Sala kinowa /Sergei Fadeichev /Getty Images
Niedawno świat obiegła informacja o śmierci 77-letniego Brytyjczyka podczas seansu horroru "Annabelle wraca do domu". Nie jest to pierwsza tragedia, która miała miejsce w sali kinowej. W czasie ostatnich lat w kinie dochodziło do porachunków gangów, aktów przemocy związanych z zakłócaniem ciszy, a nawet... śmierci ze śmiechu.
W 1988 roku duński uczony zmarł podczas seansu komedii "Rybka zwana Wandą". Podczas sceny, w której Kevin Kline wpycha Michaelowi Plainowi frytki do nosa, zaczął śmiać się tak mocno, że dostał ataku serca.
Do tragicznych wydarzeń dochodziło podczas pokazów "Chłopaków z sąsiedztwa", kultowego filmu zmarłego w tym roku Johna Singletona o życiu w ubogiej dzielnicy Los Angeles. Na seansach często spotykali się członkowie wrogich sobie gangów, co kończyło się bójkami lub strzelaninami. W Chicago jeden z widzów zginął od kul. Łącznie ponad 30 osób zostało rannych w trakcie pokazów filmu Singletona.
Do aż dwóch tragedii doszło podczas wyświetlania "Pasji" Mela Gibsona. Podczas sceny ukrzyżowania Jezusa jedna z kobiet na sali kinowej w Kansas dostała zawału serca. Podczas innego pokazu w podobny sposób zmarł brazylijski pastor. Chociaż wielu oskarżało dosadną przemoc ukazaną w filmie, jego rodzina wydała oświadczenie, w którym napisano, że zmarły spokojnie oglądał film i nie dawał żadnych powodów do niepokoju.
W Boże Narodzenie 2008 roku podczas seansu "Ciekawego przypadku Banjamina Buttona" jeden z widzów był zirytowany rozmową siedzącej przed nim rodziny. Mężczyzna rzucił popcornem w dziecko małżeństwa, a później wyjął broń i postrzelił ojca w ramię. Sprawca usłyszał zarzut usiłowania zabójstwa.
Odwrotna sytuacja miała miejsce w 2010 roku w Kalifornii podczas seansu "Wyspy tajemnic". Jeden z widzów zwrócił uwagę kobiecie, która rozmawiała przez komórkę. W wyniku powstałej kłótni skarcona wyszła z kina wraz z dwoma towarzyszącymi jej mężczyznami. Ci wrócili po chwili na salę i dźgnęli zwracającego uwagę termometrem do mięsa w szyję.
Z kolei w 2009 roku podczas pokazu "Avatara" Jamesa Camerona jeden z widzów gorzej się poczuł. Gdy trafił do szpitala, był już nieprzytomny. Lekarze stwierdzili udar. Pacjent zmarł po 11 dniach. Od lat miał problemy z ciśnieniem krwi. Jeden z doktorów stwierdził, że przyczyną śmierci była... nadmierna ekscytacja filmem.
Latem 2010 roku w jednym z nowozelandzkich kin po seansie filmu "Saga Zmierzch: Zaćmienie" znaleziono ciało 23-latka. Obok niego leżała pusta butelka po whiskey. Młody mężczyzna zmarł w powodu zatrucia alkoholem.
Jednym z najtragiczniejszych seansów okazał się pokaz filmu "Mroczny Rycerz powstaje" z nocy 22 lipca 2012 roku. W trakcie seansu James Eagan Holmes wpuścił do sali gaz łzawiący, a następnie zaczął strzelać do przypadkowych osób. Zabił 12 widzów, ranił kolejnych 70. Sprawca otrzymał 12 wyroków dożywocia oraz łącznie 3318 lat pozbawienia wolności.
W 2016 roku podczas seansu "Obecności 2" 65-letni mężczyzna zaczął skarżyć na bóle w klatce piersiowej. Zmarł po przybyciu do szpitala. Jego ciało miało zostać przewiezione do innego szpitala w celu przeprowadzenia sekcji zwłok. Co najbardziej przerażające - nigdy tam nie dotarło i do dziś nie wiadomo, co z nim się stało.
W marcu 2018 roku w kinie w Birmingham doszło do wypadku, w którym poszkodowany został jeden z widzów. Po skończonym seansie mężczyzna zauważył, że jego telefon wpadł pod krzesło. Schylił się, żeby go znaleźć. Nagle jego głowa została przyciśnięta przez automatycznie składający się podnóżek. Chociaż obsługa i widzowie starali się mu pomóc, na nic zdały się ich trudny. Poszkodowany zapadł w śpiączkę i zmarł tydzień później.
Do ostatniego tragicznego zdarzenia w kinie doszło w lipcu 2019 roku. 77-letni emeryt z Wielkiej Brytanii podczas wakacji w Tajlandii udał się na seans horroru "Annabelle wraca do domu". Gdy film się skończył, siedząca obok niego kobieta zauważyła, że mężczyzna nie oddycha. Wezwane na miejsce służby ratunkowe stwierdziły zgon. Wykluczono udział osób trzecich.