Skocz do zawartości


Zdjęcie

Wizje, brednie, przepowiednie


  • Zaloguj się, aby dodać odpowiedź
3 odpowiedzi w tym temacie

#1

Nick.
  • Postów: 1527
  • Tematów: 777
  • Płeć:Mężczyzna
  • Artykułów: 2
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

8a6e936db95433a8f76b87a01d640bc50a356dd5

Shutterstock

 

Eksperymenty dowodzą, że niemal każdy z nas potrafi czasem przewidzieć bliską przyszłość – i to na tyle skutecznie, by np. wygrać w kasynie. Skąd bierze się to zjawisko i czy nie jest – tak jak do tej pory uważano – czystym złudzeniem?

 

Dopadło mnie to dokładnie wtedy, gdy wchodziłem do tej kawiarni. Poczułem gęsią skórkę na całym ciele, bo doskonale wiedziałem, co stanie się za chwilę. Ten wazon, te kwiaty, to światło – wszystko dokładnie takie, jak się spodziewałem. A przecież nigdy wcześniej tu nie byłem. Skąd więc mogłem znać to miejsce tak dokładnie, ze wszystkimi detalami? Po chwili to niesamowite uczucie minęło, ale nadal zastanawiałem się, co to właściwie było. Zwykłe déja vu? A może jakaś odmiana jasnowidzenia? Jak się okazuje, to pierwsze wcale nie jest takie zwykłe, a to drugie – nie takie nieprawdopodobne i nienaukowe, jak mogłoby się wydawać.

 

Mniej czy bardziej rzetelne badania nad zdolnościami paranormalnymi prowadzone są od dziesięcioleci. Długo nie dawały one spójnych rezultatów, dlatego wielka oficjalna nauka odrzucała je jako dziwactwo czy swoisty folklor. Znaleźli się jednak uczeni, których to nie zniechęciło. W kilku laboratoriach na świecie trwają dziś rygorystyczne eksperymenty, które mają potwierdzić jedną z  najbardziej niesamowitych zdolności ludzkiego umysłu. Pierwsze wyniki wskazują, że wielka nauka mogła się mylić – ludzie są zdolni do przewidywania tego, co się dopiero stanie. „Jest to bardzo niezwykłe zjawisko, bardziej niesamowite np. od telepatii, którą też się zajmowałem. Ale mamy podstawy twierdzić, że jest jak najbardziej realne” – powiedział mi prof. Daryl Bem, psycholog z  Cornell University i  jeden z czołowych współczesnych badaczy prekognicji, czyli przewidywania przyszłości.

 

Wizje, brednie, przepowiednie

 

Przewidywanie przyszłości samo w sobie nie jest niczym niezwykłym – każdy z nas to robi codziennie, podobnie zresztą jak znacznie prostsze od nas organizmy (nawet rośliny!). Staramy się ocenić, czy warto się z  kimś zaprzyjaźnić, czy zjedzenie tego owocu na pewno będzie dobrym pomysłem i co może się stać, gdy wejdziemy w ciemny zaułek. Tę zdolność, opierającą się na zdolności do zapamiętywania i analizowania informacji, gatunek Homo sapiens doprowadził niemal do perfekcji. W rezultacie mamy – lepiej lub gorzej działające – prognozy pogody, symulacje komputerowe czy analizy rynkowe.

 

Jednak droga do tego racjonalnego „jasnowidzenia” wiodła i nadal wiedzie przez mętne wody paranauki i przesądu. Ludzkość od zarania cywilizacji próbowała wróżyć dosłownie ze wszystkiego – od gwiazd po wnętrzności zwierząt – a często wręcz zupełnie z niczego. Prorocze wizje mieli szamani, aplikujący sobie środki psychoaktywne, delfickie Pytie wdychały opary, zakłócające pracę mózgu – efekt był ten sam, czyli przepowiednie na tyle nieprecyzyjne i bełkotliwe, by miały szansę czasem się sprawdzić. Gdy zaś któryś wieszcz wyprodukował wystarczająco wiele takich wizji, zawsze dało się dopasować późniejsze wydarzenia do którejś z nich – na tym polega fenomen np. Nostradamusa. I  to wystarcza, by ludzie wierzyli w skuteczność proroków.

 

Wiara jest tu słowem kluczowym do dziś. Współcześni specjaliści od jasnowidzenia – tacy jak Krzysztof Jackowski, znany ze współpracy z policją – przedstawiają wiele dowodów na swą skuteczność. Nie gromadzą jednak i nie chwalą się (z oczywistych względów) tymi pokazującymi ich porażki. „W nauce mamy do czynienia z danymi, przy metodach tego typu – ze świadectwami. Dlatego nie sposób porównywać np. terapii stosowanych w medycynie klasycznej z alternatywnymi” – wyjaśnia Ken Wilber w książce „Śmiertelni nieśmiertelni”. No chyba, że wpadnie się na taki pomysł jak współcześni badacze prekognicji – prosty i zarazem elegancki.

 

Kilka procent przewagi

 

Na ekranie komputera pojawiają się i znikają litery. Koncentruję się na nich i staram się przewidzieć, którą za chwilę zobaczę znów. Kombinacje co chwila się zmieniają, staram się skupić, choć w redakcji o to niełatwo. Czasami udaje mi się zgadnąć, czasami nie. System zlicza wszystkie moje odpowiedzi, mierzy czas reakcji, czasami podchwytliwie pyta, czy jestem skoncentrowany na zadaniu. Nie mówi jednak, czy nadaję się na jasnowidza.

 

„Gdybyś się nie  nadawał, miałbyś takie szanse trafienia jak przy rzucie monetą, czyli 50 proc. Z prowadzonych przeze mnie badań wynika jednak, że ten odsetek jest wyższy. Niewiele, bo o zaledwie kilka procent, ale jednak. A taka przewaga wystarczyłaby, żeby wygrać w kasynie” – wyjaśnia mi dr Michael Franklin, psycholog z University of California w Santa Barbara. Podobne wyniki uzyskali inni badacze – wspomniany wcześniej prof. Bem czy dr Dick Bierman, fizyk z holenderskiego Universiteit van Amsterdam. Przebieg eksperymentów wyglądał podobnie. To niejako odwrócenie klasycznych doświadczeń z pamięcią – jeśli pokażemy komuś jakiś obraz, liczbę, literę czy słowo, łatwiej mu będzie je potem odnaleźć wśród wielu innych. Badacze prekognicji najpierw prezentują nam zbiór – np. kilka liter – a potem proszą, byśmy odgadli, który jego element zobaczymy za chwilę.

 

Jest to więc prawdziwe jasnowidzenie – wróżenie z „niczego”. Nie mamy żadnych wskazówek, nic nam nie dadzą poprzednie doświadczenia. Eksperymentatorzy dołożyli starań, by oni sami nie wywierali żadnego wpływu na badanych. „Przy stworzonym przeze mnie systemie »ruletkowym« działającym przez internet sytuacja jest zupełnie klarowna. Mam nadzieję, że dzięki temu zbiorę wyniki bardzo dużej zróżnicowanej grupy badanych – i potwierdzą one, że prekognicja istnieje” – mówi dr Franklin.

 

Przeżyją najbardziej przewidujący

 

Nietrudno sobie wyobrazić, jak przydatna byłaby taka cecha z punktu widzenia ewolucji. Nie chodzi tu nawet o to, że jasnowidzom z reguły dobrze się powodzi, o ile tylko potrafią odpowiednio „sprzedać” swe usługi.

