Proboszcz został wezwany przez sześcioosobową rodzinę mieszkającą w starym domu, w którym zaczęło straszyć. Modlitwa, święcona woda, ani różaniec nie pomogły odpędzić demona!
http://www.fakt.pl/w...ielkiej/73xyrt9

Ludzie to jednak bajki potrafią opowiadać że gowa mała.
  • 0



#11

Staniq.

    In principio erat Verbum.

  • Postów: 6626
  • Tematów: 764
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 28
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Up@

W sumie, to wersalka była nawiedzona. chyba.

Brak słów...





#12

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Cytat z faktu

...wieczorem usłyszeliśmy pukanie do drzwi wejściowych. Otworzyłam ale nikogo nie było.

Może to Babadook  :szczerb:  :szczerb: .

 

Już wiem o co chodzi. Rodzina wielodzietna (od trzeciego dziecka liczy się wielodzietność rodziny) ma stary obskurny dom poniemiecki, na remont ich nie stać, widać odpadający tynk a tu syn pełnoletni, tam córka nastolatka i do tego jeszcze bliźniaki. No cóż, wymyślmy, że coś nas nawiedza to dostaniemy za darmo nowe lokum, być może dom. Nawet cwani, gdybym nie była łatwowierna mogłabym kupić tą bajeczkę.





#13

TheToxic.

    Faber est quisque suae fortunae

  • Postów: 1627
  • Tematów: 59
  • Płeć:Kobieta
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Polskie domy, w których straszy

 

Nawiedzone są nie tylko opuszczone rudery i zabytkowe wille. Często to nowe domy, w których żyją zwyczajni ludzie. Na mapie Polski miejsc, gdzie straszy jest wbrew pozorom bardzo dużo. Ludzie jednak nie zawsze chcą o tym mówić.

 

  • Nawiedzone domy w Polsce znaleźć można tak na Mokotowie, jak i w Bieszczadach.
  • Mieszkańcy niechętnie dzielą się takimi opowieściami.
  • Polskie duchy bywają bardzo kłopotliwe

 2vwi4yf.jpg

 

 

Nawiedzenia to w Polsce prawie temat tabu. Powód jest prozaiczny - wiele domów, w których straszy ma lokatorów. Ci nie zawsze chcą dzielić się szczegółami na temat "prywatnego horroru", jaki przeżywają, bojąc się reakcji otoczenia. Niemniej jednak na mapie kraju znaleźć można wiele budynków, za którymi ciągnie się zła sława. Są wśród nich nie tylko stare rezydencje, ale też domy jednorodzinne, gospodarstwa, a nawet zupełnie nowe apartamentowce.

 

Rodziny, u których zagnieździł się paranormalny, nie zawsze przyjazny lokator, zwykle nie szukają rozgłosu. Choć w internecie roi się od opowieści o nawiedzonych domach, większość z nich to tylko miejskie legendy. Do ludzi, którzy rzeczywiście coś przeżyli trafić jest bardzo trudno. Dom, w którym straszy to nie zawsze zabytek lub rudera - często są to nowe budynki. Ich mieszkańcy, zwykle nie mogąc pozwolić sobie na przeprowadzkę, decydują się przeżywać gehennę nawiedzenia w czterech ścianach. Dla wielu problem zaczął się tuż po wprowadzeniu, jakby zakłócili tym czyjś spokój.

 

Był 2006 rok. Pan M. - student i model - został poproszony przez znajomego marynarza, aby na czas jego podróży zajął się jego mieszkaniem w bloku przy ul. Olszewskiej na Mokotowie. Mężczyzna mówi, że gdy pierwszy raz przekroczył próg tego miejsca, poczuł się nieswojo. Przemógł się, ale pewnego dnia, w okolicznościach rodem z horroru, został zaatakowany przez niewidoczną siłę.

