Skocz do zawartości


Zdjęcie

Ojciec Pio rozpracowany


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
33 odpowiedzi w tym temacie

#1

Don Corleone.

    Dispositif

  • Postów: 1116
  • Tematów: 68
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

Ojciec Pio rozpracowany

Kim naprawdę był Ojciec Pio? Oszustem, polewającym dłonie i stopy kwasem karbolowym i udającym stygmatyka? Czy pokornym świętym, ze wstydem zakrywającym znaki Męki Chrystusa na swoim ciele? Szaleńcem, który zwiódł miliony naiwnych pielgrzymów, czy mistykiem oddanym całkowicie Bogu?

Żaden święty XX wieku nie wywołał chyba tylu kontrowersji – sprzecznych relacji i skrajnie różnych emocji – co włoski kapucyn z Pietrelciny i San Giovanni Rotondo. Z szumu informacyjnego trudno czasem oddzielić twarde fakty od narosłych wokół Ojca Pio legend. Wiele nieporozumień powstało albo z braku kompetencji w badaniu historii tego zakonnika, albo ze zwykłego niedbalstwa i wybiórczego żonglowania faktami, albo wreszcie ze złej woli i świadomego wprowadzania w błąd. A czasem po prostu z naiwności i łatwowierności szukających sensacji ludzi. Tymczasem wystarczy trochę wysiłku, dobrej woli i intelektualnej uczciwości, by rozprawić się z mitycznym Oojcem Pio i poznać Ojca Pio z krwi i kości. I nie jest tu istotne, czy ktoś jest osobą wierzącą, agnostykiem czy ateistą. I jedni, i drudzy są tak samo zobowiązani do uczciwych dociekań, nawet jeśli wiązałoby się to z zaskakującymi odkryciami, być może nawet podważającymi dotychczasowy pogląd na tę sprawę. Wystarczy tylko jedno: trzymać się faktów.

Krew czy kwas?

Od samego początku największe emocje budziły „stygmaty pewnego zakonnika”. Do Ojca Pio przyjeżdżali ciekawscy, wierni i sceptycy. A niektórzy nawet na odległość próbowali wydawać wyrok w sprawie autentyczności wyraźnych znaków na rękach i nogach kapucyna. Przykładem sceptyka, mówiącego o mechanicznym lub chemicznym samookaleczeniu, był profesor Enrico Moricca. Już w czerwcu 1919 roku opublikował artykuł sugerujący, że „nadzwyczajne zjawisko” można wytłumaczyć obecnością jodyny i kwasu karbolowego w celi Ojca Pio. Powoływał się przy tym na krążące na ten temat plotki. Jednak osobiście do ojca Pio nigdy się nie pofatygował. Zostawmy jednak profesora Moricca, skoro nie jest wiarygodnym świadkiem.

Podejrzenia mieli też lekarze, którzy badali zakonnika osobiście. Saviero Gaeta i Andrea Tornielli, włoscy dziennikarze, w wydanej niedawno w Polsce książce „Ojciec Pio. Święty czy oszust?”, cytują wypowiedź profesora Amico Bignamiego, który zakazał ojcu Pio używać jodyny. „Ojciec Pio – mówił Bignami – używa jej do odkażania parę razy w tygodniu, a nawet częściej. Twierdzi, że stosuje ją również, ponieważ kiedy tego nie zrobi, rany bardzo krwawią. Ponadto z jego słów wynika, że od końca września używa jodyny cały czas z tej samej fiolki, co oznacza, że preparat jest już stary”.

Wniosek profesora jest następujący: "Wiadomo, że stara jodyna poprzez rozwijający się w niej kwas jodowodorowy staje się substancją silnie drażniącą. Jest zatem naturalne, że powtarzana przez wiele miesięcy aplikacja tej samej jodyny zaskutkowała zaostrzeniem stanu istniejących już wcześniej zmian skórnych, a także doprowadziła do powstania zmian w nienaruszonych dotychczas tkankach”. Warto zwrócić uwagę na sformułowanie o zaostrzonym stanie „istniejących już wcześniej zmian skórnych”. A zatem, choć prawdopodobnie profesor sam ma wątpliwości i winą za pogarszający się stan dłoni i stóp obarcza jodynę, przyznaje jednocześnie, że jeszcze przed jej zastosowaniem w skórze zaszły jakieś niewyjaśnione zmiany.

Bignami poleca usunąć wszelkie medykamenty z celi Ojca Pio. W obecności dwóch świadków rany mają być owinięte i opieczętowane, a następnie przez osiem dni świadkowie mają obserwować ewentualne zmiany. Codziennie opatrunek ma być zmieniany i na nowo opieczętowany. Po umówionym czasie obserwacji świadkowie podpisali oświadczenie: po pierwsze rany nie uległy zmianie, po drugie – rany krwawiły codziennie, a podczas nakładania opatrunków nie były stosowane żadne medykamenty, usunięto również z celi flakonik z jodyną, aby uniknąć najmniejszych podejrzeń. Po tym eksperymencie profesor Bignami nigdy więcej nie pojawił się u ojca Pio.

