Tak Ci wesoło, Tatik?

Moim zdaniem nie ma się za bardzo z czego śmiać.
Cytaty, które podałeś są bardzo trafne, mam nadzieję, ze żadnych kitów nie wciskasz
"Kult oddawany Krysznie przez bhaktów - jak nazywają siebie członkowie ISCON-u - jest klasycznym bałwochwalstwem. Krysznaici w każdym z domów mają posąg swego bożka, któremu są zobowiązani składać ofiary z owoców, kwiatów itp.(...)
Pytanie tylko, czy oni czaczą posążki, czy czczą Boga "za pomocą" posążków. Niektórym ciężko rozmawiać ze słońcem czy drzewem, czują się wtedy głupio

, więc robią sobie posążki, umowne figurki, poprzez które można rozmawiać z Bogiem. Taki posążek czy obrazek naprawdę pomaga skupić myśli na Bogu
Gdyby mnie ktoś zlecił zilustrowanie Boga, namalowałabym góry, kosmos, bądź malownicze jeziora.. To też jest coś materialnego, a ja cały świat utożsamiam z Bogiem. Nie chcę sprowadzać Go do osoby, postaci z twarzą..
I bardzo miło, każdy ma prawo do własnej interpretacji, ja podzielam Twoje zdanie, ale miejmy świadomość, że niektórym może być łatwiej wyobrażać sobie Boga jako osobę i mają do tego równe prawo co Ty do "gór czy kosmosu"
No jak? Skoro idę do Kościoła, chcę usłyszeć tam prawdę i szczere nauki. Mam sobie wybierać w co uwierzę proboszczowi, a w co nie?
Też mi się to nie podoba. Ale co poradzić, nie nawrócisz Kościoła

A innej, lepszej, bardziej nieomylnej instytucji nie ma w okolicy. Więc pozostaje albo samotna wiara, albo wiara razem z katolikami, przymykając oko na różne wybryki Kościoła. Właśnie taki stosunek ja przyjąłem.
Czym są wg Ciebie dogmaty, skoro piszesz, że Kościół nie zna całej prawdy?
Dogmaty... Są sposobem, aby wmawiać ludziom, że Kościół zna całą prawdę?

A nawet jeśli zna prawdę, to nie zbawi człowieka wciskaniem mu tej prawdy na siłę, jeśli czlowiek sam osobiście na podstawie własnych przemyśleń w nie nie uwierzy, to można mieć pewność, że zmuszanie do wiary na siłę tylko pogorszy sprawę. I bez sensu, bo prawi i sprawiedliwi, postępujący zgodnie ze słowami Jezusa ludzie, którzy nie są pewni co do istnienia Boga w 3 osobach, są od razu odrzucani, bo "przecież to dogmat! W to trzeba wierzyć!" Bez sensu, ale dobra, nie ten temat.
Katolicyzm mi nie szkodzi, lecz przeszkadza. Blokuje we mnie swobodne myślenie.
Mnie to nie chłodzi, tylko ziębi xP Moim zdaniem blokowanie swobodnego myślenia to działanie na szkodę, szkodzenie
Wyznając bez reszty prawdy głoszone przez Kościół, musiałabym odrzucić wiele własnych przemyśleń.
Ja tak samo. Np wierzę na swój sposób w reinkarnację. I co? Ekskomunika od razu xP Ale mam w.. głębokim poważaniu te różne wybryki i tak się siebie legitymuję jako katolika. Nie przeszkadza mi wierzyć i w Niebo i Piekło, i w reinkarnację (pisałem o tym gdzieś) - ludzie zawsze szukają, kto ma rację, a nigdy nie pomyślą, że obie racje można połączyć, że w obu jest trochę prawdy.
A z bardziej przyziemnych spraw: spójrz na ludzi podczas mszy. Rozejrzyj się wokół. Każdy wystrojony jak ta lala i tylko patrzy, próbując dopatrzeć się plamy na spodniach czy swetrze swojej sąsiadki, by po południu przy kawie sprzedać komuś tę nowinkę.
Tu się zgadzam, to jest żal... No ale sztuczną frekwencję robią, więc Kościół nie interweniuje..

Może również dlatego, że na przestrzeni wieków pojął, że człowiek musi sam odkryć Prawdę, że tej "ciemnicy" i tak się nie wciśnie Prawdy z ambony i nie ma co się wysilać. A kto będzie chciał, ten sobie i tak w kościele wiarę umocni.
Zwróć uwagę na osoby, które idą do Komunii - jakby szli na ścięcie 
No przecież nie wypada! xP Kościół to śmiertelnie poważna sprawa i co powie taka sąsiadka? Że sobie jaja z wiary robisz! xP Głupie to jest, ale na szczęście są jeszcze (głównie młodzi) katolicy "do tańca i do różańca".
może problemem jest jednak ta druga strona? Mam na myśli złe podejście do Ewangelii i przekazywania nauk.
Ano... Nauki są w taki sposób przekazywane, aby móc powiedzieć "zrobiliśmy co do nas należało", a pomoc w rozwoju duchowym schodzi na dalszy plan. Cóż, księża to też ludzie.
Pewnie że wierzę w Boga. Jestem praktykującym katolikiem. Ogólnie rzecz biorąc, ufam swojemu Kościołowi.
Oczywiście w strukturach tegoż Kościoła zdarzają się czasem przykre incydenty ale to nie uniknione. Nawet duchowni czasem grzeszą.
I niech CI tak dalej powodzi

Ja też chyba ufam, a przynajmniej wiem, że jak będę samodzielnie myślał, to mnie nie zabije xP
Na co potrzebny kościół?
Zbudować „dom" dla czegoś, czego naturą jest życie na wolności, to zbudować więzienie.
Bardzo mądre zdanie. Jezus wędrował po świecie i księżą też powinni wędrować. Tylko, że w dzisiejszym świecie spróbuj to sobie wyobrazić... Jakoś musieli sobie poradzić, aby wszyscy mieli dostęp do wiary.
wiernem nie nalezy sie dowolnosc w decyzji co w kosciele jest dobre, a co zle. jesli sie nie zgadzacie z wszytkim co mowi wam kosciol, to nie jestescie katolikami. proste.
Czyli nie jestem oficjalnie katolikiem. Ale mnie to rybka, i tak będę chodził do kościoła, i tak będę czytał Pismo Święte i i tak będę naśladował Jezusa, o! Na przekór Kościołowi
Chcesz Boga, ale dlaczego idziesz do kościoła — żeby być parafianinem, księdzem? Skąd ci przyszło do głowy, że akurat tam trzeba Go szukać? Dlatego, że oni mówią o Bogu? Że przypisują go sobie? Każdy może powiedzieć cokolwiek! To jest bezczelne: powiedzieć, że Bóg jest z nimi, i spodziewać się, że wszyscy od razu w to uwierzą. Bezczelne się spodziewać, że takie najprostsze w świecie kłamstwo poskutkuje. Ty uwierz w ich bezczelność. Tak, można zacząć poszukiwania w dowolnym miejscu, ale dlaczego, szukając baranka, zaczynać od rzeźni?
Nie zgadzam się. Bóg jest wszędzie, tym bardziej w kościołach

Boga trzeba szukać wszędzie, kościół też się do "wszędzie" zalicza. I jest tym prościej Go tam znaleźć, że tam o nim mowa i tam jest pełno ludzi, którzy mają Go w sercach.
Czemu od razu mówisz, że to kłamstwo? Bóg jest też w nich. Co prawda przypisywanie sobie monopolu na Boga jest już grubą przesadą, ale przecież Kościół tek nie twierdzi, księża też mówią, ze Boga znajdziesz wszędzie.
A jeśli chodzi o tą rzeźnię... No, jakbyśmy składali krwawe ofiary, to jeszcze bym zrozumiał.. Twoje porównanie powinno brzmieć tak: Kościół to ładne, ogrodzone, zielone pastwisko, a nie rzeźnia. Baranki w Kościele są ładnie strzyżone, karmione, pilnowane, mają "życie jak w Madrycie". Ale są też baranki, które poleciały w świat, ciężki, trudny świat, walczą o jedzenie, walczą o przetrwanie, są narażone na ataki wilków itd. I wszystkie te baranki znajdą Boga. Te pierwsze mają trudne życie, muszą same szukać, dociekać, a te drugie mają wszystko podane na talerzu, ale niestety muszą jeść tylko to, co się im da... I nie mogą wyruszyć w świat, bo są otoczone ogrodzeniem, mają wiarę zamkniętą w ramy religii.
Aby się idealnie rozwijać duchowo, należałoby rozwalić te ogrodzenie, kosztować wolności, szukać pełni życia, i potem znowu wracać - tylko nie dziwota, że hodowcy-kapłani nie są z tego powodu bardzo zadowoleni
Nie zbudujesz jednak takiego idealnego gospodarstwa... Chyba, że... Twoje gospodarstwo obejmie całą Ziemię. Twoje gospodarstwo będzie zawierać wszystko, nie ogrodzi się ramami wiary, dogmatami... Z punktu wiedzenia hodowców - niemożliwe.
(znowu mowa o KK, nie o Bogu. Ale ok, uznajmy, że to nie jest taki typowy offtop i zawsze lepsza taka dyskusja niż smętne wymienianie: ja wierzę. Ja nie. Ja tak..)