 

- Na niebie były czarne chmury, piekielnie duszno - relacjonował. Było ok. szesnastej. Wróciłem do mieszkania, wziąłem prysznic i siedziałem przed komputerem. Kątem oka zobaczyłem, jak w kuchni… odkręcają się krany. Nie zrobiło to na mnie najpierw jakiegoś piorunującego wrażenia, ale sytuacja powtórzyła się jeszcze raz. Potem temperatura w pomieszczeniu spadła. Ubrałem się, było wręcz zimno.

 

Przerażony mężczyzna przypomniał sobie babciną przestrogę, że gdy zaczyna dziać się coś dziwnego, należy się pomodlić - w tym przypadku za pokutującą duszę. Znalazł nawet krucyfiks, ale okazało się, że to był błąd. Ku swemu przerażeniu ujrzał, jak niewidzialna siła zrywa zasłonę. Towarzyszyło temu poczucie "negatywnej obecności" i paniczny strach. W nerwach mężczyzna zadzwonił po znajomego z Grochowa, mówiąc, że "ma w domu ducha". Niedowierzający kolega zjawił się po około godzinie.

 

- Siedziałem na klatce schodowej i czekałem na niego - kontynuował opowieść świadek. - Przyszedł, usiadł w salonie i położył nogi na stół. Ja pakowałem się, opowiadając mu, co się stało. Nagle znajomy zaczął krzyczeć. Ja wpadłem w panikę i też krzyczałem. Próbowałem go wynieść z tego pomieszczenia i natychmiast uciec. Był tak sparaliżowany, że nie mogłem go oderwać od fotela. Kiedy się nieco uspokoił, po prostu wybiegliśmy z mieszkania. Światła migały…

 

Po kilku dniach mężczyzna wrócił na Olszewską w towarzystwie innych osób. Bojąc się, że duch zaatakuje nocą, zostawiali oni włączone światło i radio. Przez długi czas nie działo się nic, ale którejś nocy upiór powrócił:

 

- Nie wiem, która była godzina, ale wyraźnie, bardzo wyraźnie słyszałem, jak ktoś szedł - mówił świadek. - Te kroki po parkiecie przyszły pod moje łóżko. Słyszałem jak dyszy. Czułem, że ktoś stał obok. Stał chyba całą noc. Dla mnie to była wieczność. Tego było już za wiele. Wyprowadziłem się potem do rodzinnego miasta.

 

Gospodarz, co nie chciał obcych

 

Przenieśmy się na Kociewie, w okolice Świecia (kujawsko-pomorskie), do wsi Topolinek, gdzie znajduje się dom państwa Tomzów, którzy nabyli go od wymarłego rodu Wojciechowskich. Za jego nestorem, zmarłym w 1950 r. Józefem, jeszcze za życia ciągnęła się "czarna legenda", o której miejscowi rzadko mówią obcym. Opowiadano, że dom powstał z cegły ze zburzonego protestanckiego zboru. Sam Wojciechowski miał być masonem oraz takim typem człowieka, który nie odpuści nawet po śmierci. Tomzowie mieli się o tym przekonać na własnej skórze…

 

Sprawę gospodarstwa w Topolinku opisali w książce "Niewyjaśnione zjawiska w Polsce" Wojciech Chudziński i Tadeusz Oszubski. Wspominali m.in. o serii przedziwnych incydentów, których świadkami byli Tomzowie i ich znajomi. Przykładowo, pewnego dnia zdjęcie przedstawiające poprzedniego właściciela domu na oczach rodziny uniosło się w powietrze: "Nic go nie podpierało. Samo się tak postawiło, do tego do góry nogami" - wspominała, nie kryjąc emocji, pani Danuta Tomza.

 

Niedługo potem jej syn, który przyjechał do rodziców w odwiedziny i nocował w pokoju na piętrze, został zaatakowany w łóżku przez niewidocznego agresora. Syknął, kiedy poczuł ból, jakby ktoś przykładał mu do pleców płonącą zapałkę. Tamtej nocy już nie zasnął. Innym razem, kiedy pani Danuta skręciła nogę i musiała spędzić jakiś czas w łóżku, duch również dał o sobie znać. Nocami coś szurało, stukało, a kobieta czuła, jak przy niej na łóżku kładzie się niewidoczny ciężar.

