Napisano
25.06.2007 - 00:48
Domyślam się że ten temat zostanie potraktowany raczej żartobliwie ale wszystko co pisze jest prawdą i co gorsza nie jest ani trochę zabawne.
Na początku chce zaznaczyć że jeśli chodzi o zjawiska paranormalne jestem dużym sceptykiem i zawsze szukam racjonalnych wyjaśnień. Nie zadowalają mnie odpowiedzi typu "to duch" albo "los tak chciał", zawsze jakoś udawało mi się znaleźć wyjaśnienie dla zjawisk o których słyszałem bądź których byłem świadkiem. Teraz jednak jestem w kropce i szukam pomocy.
Półtora miesiąca temu obudziłem się bo moja suczka, Bela, warczała na coś. To bardzo spokojny pies, który może i okazuje swoją miłość w przesadny sposób, jednak nigdy nie warczy bez przyczyny. Gdy się dobudziłem usłyszałem coś jakby sapanie, może dyszenie. Przez ułamek sekundy widziałem małego, włochatego człowieczka który jednak szybko wybiegł z mojego pokoju, nie wiem co potem ale chyba zasnąłem. Następnego dnia byłem przekonany że to sen, ale wieczorem zobaczyłem podobny kształt jak przemykał w drugim pokoju, mój pies znów warczał.
Cokolwiek to jest pojawia się często, widzę to nie tylko ja ale też osoby postronne, pojawia się w różnych godzinach, prawie nigdy dwa razy w tym samym miejscu pod rząd. Ostatnio zacząłem zapisywać godziny i miejsca pojawień się tego czegoś ale niestety nie widzę związku. Nie występuje tu żadna cykliczność, żaden schemat poza jedną rzeczą, mój pies o ile jest blisko zawsze warczy kiedy to się zaczyna.
Te istoty, jestem prawie pewien że są w 100% żywe, nie ograniczają się jedynie do krótkich "pokazów". Czasami budzę się w nocy i czuje jak coś zeskakuje z mojego łóżka, innym razem zauważam przekładanie książek na moim regale, a musze przyznać że cała rodzina boi się ich dotykać bez mojej zgody.
Jednak najdziwniejsze jest to iż ostatnio uświadomiłem sobie że ginie nam jedzenie. Ja sam jestem strasznym obżartuchem. Co noc wstaje idę do lodówki i opycham się zostawiając potworny błagam, potem wracam do łóżka i znów zasypiam. Dlatego dopiero teraz zauważyłem że jedzenie znika w czasie dnia kiedy, jakby nie patrzeć, jestem przytomny i wiem co jem. Ginie wszystko, od jedzenia dla psa i koszatniczek po mój ukochany gulasz z żołądkami który w domu jem tylko ja.
Od mniej więcej tygodnia mam w mieszkaniu kapitalny remont i w jego ramach wraz z fachowcem położyliśmy gips by wyrównać ściany, dokładnie tydzień temu skończyłem kłaść ostatnią warstwę gipsu na ścianę już dobrze wieczorem. Pomyślałem że pójdę spać a rano dokończę prace, jednak gdy wstałem rano znalazłem odcisk dłoni, była zbyt mała jak na dłoń dorosłego ale zbyt szeroka na dłoń mojej młodszej siostry. Co ciekawe kciuk był trochę inny niż ludzki, nie wiem jak to opisać ale był jakby bardziej pierwotny, uwsteczniony.
Zdarzył się też epizod z rozlanym mlekiem. Nie pamiętam dokładnie kiedy ale na samym początku tych dziwnych zdarzeń zostawiłem mleko na stole w kuchni. Następnego dnia mleko było rozlane a w całym domu były mokre ślady, zbyt rozmyte by ustalić kto je zostawił.
Pięć dni temu moja mama upiekła karczek, moja siostra zawołała nas do dużego pokoju który jest vis a vi kuchni na minutę, może dwie, żeby pokazać nam coś w telewizji. Gdy wróciliśmy karczku już nie było a Bela siedziała pod stołem warcząc, na nasz widok uciekła z podkulonym ogonem do innego pokoju. Karczku nigdzie nie było. Wszystko spadło na psa i sam bym w to wierzył gdyby nie fakt że tak mały pies nie mógł zjeść takiej ilości mięsa w tak krótkim czasie.
Teraz napisze coś co zapewne nie przysporzy tej relacji wiarygodności ale co nie daje mi spokoju. Rozmiary i kształty tych istot zmieniają się, od bardzo małych do bardzo dużych, jednak wszystkie znikają gdzieś, jakby przechodząc przez ścianę lub wyparowując. Jestem, można by rzec, fanatykiem historii i biologii ewolucyjnej więc wyobraźcie sobie moje zdziwienie gdy uświadomiłem sobie iż to co odwiedza mój dom jest, błagam uwierzcie mi, różnymi gatunkami praludzi! Najczęściej pojawiający się mały kształt po bliższym zbadaniu okazał się wyglądać prawie tak samo jak rekonstrukcje Homo Florensis, przez moje trzypokojowe mieszkanie przewinęli się też człowiek pekiński, neandertalczyk, australopitek i homo erektus. Pisze to o tak później porze gdyż właśnie przed chwilą obudziło mnie po raz kolejny dyszenie "nieznanego gościa" i warczenie mojej suczki.
Mam tego serdecznie dość, moja dziewczyna często czyta to forum i poradziła mi bym tu wszystko opisał. Szczerze mówiąc nie obchodzi mnie co to jest i skąd się bierze, ani czemu wygląda dokładnie jak nasi praszczurowie. Chce się tego pozbyć.
Proszę was o pomoc i uwagę, może ktoś jeszcze ma takie problemy? Jeśli wiecie coś o takich zjawiskach co może mi pomóc napiszcie.
PS. Przypomniałem też sobie istnieją pewne legendy, zdaje się że aborygenów, o małych włochatych ludziach nazywanych przez nich Yowee (chyba tak to się pisze, w każdym razie czyta się "Jołi"), czy to może mieć jakiś związek?