Krótka pamięć chrześcijan
„Pospólstwo w Polsce ludzką tylko postawą od nierozumnych się różni zwierząt… jest bałwochwalcze w ostatnim stopniu…
Wszystko zwala na Boga, od którego nieustannych chce cudów… Oto takie są skutki bałamutnej nauki duchownych…”
Stanisław Staszic (1755-1826)
Nasz polski katolicyzm nie jest podbudowany głębszą refleksją etyczną. Jest płytki i płaski jak naleśnik.
Jest taki tekst, do którego powracam co kilka lat. To jeden z najpiękniejszych i najważniejszych tekstów, jakie kiedykolwiek czytałem. Wracam do niego, ilekroć potrzebuję odrobiny pewności, że ten świat jeszcze do końca nie zwariował, że są jakieś stałe punkty odniesienia. Ten tekst to nowotestamentowe „Kazanie na Górze” z Ewangelii według św. Mateusza. To nie tylko piękny tekst — to przede wszystkim niezwykle ważne przesłanie moralne, które powinno obowiązywać nas wszystkich bez względu na to, czy jesteśmy ludźmi wierzącymi, czy nie. Wszak moralność może, ale wcale nie musi, iść w parze z wiarą. „Kazanie na Górze” to moralne przesłanie, stojące u fundamentów kultury europejskiej. To nakaz etyczny, od którego nie powinno być wyjątków. Żadnych!
„Słyszeliście, że powiedziane było praojcom: ťNie będziesz zabijałŤ, kto by zaś zabił, będzie winien sądu. Lecz ja wam powiadam, że każdy, kto się gniewa na brata swego, będzie winien sądu. (…) Słyszeliście, że powiedziane było: ťBędziesz miłowal bliżniego swegoŤ, a będziesz miał w nienawiści nieprzyjaciela twego. Ja zaś wam powiadam: Miłujcie nieprzyjaciół waszych, dobrze czyńcie tym, którzy was mają w nienawiści (…)”.
Przekaz, pozostawiony przez Boga, jest niezwykle prosty w swej warstwie werbalnej i niezwykle trudny, wręcz niemożliwy do zrealizowania w warstwie praktycznej. Chrześcijaństwo wkroczyło w trzecie tysiąclecie, a tych prostych nauk nigdy nie potrafiło wprowadzić w życie. Zawsze się do nich chętnie odwoływało, także w czasach, kiedy głównym narzędziem nawracania niewiernych i przywoływania do porządku heretyków były miecz i stos.
A przecież zostało wyraźnie powiedziane „nie będziesz zabijał”. I kropka.
Nie zostało powiedziane „wprawdzie nie będziesz zabijał, ale skoro..”. A ,więc, nie ma żadnych wyjątków. Nie można usprawiedliwiać zabijania w imię jakichkolwiek wyższych racji, w majestacie prawa. Ewidentnym zaprzeczeniem słów Jezusa jest, więc, także wykonanie wyroku śmierci, bez względu na ogrom win skazanego. Nie ma także mowy o czymś, co nazywa się „wojną sprawiedliwą”. Albowiem nic nie usprawiedliwia zadawania śmierci, żadna racja, ideologia, religia.
I podobnie jest z nienawiścią, ze stosunkiem do wrogów, nieprzyjaciół i przeciwników naszych. winniśmy im miłość, zrozumienie i szacunek. Bez żadnych wyjątków i warunków wstępnych.
Kiedy czytam „Kazanie na Górze”, wracają do mnie pytania, które dorosły człowiek wstydzi się zadać — pytania (by tak rzec) dziecięce w swej prostocie i naiwności. Dziś wstydzimy się je zadawać, albowiem wiemy doskonale, jak bardzo słowa tego tekstu rozmijają się z tym, co od wieków dzieje się na świecie.
Oto przykład współczesnego polskiego głupiego katolicyzmu. Zdjęcie przedstawia kościelną uroczystość Wielkiego Piątku w Pruchniku. Jest to tradycyjna ceremonia biczowania kukły Judasza. W roku 2001, na worku, obrazującym Judasza — zamieniono jedną literkę — zamiast Juda (od: Judasz), jest Jude (Żyd). I tak mamy prymitywny pokaz polskiego antysemityzmu, co gorsza, z udziałem małych dzieci.
To proste pytania o katolicyzm kapłana, błogosławiącego oddziały żołnierzy, idących ginąć i zadawać śmierć. Błogosławiącego ich w imię tego samego Boga, który wygłosił owo kazanie. Pytania o katolicyzm innych księży, siejących w kazaniach, audycjach radiowych i listach pasterskich nienawiść do ludzi myślących inaczej, odmiennie rozumiejących otaczający ich świat, wyznających inne wartości. Jakby ci kapłani zapomnieli o słowach swojego Boga, który nakazał kochać także, czy może przede wszystkim, nieprzyjaciół swoich.
Tych zasadniczych pytań wstydzimy się dlatego, bo doskonale wiemy, że zaraz jakiś uczony mądrala od teologii wyśmieje nas publicznie. Powie, że nie rozumiemy prostych przenośni i metafor w tekście, w którym przecież nie ma metafor i przenośni. Jest tylko wyzwanie, jakiemu nie potrafimy sprostać.
Dziś próbujemy oceniać, jak daleko od Koranu są islamscy fundamentaliści. Na ile ich postępowanie jest sprzeczne z nakazami ich świętej księgi. Ale jak ognia unikamy tego typu pytań, dotyczących nas samych. Na przykład, dlaczego nie potrafimy przełożyć prostych słów swojego Boga na praktykę dnia codziennego.
Czytam po raz kolejny „Kazanie na Górze” i zastanawiam się, skąd w Polsce, kraju katolickim, jest tyle zła i nienawiści. Dlaczego usta pełne zemsty, odegrania się i rozliczenia mają przede wszystkim te ugrupowania polityczne i ci ludzie, którzy na każdym kroku podkreślają swój katolicyzm. A wręcz tym swoim katolicyzmem szantażują, czyniąc z niego swój polityczny i moralny oręż.
Może tak się dzieje, bo nasz polski katolicyzm nie jest podbudowany głębszą refleksją etyczną. A wręcz przeciwnie — jest płytki i płaski jak naleśnik. Jest dokładnie taki, jak przedstawił go Henryk Sienkiewicz w „Ogniem i mieczem”. Przypomnijmy sobie scenę, w której Onufry Zagłoba, mówiąc Jerzemu Skrzetuskiemu o swoim stosunku do Bohuna, podaje jakże polską wykładnię chrześcijańskiego przebaczenia i miłości bliźniego: „Odpuszczę mu chętnie, jako chrześcijanin, wszystkie krzywdy ale pod warunkiem, że go na dwa dni przedtem powieszą”. A może nasz katolicyzm jest nic nie znaczącą ozdobą, pustym gestem. Jak krawat, który bezwiednie wkładamy na przeróżne uroczystości i nie zastanawiamy się, po co i dlaczego to robimy. Może z naszą wiarą jest tak, jak przedstawił to Kurt Vonnegut jr., w „Kociej kołysce”:
„Przed chwilą mówił pan o Jezusie.
— O jakim Jezusie?
— O Jezusie Chrystusie.
— A — powiedział Castle — o tym. Wzruszył ramionami. — Człowiek musi coś mówić, żeby nie wyjść z wprawy. Trzeba mieć sprawnie funkcjonujące narządy głosowe na wypadek, gdyby miało się coś naprawdę ważnego do powiedzenia”.
THE END
Źródło artykułu : KLIK