Kolejnym lekarzem, który badał zakonnika w 1919 roku, był Giorgio Festa. On z kolei, w przeciwieństwie do Bignamiego, całkowicie wykluczył możliwość wywołania ran działaniem silnie drażniących substancji. W dokumentach z San Giovanni Rotondo (które cytują Gaeta i Tornielli) zawarta jest następująca opinia lekarza: „Ojciec Pio (…), mając nadzieję na zahamowanie utraty krwi, która wypływa z ran, przez jakiś czas, co dwie-trzy godziny aplikował sobie jodynę: stąd też podejrzenie, że tego typu rany, jeśli nawet nie zostały wywołane przez jod, są przezeń przynajmniej utrzymywane w niezmienionym stanie. Jednakże należy zauważyć, iż jod aplikowany w taki sposób, w jaki czynił to Ojciec Pio (…), dopomagałby raczej i ułatwiał gojenie się ran”.

A jak lekarz odnosił się do sprawy używania nieświeżej – co sugerował Bignami – jodyny? „Nawet jeśli (…) stanowiła ona dla ran czynnik drażniący, nie mogłaby oszczędzić sąsiadującym, normalnym tkankom swego efuzywnego [wylewnego – J.Dz.] działania, wywołując mniejszy bądź większy stan zapalny, który w rzeczywistości nie występuje i nigdy wcześniej nie występował”. Najważniejsze jest jednak następne oświadczenie doktora Festy: „Ojciec Pio od ponad trzech miesięcy zgodnie z zakazem przełożonych nie smaruje niczym swoich ran: a mimo to zachowują one ciągle te same właściwości”.

Dokumenty otwarte

Jednym z historyków, który przyjął tezę o chemicznym wywołaniu ran, jest Sergio Luzzatto. W książce „Padre Pio. Miracoli e politica nell’Italia del Novecento” (Ojciec Pio. Cuda i polityka we Włoszech w XX wieku) nazwał kapucyna „małym chemikiem”. Znaczące są zwłaszcza słowa: „Bardziej niż zapach fiołków czy woń świętości wyczuwalne były wydobywające się z celi Ojca Pio wyziewy kwasu i trucizny, woń obłudy i oszustwa”. Dla historyka poparciem jego argumentów miało być świadectwo pewnego farmaceuty, które jednak samo w sobie jest opatrzone publicystycznym i zjadliwym komentarzem, a nie naukowym i obiektywnym opisem rzeczywistości.

Oczywiście nie jest tak, że Kościół nie miał wątpliwości co do Ojca Pio. Przeciwnie, sprawa otarła się o Święte Oficjum (dzisiejszą Kongregację Nauki Wiary), a następnie była długo roztrząsana podczas procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego. Błąd Luzzatto polegał jednak na tym, że sugerował, jakoby pierwszy dotarł do „nieznanych dotąd dokumentów”, trzymanych pod kluczem w Watykanie.

Tymczasem wspomniani włoscy dziennikarze, Gaeta i Tornielli, wyśmiewają Luzatto z prostych powodów: po pierwsze wszystkie wątpliwości i oskarżenia były wyjaśniane przez Kościół, bo taka jest procedura – niezwykle surowa i krytyczna – przy każdym procesie kanonizacyjnym (a co dopiero w przypadku tak kontrowersyjnego świętego), a po drugie – dostęp do tych dokumentów jest bardzo prosty: wystarczy wystąpić z właściwym wnioskiem. Luzzatto opierał się przy tym na wybranych dokumentach, podczas gdy dwóch dziennikarzy wykonało żmudną robotę, analizując krok po kroku tezy Luzzatto i dokumenty sprawy Ojca Pio.

Podejrzliwy biskup

Dokładna analiza wszystkich dokumentów pokazuje niezwykle długi proces badania wiarygodności Ojca Pio przez jego współbraci i władze zakonne oraz kościelne. Szczególnie ciekawy jest raport wielkiego sceptyka, biskupa Rossiego, wysłannika Watykanu, który nigdy nie został „fanem” Ojca Pio. Jego długotrwałe, niezwykle podejrzliwe i surowe badania krok po kroku obalały tezę o chemicznym wywołaniu ran. „Ojciec Pio używał jodyny nie po to, by dezynfekować rany, ale by tamować krew”, napisał Rossi. Ważniejsze są jednak inne zdania, powtórzmy, wielkiego sceptyka: „To już prawie dwa lata, od kiedy Ojciec Pio nie stosuje nic, to znaczy nie aplikuje już żadnej substancji na stygmaty, a mimo to, co jest do stwierdzenia, stygmaty cały czas istnieją (…). Możemy więc wnioskować, że nie były one ani spowodowane, ani podtrzymywane użyciem środków fizycznych i chemicznych”.

