Lepiej czytać Woltera niż Biblię
Rozmowa z francuskim filozofem, Michealem Onfray'em
Problem z religią polega na tym, że chce panować nad ciałem i życiem ludzi. I że generuje kłamstwa – mówi Onfrey.
Spiegel: Monsieur Onfrey, czy zamówiłby pan szampana, gdybyśmy tu przyszli po to, by obwieścić panu śmierć Boga?
Onfrey: Do tego nigdy nie dojdzie. Dopóki ludzie będą musieli umierać, dopóty będzie istniał Bóg. Istnieje on jako ucieczka przed egzystencjalnym lękiem zaakceptowania tego, że my i ludzie, których kochamy, kiedyś znikniemy. To męczeństwo skłania nas do stworzenia sobie drugiego świata, jak mówił Nietzsche.
Bóg jest nieśmiertelny tylko dlatego, że jest ucieczką?
Mitu nie można zabić – podobnie jak bajki.
Bóg, Allah, Jahwe mają być tylko pomiotami neurozy? Obraża pan miliony wierzących.
Bóg potrafi podzielić morze na dwie części, zdolny jest umrzeć na krzyżu i po trzech dniach zmartwychwstać – podobne opowieści są bajeczkami dla dzieci religii i ekwiwalentem bajki o Świętym Mikołaju dla prawdziwych dzieci. Dlaczego takie określenie faktów ma być obraźliwe?
Zalicza pan do dziecinnych umysłów także papieża i wierzących intelektualistów?
Między inteligencją a wiarą nie ma sprzeczności. Benedykt XVI jest wielkim filozofem, wykształconym, eleganckim teologiem. Ale to mu nie przeszkadza głosić, że Jan Paweł II patrzy na nas, oparty na balkonie w domu Pana. Mamy więc zmarłego, który się nam przygląda.
Nie upraszcza pan sprawy? Przecież wiele fragmentów Biblii to liryka, alegoria, symbolika…
.... co równa się przyzwoleniu na stworzenia sobie religii a la carte. Moi przyjaciele katolicy mówią, że nie akceptują poglądów papieża na temat wierności, małżeństwa, stosowania prezerwatyw. A niepokalane poczęcie, piekło, czyściec to przecież tylko symbole. Skoro jednak nie uważa się tego za prawdę, pojawia się pytanie, do czego w ogóle potrzebna jest religia?
Może do tego, by nieść ludziom pocieszenie i podporę?
Są także miliony ludzi, którzy próbują ułożyć sobie życie za pomocą narkotyków i alkoholu, nie jestem więc pewien, czy cel uświęca ten środek. Ja zapraszam do osiągnięcia równowagi w życiu za pomocą filozofii. Lektura dzieł Epikura, Montaigne'a, Woltera wydaje mi się bardziej korzystna dla zrównoważonej egzystencji niż czytanie Biblii, Koranu albo Talmudu.
Czyż wiara nie jest sprawą prywatną? Gdzie tu tolerancja?
Przecież nie chcę palić kościołów czy wysyłać policji do konfiskowania dywaników modlitewnych. Wierzący mi nie przeszkadzają.
Więc co?
Problem z religią polega na tym, że chce panować nad ciałem i życiem ludzi. I że generuje kłamstwa. Autorem najnowszego jest papież Benedykt XVI, który twierdził w Brazylii, że chrystianizacja nigdy nie dokonała się na drodze przemocy.
Pan zaś widzi w religii najważniejszą przyczynę przemocy?
Nie ona stwarza wrogość między ludźmi, ta bowiem jest częścią ludzkiej natury. Wszystkie religie głoszą miłość, a więc ich zadaniem powinno być powściągnięcie naturalnej skłonności do przemocy. Zamiast tego są jej katalizatorami.
Rozprawia się pan przede wszystkim z trzema religiami monoteistycznymi. Czy buddyzm i hinduizm są wyjątkami?
Nie, także one mówią, że jest drugi świat, który nadaje sens naszemu. Ten drugi świat to miejsce, gdzie nadal istnieją przynajmniej dusze, to miejsce prawdy, podczas gdy tu i teraz to po prostu iluzja. Wspólnym elementem owych wszystkich religii jest również pogarda wobec kobiet, czy szerzej, wobec wszystkiego, co ma żeński pierwiastek. Kobietom oddaje się cześć tylko wtedy, gdy występują w roli matek i żon. Jednocześnie odrzuca się fizyczne pożądanie, namiętność, popęd, seksualność. Praktycznie wszystkie religie funkcjonują zgodnie z tą logiką: zapraszają nas do skłócenia się z tym światem, by wysławiać tylko ten drugi.
