Kiedy dopada kogoś jesienna melancholia, zazwyczaj winny jest zbyt mały dostęp do słonecznego światła (odczuwają to zwłaszcza osoby, które w ciągu dnia pracuję w pomieszczeniach słabo nasłonecznionych). A to zakłóca wydzielanie przez nasze organizmy melatoniny - hormonu, który jest dyrygentem rytmów biologicznych.
Z braku dostępu do słońca trzeba się ratować światłem sztucznym. Na Zachodzie furorę zrobiły ostatnimi laty antydepresyjne lampy emitujące białe światło o natężeniu od 5 do 10 tysięcy luxów. Lampy te można kupić także w Polsce, Okazało się, że w stosunkowo krótkim czasie (bywa, że w kilka dni!) likwidują one objawy zmęczenia i depresji. Przy okazji hamuję wilczy apetyt. Stosując je, można więc poprawić sobie nastrój i.... znacznie schudnąć.
Dobroczynnie działanie ma nie tylko światło białe. W zależności od potrzeb można używać w domu lamp świecących kolorowo.
Światło niebieskie - obniża ciśnienie krwi, działa odprężająco na oczy. Niszczy bakterie (w szpitalach zakaźnych zaleca się, aby ściany były niebieskie). Zwęża naczynia krwionośne i zmniejsza wrażliwość na ból (w niektórych gabinetach dentystycznych zamiast znieczulenia w zastrzyku stosuje się właśnie niebieskie światło).
Czerwone - podwyższa ciśnienie. Pobudza do aktywności. Zwiększa ochotę na seks (wystarczy choćby przypomnieć, że o burdelowych dzielnicach w wielu miastach mówi się "czerwone").
Zielone - wzmacnia serce i system nerwowy (to ważne zwłaszcza w przypadku osób, które mają myśli samobójcze). Daje ukojenie oczom.
Błękitnofioletowe - usuwa bezsenność.
Fioletowe - uspokaja i pobudza do twórczej pracy (Bernard Shaw, jeden z najwybitniejszych pisarzy angielskich, lubił pracować w altance, do której światło wpadało przez fioletowe szybki).
Żółte - pomaga przy niestrawności, regeneruje wątrobę i obniża poziom cukru we krwi.
Źródło:
Gwiazdy mówią