Kolejny fragment tego raportu daje jednoznaczną ocenę przypadku Ojca Pio: „Nowa okoliczność świadcząca na korzyść Ojca Pio oraz na korzyść jego stygmatów, która mogłaby być uznana za kolejne potwierdzenie cudu, to brak jakiegokolwiek procesu ropienia na ranach kapucyna. Jest to zjawisko oczywiste, potwierdzone również przez lekarzy”. Dalej Rossi pisze o „silnym i przyjemnym zapachu”, który emanuje ze stygmatów. I chociaż surowy „śledczy z Watykanu” nie wydaje ostatecznego wyroku co do nadprzyrodzonego charakteru stygmatów, powołując się na obserwacje własne i opinie lekarzy, wyklucza zarazem następujące przyczyny: dzieło demona, oszustwo, mistyfikacja, produkt zewnętrznej sugestii, autosugestii itd. I dodaje, że mimo to należy nadal zachować daleko idącą ostrożność i kontynuować obserwację.

Moje przekleństwo i poniżenie!

Jak widać, sam Kościół długo, nierzadko z nieufnością, badał sprawę kapucyna z San Giovanni Rotondo. Na korzyść Ojca Pio przemawiały jego posłuszeństwo i pokora. Wbrew temu, co sugeruje m.in. Luzzatto, zakonnik nie był typem gwiazdora, który chętnie pozuje do zdjęć, eksponując swoje stygmaty. Jednym ze świadków jest jeden z pierwszych fotografów, ojciec Placido: „Chciałem zrobić zdjęcie (…). Niechętnie ściągnął [O. Pio – J.Dz.] rękawiczki. Chcąc okazać posłuszeństwo, ustawił się jednak przed obiektywem”.

Oddajmy na koniec głos samemu zainteresowanemu. Niezależnie od tego, czy wierzymy w nadzwyczajny charakter jego ran, czy też uważamy go za oszusta, w każdym procesie oskarżony może przedstawić swój punkt widzenia. W liście, skierowanym do swojego kierownika duchownego, po raz pierwszy zwierza się ze swojego stanu: „Wczorajszego wieczoru zdarzyła mi się rzecz, której nie potrafię ani wyjaśnić, ani zrozumieć. Pośrodku dłoni pojawiło mi się coś czerwonego (…). Towarzyszył temu silny i ostry ból w środku tego czerwonego. Ten ból był bardziej dotkliwy w środku lewej dłoni i trwa jeszcze do tej pory. Również pod stopami czułem niewielki ból. To zjawisko pojawia się prawie od roku, choć ostatnio był okres, kiedy nie pojawiały się nawroty. Proszę nie mieć mi za złe, że dopiero teraz piszę o tym wszystkim, ale do tej pory nie byłem w stanie przezwyciężyć nieznośnego wstydu”.

Kilka lat później, kiedy rana krwawi obficie, pisze w skrajnym bólu i wyczerpaniu, niemal pełen buntu: „O, mój Boże! Dlaczego nie umrę? Czyż nie widzisz, że dla duszy, którą zraniłeś, życie jest torturą? Czyż nie wykazujesz się okrucieństwem, skoro pozostajesz głuchy na wołania tego, który cierpi bez żadnego pocieszenia? (…) Nadmiar bólu, jaki wywołuje ta wiecznie otwarta rana, czyni mnie wściekłym wbrew mojej woli, sprawia, że wychodzę z siebie i przyprawia mnie o szaleństwo, czuję się niezdolny do stawienia oporu”. Miesiąc później niemal wyje z bólu, błagając o pomoc ojca Benedetto: „Ach! Zakończ tę udrękę, to przekleństwo, to poniżenie, to zakłopotanie!” Każdy sam musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy są to słowa szaleńca, czy świętego.


źródło
  • -1



#2

kananod.
  • Postów: 90
  • Tematów: 15
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja zadowalająca
Reputacja

Napisano

Mimo wielu źródeł trudno jednoznacznie stwierdzić czy o.Pio był oszustem czy świętym.

P.S Należy wspomnieć, że artykuł został napisany przez publicystę chrześcijańskiego czasopisma "Gość Niedzielny"
  • 2

#3 Gość_mroova

Gość_mroova.
  • Tematów: 0

Napisano

*
Popularny

Swojego czasu, przeczytałam chyba wszystkie książki o o. Pio, jest dużo za i trochę przeciw, ale osobiście obstawiam, że gość miał prawdziwe te  stygmaty, bo wziąwszy pod uwagę jego walkę z kościołem o prawdę w związku z nimi, przez wiele lat kościół nie chciał ich uznać, z jakiegoś powodu było mu to nie na rękę. Bo zmierzył się z prawdą, że Chrystus mógł do kogoś przemówić, nie do wielkiego biskupa czy innego oblepionego złotem  prałaciny tylko do zwykłego biednego mnicha.