 

Duch Wojciechowskiego uruchamiał maszyny rolnicze, napastował młodą krewniaczkę Tomzów, a nawet próbował przestraszyć proboszcza. Podobnie agresywny był upiór, który terroryzował gospodarstwo w nieodległym Niewieścinie. Od 1999 r. państwo Matłoszowie nękani byli przez zagadkowy "cień", który snuł się po obejściu. Nocami wytrącał ich ze snu, a niekiedy dopuszczał się nawet fizycznych ataków. Gospodarze podejrzewali, że pokutującym duchem jest poprzedni właściciel, niejaki Siuda, gdyż "epicentrum straszenia" był pokój, w którym zmarł on na fotelu. Dwuletnią gehennę Matłoszów zakończyła wizyta medium, które odprowadziło upiora w zaświaty.

 

Domy, z których zionie pustką

 

Są też nawiedzone domy - legendy. Jednym z nich jest ponura ceglana "piętrówka" z ul. Krasickiego w Myszkowie (śląskie). Wybite okna i mizerny stan wskazują, że nikt tu od dawna nie mieszka. Zbyt częstymi gośćmi są tu za to poszukiwacze wrażeń, którzy zaczęli przeszkadzać mieszkańcom sąsiednich posesji. W internecie można znaleźć całe galerie z wnętrza domu, gdzie przed laty rozegrał się ponoć rodzinny dramat.

 

- Zła sława wzięła się chyba od brzozowych krzyży, które kiedyś ustawiono w oknach budynku - mówi pani Małgorzata mieszkająca niedaleko nawiedzonej budowli. - Miały one odstraszać nieproszonych gości, ale dzięki nim dom wyglądał mroczniej. Od lat powtarza się opowieść o dwóch braciach - właścicielach domu. Według niektórych, po serii dziwnych doświadczeń mieli oni zapaść na choroby psychiczne, co doprowadziło do śmierci jednego z nich. Według drugiej wersji, dom nigdy tak naprawdę nie był przez właścicieli zamieszkany. Nikt z miejscowych nie rozwiewa jednak legendy. Dom stoi pusty do dziś.

 

Inny legendarny dom, gdzie straszy stoi w Izbicy (lubelskie). Piętrówka o geometrycznej bryle, pomalowana na jasny kolor, od lat nie ma mieszkańców. Podobnie jak w przypadku Myszkowa, nie wiadomo do końca, kto i dlaczego nawiedza budynek. Atmosfera wokół niego jest ponoć tak "zła", że da się to wyczuć nawet w sąsiedztwie. Według legend nawiedza go duch dziecka, które zginęło podczas budowy. Druga wersja mówi, że dom wzniesiono na wojennym miejscu kaźni.

 

Podróżując po mapie "nawiedzonej Polski" natrafimy na wiele innych, choć mało znanych miejsc, gdzie rzekomo straszy. Przykładowo, jadąc "gierkówką" od strony Katowic, przy wjeździe do Częstochowy, po prawej stronie spostrzeżemy ogromny charakterystyczny dom, który również okryty jest złą sławą. Według lokalnej prasy w niewyjaśnionych okolicznościach ponieśli w nim śmierć kolejni właściciele, a sam dom mają nawiedzać zjawy.

 

Do tej listy należy dodać dziesiątki historii, które znane są tylko w środowisku lokalnym. Skoro jednak nawiedzonych domów jest tak dużo, dlaczego nie słyszy się o tym w mediach? Zdaniem specjalistów od zjawisk paranormalnych, Polacy są w tej kwestii bardzo ostrożni. Zwykle to, co przeżywają, zachowują dla siebie, nie chcąc stać się tematem plotek. Jeśli duch da im się we znaki, szukają pomocy u księdza (choć zwykle na próżno). Jeśli zaś nie wierzą w moc Słowa Bożego, zgłaszają się do mediów… Tych spirytystycznych.

 

źródło







Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych