nie do konca zrozumialem o co ci chodzilo
Wiesz.. moim zdaniem każda religia to w pewnym sensie filozofia.
Żeby móc odpowiedzieć Ci dalej, muszę niestety przytoczyć tu pewną definicję:
wiara 1. «określona religia lub wyznanie; też: przekonanie o istnieniu Boga»
2. «przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni»
3. «przeświadczenie, że istnieją istoty lub zjawiska nadprzyrodzone»Jak widzisz, wiara opiera się o nasze uczucia, doznania. Może teraz przykład. Udowodnij mi, że istnieje coś takiego jak wiatr. Jego również nie widać, a każdy wie, że ten istnieje. Pytam się więc skąd? Odpowiedź jest prosta – poza mózgiem, rozumem, umiejętnością logicznego myślenia itd., posiadamy jeszcze zmysły: 5 oficjalnie i 6. dla wtajemniczonych
Wiatr można zobaczyć, ale pośrednio, gdyż widzimy jedynie skutki jego działania. Możemy go również poczuć na własnej skórze, albo we włosach czy żaglach, gdy suniemy jachtem przez jeziorko
Nasuwa się więc pytanie: skoro wiatru nie widać, znaczy to, że go nie ma? Tak samo jest z kwestią wiary w Boga.
Wychodziłoby na to, że każdy człowiek na świecie jest po prostu chory na coś, co podchodzi pod schizofrenię. Gdy ktoś wymyśla sobie przyjaciela, to albo faktycznie ma jakieś zaburzenia, z którymi powinien udać się do lekarza, albo widzi byty astralne, Anioła Stróża etc. i wszystko z nim ok. Jeśli jest to dziecko – możliwe, że widzi duchy i z jego psychiką też jest wszystko w porządku. W przypadku ostatnim, mówisz o bardzo traumatycznym przeżyciu. Gdy matce umiera dziecko, nie potrafi się z tym pogodzić. Niekiedy do tego stopnia, że w ogóle nie dopuszcza do siebie myśli o zaistniałym fakcie i żyje jak dotychczas. Spowodowane jest to ciężkim szokiem, niewyobrażalnym bólem i nieopisanym żalem po stracie tak bliskiej osoby. W takiej sytuacji konieczny jest psycholog, bądź psychiatra, który pomaga wyjść z tego koszmaru i powoli wszystko wraca do normy. Mimo, że taka matka nadal prowadza nieżyjące już dziecko za rączkę, bawi się z nim, rozmawia, ma świadomość tego, że to tylko fikcja urojona przez nią samą w celu złagodzenia bólu. Schizofrenik zaś nie jest świadomy tego, że ma wyimaginowanych przyjaciół.
Takiej teorii odnośnie Boga jeszcze nie słyszałam
Wiesz.. skoro nasi przodkowie zakrzewili w nas wiarę w Stwórcę, która jest pasożytem przechodzącym z pokolenia na pokolenie, stając się następnie chorobą – jak piszesz, to każdy z nas powinien być już od dawna zarażony. A tak nie jest. Zastanawia mnie samo porównanie.. dlaczego akurat ‘pasożyt’, a nie np. wirus?
Wiesz.. jeśli faktycznie jestem chora na chorobę, o której piszesz, to wcale nie jestem ‘pechowcem’, ponieważ czuję się z tym bardzo dobrze
Miałam nie robić offtopu Szybki powrót do tematu.. Trochę mnie to już męczy. Wiem, że są ludzie, którzy dociekają wszystkiego za pomocą czystej logiki. Ja np. do swego życia dopuszczam irracjonalizm i to naprawdę pomaga zrozumieć wiele spraw ‘inną drogą’.
Uważam, że samo stawianie pytania z tematu jest zupełnie nie na miejscu. To nie Bóg określił samego siebie mianem ‘wszechmocny’, tylko ludzie przypisali Mu ten, jak i wiele innych przymiotów: wszechmiłosierny, wszechpotężny itd. itp. Myślę, że nie należy pojmować tego pojęcia dosłownie. Po za tym cóż takim pytaniem można udowodnić? Że Bóg nie jest wszechmocny - ok., ale co dalej?
A tak na koniec…. czy to jest w ogóle jakieś istotne, że można stworzyć taki kamień tylko po to, by komuś coś udowodnić? Po kiego czorta zastanawiać się nad czymś takim? Nie lepiej podziwiać dzieło stworzenia i zachwycać się pięknem świata? Dlaczego człowiek we wszystkim doszukuje się czegoś złego, bądź niedoskonałego, zamiast cieszyć się tym, co jest dobre? Gdy ktoś pomoże komuś 9 razy, a pewnego dnia ‘się zapomni’, to będzie oceniany przez pryzmat tej wpadki. Doceńmy to, co mamy, zamiast szukać dziury w całym.
To się rozkręciłam..