Witam,
jest to mój pierwszy post na forum. Od dłuższego czasu obserwuje tutaj dyskusje, tajemnicami świata interesuje się jednak już od dawna.
Może zaczne od tego, że czuję coś (strach?) przed rokiem 2012. Fakt...dowody są na to...
jednakże temat o snach więc podziele się z Wami informacją iż utkwiły mi w pamięci 2 sny... O których nie zapomniałem...Wręcz jestem przerażony tym w jakim czasie przypomniałem sobie o tych snach...
Właśnie od czasu gdy zacząłem interesowac się rokiem 2012. Tj. gdzieś od lipca-sierpnia 2006r.
Jakoś nigdy nie miałem okazji się tym podzielic, ale śniła mi się wielka fala.
Mieszkam w Gdyni, nad morzem i pamiętam ze snów następujące rzeczy.
Otóż w tym jednym śnie pamiętam, że jechałem autobusem i nagle nadeszła ogromna fala. Większa niż 10piętrowe budynki, które mam na dzielnicy... Próbowałem uciekac...l i się z przerażenia obudziłem...
Drugi sen jest także związany z wodą: otóż stoje sobie na molo w Gdyni, pogoda straszna, ciemno, wichura, deszcze i znowu fala... ogromna... strasznie się boję, ludzie uciekają...
I też wydaję mi się, że się obudziłem...
Te sny utkwiły mi bardzo w pamięci w związku z tym jak bardzo się bałem w nich.
Jednakże po czasie skojarzyłem, że mogą miec związek z 2012 r. Od kiedy się dowiedziałem o tych kataklizmach, że miasta nabrzeżne mają byc zalane... Gdynia przecież leży nad morzem...
To tyle jeśli chodzi o te sny. Chciałbym jednak dodac, że naprawde wierze (chociaż nie chce) aby nastąpiła ta tragedia z 2012 r oraz te inne wydarzenie typu ujawnienie się ufo itp itd.
Jednakże dochodze do wniosku, że to naprawde może się zdarzyc... Sam widziałem już 2-3 razy na niebie coś dziwnego. Do dziś mam te fakty tak mocno w pamięci, że nadal jestem w szoku po tym co widziałem...Nie wiem co to było... ufo... satelita? Zorza polarna?
Po prostu siedziałem z kumplem pod drzewem ( to było w 2003r) w lipcu, 2gi dzień Cutty Sark w Gdyni. Około 22. Gdynia jest górzystym miastem (pozostałości po lądolodzie) siedziałem akurat na wzniesieniu i patrze a nad lasem świeci coś pomarańczowego... To wyglądało jak kula... wręcz unosiło się tuż nad konarami drzew jakiś 1 km ode mnie.Wisiało nie ruchomo... Razem z kolegą byliśmy w szoku, jednakl gdy się otrzęśliśmy on pobiegł po aparat jakieś 30 sekund i był spowrotem. Jednakże w momencie gdy wyciągałe aparat z futerału to coś nagle zmieniło kolor na czerwony, znaczy na tej pomarańczowej kuli pojawiło się jakby mniejsze - czerwone. Jakby dopalacz jakiś i strasznie szybko odleciało...Znikło wręcz.
Jakieś 2 lata póżniej zimą miałem podobną sytuacje... to były ułamki sekund...także nnad lasem. Coś czerwonego lecącego z niebywałą prędkościa... po prostu wbiło się w konary drzew... znikło.
Sory, że może druga częsc postu jest w nieodpowiednim temacie, ale musiałem się tym z Wami podzielic...
I nie myślcie, że byłem pijany czy coś... bo nie byłem. WIem co widziałem i szczególnie tym pierwszym opisanym prze ze mnie przypadkiem jestem wstrząśniety... cały czas to ciągle pamiętam...
pozdro...