Działanie substancji można streścić krótko: miesza ludziom w głowach.
nawet w niewielkich dawkach może prowadzić do zaburzeń psychicznych i nerwowych.
Tak jak podejrzewałem - każdego dnia tysiące ludzi wprowadza nieświadomie do swoich organizmów niezbadane substancje chemiczne - a skutki spożycia tych substancji odczujemy po latach. Byćmoże te agresywne zachowania ludzkie, które obserwujemy m. in. w szkołach nie mają związku z wychowaniem, przemocą w TV i grach ? Może główną przyczyną tej agresji są włąśnie te substancje?
Brytyjscy lekarze zauważyli, że dzieci karmione poprzez smoczki polakierowane substancją, miały mniejszą zdolność rozumienia świata
Czyli stąd mogą wynikać póżniejsze problemy z nauczaniem w szkołach.
"Bisfenol A zakłóca rozwój mózgu"
Szeroko stosowany związek, bisfenol A, zakłóca rozwój tkanki mózgowej - informuje pismo “Endocrinology”.
Bisfenol A (BPA) jest zawarty w wielu tworzywach sztucznych - poliwęglanach, żywicach epoksydowych i poliestrowych. Można go znaleźć na przykład w pojemnikach na mleko, w warstwie plastiku wyściełającej puszki z konserwami, rurach wodociągowych, a nawet plombach dentystycznych.
Wiadomo, że bisfenol A może działać na żywe organizmy podobnie jak hormon żeński - estrogen, co prowadzi do zaburzeń hormonalnych i może sprzyjać rozwojowi męskiej niepłodności, raka prostaty i raka piersi. Bezpieczeństwo jego stosowania jest od kilku lat przedmiotem intensywnej debaty.
Zespół dra Scotta Belchera z University of Cincinnati zaobserwował, że “zaskakująco małe” dawki bisfenolu A mogą wywierać szkodliwy wpływ na rozwijającą się tkankę mózgową. Przy okazji po raz pierwszy udało się zaobserwować wpływ estrogenu na rozwój części mózgu niezwiązanych z różnicami płciowymi czy rozmnażaniem - zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn.
Badania były powadzone na szczurach. Obserwowano wpływ bisfenolu w okresie odpowiadającym u człowieka trzeciemu trymestrowi ciąży i pierwszym latom życia. Przy braku estrogenu BPA naśladował działanie estrogenu na rozwijające się neurony, a niewielkie ilości bisfenolu całkowicie blokowały działanie estrogenu. Ponieważ estrogen w normalnych warunkach przyspiesza wzrost i reguluje żywotność rozwijających się neuronów, wydaje się, że bisfenol A może zakłócać ten proces.
Analiza molekularnych markerów estrogenu wykazała, że wyraźny - bliskie maksymalnemu- efekt działania BPA na szczurzy mózg nie tylko wystąpił przy “zaskakująco” niskiej dawce (0,23 części na bilion), ale także ujawnił się w ciągu minut. Podobny poziom bisfenolu można znaleźć w wodzie wodociągowej.
Zdaniem dr Belchera możliwe jest ograniczenie poziomu BPA w wodzie i żywności - dostępne są bezpieczniejsze tworzywa nadające się na opakowania czy instalacje wodociągowe.
żródło:
http://www.pierwszap...m/430/#more-430"Europa na detoksie"
Wyniki badań pokazały, że każdy – choćby prowadził najzdrowszy tryb życia – nosi w sobie cały koktajl szkodliwych substancji chemicznych, nawet takich, które od dawna są wycofane z obiegu.
Świat to chemia. My sami też składamy się z pierwiastków i związków chemicznych. Ale czym innym są aminokwasy wchodzące w skład białek organizmu, a czym innym dekabromowany difenyl eteru, sulfonian perfluorooktanowy czy heksabromocyklododekan – sztucznie wytworzone substancje, które wdychamy, połykamy lub wchłaniamy przez skórę. I które w nas tkwią, a nie powinny.
"Dzienna dawka trucizny"
Od kilku lat międzynarodowa organizacja ekologiczna WWF prowadzi kampanię pod hasłem „Detox” na rzecz bezpiecznego dla nas środowiska. Dąży do tego, by przedmioty codziennego użytku i nasze otoczenie były pozbawione szkodliwych substancji chemicznych. Nie mamy nic przeciwko chemii – mówi dyrektor WWF Polska, dr Ireneusz Chojnacki. To oczywiste, że bez osiągnięć chemików nie byłby możliwy postęp niemal w żadnej dziedzinie, nie rozwinęłaby się medycyna, farmakologia. Ale chemia nie może zagrażać naszemu zdrowiu. Związki szkodliwe muszą być wycofane, lub zastąpione przez nietoksyczne.
ich lista jest długa. Okazuje się, że w ludzkich ciałach odnajduje się ponad 300 substancji stworzonych przez człowieka. Kiedy siadamy w fotelu obitym materiałem odpornym na plamy, opieramy stopy na miękkim syntetycznym dywanie i wpatrujemy się w niepalny telewizor – otrzymujemy swoją porcję szkodliwych związków. No, może mikroporcję, ale jednak. I stale, każdego dnia.