W moim mieście rządził kiedyś prałat, jego księża jeździli najlepszymi samochodami, sprzedawali miejsca na cmentarzu za wielką kasę, i robili inne machlojki, łącznie z tym, że pozbawili o. Kapucynów wielu przywilejów takich jak, udzielanie ślubów, komunii, pogrzebów. Ogólnie sprowadzili ich do podstaw finansowych. Czyli utrzymywali się z tego co przynieśli ludzie, i jakichś wewnętrznych funduszy klasztornych. Zabroniono im też uczyć w szkołach( a kościołów w moim mieście było 6) więc te 5 pozostałych miało wszelkie przywileje.  Jednak co normalniejsi ludzie widzieli co się dzieje, i z pokolenia na pokolenie przekazywali swoje odczucia rodzinom, łamiąc przy tym zasadę, że Bóg jest wszędzie..guzik prawda. 

Według mnie Bóg był tylko w tym jednym klasztorze, gdzie mimo braku funduszy organizowane były co tygodniowe zbiórki chleba dla biednych, remontowano w katakumbach klasztoru salki dla młodzieży, organizowano wyjazdy dla dzieci itd.. Gdzie nikt z mnichów nie wracał nachlany z rekolekcji i nie rozbijał coraz to innego auta.

Według mnie tak to właśnie mogło być z o. Pio, kierując się przeżyciami z własnego życia, mam nadzieję, że stygmaty były prawdziwe.


  • 9

#4 Gość_mroova

Gość_mroova.
  • Tematów: 0

Napisano

 To taka moja ocena. 

Użytkownik mroova edytował ten post 11.10.2010 - 10:25

  • 0

#5

pazuzu.
  • Postów: 767
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

dla mnie pozostanie na zawsze tajemnica dlaczego bog kaleczy ludzi w ten sposob a ufole wygniataja zboze
  • 2

#6

pawlitto.
  • Postów: 181
  • Tematów: 6
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

W mojej ocenie Francesco Forgione był jedną z nielicznych osób co do świętości których osobiście nie mam żadnych wątpliwości.
Odstawiając na bok stygmaty pozostaje jeszcze kwestia jego ciała które praktycznie nie rozkłada się po Jego śmierci.

Ojciec Pio 40 lat po śmierci

Gdybym teraz spojrzał na ciało Ojca Pio nie wiedząc kto to powiedział bym, że ten człowiek umarł wczoraj.

Użytkownik pawlitto edytował ten post 12.10.2010 - 11:06

  • 1

#7

Easy_Rider.
  • Postów: 333
  • Tematów: 8
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

Dyskutując o stygmatach ojca Pio, może warto wspomnieć o osobie żyjącego dzisiaj słynnego stygmatyka włoskiego Giorgio Bongiovanniego. Proponuję obejrzeć krótki film na ten temat z serii "Nie do wiary", ciekawym tym bardziej, że wychodzą tutaj różnego rodzaju kwestie jak Fatima i UFO. Ponadto, Bongiovanni przejawia również szereg własności, które określa się jako paranormalne.

[url="http://www.youtube.com/watch?v=LzwghFX0Xw8"]http://www.youtube.c...h?v=LzwghFX0Xw8[/url]

Dla naukowców i wszelkiej maści racjonalistów problem ze stygmatami jest taki, że te zjawiska dzieją się naprawdę, tak też było w przypadku ojca Pio. Natomiast co do samej istoty zjawiska - uważam, że jest to przejaw niezbadanych związków istniejących między umysłem i ciałem. Że związki takie istnieją, nie trzeba chyba nikogo przekonywać, zwłaszcza na tym forum. Jako przykład tego rodzaju zjawiska, można przytoczyć fenomen występujący podczas hipnozy - jeżeli hipnotyzer zasugeruje osobie hipnotyzowanej, że doznała oparzenia w np. rękę - w tym miejscu natychmiast występują fizjologiczne objawy oparzenia.

Natomiast chciałbym zwrócić uwagę na jeden istotny fakt dotyczący stygmatów, który świadczy o tym, że tego rodzaju objawy nie są wywoływane z zewnątrz, lecz przez psychikę stygmatyka. Chodzi o to, że rany na dłoniach powstają nie w miejscu, gdzie faktycznie przybijano ofiarę do krzyża, czyli na przegubach dłoni, lecz pośrodku dłoni - czyli tam, gdzie są ukazywane przez wieki w całej dostępnej ikonografii związanej z ukrzyżowaniem Jezusa, która wcześniej oddziaływała na psychikę stygmatyka.
  • 3

#8

mariuszm.
  • Postów: 566
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

A może odrobina dobrej woli. Może ciut pokory i uczciwego spojrzenia na siebie - dokąd zmierzam tak a nie inaczej myśląc, to a ni co innego krytukując.


