A to, że nie idze krzyczeć ani się poruszyć to w moim wypadku tłumaczyłem to tym, że poprostu ze strachu byłem sparaliżowany...
Powiedziałabym raczej ,że najpierw występuje paraliż i trudności w oddychaniu a dopiero następnie strach, jak człowiek zdąży już zoriętować się ,że coś się z nim "niedobrego" dzieje.
Wnioskuję to po tym ,że we wszystkich trzech przypadkach mojego paraliżu przysennego (nawet przy tym pierwszym - kiedy jeszcze nie wiedziałam co się ze mną dzieje) nie odczuwałam strachu - poprostu zanim zdążyłam się przestraszyć zaczęłam się uspokajać (moja normalna reakcja na coś niezwykłego - sekunda strachu a później myśl "Spokojnie, spokojnie. Uczestniczysz w czymś niezwykłym. Obserwuj! Sprawdzaj czy to nie sen! Zwracaj uwagę na szczegóły! Zdobądź wszelkie informacje potrzebne do udowodnienia ,że to przeżyłaś! Nie ma czasu nastrach! Musisz wszystko zobaczyć i zapamiętać. "). Dobry sposób...szkoda tylko ,że wybudzający (bo w efekcie człowiek się uspokaja i skupia nie na samym paraliżu ale na obserwowaniu wszystkiego wokół szukając znaków snów. A uspokojenie połączone ze skupieniem się na czymś innym powoduje ustanie paraliżu). Przy takim myśleniu paraliż przysenny jest czymś całkiem przyjemnym, a w każdym razie interesującym.