NIEZWYKŁE ZJAWISKA ZWANE CHRONOMIRAŻAMIChronomiraż to zjawisko pojawienia się obrazu lub sytuacji z przeszłości. Nazwa pochodzi od dwóch słów chronos (czas) i miraż (fatamorgana, pozorny obraz).
Oto kilka ciekawych przykładów chronomirażu:
Podróżni czekający na peronie małej stacji pod Władywostokiem, doznali szoku, gdy nagle, nie wiadomo skąd, nadjechał zabytkowy pociąg z początku XX wieku. Lokomotywa buchała parą, a w przyłączonych do niej wagonach siedzieli i rozmawiali żołnierze w mundurach z czasów I wojny światowej, którzy zupełnie nie zwracali uwagi na gapiących się na nich obywateli XXI wieku. Pociąg - widmo zniknął tak samo nagle, jak się pojawił, a na tory wjechał "normalny" pociąg podmiejski do Władywostoku.
Wśród ruin jednego z klasztorów koło Pskowa widziano mnichów zupełnie niepodobnych do współczesnych. Słyszano ich rozmowy, widziano jak wiatr rozwiewa im poły habitów. Próbowano im nawet zrobić zdjęcia, ale na kliszy, zamiast braciszków, pojawiały się tylko białe plamy.
W sierpniu 1990 roku, w Rostowie nad Donem, dwaj bracia poszli łowić ryby. Po kilku minutach siedzenia z wędką na brzegu rzeki usłyszeli kroki dwóch osób, zbliżających się do ich stanowiska. Nikogo jednak nie było widać. Zaintrygowani poszli w miejsce, gdzie odgłosy były bardziej wyraźne. Nikogo tam nie spotkali. Kiedy postanowili wrócić na brzeg rzeki, zobaczyli siebie samych przychodzących właśnie na ryby - powtarzających wszystkie ruchy, gesty i słowa sprzed kilkunastu minut. Opisany przypadek to tzw. efekt opóźnionych kroków - powstaje, gdy między rzeczywistym biegiem wydarzeń a wystąpieniem chronomirażu upływa zaledwie kilkanaście minut lub nawet sekund.
Harry Martindale pracował przy instalacji elektrycznej w piwnicy w domu Charter House Street. W pewnej chwili z jednej ze ścian wyłonili się żołnierze w strojach rzymskich legionistów! Dokładnie widział ich zakurzone i zniszczone umundurowanie. Szli zwartym szykiem, z opuszczonymi głowami, sprawiając wrażenie bardzo zmęczonych. Słyszał ich kroki. Wyszli drugą ścianą.
Podobny oddział przeszedł obok turystów w Algierii. Pochód zamykał wóz z żywnością, który ciągnąl osioł. Przeszli obok nich, jakby wcale ich nie widzieli. Szli pewnym krokiem przed siebie. Wycieczkowicze myśląc, że organizatorzy przygotowali dla nich atrakcję, sięgnęli po aparaty, by to uwiecznić. Jakież było ich zdziwienie, gdy po wywołaniu kliszy, okazało się, że nic na nich nie ma.
Edith Oliver widziała i słyszała jarmark sprzed pół wieku. Wydarzenie to miało miejsce w 1916 roku w hrabstwie Wiltshire. Wybrała się na wycieczkę autem do legendarnego Avebury. Zbliżał się wieczór, a ona nie miała noclegu. W pewnej chwili zobaczyła boczną drogę, wjechała w nią i zafascynowana oglądała ogromne bloki monolitów. W pewnej chwili usłyszała gwar, śmiechy, wesołą muzykę, pokrzykiwania, nawoływania, strzępy rozmów. Pomyślała, że odbywa się jakiś festyn. Weszła na pagórek i zobaczyła jakieś postacie i kramy. Zdziwiła się, że przy niesprzyjającej pogodzie ludzie tłumnie przybyli na ten jarmark czy festyn. Nie wiedziała jak tam dojechać, ponieważ droga się urywała. Okolica spodobała się jej na tyle, że postanowiła przyjechać w następnym roku w to samo miejsce. Wynajęła przewodnika. Jakaż była zdumiona, gdy jej powiedział, że ostatni jarmark odbył się w 1853 roku, zaś monolity zostały wywiezione w 1800 roku!
W Polsce także można spotkać się z tym fenomenem.
Oddziałek ułanów pojawia się nocą na wzgórzu pod miejscowością Zawichost, w miejscu, gdzie krzaki dzikiej róży, berberysu i głogu porastają ocalały skrawek cmentarza, na którym pogrzebano zmarłych na cholerę. Jeźdźcy niespiesznie przecinają wyboistą drogę z maleńkiego Dąbia do Starego Czyżowa, leżącego na trasie Ożarów - Zawichost. Przemykają przez łąki pocięte stawami i znikają w lesie zwanym Zielonką. Pokonują odcinek kilkuset metrów. Ich sylwetki bywają doskonale widoczne w jasne, księżycowe noce października i listopada, kiedy wysokie trawy są zdeptane przez bydło, a drzewa bezlistne. Widmowe konie nie pozostawiają śladów, nigdy nie było słychać ich parskania. Odgłosy wydają tylko ostrogi i strzemiona oraz dźwięcząca broń.
Jakiś czas temu w okolicach Łodzi, jak opowiada świadek szedł polną ścieżką wiodącą przez las i w pewnym oniemiał! Tuż przed nim stała postać...identyczna jak on sam! "Sobowtór" był tak samo ubrany i przeszedł obok zszokowanego mężczyzny...Ktoś z pewnością powie: "to niemożliwe! Bzdury! Czego to ludzie nie wymyślą!" Dla nas również jest to po prostu niesamowite, ale czy niesamowite znaczy nie możliwe? W jaki sposób możemy wyjaśnić te relacje?
Wszystkie te opowieści, gdyby przyjąć, że są prawdziwe, mają jedną wspólną cechę: zjawy uczestniczące w chronomirażach zachowują się w sposób naturalny, nie zwracają uwagi na osoby, które je obserwują. Znane są przypadki dziwnych zaginięć ludzi, którzy na oczach świadków nagle rozpłynęli się w powietrzu. Wiele słyszy się o odnajdywaniu ludzi, którzy pochodzą z innych epok, z innych "czasów". Specjaliści przypuszczają, że ci ludzie prawdopodobnie przechodzą do innego lub przychodzą z innego wymiaru. Czy tak samo może być z chronomirażami, czy są to duchy, zjawy przeniesione w czasie, które opuściwszy swój wymiar przeszły przez nasz, by ponownie zatopić się w swoją czasoprzestrzeń?
Serwis NPN