  • -1

#9

mariuszm.
  • Postów: 566
  • Tematów: 28
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja ponadprzeciętna
Reputacja

Napisano

A może odrobina dobrej woli. Może ciut pokory i uczciwego spojrzenia na siebie - dokąd zmierzam tak a nie inaczej myśląc, to a ni co innego krytukując.




Tak na marginesie. Skoro to takie łatwe (metoda kwasowa itp) to gdzie są te setki następców ?

Jeśli były to eksperymenty ze środkami drażniącymi (wg krytyków autentyczności) to powinni także podać substancje chemiczne które w jeden dzień zagoją takie rany - tuż przed śmiercią, w krótkim czasie stygmaty zniknęły.
  • 1

#10

Nocny Wilk.
  • Postów: 89
  • Tematów: 2
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Ojciec Pio to wspaniała, bardzo niezwykła postac. Skromny czlowiek, powolany przez Boga do szczegolnej misji. Mimo, ze o.Pio pod koniec swojego zycia byl bardzo popularny, On sam nie mial z tego nic - nie mial zadnej wlasnosci, a cokolwiek zgromadzil, inwestowal w zapewnienie pomocy najbiedniejszym. Pamietacie historie sw. Franciszka? Dlaczego Bog najchetniej przemawia do takich prostych ludzi, a nie do biskupow obwieszonych zlotem i niewiadomo czym jeszcze? To mi daje zawsze wiele do myslenia i wiare, ze jednak z Katolikami jeszcze nie jest tak zle, skoro przytrafiaja sie nam tacy duchowni. Dla tych, ktorzy nie wiedzia - Ojciec Pio to nie tylko stygmaty, ale o wiele wiecej znakow, cudow i rzeczy jak najbardziej 'paranormalnych', potwierdzonych przez sceptyczne osoby, ktore mialy z Nim kontakt.
  • 0

#11

balas.
  • Postów: 363
  • Tematów: 15
Reputacja dobra
Reputacja

Napisano

Według mnie stygmaty mają przyczynę psychosomtyczną. Pojawiają się one u osób bardzo silnie przeżywających swoją wiarę, często występują także w przebiegu chorób psychicznych. Akurat ktoś z mojej rodziny pracował w szpitalu psychiatrycznym w jednym z dużych polskich miast i spotkał tam wiele osób ze stygmatami. Nie znam się na tym więc nie będę próbować wyjaśniać jak powstają stygamaty ale wg. mnie nie ma potrzeby doszukiwać się ani wyjaśnień paranormalnych dla stygmatów ani oskarżać kogoś od razu o oszustwo. Są one po prostu wynikiem bardzo silnych wewnętrznych przeżyć.
  • 0

#12

pishor.

    sceptyczny zwolennik

  • Postów: 4740
  • Tematów: 275
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 16
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano


Ojciec Pio: nie do końca święty
6 wrz, 09:27 Piotr Cielebiaś / Onet


Czy najpopularniejszy katolicki święty wiódł podwójne życie? Słynny stygmatyk, któremu przypisywano dar uzdrawiania, jasnowidzenia, a nawet bilokacji miał wielu wysoko postawionych wrogów. Do jego "teczki" w Watykanie trafiały donosy zarzucające mnichom z San Giovanni Rotondo tworzenie wokół Ojca Pio sztucznej legendy. Oskarżenia kierowane przeciwko niemu m.in. przez ojca Gemellego i Jana XXIII dotyczyły nie tylko fałszowania stygmatów, ale też niemoralnego prowadzenia się. Jednak kult, którym otoczono kapucyna za życia sprawił, że był on dosłownie "nietykalny"…

23 września minie 45 lat od śmierci Ojca Pio - jednego z najpopularniejszych świętych Kościoła Katolickiego. Nieco wcześniej upłynie 95. rocznica pojawienia się u niego stygmatów - znaków męki Pańskiej. Pod grubą warstwą legend i opowieści o cudach, które miały rozegrać się za jego wstawiennictwem, kryje się historia jego drugiego, bardziej przyziemnego życia. Okazuje się, że nie był kochany przez wszystkich. Z oskarżeniami o fałszowanie stygmatów i rozwiązłość zetknął się tuż po tym, jak rozeszła się wieść o jego uzdrowieniach. Do jego przeciwników należeli wpływowi hierarchowie i kapłani, a Watykan wielokrotnie wykazywał zaniepokojenie tym, co dzieje się za murami klasztoru w San Giovanni Rotondo.

"Moje ręce krwawią…"

Rankiem 20 września 1918 r. młody kapucyn modlił się pod krzyżem w kaplicy opustoszałego klasztoru leżącego na półwyspie Gargano, który na mapie wygląda jak ostroga na "bucie" Italii. W pewnej chwili naszła go wizja dziwnego człowieka. Choć była podobna do innych, jakich doświadczał, tym razem był to punkt zwrotny w jego życiu: "Jego ręce i stopy broczyły krwią. Ten widok mnie przeląkł i nie potrafię nawet opisać tego momentu. Pomyślałem, że umrę, ale Pan wzmocnił moje serce, które chciało mi wyskoczyć z piersi. Gdy zjawa zniknęła, zauważyłem, że moje ręce i stopy krwawią…" - wspominał.