 

„Prekognicja mogła decydować o przetrwaniu, zwłaszcza jeśli pomagała uniknąć niewykrywalnego innymi sposobami zagrożenia albo przewidzieć dostępność kluczowych zasobów, takich jak jedzenie czy partner seksualny. Wskazują na to moje eksperymenty, w których używaliśmy m.in. zdjęć o  tematyce erotycznej. Badani trafnie przewidywali ich pojawienie się w 53 proc. przypadków” – twierdzi prof. Bem. Jego zdaniem prekognicja może więc w dużym stopniu odpowiadać za to, co dotychczas nazywaliśmy intuicją czy instynktem.

Jednak schody zaczynają się, gdy dochodzimy do szczegółów. Każdy z badaczy wydaje się mieć własną teorię dotyczącą tego zjawiska.

 

„Moim zdaniem prekognicja to odmiana normalnej pamięci, tyle że dotycząca przyszłości. Jak to się dzieje? Nie mam pojęcia, ale mam też nadzieję, że gdy pojawi się więcej danych, komuś uda się to wyjaśnić” – przyznaje dr Franklin. Dodaje przy tym, że powinno być to jednak zjawisko, które można wytłumaczyć na gruncie znanych już praw, bez odwoływania się np. do jakiejś nieznanej jeszcze siły fizycznej (a to akurat jeden z ulubionych argumentów wyznawców wszelkich paranauk).

 

Zdolni i zdolniejsi

 

Podobnego zdania jest prof. Bem, który ma nawet wytłumaczenie pod ręką – fizykę kwantową. W jej dziwnym świecie, gdzie cząstki elementarne mogą być w wielu miejscach jednocześnie, a oddziaływanie między nimi może przenosić się błyskawicznie na wielkie odległości, wiele rzeczy pozornie niemożliwych staje się rzeczywistością. Ale co ma fizyka kwantowa do mózgu? Na razie praktycznie nic. Neuronaukowcy twierdzą, że jego funkcjonowanie można bez trudu wyjaśnić, nie odwołując się do zjawisk kwantowych. Prof. Bem wzrusza tylko ramionami: „Owszem, nie mam pojęcia, w jaki sposób do mózgu mogłaby docierać informacja z przyszłości. Ale dajmy nauce szansę”.

 

Możemy jednak dać szansę sobie samym. Badacze prekognicji nie są bowiem zgodni, czy jest to umiejętność wyjątkowa, czy powszechna. Dr Franklin stawia na tę drugą odpowiedź. „Zakładam, że percepcja pozazmysłowa jest podobna do zmysłowej, a więc każdy jest do niej zdolny. A dlaczego pojawia się tylko w kilku procentach przypadków? Pewnie dlatego, że sygnał docierający do nas z przyszłości jest bardzo słaby i trudno go wychwycić” – spekuluje. To tłumaczyłoby też, dlaczego możemy przewidzieć tylko proste zdarzenia i to niezbyt odległe w czasie. „Ja natomiast obserwowałem znaczące różnice między poszczególnymi badanymi. Większe zdolności w tym zakresie wykazują osoby ekstrawertyczne, chętnie poszukujące nowych impulsów. Prekognicja może więc być talentem” – odpowiada prof. Bem.

 

Obaj badacze nastawiają się jednak na badania z możliwie dużą liczbą zwykłych osób. Nikt na razie nie zamierza poddawać testom znanych jasnowidzów. Być może zresztą akurat ci nie byliby specjalnie chętni, by wziąć w nich udział. Tym bardziej że ich wizje są z reguły szczegółowe, rozległe i wybiegające znacznie dalej w przyszłość niż na kilka chwil.

 

Małe kłamstwa, wielkie kłamstwa i...

 

Na razie jednak to odkrycia badaczy prekognicji są poddawane testom – przez innych, bardziej sceptycznych badaczy. W nauce bowiem jedną z naczelnych zasad jest powtarzalność danego zjawiska. Jeśli inny zespół wykona to samo doświadczenie w takich samych warunkach i nie uzyska choćby zbliżonego wyniku, to znaczy, że mógł on być dziełem przypadku albo zwykłym błędem. „Zrobiliśmy to i nie wykryliśmy żadnych dowodów na istnienie prekognicji. Moim zdaniem to kolejny przypadek nieudanej próby nadania parapsychologii rangi prawdziwej nauki” – mówi prof. Richard Wiseman, psycholog z brytyjskiego University of Hertfordshire, znany z tropienia i demaskowania różnych pseudonaukowych teorii.