To samo dzieje się, kiedy korzystamy z teflonowej patelni, perfum albo używamy dezodorantu. Nasza pociecha wchłania szkodliwe substancje, pociągając mleko z plastikowej butelki, a nawet wtedy, gdy mama będzie go karmić piersią, bo w jej organizmie już znajdują się obce związki uwalniane do mleka w procesie laktacji...
"Odtruwanie Europy"
Oczywiście nie wszystko nas truje, należałoby jednak stworzyć prawo nakazujące producentom badanie związków chemicznych pod kątem ich szkodliwości dla zdrowia przed rejestracją i wprowadzeniem na rynek. Kampania „Detox” służy właśnie temu celowi, to znaczy reformie europejskiego prawa dotyczącego bezpieczeństwa produktów przemysłu chemicznego – tzw. rozporządzenia REACH (Registration, Evaluation and Authorization of Chemicals). Rozporządzenie to nakłada na przemysł chemiczny szereg obowiązków związanych z rejestracją, oceną szkodliwości i legalizacją substancji chemicznych. Debata nad REACH trwa aktualnie w Parlamencie Europejskim i zakończy się głosowaniem w listopadzie.
Do tego czasu WWF postanowił przekonać jak największą liczbę mieszkańców naszego kontynentu, że zmiany w prawodawstwie są niezbędne. Nie poprzestano na hasłach i apelach. Zorganizowano spektakularne akcje i dostarczono silnych argumentów, czyli konkretne wyniki szczegółowych badań krwi, które mogły pokazać, co naprawdę w sobie nosimy. Do poddania się testom namówiono w różnych krajach ponad 300 znanych osób. W 2004 roku pobrano krew od artystów, polityków, dziennikarzy, europosłów i ministrów ochrony środowiska. Tak się jednak jakoś złożyło, że nie dał się ukłuć żaden z polskich polityków, ale zgodziło się 15 innych osób – m.in. Reni Jusis, Edyta Jungowska, Maciej Orłoś, Krzysztof Hołowczyc i Piotr Najsztub. Analizy wykonały wyspecjalizowane laboratoria w Belgii, Czechach i Szwecji.
"Eksperyment na ludziach"
Wyniki pokazały, że każdy – choćby prowadził najzdrowszy tryb życia – nosi w sobie cały koktajl szkodliwych dla zdrowia substancji, nawet takich, które od dawna są zakazane i wycofane z obiegu (np. słynny pestycyd DDT). Profesor Jan Ludwicki, dyrektor Państwowego Zakładu Higieny, przyznaje, że każdy rok ujawnia nowe dane o toksyczności rozmaitych substancji. Skutki skażenia nie muszą pojawić się szybko, zaraz po zetknięciu z podstępną trucizną. Stąd bierze się często nasza niewiedza. Efekty mogą być widoczne dopiero po latach i powodować alergie, nowotwory, zaburzenia hormonalne, wady rozwojowe płodów.
Nawet śladowe ilości poszczególnych substancji odkrywane w naszych ciałach mogą nie pozostawać bez wpływu na jego funkcjonowanie. Do zachwiania równowagi hormonalnej czy zakłócenia cyklu enzymatycznego w komórkach nie potrzeba wiele. Poza tym naukowcy nie wiedzą jeszcze, w jaki sposób wpływają na siebie wzajemnie składniki chemicznego koktajlu. A co najgorsze – substancje te odkładają się w nas: w tkance tłuszczowej, mięśniach, wątrobie. Nie da się ich wypocić, ani wyrzucić z organizmu dzięki jakiejś cudownej diecie. I dlatego dr Ireneusz Chojnacki uważa, że przemysł chemiczny, nie kontrolując swoich produktów, przeprowadza od lat wielki globalny eksperyment na ludziach.
"Koktajl w żyłach"
Na 30 tysięcy różnych substancji chemicznych produkowanych w Europie w ilościach powyżej 1 tony, przebadano pod kątem szkodliwości dla zdrowia zaledwie 14%. O reszcie nie wiemy nic lub prawie nic. A fakt, że w danym momencie substancja wydaje się być niegroźna, bywa bardzo mylący.