Zakonnikiem tym był 31-letni brat Pio - właściwie Francesco Forgione, urodzony w 1887 r. niedaleko Neapolu, w chłopskiej rodzinie. Do jego stygmatyzacji doszło w czasach nie najszczęśliwszych dla Włoch. W rejonie San Giovanni Rotondo, gdzie przebywał od 1916 r. i gdzie miał spędzić resztę życia, zaledwie przez miesiąc na "hiszpankę" zmarło ok. 200 osób. Epidemia dopiero zaczęła zbierać żniwo w podziurawionej przez wojnę Europie. Sam Pio - już jako zakonnik - również został wcielony do wojska, do korpusu medycznego, ale szybko zwolniono go z powodu fatalnego stanu zdrowia.

Biografia urodzonego w Pietrelcinie zakonnika to w dużej części historia jego chorób. Od dzieciństwa cierpiał na rozstroje żołądka, silną astmę, częsty nieżyt nosa i zapalenia ucha. Przeszedł też tyfus i zapalenie jelit. W późniejszym okresie zapadł na wrzody żołądka, przepuklinę, a nawet złośliwy nowotwór ucha, który szybko pokonał. Zdarzało mu się też wpadać w różne dziwaczne stany fizjologiczne. Biograf kapucyna, Renzo Allegri, wspomina, że Pio cierpiał na hipertermię, a temperatura jego ciała osiągała nieraz krytyczne stany: "W 1920 r. zjawisko wysokiej gorączki u Ojca Pio badał naukowo dr Giorgio Festa. […] Wyniki były zadziwiające. Wykazały, iż w pewnych okresach jego temperatura wynosiła 36,2-36,5 stopnia Celsjusza, w innych zaś dochodziła do 48-48,5 stopnia!" - pisał w "Cudach Ojca Pio".

Szatan nie bije w środy

Ponieważ większość biografii kapucyna to w zasadzie hagiografie, trudno powiedzieć, ile faktów w nich podkolorowano. Z jego wspomnień wynika jednak, że po pojawieniu się stygmatów nie za bardzo wiedział, jak się zachować. Wieść o tym, że nosi rany męki Pańskiej rozeszła się jednak błyskawicznie. Pierwsze prasowe wzmianki o dokonanym przez niego cudzie pochodzą z 1919 r. i dotyczą niejakiego Antonia Collonello - młodego inwalidy wojennego, który został uleczony przez zakonnika z rany na nodze. Sergio Luzzatto (ur. 1963) - włoski historyk i pisarz, autor głośnej książki o świętym wspominał, że jego fenomenalna popularność szybko wykroczyła poza granice zabiedzonego San Giovanni Rotondo. Od razu pojawiły się jednak zgrzyty.

Jak informuje Luzzatto, już w czerwcu 1919 r. do Watykanu dotarł list od miejscowych, którzy określali się jako "grupa wiernych" i informowali, że cuda, do jakich dochodzi w klasztorze naruszają przyjęte normy. Choć "donos" oszczędzał samego Pio (określając go jako osobę skromną i spokojną), mieszkańcy pisali o "grupie braci, którzy nakręcają o nim bzdurne opowieści i grupie kobiet, które rozpowszechniają fakty i bajeczki, a pobożny lud je z chęcią chłonie". Nie był to odosobniony przypadek. Niedługo potem wierni z archidiecezji wysłali do Rzymu zawiadomienie, że kapucyni z San Giovanni Rotondo utworzyli wewnętrzny "żeński zakon" zwany "Dwunastoma córami", które - jak pisze Luzzatto - miały nieograniczony wstęp do klasztoru i cel zakonników…

Pogłoski o nierządzie i karygodnym naruszeniu dyscypliny wśród kapucynów wzbudziły reakcję arcybiskupa Manfredonii, Pascuala Gagliardiego (1859-1941), na którym również ciążyły zarzuty o rozwiązłość. Stygmatyk-cudotwórca ściągał jednak do zabitego deskami miasteczka rzesze pielgrzymów. Do Watykanu co rusz trafiały też nowe świadectwa dokonanych przez niego uzdrowień. Mówiono, że Gemma di Gorgi, która urodziła się bez źrenic, zaczęła normalnie widzieć, rzekomo za sprawą modlitwy Ojca Pio. Pojawiły się też opowieści o ludziach wyleczonych z nowotworów, a nawet wskrzeszonych. Allegri przywołuje w swojej książce historię kobiety, która wybrała się do San Giovanni Rotondo z ciężko chorym niemowlęciem, które umarło w drodze. Matka ukryła zwłoki w bagażu. Kiedy położyła je przed stygmatykiem, ten powiedział: "Czego wrzeszczysz? Nie widzisz, że twój syn śpi?". Dziecko ponoć ożyło.