 

Pod adresem badań prof. Bema i dr. Franklina są formułowane także poważniejsze zarzuty. Chodzi o bardzo ważne narzędzie, jakim się posługuje nauka – statystykę. Otóż przy analizie danych z doświadczeń takich jak te związane z prekognicją badacze muszą zrobić pewne założenia, które potem rzutują na wynik. Część uczonych twierdzi, że w tym przypadku założenia te były błędne, a gdy się je zmieni, cały efekt – ta magiczna kilkuprocentowa przewaga – znika bez śladu. „Dopuszczam taką możliwość, że popełniliśmy gdzieś błąd, i biorę pod uwagę komentarze sceptyków. Dlatego cały czas pracujemy nad tym, prowadzimy badania i  planujemy kolejne. Im więcej danych zgromadzimy, tym łatwiej będzie ustalić, jak jest naprawdę” – mówi dr Franklin.

 

„Nie powinniśmy rezygnować z szukania nowych tropów i porzucać eksperymentów tylko dlatego, że jakieś zjawisko wydaje się komuś »nie-naukowe«. Każdą kwestię można rzetelnie przebadać. A szukanie innych, alternatywnych wyjaśnień jest przecież niezbędne, by nauka mogła się rozwijać” – dodaje prof. Bem.

 

Chyba już to kiedyś widziałem...

 

Wielu badaczom z początku nie dawano wiary, gdy ogłaszali swe odkrycia – od Mikołaja Kopernika po lekarzy, którzy twierdzili, że chorobę wrzodową żołądka wywołują bakterie. Ale też nieraz już okazywało się, że to, co z początku wyglądało na rewelację, odkrywcy musieli potem odszczekać. Tak było chociażby ze słynną zimną fuzją, czyli reakcją termojądrową przebiegającą w temperaturze pokojowej. Cała ta historia wydaje się więc dziwnie znajoma...

 

Zaraz, czyżbym znów miał déja vu? Bardzo możliwe. Z badań wynika jednak, że akurat to zjawisko nie ma nic wspólnego z prekognicją. Nasz mózg po prostu czasem dostrzega podobieństwo miejsc czy sytuacji do tego, co spotkało nas w przeszłości, ale nie zawsze robi to świadomie. Wówczas to, co nieznajome, wydaje nam się znajome, czemu towarzyszy zrozumiały niepokój. Dowiedziono zresztą, że déja vu bardzo często pojawia się u osób dotkniętych demencją. Może więc nie będę przywiązywał do tego na razie większej wagi...

źródło


  • 1



#2

Daniel..
  • Postów: 4140
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

"Eksperymenty dowodzą, że niemal każdy z nas potrafi czasem przewidzieć bliską przyszłość – i to na tyle skutecznie, by np. wygrać w kasynie."

 

Kompletnie się z tym nie zgodzę. Gdyby tak było, ludzie nie traciliby majątków, domów, samochodów, etc. Bawię się trochę w bukmacherkę i tu 99% ludzi jest na minusie, mimo że wydawałoby się, że to takie proste. Wystarczy tylko wytypować ze 2-3 mecze co weekend i po sprawie....no a jednak. W zasadzie na plusie są tylko Ci, którym wyjdzie ten jeden strzał życia, ale to jest maluteńki procencik wśród dziesiątek milionów graczy, którzy tracą wszystko. 