Po 11 września wiele osób domagało się udzielenia islamskiemu wyzwaniu wyraźnej odpowiedzi za pomocą ofensywnej obrony zachodnich, judeo-chrześcijańskich wartości. Pan zaleca ateizm. Czy nie jest to zarówno wygodna, jak i niebezpieczna kapitulacja?
Nie chcę być zmuszony do dokonywania podobnych wyborów. Jedna z lekcji XX wieku polegała na tym, że w czasie zimnej wojny zmarnowano inteligencję intelektualistów takich jak Sartre, zmuszając ich do wybierania między Związkiem Radzieckim a Ameryką. Dzisiaj spotykamy się z dokładnie takim samym wzorcem. W tak zwanej wojnie kultur mamy wybierać między judeo-chrześcijańskim światopoglądem George'a Busha a islamem bin Ladena. W przypadku pierwszego mamy do czynienia z byłym alkoholikiem, który teraz regularnie rozmawia z Bogiem, bo on mówi mu, co ma robić. A po drugiej stronie jest bin Laden, który uważa, że wszystkim niewiernym trzeba poderżnąć gardło.
A co pan chce przeciwstawić fanatycznemu islamowi?
A co by było, gdybyśmy podjęli znowu kaganek oświaty? Filozofia Oświecenia była filozofią rozsądku...
... ale także tolerancji.
Słusznie. Istnieją jednak jej granice. Wolter nie tolerował tortur i niesprawiedliwości. Dzisiaj oznacza to, że istnieje wolność słowa, ale nie po to, by szerzyć kłamstwa i błędy. W każdym razie, żeby utrzymać judeo-chrześcijańskie standardy, nie musimy iść na wojnę, której chcą muzułmanie.
Religia uchodzi za praźródło moralności. Czy ta nie ginie w pańskim kierowanym przez rozum ateizmie?
Moralność w starożytnych Atenach czy Rzymie miała niewiele wspólnego z religią.
Ale chrześcijańskiego życia nie da się oddzielić od Dziesięciu Przykazań.
Od kiedy chrześcijaństwo zdobyło dominującą pozycję w Europie – i tu macie rację – moralność była tym, co mówił kler. Ale to, że coś zawsze istniało, nie oznacza, że nadal musi tak być. Choć przez stulecia twierdzono, iż kobiety są mniej warte od mężczyzn, nie musimy w to wierzyć aż do końca świata. Moralność nie musi być uzasadniona teologicznie, może mieć swoje korzenie także w filozofii.
Zupełnie bez wyższego, boskiego przykazania? Bez Boga wszystko jest dozwolone.
Tak mówił Dostojewski. Natomiast ja twierdzę, że jest dokładnie na odwrót. Ponieważ Bóg istnieje, wszystko jest dozwolone. Czyż w jego imieniu nie dokonywano ludobójstwa, masakr, prześladowań? Nie sądzę, by obecność Boga wyhamowała zło w człowieku. Żaden Bóg nie musi nam mówić, że mamy stworzyć sprawiedliwe społeczeństwo lub kochać bliźniego.
Kto lub co nam to więc powie?
Umowa społeczna. Ustanówmy kulturowe reguły gry, by dobrze nam się ze sobą żyło. Ich podstawą może być idea, że nie trzeba mieć takich samych poglądów jak sąsiad, ale należy go szanować, niezależnie od tego, kim jest. Od tego zaczyna się konstrukcja etyki. Należy podjąć dialog, dokonać wymiany intelektualnej i w ten sposób stworzyć wspólne wartości.
Jak pan chce przekonać wierzących do takiego oglądu spraw? Jaką odpowiedź oferuje filozof na pytanie o sens, na pytanie, skąd i dokąd idziemy?
Ależ na te pytania precyzyjnych odpowiedzi udziela nauka. Skąd? Od prawybuchu przez ewolucję aż do dziś działa pewnego rodzaju mechanika materialistycznej kazualistyki. A dokąd idziemy? W kierunku naszego zniknięcia. "Krytyka czystego rozumu", V symfonia Beethovena – nic nie pozostanie.
Jakież to pocieszające – przychodzimy z niczego i tam powrócimy...
…ale pomiędzy tymi punktami leży drogocenne życie! Należy się nim cieszyć, bo ten świat jest realny i godny miłości. Nie trzeba bronić się przed ciałem, przed żądzami i popędem. Kobiety są najlepszym, co nam, mężczyznom, może przytrafić się w życiu. Seksualność nie jest hańbą. Wolno kochać malarstwo, literaturę, podróże i muzykę.
Wszyscy mamy więc stać się hedonistami? Krytycy zarzucają panu, że prowadzi pan osobistą krucjatę przeciwko wiernym.
Wcale nie pragnę być dyrygentem mas. Nietzsche napisał zdanie, które bardzo cenię: "Nienawistne jest mi podążanie (za kimś) i przewodzenie (komuś)".
Źródło artykułu : KLIK