Ojciec Pio, co potwierdzał jego najbliższy przyjaciel, ojciec Agostino, miał też doświadczać ekstaz i mistycznych wizji, podczas których rozmawiał z Chrystusem i Matką Boską oraz widywał zjawy zmarłych. Mówiono, że przyjmował minimalne ilości pokarmu i prawie nie spał. Opowiadano również straszne rzeczy o nękających go siłach diabelskich. Allegri wspominał, że cierpiał na to od małego: "Jak tylko moja mama gasiła światło, nawiedzały mnie potwory, a ja płakałem" - wyznał Pio. Te same mary dręczyły go w dorosłym życiu. W swoim dzienniku odnotował: "Ubiegłej nocy myślałem, że demony chcą mnie zatłuc na śmierć. Już nawet nie wiedziałem, którego świętego wzywać na pomoc…" - pisał, dodając, że pozostają mu po tym siniaki i kontuzje. Twierdził, że szatańskie siły atakowały go codziennie za wyjątkiem śród.

Fiolka fenolu

Makabryczne i dziwaczne historie o żywym świętym silnie oddziaływały na masową wyobraźnię. Kult Ojca Pio szerzył się głównie wśród ludności wiejskiej i katolickiego proletariatu. Dla chorych kapucyn był ostatnią deską ratunku, dla innych pocieszeniem w czasach wojen i dyktatury. To, jak stygmatyk odnosił się do Mussoliniego, jest nie do końca jasne, choć Luzzatto wspominał o jego profaszystowskich sympatiach. Po II wojnie światowej zakonnik stał się z kolei prawdziwym "celebrytą" i ulubieńcem paparazzi. Ale legendy o uzdrowieniach i walce z diabłami nie wystarczały; niektórzy żądali dowodów naukowych.

Tu pojawił się kolejny problem. Lekarze dziwili się, że stygmaty Ojca Pio nigdy nie były zakażone i obrzęknięte. Badający je medycy uznawali je albo za cud, albo - jak Giuseppe Bastianelli - lekarz Benedykta XV czy Amico Bignami z Uniwersytetu Rzymskiego - twierdzili, że "nie umieją postawić diagnozy". Nie wiadomo jednak, na ile miarodajne były opinie specjalistów, którzy oceniali stygmaty Ojca Pio in plus. Część z nich bezsprzecznie była związana z Kościołem, inni mogli bać się konsekwencji rzucenia podejrzeń na człowieka-legendę. Co ciekawe, wykonane w latach 50. prześwietlenia jego stygmatów na dłoniach nie wykazały uszkodzenia kości. W książce "Ojciec Pio: Cuda i stygmaty w świeckiej epoce" Luzzatto zwraca uwagę na jeszcze jeden kontrowersyjny trop…

Jak twierdzi, w dokumentach zachowała się relacja farmaceutki, Marii De Vito, która wyznała, że Ojciec Pio zamówił u niej potajemnie cztery gramy silnie drażniącego fenolu (kwasu karbolowego), którego - według sceptyków - mógł używać do rozjątrzania ran. De Vito oświadczyła: "Byłam kiedyś zwolenniczką Ojca Pio. Po raz pierwszy spotkałam go 31 lipca 1919 r. Osobiście wręczył mi raz pustą buteleczkę i poprosił, czy mogłabym przewieźć ją z Foggi do San Giovanni Rotondo. Miały ją wypełniać 4 gramy czystego kwasu karbolowego. Mówił, że potrzebuje go do dezynfekcji strzykawek".

Joe Nickell - badacz zjawisk paranormalnych - dodaje: "Pio z czasem zaczął nosić rękawiczki bez palców, rzekomo by zakrywać swoje stygmaty z powodu wielkiej skromności. Wydaje mi się jednak, że praktyka ta miała na celu wyeliminowanie konieczności ciągłego rozjątrzania ran". Czy możliwe, że zakonnik, który od dziecka wykazywał tendencje do samoumartwiania, sam tworzył stygmaty? Czy zatrucie fenolem - wywołujące halucynacje - mogło odpowiadać za jego codzienne potyczki z demonami? Dziś niewiele mówi się również o tym, że Ojciec Pio nie budził zaufania wśród hierarchów, którzy na jakiś czas odsunęli go od sprawowania mszy. Jakie mieli ku temu powody?

Cuda na kiju?