Bardziej bym wyróżnił tutaj zjawisko szczęścia/pecha. Jest osoba, której się wszystko układa - praca idealna, w dodatku podwyżki i awans, w domu super, żadnych chorób i problemów, wszystko działa, nic się nie psuje, a jeszcze sobie puści totka z nudów raz w roku i wygra kilkanaście tysięcy. Po drugiej stronie jest osoba, która by chciała coś osiągnąć, ale nie może, bo życie ciągle sprowadza ją na glebę - nowa praca, wydaje się super, no ale po dwóch miesiącach firma z niewyjaśnionych przyczyn upada, w rodzinie pojawia się jedna choroba, druga, w kolejnej pracy szef się uwziął, w żadnych grach nigdy nic nie wygrał, a jeszcze co kupi jakiś sprzęt RTV, AGD to za chwilę się zepsuje, auto siadło, a jeszcze ostatnio wracał to go okradli, itp...

To jest właśnie ciekawe zjawisko i takie coś istnieje niezaprzeczalnie i jak to racjonalnie wytłumaczyć? Przypadek? Jaki to przypadek, że osoba X na 100 decyzji 100 podejmie trafnych, a osoba Y na 100 decyzji wszystkie podejmie złe? Jak wyjaśnić przypadek, że jednemu się wszystko układa choć nawet się niezbyt stara, a drugiemu się wszystko wali, choć się już dwoi i troi? Nie bez powodu powstały przysłowia typu "w czepku urodzony", "bogatemu to się nawet byk ocieli", czy "biednemu zawsze wiatr w oczy". Praktycznie każda osoba, która osiągnęła w życiu wielki sukces zawsze powtarza, że bez szczęścia by się nie udało. Czym jest to szczęście? Czemu jeden go ma aż nadto, a drugi wcale? Skąd się bierze taka niesprawiedliwość? 


  • 0



#3

Książe Zła.
  • Postów: 684
  • Tematów: 77
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja bardzo dobra
Reputacja

Napisano

ta "bawie sie w bukmacherke", klamiesz danielek ja znam ludzi ktorzy zyja z typowania wynikow meczy i zaden nie jest  na minusie, po prostu zdaje ci sie ze sie znasz i dlatego przepieprzasz pieniądze i kaleczysz tą fuche


  • -1



#4

Daniel..
  • Postów: 4140
  • Tematów: 51
  • Płeć:Mężczyzna
Reputacja znakomita
Reputacja

Napisano

ta "bawie sie w bukmacherke", klamiesz danielek ja znam ludzi ktorzy zyja z typowania wynikow meczy i zaden nie jest  na minusie, po prostu zdaje ci sie ze sie znasz i dlatego przepieprzasz pieniądze i kaleczysz tą fuche

No fajnie, fajnie, tylko, że jakbyś dobrze się nie znał, jak nie masz szczęścia to sobie możesz wygrać bilet do monopolowego co najwyżej. Jak ktoś pisze "nie wygrywasz, bo się nie znasz" to już wiem, że mam do czynienia z kimś kto nie ma pojęcia o bukmacherce. "Szacuje się, że tylko najlepszych 1-5% graczy potrafi regularnie ogrywać bukmacherów." - także podziw z mojej strony, musisz mieć samych "wybranych" znajomych. Oczywiście trzeba jeszcze wspomnieć, że wśród tej potężnej grupy 1-5%, duża część to ludzie, którzy wiedzą jak są ustawiane spotkania - oni faktycznie mogą z tego żyć(zapewne do czasu). STS w 2018 roku zanotował 2.4 miliarda przychodu, Fortuna 1.7mld i jeden i drugi bukmacher nie ponieśli strat:
https://najlepsibukm...ej-w-2018-roku/

Bukmacherka to chyba najlepszy możliwy biznes. Bukmacher nigdy nie przegrywa, nigdy nie jest stratny i nigdy nie jest na minusie(całościowo), natomiast kwoty jakie zarabia są olbrzymie. Nawet gdyby cudem setka osób wygrała główną nagrodę to Fortuna nawet tego nie odczuje, dlatego bukmacherka to kura znosząca złote jaja, co zresztą pokazują liczby, które wstawiłem.


  • 0





Użytkownicy przeglądający ten temat: 1

0 użytkowników, 1 gości oraz 0 użytkowników anonimowych