Tego lata WWF zaprosił do badań krwi panie z trzypokoleniowych rodzin z Belgii, Danii, Finlandii, Francji, Luksemburga, Łotwy, Niemiec, Szwecji, Węgier, Włoch i Polski. Szczegółowe poszukiwania 107 trwałych związków przeprowadzono tym razem w Holandii. Byłam wstrząśnięta, gdy poznałam wyniki – pani Ewie Sieniarskiej, która sama zgłosiła się na apel WWF wraz z 92-letnią matką i 28-letnią córką, brakuje słów. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy w codziennym życiu narażeni na kontakt z niebezpiecznymi substancjami. Szczególnie zszokowała mnie zawartość pestycydów w naszej krwi. Jesteśmy przeciętną, zdrową, dbającą o siebie miejską rodziną, nie pracujemy w rolnictwie – a tu taka niespodzianka.
U każdej z badanych osób znaleziono przeciętnie ponad 20 związków. W organizmach Polek i tak najmniej: u seniorki rodu – 25, u naszej rozmówczyni – 28, a u jej córki 19 trwałych sztucznie wytworzonych substancji chemicznych. Łącznie wykryto ich ponad 70. W krwi najmłodszego pokolenia również ujawniły się związki stosowane w nowoczesnym sprzęcie, z którymi często obcujemy – składniki płyt CD i komputerów.
"Wysoka stawka"
Uczestniczki badań pojechały do Brukseli, by przekazać eurodeputowanym ze swoich krajów prośbę o zaostrzenie przepisów REACH. Polki wsparło 70 tysięcy internautów, którzy przysłali do WWF maile aprobujące pomysł i starania delegatek. Przemysł chemiczny musi mieć obowiązek nie tylko dokładnego kontrolowania swoich wyrobów pod względem ich wpływu na nasze zdrowie, ale także zastępowania złych bezpiecznymi substytutami. W zupełnie wyjątkowych i uzasadnionych przypadkach, gdy nie sposób znaleźć zamiennika, substancja może być wprowadzana, ale społeczeństwo należy o tym poinformować. Tylko mocne prawo, mocny REACH, może dać nam szansę na zdrowsze życie – twierdzi Chojnacki. Ale już odzywają się głosy protestu ze strony silnego lobby chemicznego, żeby na przykład podwyższyć granicę ilościową, od której badania produkowanych substancji byłyby obowiązkowe – z 1 tony na 10 ton. To absurd, bo z badań „wypadnie” 2/3 związków.
Debata już jest gorąca, a szykuje się jeszcze ostrzejsza. Stawką w przetargu jest nasze ciało i zdrowie naszych dzieci, także tych, które dopiero przyjdą na świat. Powinniśmy o tym wiedzieć.
żródło:
http://www.polskiera...ault.asp?id=177"Katalizator dojrzałości"
W najnowszym numerze czasopisma "Nature" zamieszczono artykuł na temat związku chemicznego o nazwie bisfenol A, podobnego do estrogenu. To monomer używany do produkcji tworzyw poliwęglanowych wykorzystywanych w wielu technologiach - zarówno do wytwarzania butelek, jak i wypełnień dentystycznych. Wchodzi on również w reakcje z receptorami estrogenu. Dlatego naukowcy zastanawiają się, czy substancje podobne do bisfenolu A mogą zakłócać funkcjonowanie układu rozrodczego. Kwestią tą zajęli się dwaj badacze z University of Missouri i North Carolina State University. Postanowili określić ewentualny wpływ bisfenolu A na płody żeńskie. Badania przeprowadzono na 22 myszach, którym między jedenastym a siedemnastym dniem ciąży (trwającej 21 dni) podawano bisfenol A (dzienna dawka - 2,2 mikrograma na kilogram masy ciała). Ich potomstwo trzy tygodnie po urodzeniu ważyło o 10-15 proc. więcej niż potomstwo zwierząt z grupy kontrolnej. Również wcześniej osiągnęło ono dojrzałość płciową. Część uczonych podkreśla, że choć można stwierdzić wpływ bisfenolu A na rozwój potomstwa myszy, nie wiadomo, czy zależność ta dotyczy również człowieka. Wyniki doświadczenia podkreślają jednak znaczenie badań nad wpływem tego związku i innych podobnych substancji na organizm ludzki.
żródło:
http://www.wprost.pl/drukuj/?O=6962Ich potomstwo trzy tygodnie po urodzeniu ważyło o 10-15 proc. więcej niż potomstwo zwierząt z grupy kontrolnej. Również wcześniej osiągnęło ono dojrzałość płciową.
Część uczonych podkreśla, że choć można stwierdzić wpływ bisfenolu A na rozwój potomstwa myszy, nie wiadomo, czy zależność ta dotyczy również człowieka.
Ma wpływ na rozwój myszy, a o wpływie na człowieka nie wiadomo?
To znaczy, że można truć ludzkość substancją, której wcześniej nie zbadano ?