W San Giovanni Rotondo u stygmatyka, który miał ponoć dar zaglądania w ludzkie dusze, gościli liczni dygnitarze, jak i przyszli sternicy Kościoła. Do legendy przeszła opowieść o Karolu Wojtyle, który w 1947 r. miał odwiedzić kapucyna i uzyskać od niego proroctwo o wstąpieniu na tron Piotrowy. Ale wśród kleru byli też liczni przeciwnicy Ojca Pio. Za jednego z największych uchodził ojciec Agostino Gemelli (1878-1959) - franciszkanin, lekarz i uczony, pomysłodawca słynnej kliniki i twórca Uniwersytetu Katolickiego w Mediolanie. Kapucyńskiego stygmatyka nazywał on "ignorantem i samookaleczającym się psychopatą, który żeruje na ludzkiej łatwowierności". Gemelli sądził, że Ojciec Pio rozjątrza swe rany przy pomocy środków chemicznych, a ponadto łamie śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa.

Z czasem Watykan zaczął dostrzegać ogromny potencjał tkwiący w kulcie stygmatyka, dlatego Piusowie XI i XII roztoczyli nad nim ochronny płaszcz. Jan XXIII (1881-1963) pisał jednak w 1960 r. o "ogromnym oszustwie" Ojca Pio. W tym samym roku pojawił się krytyczny raport sporządzony przez przyszłego biskupa Ankony, Carlo Maccariego (1913-97) - papieskiego wizytatora z Kongregacji ds. Duchowieństwa, który poważnie potraktował pogłoski o rozwiązłości mistyka i jego regularnych kontaktach z kobietami (Miał to potwierdzić jeden ze współbraci, umieszczając w celi stygmatyka podsłuch).

Ojciec Pio został kanonizowany dopiero w 2002 r., 34 lata po śmierci, kiedy zatarła się pamięć o niewygodnych epizodach z jego życia. Historycy zgadzają się jednak, że jego postać to nie tylko fenomen religijny, ale i społeczny, co szczególnie widoczne jest we Włoszech. Przez dekady życie zakonnika z Pietrelciny obrosło mitami, a on sam stał się "nietykalny". Dziś o zastrzeżeniach wobec niego mówi się rzadko, a Kościół stara się korzystać z jego popularności. Na oskarżenia ze strony ojca Gemellego wyznawcy stygmatyka odpowiadają, że są one nieważne, gdyż ich autor był konwertytą z masońskiej rodziny. O tym, że o Ojcu Pio można pisać tylko dobrze przekonał się też Sergio Luzzatto, którego Liga przeciw Dyskryminacji Chrześcijan oskarżyła o zniesławienie. Za publikację swej książki dostał mocno po uszach. Mówi o niej bardzo niechętnie. Poproszony o wywiad, odpisał mi: "Nie chcę mieć z tym już nic wspólnego!".

______________________________

Cytaty pochodzą z:

Allegri R., Cuda Ojca Pio, Kraków 1998.

Luzzatto S., Padle Pio: Miracles and Politics in a Secular Age, Nowy Jork 2010.




autor: Piotr Cielebiaś


źródło : http://strefatajemni...96,artykul.html












  • -1



#13

Ricardo I.
  • Postów: 39
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Nie mierzcie innych swoją miarą, to że oszukujesz nie znaczy że inni tez oszukują.

Czy Ojciec Pio zrobił wam coś złego że go szykanujecie? Jeśli uczynił coś złego drugiemu człowiekowi?

Jak możecie kogoś ocenić skoro nigdy go nie spotkaliście, nie zamieniliście słowa. Ludzie jeżeli zaczynacie szukać wszędzie zła to już źli się stajecie. Szukajcie dobra, wszędzie, we wszystkim, a zło obejdźcie dalekim łukiem i zostawcie tam gdzie leży.

Jak dla mnie był wspaniałym zakonnikiem dobrym dla świata i ludzi.

Użytkownik Ricardo I edytował ten post 13.10.2013 - 17:21

  • -1

#14

Robakatorianin.
  • Postów: 1732
  • Tematów: 41
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 1
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

Jak możecie kogoś ocenić skoro nigdy go nie spotkaliście, nie zamieniliście słowa.


Zgodnie z tym o Hitlerze, Stalinie i wielu innych nie wolno mówić złego słowa...

Ogólnie, dużo teorii-brak potwierdzenia w praktyce. Czemu Kościół lub inne instytucje nie wydały nagrody za wykonanie podobnych stygmatów? Powiedzmy 1.000.000$ skusiłby wielu odkrywców, chemików i medyków. Zobaczyłoby się czy to coś nieludzkiego.
  • 1

#15

Ricardo I.
  • Postów: 39
  • Tematów: 0
Reputacja neutralna
Reputacja

Napisano

Dlatego ja nikogo z tych ludzi nie oceniam. Ocenili ich ludzie którzy się z nimi spotkali w życiu i tego się trzymam.

Widzę że ten temat służy obaleniu tylko stygmatów, ale co z innymi rzeczami które potrafił czynić Ojciec Pio? Spróbujcie je wytłumaczyć :)

Ktoś mądry powiedział że nauki i wiary nie można łączyć bo się to nikomu nie uda.
  • -1


 

Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości oraz 0 użytkowników anonimowych